Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2023, 10:11   #200
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Odnaleźli Evelyn, następnie obronili ją i ochronili całą jej wioskę przed kanibalami. Zapewne profesor Bloom oczekiwał więcej, na pewno chciałby, aby wrócili razem z nią do Londynu. Ale przecież nie mogli zmusić dorosłej kobiety do podróży powrotnej. Upewnili się, że ta była bezpieczna… przynajmniej na tyle, na ile mogli. Zostali jakiś czas w plemiennej wiosce, korzystając z życia, bawiąc się, jedząc, pijąc, a przede wszystkim uprawiając seks. Nawet pastor zluzował swoje zasady, oddając się rozpuście. Sarah mocniej zaznajomiła się z wojownikiem, którego spotkali jako pierwszego z danej wioski. Jednak nie z nim jedynym, dawała się też porwać dzikim orgiom, nawet szczególnie nie panując nad tym, komu się oddawała. Nie miało to zresztą znaczenia w tamtych momentach.

Oprócz jednak przyjemności, ich obecność w wiosce stanowiła zapewnienie bezpieczeństwa i stanowiła upewnienie się, że kanibale nie wezmą zaraz odwetu. Chyba można było uznać, że zadali na tyle duże straty wrogiemu, ludożerczemu plemieniu, że ci przez dłuższy czas nie będą stanowić zagrożenia. Może przez jakiś czas pojawiała się myśl, czy by ich nie dobić… ale pewnie było to zbyt skomplikowane. Może sami wojownicy Tucuna w swoim czasie tego dokonają. Póki co sami chcieli się bawić z wykorzystaniem Sarah, Margeritte, Iris. Lekarka na pewno sama nie nalegała na taką wyprawę, wiedziała, że będzie się wiązała z wieloma rannymi, może nawet i martwymi. Choć jednocześnie niepokoił ją fakt chorób, jakie mógł nieść ze sobą kanibalizm.

Tęsknota za Londynem, rodzinnymi stronami, a przede wszystkim cywilizacją, narastała. Długie miesiące w podróży, śmierć kilku towarzyszy, nowe znajomości, rozwijanie umiejętności… ale jednak trzeba było wracać. Choćby i też dla obiecanej przez Blooma nagrody oraz spieniężenia części łupów, jakie jej przypadły. O dziwo Margeritte postanowiła zostać w wiosce… kto wie, czy jej umowa z profesorem była inna i nie miały przypaść jej aż takie bogactwa? A może aż tak bardzo spodobało jej się u Tucuna. Na pewno lepiej, że Evelyn miała towarzyszkę z zachodniej cywilizacji. Sarah czuła, że jej dawna znajoma chciała, by i lekarka została w wiosce. Jednak właśnie, dla Joyce pozostanie w takim miejscu, byłoby zatrzymaniem się w rozwoju. Nie miała szans rozwinąć się w medycynie, pomijając dostęp do wiedzy, z czasem skończyłyby jej się porządne środki medyczne. Może dostęp do natury był tutaj niesamowity, ale nawet o samo laboratorium byłoby ciężko. A kto wie, czy z czasem miejscowi, a zwłaszcza tutejszy szaman, nie uznaliby jej za jakąś czarownicę… Dziki lud to jednak dziki lud.

Wspólnie więc z Ebenezerem, Danielem, Iris i Mathew, postanowiła opuścić wioskę. Ci dwaj pierwsi opuścili ich, przy mniej i bardziej rzewnych pożegnaniach. Do samego Londynu dotarli już w trójkę, razem z panią detektyw i reporterem. Na miejscu osobiście postanowiła spotkać się z profesorem Bloomem i wyjaśnić, czemu Evelyn postanowiła zostać na miejscu. A w razie potrzeby, pocieszyć w odpowiedni sposób zatroskanego ojca. Obiecała, że gdyby ten chciał odwiedzić swoją córkę, ta chętnie mu będzie towarzyszyć w takiej wyprawie. Kto wie, czy razem z Iris i Mathew?

Reporter kupił mieszkanie w Londynie, więc Sarah mogła pozostać z nim w stałym kontakcie. Mógł obserwować, jak ta podjęłą kroki, by otworzyć swoją lecznicę, w której chciała korzystać ze swojej wiedzy, jednocześnie starając się dać innym kobietom większe możliwości rozwoju w zdominowanej przez mężczyzn dziedzinie. Chociaż sama Joyce czuła, że… siedzenie na miejscu nie jest do końca tym, co ciągle chciałaby robić. Jeśli nadarzyłaby się okazja do kolejnej wyprawy, chętnie oddałaby na jakiś czas swoją przychodnię w zaufane ręce swoich współpracownic, sama zaznając kolejnej niesamowitej przygody. Z Mathew, Danielem, czy może Iris, z którymi starała się trzymać kontakt?

Zwłaszcza takie myśli przychodziły, gdy otrzymała list od Evelyn. Razem z Margeritte, która jednak nie została tam na kilka tygodni, a na stałe, zaczęły przyczyniać się do rozrostu plemienia Tucuna, choć na etapie pisania listu obu kobietom póki co “urosły brzuszki”. Córka Blooma żałowała, że Sarah nie została tam razem z nimi, wskazując, że obie mają się tam bardzo dobrze. Lekarce było wspaniale słyszeć takie wieści, jednak raczej nie żałowała swojej decyzji. Jeśli gdzieś miała wyruszyć, to w konkretnym celu i misji, a niekonieczne, żeby osiedlić się tam na miejscu.
 
Jenny jest offline