- Ciekawa oferta... - powiedział Variel, który tylko rzucił okiem na pismo.
- Ciekawe ilu mają chętnych i jakie kryteria stosują uznając koniec ataków - wielokrwisty rzucił od niechcenia wybierając resztki zupy chlebem - można negocjować przy braku sił ludzkich, chociaż patrząc na tłumy tutaj, pewnie jacyś chętni się trafią. Nawet jakby źle zmierzyli zamiary do siły.
- To są pytania na które planuję znaleźć odpowiedź. I istotnie przypuszczam że ktoś jeszcze się znajdzie do pomocy. Serenrae pobłogosławiła mnie zdrowym ciałem, ale też wystarczającą dawką mądrości by nie rzucać się na takie zadanie bez wsparcia… i przygotowania. - odpowiedział mnich.
- I skromnością - dodał Velius przewrotnie z pewną dozą serdeczności. Wyglądał na kogoś dziwnie pozytywnie nastawionego do ludzi.
- Pycha jest grzechem z którym ciężko walczyć. Ale się staram. - zgodził się Rath.
Variel jedynie lekko się uśmiechnął, co jednak nie sprawiło, by jego twarz wydała się przyjemniejszą do oglądania.
- Możesz na mnie liczyć - odezwał się w końcu Alrok, który od paru chwil rozglądał się po pomieszczeniu, sącząc swoje piwo - Kwota jest niezła, a do wybicia tej zarazy nie potrzebuję dodatkowej zachęty
- I ja nie narzekam na zbyt ciężkie kabzy - stwierdził Velius - a jeśli nie boicie się powierzyć ekwipunku obcemu, to przed wyprawą ogarnę wam kilka usprawnień, trochę się na tym znam.
- Ja nie odmówię - Alrok z zadowolonym uśmiechem dopił zawartość swojego kufla, po czym gestem zasygnalizował karczmarzowi prośbę o dolewkę - A konkurencją do nagrody, przynajmniej tutaj, nie masz co się przejmować. Wasza dwójka - trzymającą kufel dłonią wskazał Veliusa i Burdę - Zostawia tamtych daleko w tyle, przynajmniej jeśli chodzi o szlachetną sztukę mordowania się nawzajem
Variel chciał coś powiedzieć, ale ilość słów, jaka padła z ust Alroka sprawiła, że nie odezwał się ani słowem.
- Mordowania… nawzajem? - Velius dokładnie powtórzył słowa mężczyzny - racz wyjaśnić„ waść.
- Ot, widać po tobie, że potrafisz i zdrowo przyłożyć, i niejeden cios przyjąć. Ile razy naprawiałeś zbroję, bo ślady aż ciężko zliczyc? A mimo to ruchy masz sprawne, bez sztywności, więc i rany znosisz pewnie bez trudu - wyjaśnił szaman.
- Rozumiem - nieco zakłopotany wielokrwisty pokiwał głową - brzmiało to tak jakby nasze ludy miały między sobą jakieś swary, temuż pytałem.
- Znam się na walce, to prawda - przyznała z dumą Burda. - Ale gdzie jest Skraj Berga i owe wzgórza? To gdzieś niedaleko? Nie znam tych regionów - zagadała, zainteresowana ofertą.
- Niedaleko - potwierdził Alrok - Jakieś dwa dni sprawnego marszu na południe i wschód stąd, całkiem znośnym traktem -
- W tak ciężką pogodę sprawnego marszu się nie urobi. Ale jak przestanie padać - odpowiedziała Burda wznosząc toast kufelkiem piwa.
- Dwa dni to niedużo - stwierdził Variel.
- Wystarczająco aby przećwiczyć walkę grupową - zauważyła pozytywnie Burda. - Ale może już teraz powiedzcie jaka jest wasza specjalizacja. Jakie zaklęcia możecie rzucać? - dopytała, rzucając okiem na Alroka, Ratha i Variela.
- Uczyłem się kiedyś na mechanika, więc się trochę znam na zamkach - powiedział Variel. - Ale bronią też władam.
- Jestem szamanem - odpowiedział z niekrytą dumą Alrok - Zadbam o to, żebyście walczyli tak dobrze jak nigdy, a wrogom trzęsły się nogi na sam wasz widok - wyszczerzył się - Zajmowałem się też nieco zielarstwem, więc i rannym mogę pomóc -
Velius przysłuchiwał się wypowiedzią nowych towarzyszy z uwagą, a przynajmniej na uwagę wyglądało to na pierwszy rzut oka. Prawda była taka, iż kłócił się z myślami jak zwięźle, nie wchodząc w zbytnie szczegóły opisać swój żywot. Ostatecznie postanowił pominąć mniej chwalebną część.
- Na początek - wielokrwisty zaczął powoli - wyjaśnijmy sobie jedno. Nie posiadam talentu do magii wedle oceny mojego ludu, przez co też nigdy nie otrzymałem edukacji w tym zakresie. Zatem jeśli ktoś znający bliżej moje pochodzenie wiązał z tym pewne nadzieje, musi się rozczarować. Co prawda - zamyślił się - a dobra, to niezbyt ważne, o tym pogadamy później. Z rzeczy istotnych, jestem z fachu kowalem, chociaż tak po prawdzie zbyt wiele w tym fachu się nie napracowałem. Od tego byli inni, ja zajmowałem się częścią nadzorem prac oraz opieką nad sprzętem ważniejszych person. Umiem coś w tym zakresie, mogę zadbać o wasz ekwipunek, wiem jak dobrze uszkodzić ekwipunek wroga, dzięki temu jestem też pod pewnym względem ekspertem od pancerza. Mój pancerz ma więcej poprawek niż łat, a i moja kondycja… Może nie jestem zwinny jak węgorz ale spokojnie w tych płytach mogę zrobił salto w tył - uśmiechnął się lekko - a co do samej walki… Jestem obrońcą i tym się głównie zajmowałem pośród swoich - przemilczał mniej chwalebną część obowiązków zbrojnego Klanów - sporo wytrzymam, jeszcze mocniej oddam. A, i jeszcze to, widzę w ciemności, oślepić mnie trudno. Nie jest to może poziom innych, ale ze wzroku jesteśmy znani - dodał z dziwną cierpkością w głosie.
Variel pokręcił tylko głową. Velius w parę chwil wyrzucił z siebie więcej słów, niż jemu się to zdarzało przez cały dzień.
- Leczący Płomień raczyła mnie pobłogosławić swoją siła. Obiema jej domenami - odpowiedział Rath na zadane wcześniej pytanie, w myślach wznosząc dziękczynny módł do Serenrae. Dała mu silnych i sprawnych towarzyszy do wykonania zadania. Wszystko zgodnie z boskim planem. - W ostateczności potrafię walczyć też tym - uniósł rękojeść rapiera ponad krawędź stołu - ale nieczęsto się zdarza by było to niezbędne.