Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2023, 13:53   #196
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Brazylia.
Dżungla.
Na północ od Carauari.
3 lipiec, 1930 rok.
Środa.
Do południa.

W wiosce Tucuna panowała cisza i spokój… a wszyscy odpoczywali po nocnych zabawach. Towarzyszki owych zabaw, nadal zaś słodko spały, nagusie i wtulone, tuż obok. Żyć, nie umierać.

Kiedyś jednak w końcu trzeba było się ruszyć. Nieco porannej toalety, śniadanie, pogadanie z towarzyszami. Później okazało się, iż dzisiaj w planach był pogrzeb poległych wojowników… a tak, to nic więcej.


~

"Pogrzeb" polegał na zakopaniu martwych w ziemi blisko wioski, i "oddaniu ich ziemi", oraz licznym śpiewom i tańcom, którym przewodził Szaman. I nie było płaczów, nie było smutku, "by duchy wojowników również się nie smuciły". Tak odmienne sceny, i nastawienie do pewnych spraw, niż w cywilizowanych miejscach, jakie znali.


~

A wieczorem kolejna zabawa. Ku czci poległych. Śpiewy, tańce, jadło i napitek, a po wysłaniu dzieciarni spać, i miejscowe narkotyki, palone z fifek z bambusa, a później… wielka orgia!! Kto z kim chciał, gdzie chciał, i jak chciał. I okazało się, że Tucuna nie mają nic przeciw homoseksualizmie. Mężczyźni z mężczyznami, kobiety z kobietami, trójkąty, czworokąty, pięciokąty, do wyboru, do koloru. Każda dziurka otwarta na zabawę, każdy fiutek prężący się w gotowości… Sarah w końcu zapoznała się więc bliżej z pamiętnym wojownikiem-znajdą. I to wielokrotnie, hehe.








Brazylia.
Dżungla.
Na północ od Carauari.
4 lipiec, 1930 rok.
Czwartek.
Potem piątek, sobota, niedziela, itd.

Dzień, dwa, trzy, cztery… tydzień… dwa.

Rano smaczne śniadanko z owoców i różnych takich, potem trochę "to tu, to tam". Kobiety zajmowały się wioską, dzieciakami, gotowaniem, zbieraniem owoców, i tak dalej. Starsi już faceci pilnowali owej wioski, albo coś w niej naprawiali, pomagali nosić wodę z pobliskiej rzeczki…

Ci bardziej "jurni" wybierali się zaś na polowanie grupą. Czasem pół dnia, czasem cały, zależnie jak szybko, i co upolowali. A różnie bywało, ale nigdy nie wracali z pustymi rękami. Zawsze się trafił jakiś zwierz, lub kilka, do tego i różne owoce, czasem i miód(!).

I tak sobie żyli w spokoju w dżungli, prymitywnie, ale i szczęśliwie, zbierając i polując na co natura oferowała, niemal każdego wieczoru świętując kolejny udany dzień, bzykając się często, i ciesząc ogólnie życiem…

Evelyn kiedyś zaprowadziła towarzystwo do jakiś ruin, które sama odkryła w trakcie swoich dawniejszych wypraw po dżungli. W sumie miejsce było nawet ciekawe(i bez pułapek, hehe), udało się również zdobyć kilka ciekawych przedmiocików, za które można było dostać niezłe sumki w jakimś muzeum.


Niektórym trochę już było chyba tęskno za cywilizacją, co niektórzy zaczęli więc rozmyślać o powrocie… w końcu w sumie zadanie wykonali. Odnaleźli córkę profesora, a że ta nie bardzo chciała wracać, to już nie była ich wina. Bloom jednak powinien im obiecaną nagrodę wypłacić?

- Ja tu jeszcze trochę zostanę, podoba mi się tutaj, hihi! - Powiedziała Margeritte, chodząc niemal jak już jedna z Tucuna, prawie cała naga, poza dwoma skrawkami materiału w strategicznych miejscach.

Iris chciała wracać do cywilizacji…

A pozostali?

Różnie to było.








***
Komentarze za chwilę.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline