Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2023, 07:27   #78
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
-Może…- krasnolud spojrzał z pełną powagą na Verryna -Może zapytamy gospodarza?- spytał na głos, a po minach trójki druidów można było wnioskować iż ten pomysł im odpowiada i z chęcią pomszczą zamordowaną kobietę.
-Z chęcią zamienię z nim kilka zdań- odparł Itkovian poprawiając paski tarczy.y
Widok druidów ucieszył Thulzssę niezmiernie, bowiem to zwiastowało jedno - słodką zemstę. Kiedy bard zarzucił na siebie pas z sejmitarami jego wężowe oczy zwróciły się w stronę wyzwolicieli.
- Z przyjemnością obije mu ten parszszywy pysssk. Pamiętajcie, że jego ludzie ssssą tak ssamo winni jak i on, więc nie miejcie wyrzutów ssssumienia i nie wahajcie śśsię ich zranić. Jesssstem pewien, że oni nie będą okazywać nam litośśści, gdy tylko nasss zobaczą. - Yuan-ti wysunął język parę razy, jakby chcąc posmakować napięcia panującego teraz w powietrzu - Krassssnoludy z tego posssterunku dokonały wyboru więc najwyższszsza pora, aby poznały jego konssssekwencje. Patrząc po ich zachowaniu już dawno zapomniały, że cośśśś takiego w ogóle isstnieje. Oko za oko, ząb za ząb jak głośśsi ssstare przyssłowie. - zakończył swój wywód z drapieżnym uśmiechem ukazującym cały arsenał jego kłów.
- Mimo wszystko lepiej by było, żebyśmy ich jak najmniej spotkali na swej drodze - powiedział Verryn. - Zemsta jest słodka, ale rozsądek również czasami się przydaje
-Może gdybyśmy oszczędzili mojego druha - kwatermistrza to pozwoliłby zabrać trochę fantów z jego magazynku? No i możemy po drodze zajrzeć do mojego warsztatu. Wciąż mam tam kilka rzeczy, które mogłyby się przydać w waszej krucjacie przeciw Malarytom?- zaproponował Płomyk. Gnom spojrzał pytająco na swych druidycznych kompanów. Ci nie wyrażali żadnego sprzeciwu, to też skierował swój pytający wzrok na towarzyszy Daria. Decyzja musiała zostać szybko podjęta, gdyż przywołane robactwo dotarło w głębsze rewiry twierdzy i ktoś podniósł alarm.
Wojak pytająco uniósł brew
-Czy ja Ci wyglądam na kogoś kto z powodu jednego idioty chce zamordować całą twierdzę?- Itkovian odpowiedział pytaniem na pytanie.
- W takim razie odwiedźmy Laresa, a gdy się z nim rozliczymy, to wpadnijmy do warsztatu i do kwatermistrza - zaproponował zaklinacz. - A potem się stąd wynośmy. Nie możemy zapominać o tym, że na górze czekają na nas dużo ważniejsze sprawy.
-Teraz, kiedy już ktoś zaalarmował twierdzę, mamy małe szanse na wyłapywanie pojedynczych gwardzistów…- rzekł Płomyk -To piękny plan, rozprawić się z Laresem, potem wrócić do magazynu po łupy i wyjść, ale szczerze powątpiewam w jego możliwość…- wyjaśnił szybko.
-W takim razie udajmy się do tego kwatermistrza. - Głos zabrała elfka -Zabierzecie co będziecie chcieli a zamiast zabijać kto tylko się napatoczy, oddamy to miejsce naturze?- zastanawiała się na głos.
-No i pamiętajcie, że musimy odnaleźć ciało Tenii- wtrącił gnom.
- No to prowadź, Płomyku - powiedział Verryn.
Inżynier skinął głową zaklinaczowi, narzucił na plecy szelki utrzymujące dwie butle z żółtą cieczą, wepchnął masywny klucz za pas i chwycił za dyszel miotacza płomieni -Za mną- polecił krótko i ruszył.

Kompani wydostali się z części twierdzy przypisanej lochom.
-Nasłuchujcie kroków ciężkozbrojnych. Lares pewnie już wie, że daliśmy nogę i wyśle komitet powitalny- ostrzegł skręcając w korytarz w lewo. Po przebyciu kilkudziesięciu metrów grupa dotarła do magazynu kwatermistrza i tuż po przekroczeniu progu dostrzegli grupę pięciu zbrojnych, którzy otoczyli starego magazyniera, zaś szósty tarczownik trzymał starca za szyję i odgrażał mu się pięściami.
-Ej wy tam! Spróbujcie się z nami!- Dario krzyknął, odwracając ich uwagę od kwatermistrza. Tarczownicy mieli na sobie ciężkie zbroje, a do tego kryli się za sporych rozmiarów tarczami, zaś w swych prawych rękach każdy dzierżył topór a jeden miał młot.
-Wasze godziny są policzone!- krzyknął ten z młotem w garści -Poddajcie się a skrócimy was szybko i bez cierpienia!- dodał.
- Za bardzo nad wami górujemy? - spytał Verryn.
Itkovian naparł z krzykiem na ścianę tarcz próbując ją rozbić. Jęk zgrzytającego metalu poniósł się echem po sali, lecz ściana tarcz ani drgnęła. Wojak spróbował poprawić cięciem z dołu, ale ten cios także nie poczynił żadnej szkody w szeregach gwardzistów.
Czystej krwi Yuan-ti uśmiechnął się szeroko widząc zakutych w stal od stóp do głów krasnoludzkich wojowników. Płynnym ruchem wyjął oba sejmitary i zatoczył nimi młynki jednocześnie szarpiąc struny Splotu Magii za pomocą ich ostrzy. Metalowy pancerz na jednym z brodaczy najbliżej nacierającego Itkoviana rozgrzał się nagle do czerwoności boleśnie parząc nieszczęśnika, który go właśnie nosił. Bard uwielbiał to zaklęcie, było idealne do uświadamiania zakutym w stal żołnierzom, że ich ochrona może być również ich zgubą.
Zbroja krasnoluda zaczęła momentalnie parować, a sekundę później skryty pod nią gwardzista rozwrzeszczał się w niebogłosy, próbując czym prędzej pozbyć się parzących elementów pancerza.
-Jednego mamy z głowy…- syknął Nów. Nie czekając ani sekundy wymamrotał kilka słów w nieznanej mowie, wykonał dłońmi kilka skomplikowanych gestów i dotknął pleców Verryna, tak że jego ciało pokryło się dziwaczną warstwą, która pod odpowiednim światłem sprawiała wrażenie jakby była najprawdziwszą korą drzewa.
W tym samym czasie Brog modlił się do Wielkiej Matki o jej błogosławieństwo. Efekt można było zauważyć od razu. Pod nogami krasnoludów wyrosły spomiędzy kostki brukowej wijące się pnącza, które od razu podchwyciły każdego z krasnoludów za nogi. Dwójce z nich udało się oswobodzić, ale ten poparzony, jeden jego kompan oraz ten, który dzierżył młot zostali unieruchomieni chwilowo.
Na samym końcu do roboty wzięła się Blask, piękna, złotowłosa elfka. Kobieta odsunęła się w róg pomieszczenia by nikomu nie zawadzać, po czym uklękła i zaczęła odprawiać jakiś rytuał, miętoląc w dłoniach kawał gliny. Jej zaklęcie najwyraźniej potrzebowało więcej koncentracji i czasu aby przyniosło efekty.
Mimo rzuconego na siebie zaklęcia Verryn nie miał zamiaru mieszać się w ręczne przepychanki. Magowie zwykle trzymali się z dala od tłoku i on też trzymał się tej zasady. Użył wrodzonej mocy i posłał w jednego z krasnoludów garść magicznych pocisków.
 
Kerm jest offline