Druid widząc całe zajście, zrzucił Bailey'a z ramion, zaklął i wyjął własną różdżkę.
-Żadnych zaklęć w Twoim języku. Na duchy z naszego świata nie działają. Spróbuj "Solis Argenteus"-rzekł, a następnie rzucił się pomiędzy duchy, krzycząc zaklęcie. Zaczęły one latać wokoło Fervicka, wyjąc przeraźliwie. Duchy raz czy dwa dotknęły mężczyznę, co spowodowało, że krzyknął z bólu.
Od czasu do czasu udawało mu się trafiać któregoś z nich, co powodowało, że odlatywał, lecz zaraz powracał do walki.
Druid chciał trzymać je na dystans, ale coraz ciężej mu to szło. Potrzebował pomocy.
Nagle po raz kolejny trafił jednego z nich i tamten uciekł w las. Zobaczył również, że Elfowie "przebudzili się" i odzyskali zdolność ruchową, więc szybko przywdziali swój ekwipunek.
Nagle coś lub ktoś upadł niedaleko niego, więc odwrócił się na pięcie i zobaczył Mord-Sith i Niziołka, więc odetchnął z ulgą.
-To Bailey!-zawołał bard, a Van skinął głową i już miał zamiar odwrócić się, by pomóc Druidowi, gdy natarło na nich czterech Mrocznych Elfów.
-Padnij!-warknął do kobiety i małego człowieka, po czym przywołał zaklęcie.
-Savntalios der durmate-wyszeptał. Było to zaklęcie posyłające do każdego przeciwnika, nieustającą wiązkę błyskawic, która płynęła nieprzerwanym strumieniem, ale celem było dwóch z nich. Tym razem nie chciał ich pozbawić przytomności, jak to zrobił w przypadku strażników miejskich w pewnym mieście. Chciał ich zabić, więc chciał posłać wyjątkowo silny strumień, mający ich zabić po niedługim czasie. Chciał odciążyć Mord-Sith oraz Niziołka, a następnie ruszyć na pomoc Fervickowi. Zaklęcie to miało trwać tylko chwilę, więc nie zaszkodzi za bardzo Druidowi.
Jeżeli zaklęcie się nie uda lub zakończy się, Vanyesh spróbuje zająć się duchami.
-Solis Argenteus-starał się przywołać to samo zaklęcie, którego używał mężczyzna, by odpędzić duchy, w które celował. Bardzo chciał pomóc temu człowiekowi. Może się uda, jeżeli tak to walka z tymi stworzeniami stanie się bardziej wyrównana-pomyślał. |