Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2023, 13:56   #197
Pliman
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Pastor wprawdzie znacznie poluzował sobie cugle w czasie pobytu u tubylców. Jednak orgia, to było za wiele. W czasie gdy towarzystwo oddawało się uciechom cielesnym z kim popadnie, Ebenezer pozostał przy "swoich" dwóch indianeczkach.

Kiedyś jednak trzeba było wytrzeźwieć i wrócić do bardziej realnego życia. I przyszedł wreszcie ten dzień gdy wielebny otrząsnął się i przypomniał o obietnicy złożonej Jess. Wierzył, że kobieta będzie na niego czekać. Z walącym sercem zmierzał do przystani w Carauari. Niestety, nie spotkał jej w porcie, z którego rozpoczęła się podróż w dżunglę. Z każdym dniem niepokój o ukochaną wzrastał. Ebenezer pytał, szukał i wypatrywał Jess przez bite dwa tygodnie. Z mizernym skutkiem. Ludzie opowiadali różne, wzajemne sprzeczne rzeczy. Że wyjechała, że zaginęła, że zabili ją piraci. Żadnej wersji nie udało się jednak potwierdzić.

Najgorsze było to, że Ebenezer zamartwiał się podwójnie. Bo gdy słyszał pocieszające skądinąd słowa, że Jess wyjechała, to znowu martwił się tym, że go porzuciła. Już nie wiadomo było co gorsze.

Po długich i bezowocnych poszukiwaniach pastor zdecydował się zostawić dla niej list, z wyznaniem miłości i swoim adresem, z nadzieją, że może jednak się do niego kiedyś odezwie i ruszył w drogę powrotną do Burlington.

W czasie podróży rozmyślał nad swoim zachowaniem i zalewał złamane serce morzem alkoholu. Przemyślenia zmierzały zawsze w tym samym kierunku; zniknięcie Jess - jedynej kobiety, do której kiedykolwiek naprawdę coś czuł - było karą od Najwyższego. Karą za występki, których dopuścił się w dżungli. Na nic zdały się próby usprawiedliwiania samego siebie, że to były dzikuski. Że to aura tego miejsca tak działała. Że to wpływy szatana. Co on sobie myślał?! Jak on, Ebenezer Thomson, mógł dopuścić się takich bezeceństw? Jedyną słuszną drogą była pokuta. Tak więc wielebny jeszcze bardziej zradykalizował się w swoich poglądach, czemu wyraz dawał w głoszonych kazaniach i jeszcze głębiej topił smutki w alkoholu. Z biegiem czasu przestał wychodzić z domu w innych sprawach niż do zboru lub po butelkę trunku. Siedział w czterech ścianach, przy zasłoniętych oknach, pił i czekał. A gdy tylko słyszał jakiś kroki za każdym razem łudził się, że za chwilę ktoś zapuka do jego drzwi. Oczami wyobraźni widział jak w progu stoi ona...


 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Pliman jest offline