Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2023, 09:05   #74
Halwill
 
Reputacja: 1 Halwill nie jest za bardzo znany
- Jeszcze trochę, a byś nas nie zastał - powiedział zaklinacz. - W zasadzie to już się wybieraliśmy na powierzchnię.
-I nie poprosssiliśśście naszszszych przyjaciół o pomoc w szszszukaniu mnie?- zrobił udawaną, smutną minę -A to ja mam w żyłach krew żmii…- uśmiechnął się ukazując wszystkie kły.
-Niestety spóźniliście się o kilka godzin. Mechanizm obrotowy, który naciąga stalowe linki, które podnoszą platformę się zepsuł. Nasz jedyny inżynier gryzie piach, więc kto inny zajmuje się reperowaniem. Pewnie poczekacie z dzień…- oznajmiła im Lira. -Ale spokojnie. Możecie się tu czuć jak u siebie- dodała na koniec udając się z resztą tarczowników spod bramy do pomieszczenia, gdzie oddziały strażników zmieniały warty i raportowały sobie o wszystkim czego doświadczyli nad bramą.
- No to chyba przyda się kolejna mikstura niewidzialności.... albo i kilka - powiedział cicho Verryn, gdy już zostali sami…
-Może zacznijmy od tego żeby znaleźć nieco bardziej ustronne miejsce do obgadania planu "b"...- zasugerował Salomon.
-A macie takowy?- wtrącił Thulzssa, lecz widząc miny kompanów domyślił się, że obgadywanie planu to synonim stworzenia planu.
Kompani wrócili do sali z pryczami, lecz kręciło się tam kilku krasnoludów to też grupa próbowała szczęścia w kuchni. Na szczęście to pomieszczenie było chwilowo opuszczone.
-Dobra co robimy? Bo sytuacja jest poważna…- podsumował czerwonooki.
-Kwatermistrz sprzedał nam tyle mikstur, ile mógł odsprzedać- odparła mu Tenia.
-Jest jeszcze komnata Płomyka - zasugerował Verryn. - Ktoś ponoć ma zwój niewidzialności... - dodał.
-Nie ma wyjścia, musimy go przetransportować do komnaty, i przetrzymać go tam do czasu naprawy. Chyba że on to szybko zrobi i ruszymy dalej- zaproponował wąsacz.
-Lira powiedziała, że kto inny zajmuje się naprawą mechanizmu- Salomon wzruszył ramionami -Więc chyba lepiej będzie przeczekać- dodał szybko -Idziemy tam od razu?- spojrzał po kompanach.
-Tak chyba będzie najbezpieczniej- odparł Thulzssa, przeczesując włosy dłonią.
-Zgadzam się…- dodała Tenia.
- No to chodźmy. - Verryn skinął głową.
Towarzysze uzgodnili między sobą, że najlepszym wyjściem z ich tarapatów będzie przetrzymanie Daria w jego prywatnej komnacie, gdzie również pomiędzy jego rzeczami miał znajdować się zwój z zapisanym zaklęciem niewidzialności.
-Wie... wie ktoś, gdzie jest ta komnata?- zapytał Salomon. Po krótkiej chwili przytłaczającego milczenia w końcu odezwał się Thulzssa.
-Przewidzieliśśśmy z Dariem i taką ewentualnośśść i powiedział mi jak odnaleźć jego kwaterę...- syknął -Ale nassstępnym razem możecie też sssami pomyśleć nieco w przód... A teraz za mną...- yuan-ti uśmiechał się delikatnie pod nosem, ale widać było po nim że jest zirytowany. Na miejsce dotarli po dłuższej chwili. Po drodze napotkali kilku gwardzistów, ale zachowali czujność i pozory, nie dając gospodarzom powodów do podejrzeń.
-To będą dwie charakteryssstyczne komnaty- wyjaśnił bard prowadząc grupę -Ponoć wynalazki Płomyka kilkukrotnie eksssplodowały to też nakazano mu wymienić drewniane drzwi na żeliwne. A jako, że pracował na warsztacie jak i w swojej prywatnej kwaterze to i jedne i drugie drzwi musiały zostać wymienione. To jedyne takie w całym kompleksie i znajdują się dokładnie... Tutaj!- wskazał skinieniem głowy korytarz ze ślepym zaułkiem na końcu którego naprzeciw siebie znajdowały się żelazne drzwi.
-Te po prawej to komnata Płomyka. Te drugie to warsztat i pracownia.

Towarzysze zbliżyli się do drzwi po prawej. Thulzssa wyjął spod pazuchy mosiężny klucz i włożył do zamka, lecz jak się okazało ten był wyłamany a drzwi pod wpływem pchnięcia po prostu się otworzyły ukazując grupie izbę krasnoludzkiego wynalazcy. Panował tam straszny rumor, jakby kwaterę splądrowała horda orków. Meble były poprzewracane, cała ich zawartość niechlujnie powywalana na zewnątrz. Na ścianach znajdowały się ślady sadzy, które były jednoznacznym dowodem na to, że brodaczowi zdarzało się faktycznie pracować nad niektórymi wynalazkami w swojej komnacie.
-Ale rozpierdol...- syknął Salomon.
- Nie sądziłem, że wynalazcy aż tak lubią bałagan - powiedział Verryn. - Jak można tu cokolwiek znaleźć?...
-W takim stanie mieszkał czy przeszło tu tornado?- dodał wojak.
-To wygląda jakby ktoś to zrobił celowo… Może czegoś szukali?- dywagowała Tenia -Nie widzę tu nic cennego, ani wartego uwagi. Poszukajmy w warsztacie- zaproponował czerwonooki, spoglądając przez ramię na drzwi po drugiej stronie korytarza.
-No to ruszajmy, nie ma czasu do stracenia- potwierdził wojak.
- Tu faktycznie nie ma nic ciekawego. - Zaklinacz pokręcił głową.
Idący z przodu Thulzssa pchnął drzwi do warsztatu Płomyka. Tym razem również nie napotkał oporu. Ciężkie i masywne drzwi uchyliły się do środka, ukazując awanturnikom wnętrze pracowni. Pomieszczenie było spore, mierzyło około ośmiu metrów długości i trzech szerokości. Środkiem biegł dregu stelaż wypełniony narzędziami, żelaznymi i drewnianymi elementami różnych urządzeń. Setki śrub, nakrętek, rurek. A do tego słoje, menzury, flaszki i wszystko chaotycznie powrzucane w przypadkowe pojemniki.
Kompani wkroczyli do środka dziarskim krokiem. Panował tu chaos jak w prywatnej kwaterze Płomyka, ale to była zasługa zaniedbania wynalazcy a nie umyślnego przewracania mebli i wyrzucania ich zawartości.
Idący na przodzie Thulzssa nagle stanął jak wryty skupiając na sobie uwagę towarzyszy.
-Co jest?- zapytała Tenia, lecz w tej chwili każdy zdążył zauważyć stojącego za jednym z regałów Laresa, który przyglądał się dziwacznej kuszy - jednemu z wynalazków Daria.
-Widzę, że dosłownie potraktowaliście życzliwe słowa mej siostry abyście czuli się jak u siebie...- rzekł głośno, nie odrywając wzroku od trzymanej kuszy.
-No cóż, sami nam pozwoliliście, a my chcemy szybko udać się na powierzchnię więc szukamy czegoś co nam w tym pomoże- odpowiedział wojak obojętnym tonem.
Verryn skupił wzrok na oglądanej przez tamtego broni.
- Czy to jakiś wynalazek Płomyka? - spytał. - Jakoś... nietypowo wygląda - dodał. - Wiesz, jak to działa?-
Krasnolud zignorował pytanie zaklinacza, odłożył trzymaną w rękach kuszę i w końcu podniósł wzrok. Jego spojrzenie było pełne gniewu.
-Myślicie, że będziecie panoszyć się po moim domu i jeszcze robić ze mnie idiotę? Zapłaciliśmy wam uczciwą cenę za robotę, daliśmy dach nad głową, nakarmiliśmy a wy łżecie mi prosto w oczy jak ten niewdzięczny pies, który gryzie rękę swego pana?!- Lares podniósł ton niemal do krzyku. Mówiąc to powoli zmierzał w ich kierunku okrążając stelaż z narzędziami i innymi gratami.
- A zatem co masz nam do zarzucenia? - powiedział Verryn. - Czyżbyś nas o coś oskarżał? Może jeszcze powiesz, że cię okradliśmy, co?-
 
Halwill jest offline