Podróż na tratwie była mieszanym przeżyciem. Na pewno miło gdy podróż wykonywana jest przez prądy rzeczne, zamiast własne nogi, ale… ilekroć żołądek podchodził mu do gardła i smakował żółć stawał mu przed oczami ten chłopak złamany w pół. - Niebiosa, dajcie by był już martwy gdy to się stało… - wyszeptał w kierunku chmur w lepszym momencie. Starał się nie dać po sobie poznać jak źle znosi podróż. Maska wiele pomagała, ale nie wiedział na ile mowa ciała go nie zdradzała. - Cokolwiek Amos powie o tratwie to ja mu wierzę - odpowiedział na propozycję Edwarda, w ten sposób wypisując się z ciągu decyzyjnego. Przez te kilka godzin nauczył się ufać półorkowi w tym temacie.[/i]