- Odłóż broń.. - Verryn pokręcił głową. - Z tym durniem nie pogadasz... tylko sprawisz u przyjemność, że będzie mógł cię zabić-
- Mógłbyś podać sobie rękę z duargarami. Pewnie masz już mokro w spodniach a konar już Ci tam płonie widząc jak możesz egzekwować swoją gówno wartą pozycję na tym wypizdowie? Świetnie. Przodkowie na pewno są z ciebie dumni. - Splunął na podłogę z pogardą, po czym spojrzał na druidkę upewniając się, czy aby jest co ratować. Chwilę później, jeżeli krasnoludy nie wykonały żadnej agresywnej reakcji w jego stronę, po prostu wyjął ostrza i cisnął je na ziemię w kierunku Laresa. - Masz i udław się.
Wąsacz z bólem patrzył na dogorywające ciało Chmielnej. Chciał jej pomóc ale już nie raz widział takie rany i wiedział że nie zdoła jej pomóc.
-No i co teraz będzie? Chcesz się publicznie ośmieszyć czy bezceremonialnie wtrącisz nas do lochu?- zapytał Itkovian z wściekłością w głosie.
- Pewnie zrobi się oskarżycielem, sędzią i katem w jednej osobie - powiedział Verryn. - Chociaż do tego ostatniego ma tych tam. - Skinął głową w stronę kuszników. - Nie będzie sobie brudzić rączek.
Lares nie reagował na słowa swych więźniów. Z satysfakcją przyglądał się Płomykowi i kompani mogli wnioskować, że tak naprawdę celem dowódcy grupy krasnoludów nie było wymierzanie jakiejkolwiek sprawiedliwości, lecz złośliwa satysfakcja płynąca z zemsty na swym butnym inżynierze. Dario był załamany obrotem spraw. Z niedowierzaniem gapił się na ciało martwej druidki. Między nimi nie było szczególnej sympatii czy więzi, ale Płomyk wiedział, że Lares zabije każdego by wyrządzić tym większą krzywdę Dariowi.
-Skuć ich- polecił krótko swym podwładnym i już po paru chwilach najemnicy zostali skuci kajdanami na wysokości nadgarstków z rękami za plecami.
-A jego wyprowadzić poza mury...- skinął z pogardą na Salomona. Czarownik opierał się jak mógł, lecz został szybko spacyfikowany ciosem pod żebra.
-Błagam! Ratujcie mnie, błagam!- krzyczał do tych, których zdradził, lecz odpowiedzieli mu tylko nienawistnymi spojrzeniami.
-Zakneblować im gęby. Niektórzy z nich są w stanie rzucać czary...- dodał na koniec i wyszedł. Gwardziści wykonali zadanie, po czym poprowadzili czworo więźniów z Płomykiem na czele do pomieszczenia nieopodal, gdzie dokładnie ich przeszukano i pozabierano wszystkie rzeczy, które mogłyby posłużyć do sprawienia krasnoludom jakiejkolwiek niespodzianki. Na sam koniec zamknięto ich w lochach. Był to pokaźny korytarz z wieloma pojedynczymi celami o klaustrofobicznych wymiarach po bokach. Cele były zaniedbanymi pomieszczeniami z gołej cegły, bez jakichkolwiek udogodnień jak choćby wiadro na odchody czy cokolwiek na czym można by było spać. Drzwi, które oddzielały cele od korytarza były z dębowych desek, a na wysokości krasnoludzkiej głowy znajdowała się okratowany otwór mierzący łokieć wysokości i szerokości.
~***~
Trudno stwierdzić ile czasu przesiedzieli w celach. Nikt do nich nie przychodził. No może z wyjątkiem strażników, którzy raz na jakiś czas przechadzali się tylko by sprawdzić czy wszystko jest pod kontrolą. Kompani wiedzieli, że czekający ich osąd to jedna, wielka farsa i nikt sprawiedliwy nie wyda na nich wyroku. Wiedzieli też, że ich jedyną winą była współpraca z kimś kto miał mocno na pieńku z Laresem. Domyślali się, że krasnoludzki oficer miał coś z głową, skoro z takich powodów był gotów odbierać innym życie. Ale jego zemsta na Płomyku była skuteczna, gdyż niedawne wydarzenia totalnie złamały wynalazcę.
Rozdrażniony i odrętwiały Itkovian z trudem wstał, opierając się plecami o śliską ścianę. Musiał rozprostować nogi. Bolała go żuchwa od knebla. Podszedł do drzwi i posłał im potężnego kopniaka, potem jeszcze jednego i kolejnego. Nagle poczuł na sobie spojrzenie. Powoli odwrócił głowę w lewo, w głąb korytarza skąd tutaj zostali przyprowadzeni i dostrzegł tam szczura. Gryzoń stał na tylnych łapkach energicznie poruszając wąsiskami. Zwierzę ewidentnie gapiło się na wojownika swymi czerwonymi ślepiami, a wojak poczuł na plecach dreszcze, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały. Szczur czmychnął w kierunku drzwi do celi wąsacza. Mężczyzna usłyszał drapanie i po chwili między prętami krat dostrzegł ów gryzonia z bliska.
Stał zdziwiony wpatrując się w nowo przybyłe stworzonko. Po chwili się opamiętał i pochylił się do gryzonia sprawdzając jak na to zareaguje.
Szczur stanął na tylnych łapkach, delikatnie poruszając przednimi w kierunku wojownika, zupełnie jakby chciał od wąsacza zgody na to by na niego wskoczyć. Tak przynajmniej Itkovian interpretował zachowanie zwierzęcia.
Wojak przytaknął i przysunął się jeszcze bliżej otworu.
~Chyba zdurniałem do reszty, rozmawiam że szczurami~ pomyślał ale dalej kontynuował swoje działania.
Szczur przeskoczył niewielki dystans dzielący go od barku wojaka. Stworzonko zwinnie znalazło się na ciele mężczyzny i wspięło się nieco wyżej, po czym zażarcie zaczął przegryzać knebel, tak że po chwili Itkovian czuł wzbierający luz w ustach a kolejną chwilę później był w stanie wypluć to co miało trzymać jego usta zamknięte.
-Dziękuję Ci kimkolwiek jesteś.- zaczął Itkovian - Niestety mnie i moich towarzyszy trzymają jeszcze kajdany, a ja zaklęciami nie umiem się posługiwać-
Zwierzę przechyliło mały łebek na bok. Zupełnie jakby dokładnie słuchał słów wojownika, lecz z wiadomych względów nie był w stanie odpowiedzieć. Wszak był tylko szczurem.
-Niestety Tenia prawdopodobnie nie żyje. Została naszpikowana strzałami na rozkaz Laresa.- wojak przekazywał smutne wieści szczurowi. -Nasz czerwonooki towarzysz nas zdradził co przy jej wybuchowym charakterze doprowadziło do jej śmierci. Nie wiem ile tu jeszcze posiedzimy ani jak skończymy ale mam nadzieję, że wieści o tym co się dzieje dotarły tam gdzie trzeba- powiedział wojak.
Gryzoń poruszył chwilę intensywnie wąsiskami, podgryzł długimi siekaczami swędzący bok po czym przeskoczył z Itkoviana na otwór w drzwiach. Szczur przemknął między kratami i po chwili już go nie było widać.