Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2023, 09:57   #161
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Całą drogę od apteki Sandra mieliła w dłoniach buteleczkę ze swoim lekiem, czytała jej opis, kolejny raz się upewniając, że to właśnie to, co miały znaleźć, ale ciągle obawiając się na nowo, że to jednak nie to. Ale już zdążyła bardzo dobrze zapamiętać nazwę leku, który wskazała jej Felicia.
- Uff, całe szczęście, już myślałam, że w całym L.A. tego nie znajdziemy… - zwróciła się do Katie, teraz już spokojniej, niż chwilę wcześniej tuż po znalezieniu, gdy się rozpłakała w objęciach brunetki. - To… ten… wracamy do siebie? Czy jeszcze coś przeszukamy? Nawet… nawet w końcu nabrałam ochoty, by coś podziałać…
- Masz coś konkretnego na myśli? Jakieś miejsce, albo… hmmm… - Katie rozglądnęła się po pustej ulicy, kucając przy śmietniku. W końcu trzeba było na siebie uważać w tych porypanych czasach, nawet w biały dzień - …pedicure ani manicure sobie raczej nie strzelimy…
- Jak już w końcu nie musisz przeze mnie łazić po tych wszystkich aptekach, to można poszukać czegoś… bardziej rozrywkowego? - zastanowiła się Sandra, również chowając sie przy śmietniku. - Albo chociaż jakieś błyskotki, coś cennego?
- Hmmm… gdzieś tu był Starbucks, był i Burger King, hahaha… jubilera i błyskotek potrzebujesz? Ulala! - Mrugnęła do niej rozbawiona brunetka, po czym pogładziła ją krótko dłonią po kolanku - Daj chwilę pomyśleć…
- Raczej na zleżałego ponad miesiąc burgera nie mam ochoty, haha… - zaśmiała się, będąca w znacznie lepszym humorze, niż przez ostatnie kilkanaście dni Sandra. - A błyskotkę chciałam znaleźć dla ciebie, żebyś też coś miała z tego łażenia ze mną po aptekach… ale jak wolisz kawkę… byłoby prościej!
- Myślisz, że automaty w kafejkach by jeszcze działały? Napiłabym się kawy… takiej zrobionej przez kogoś fachowego, haha. Ale bez prądu to chyba dupa? Dobra, to wybieraj, idziemy w prawo, czy w lewo ulicą - Powiedziała Katie - W sumie obojętne… zdecydujesz o naszym losie? Och, będzie na kogo zwalić, jakby coś? Hihihi…
- No jasne… - pokręciła głową Sandra, po czym zerknęła to w lewo, to w prawo. - Do tych wszystkich nieszczęść pasowałoby, gdybym teraz szybciutko straciła te leki, haha. Dobra, chodźmy w lewo. - Wskazała również palcem stronę, w którą chciała, by się udały.

Sklepik z telefonami, kebab, biuro podatkowe… skradały się nieco ulicą, wykorzystując wszelkie możliwe osłony… sklep z marihuaną!! Ale rozwalony kompletnie, rozgrabiony. Fuuuck, szkoda.

Później był kiosk z fajkami, a właściwie jego resztki(!)... dentysta, masaż azjatycki, sprzedaż samochodów… sklep z tytoniem.
- Uch, uch, tam muszę wejść, może jeszcze coś zostało? - Mruknęła brunetka.
- Jeśli tak sobie życzysz… - odparła Sandra, choć z wątpliwością w głosie, czy tam też cokolwiek jeszcze zostało. - Chodźmy.



Sklep był splądrowany… ale coś tam jeszcze leżało na półkach. Bongi, fajki wodne, papierosy elektryczne, masa dupereli do nich, cygara, i jakieś tam dziwne papierosy, z… rosji i danii? Wtf?
- Znajdziesz tu coś dla siebie? - zapytała Sandra, również przekopując sklep i podsuwając Katie rzeczy, które wydawały jej się co ciekawsze.
- Od ruskich wypluję płuca, ale co tam… dawaj - Uśmiechnęła się przelotnie Katie - Lepsze to, niż nic?
- Wolałabym nie szukać tobie leków na płuca… już z moimi ciulowo szło… - wzdychnęła Sandra. - Ale może na jakiś handel lub czarną godzinę się przydadzą… cygara zresztą tym bardziej… paliłaś kiedyś jakieś?
- Jasne, że kopciłam… a ty? Bieremy, bieremy, dobry pomysł, mogą być na handel…
- Nie… znaczy raz mogłam, ale ostatecznie nie… - odparła Sandra, pakując fanty do torby. - Co do tego handlu, to… jeśli wszystko dalej tak będzie trwało, to… chyba niedługo kasa nie będzie miała znaczenia? Tak to zawsze było w serialach, filmach, grach…
- Nie wkurzaj mnie, ja mam sporo na koncie… - Katie zrobiła "srającą" minę, kręcąc przy tym przecząco głową - …no i chyba gotowe? Idziemy dalej?
- No… ja tu raczej nic dla siebie nie znajdę… - odparła, pokazując na chwilę język Sandra.
- Słyszałaś o pannie kopcącej cygaro cipką? - Powiedziała nagle Katie, i parsknęła - Serio gadam. Miała tam je wsadzone, i jakoś tam zasysała powietrze, i wypuszczała dym. Furora internetowa na 5 minut, hehe…
- Ja pier… mam nadzieję, że nie będziesz próbowała? - zaśmiała się, kiwając z niedowierzaniem głową Sandra. - Z niektórych tych rurek można by zrobić jakiś użytek, ale nie muszą się palić… - Dodała, nie chcąc brzmieć tak poważnie i zerkając na różne dziwne kształty bongo.
- Oj nie, nie, nie, nie! - Katie pokiwała jej nawet palcem przed twarzą - Żadnych niebezpiecznych eksperymentów. Nawet sobie lepiej nie wyobrażaj, co by było jakby taki bong w tobie pękł… brrrrr!! Idziemy dalej… a jak ci brakuje pokrętnych dildosów, to się znajdzie jakieś, hehe… - Wzięła ją za dłoń, po czym zaczęły wychodzić ze sklepu.
- Nie będę się kłóciła ze specjalistką, hihi… - zachichotała Sandra, wychodząc za Katie.

~

Po chwili znowu przemykały ulicą, kryjąc się za różnymi rzeczami… aż w końcu dotarły do dużego skrzyżowania. Tu było sporo otwartego terenu, tu mógł je ktoś zauważyć, albo - co gorsze - ostrzelać? Chwilę obserwowały okolicę w milczeniu… chyba było dobrze?

Przebiegły.

I nic się nie działo. Uffff… no to dalsza wycieczka.

"Perfumy z Paryża". Dziwna, mała buda, ale może warta zajrzenia?
- Zajrzymy? Patrz, na tabliczce pisze "Gucci" i "Dolce & Gabbana", fancy, fancy? - Zaśmiała się Katie.
- Za… normalnego życia, raczej bym tu nie zajrzała… ale na pewno prędzej tu, niż do oryginalnego sklepu… - mówiła Sandra idąc za Katie do środka. - Sprawdźmy co nam zaoferuje ten tani armani… - Prychnęła.

W środku… nawet sporo jeszcze było. W końcu te przedmioty nie były priorytetem w obecnych czasach? Perfumy, perfumy, i jeszcze ich więcej, nawet te najdroższe. Ciekawe, czy były prawdziwe? Chyba tak… trochę kosmetyków, trochę torebek! Tak, tych drogich torebek, kosztujących lekko i ze 3000$.



- Heh… kiedyś sobie taką kupiłam… - Zamrugała niewinnie oczkami brunetka.
- To… musisz mi coś teraz wybrać, bo dla mnie ani to zasięg cenowy, ani mój styl… ale jak korzystać, to korzystać, hihi… - odparła Sandra, zerkając w stronę perfum i sprawdzając kilka testerów. - Jak zabraknie już kompletnie wody, to będzie czym maskować zapaszki, haha!
- Bierz torebkę, i pakuj do niej rzeczy… nie jestem pewna, czy to są serio oryginalne, ale kij tam z tym, komuś opchniemy? Różnie to bywa, haha… Chanel no.5, Tom Ford…
- Tu jest wszystko, Dior, Louis Vuitton… o, patrz jaka ładna buteleczka! - Sandra wyciągnęła dłoń w stronę Katie, pokazując, co znalazła.


- Aż trudno uwierzyć, że to podróby… no ale z zewnątrz ta buda wygląda… - nagle Sandra kichnęła. - Och, chyba przesadziłam z tym testowaniem zapachów, haha…
- Tysiak za buteleczkę, to znowu nie aż taaaaak dużo? - Powiedziała Katie, wzruszając ramionami, po czym wymownie pociągnęła kilka razy nosem - Tak, powoli już robisz… mieszankę wybuchową? Hahaha!
- Chętnie bym sprezentowała chłopakom z mojego zespołu… może trochę łatwiej byłoby wytrzymać na scenie, haha… - zaśmiała się. - Pewnie u ciebie… znacznie częściej faceci brali prysznic?
- Higiena to podstawa, jasne… nie każdy ma ochotę na spocone jajka - Roześmiała się brunetka.
- No… ale dziwne, że nikt się jeszcze nie dobrał do tego miejsca… chociażby po to, żeby je zniszczyć… - zastanawiała się jasnowłosa, ładując kosmetyki do kolejnej torebki, dając tam też na wszelki wypadek kilka męskich, z tych droższych, choć już bez testowania zapachu.
- Może w tej okolicy nie ma takich czubków jak u nas? Albo mają inne sprawy na głowie? Czasem coś nie zostanie rozwalone… - Katie ruszyła na zaplecze, i położyła dłoń na klamce drzwi.
- Pewnie te czubki prędzej czy później zjawią się wszędzie… gdzie idziesz? - zapytała Sandra, oczywiście widząc, gdzie Katie chciała iść, ale jakoś poczuła, że lepiej było wspólnie zachować czujność przy otwieraniu wszelkich drzwi.
- Sprawdzić zaplecze? Magazyn? Czy co tam jest - Otworzyła nieco drzwi, i od razu prychnęła - Fuuj, ale śmierdzi…

Faktycznie, śmierdziało i to mocno. Jakby zgnilizną?
- Hmm… - Sandra mruknęła, po czym sięgnęła z półki po losowy perfum i rzuciła go do Katie, najpierw mówiąc. - Łap i psiknij sobie pod nos… może trochę zabije ten zapach… - Sięgając po kolejną buteleczkę, zrobiła to samo, psikając sobie solidną porcję tuż pod nosem. A w tym czasie na zapleczu coś narobiło rumoru, i… zaryczało zwierzęco.
- Fuck - Wydusiła z siebie Katie.
- Spierdalamy! - krzyknęła Sandra, ale w pierwszej kolejności sięgnęła po pistolet, by być gotową do obrony Katie, która momentalnie ponownie zamknęła drzwi, a po chwili coś dużego w nie przypieprzyło swoim cielskiem… drzwi jednak wytrzymały.
- Bierzemy rzeczy i w nogi, tak!

Sandra złapała kilka pakunków, które były pod ręką i ruszyła na zewnątrz, zatrzymując się przy drzwiach, by również je zamknąć, gdy Katie też wybiegnie ze środka…
- Ja pierdzielę, co to było?? Ten jeden z tych zmutowanych "tygrysów"?? - Nieco blada Katie spojrzała na Sandrę już poza sklepem.
- Wolę nie wiedzieć… i ciągle bym spierdalała dalej… chyba mamy już dość rzeczy, więcej i tak będzie ciężko unieść, wracamy do siebie? - dość nerwowo odparła jasnowłosa.
- Chyba czas wracać, tak… to gdzie zaparkowałyśmy? - Rozglądnęła się brunetka, tłumiąc śmiech.
 
Jenny jest offline