Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2023, 21:12   #12
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Wtorek, późny wieczór

- Przypominamy o godzinie policyjnej, obowiązującej od 21 do 6 rano. Poruszać po mieście mogą się tylko osoby ze specjalnymi upoważnieniami, wydawanymi przez zakłady pracy, przedstawiciele służb mundurowych, oraz innych służb ujętych w rozporządzaniu. Rozparządz…
Głos spikera w radio zatrzeszcza ł i zniknął.
- Zmień stacje – zaproponował kierowca, a pasażer mruknął coś w odpowiedzi i nacisnął przycisk na panelu radia.
… nie ma przeciwwskazań. – kontynuował ten sam (jak się zdawało) głos na innym kanale. – Osoby anormatywne proszone są o zgłaszanie się po odbiór dokumentów rejestracji mutacji. Zaświadczenia wydawane są we wszystkich ośrodkach administracji publicznej, urzędach dzielnic i gmin, a także punktach MOPS i GOPS. Pełna lista miejsc znajduje się pod bezpłatnym numerem telefonu 808 123 123. Osoby starsze i niepełnosprawne…

Zniecierpliwiony kierowca wyłączył radio.

Siedząca z tyłu auta dziewczyna ze srebrzystymi włosami patrzyła niewidzącymi oczami w ciemność za oknami samochodu. – Nie jest dobrze – powtarzała cicho. - Nie jest dobrze.



Karol[

Pokój był niewielki, wyłożony w całości jasnymi kafelkami. Na środku stal metalowy stół, po jednej jego stronie siedział Karol, z drugiej stały dwa wolne krzesła. Nie było okien, tylko drzwi, którymi umundurowany na czarno funkcjonariusz wprowadził chłopaka.
- Czekaj – powiedział i wyszedł.

Wiec czekał. Nie wiedział, ile czasu minęło, bo w pomieszczeniu nie było zegara. Była za to kratka odpływowa pod jego stopami. Jakby pomieszczenie było zaadoptowana łazienką albo czymś podobnym… Postukał paznokciami w metalowy stół. Chciało mu się lać.

Komórkę zabrali mu od razu, jak weszli do ciemnej furgonetki. Siedział z tyłu, a pies leżał tuz obok jego nogi, oddzielony tylko cienkimi prętami metalowego kennela. Już nie wyglądał na zaineresowanego jego osobą. Drzemał.
Funkcjonariusze siedzieli obok niego. Panował półmrok, tylko niewielkie okno oddzielało tył auta od szoferki. Karol starał się ustalić, dokąd jadą, ale szybko stracił orientacje.

W końcu samochód zwolnił, zatrzymał się i wjechał za jakąś bramę, której metalowy odgłos słyszany był nawet wewnątrz auta. Jeden z funkcjonariuszy wprowadził go do nieopisanego, niskiego budynku , który był jakby dobudówka do majaczącego w mroku czegoś większego – Karolowi skojarzyło się to z tylnym, wejściem do szpitala, miał kiedyś robiony rentgen , właśnie w takiej piwnicy. W każdym razie korytarz, którym szedł , wyglądał podobne. Choć w sumie to było z 10 lat temu, mogło mu się tylko zdawać…

Teraz tez chciał. Żeby to był tylko rentgen.

Ale zamiast tego znalazł się w pustym pomieszczeniu ze stołem z hartowanej skali i odpływa kratką pod nogami.

Kobieta, która weszła do pomieszczenia, zbliżała się do 60. Wyglądała jak miła, nieco zagubiona nauczycielka. Ciemna garsonka na dość pulchnej sylwetce, gładko zaczesane ciemne włosy, okulary. Broszka w kształcie kwiatu na klapie jej żakietu z czymś mu się kojarzyła, ale nie mógł sobie przypomnieć z czym.
- Dobry wieczór – powiedziała siadając na przeciw niego. Rzuciła spojrzenie na tablet, z którym przyszła. Uśmiechnęła się zmęczonym uśmiechem. – W czym mogę pomóc?


Kacper

Kacper potrzebował pocieszania i rady. Tak sądził. Potrzebował, żeby ktoś się nim zaopiekował, wyjaśnił mu sytuację, zapewnił, ze wszystko będzie dobrze. Ze nie musi się martwiąc, ze wszystko się ułoży. Potrzebował matki.
Ale nie był już tym Kacperkiem, do pocieszenia którego wystarczał całus i przytulenie. A raczej nadal był, tylko ten Kacper potrzebował pocieszania już nie od matki. To raczej on - zwłaszcza teraz, po śmierci ojca – powinien się był nią opiekować. Wspierać. Tak to widział.

A że nie miał na to zasobów w tym momencie, wybrał inna drogę Bardziej kuszącą i obiecująca więcej.

Kornelia. Ciepła, cudownie pachnąca i smakująca. Jego Korni. Nogi same go ku niej poniosły. Umysł zachował jeszcze na tyle przytomności, żeby prowadzić go zacienionymi uliczkami. Nie rzucał się w oczy, był ciszy i szybki.
Ciemna bryła budynku domu rodziców Kornelii wyrosła przed nim szybciej, niż się spodziewał.

Odruchowo wyciągnął komórkę, żeby dać znać dziewczynie, ze jest i żeby mu otworzyła.. jej rodzice przecież nie musieli wiedzieć. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, jak powtarzała ich polonistka i teraz w końcu poczuł, o co jej chodziło. Wiele razy wchodził do dziewczyny korzystając z tylnego wejścia, przy którym czekała, po odebraniu jego sygnału. A teraz.. no cofnął się i zadzwonił do furtki.

Czekał zadziwiająco długo. Zdążył nawet poczuć niepokój.
- Kto tam? – usłyszał w końcu w domofonie głos ojca dziewczyny.
W głosie wyczul strach maskowany opryskliwością.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline