Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2023, 13:56   #10
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Drużyna nie wahała się nawet przez moment - od razu mknąc na pomoc ofiarom napaści. Variel przemknął zwinnie po kamienistej drodze, przymierzył i wystrzelił bełt w kierunku najbliższego goblina raniąc go w udo.

Rath wyprzedził go, ruszając biegiem w kierunku przeciwnika, nie zwracając uwagi na swoje bezpieczeństwo. Poślizgnął się na kamienisto-błotnistej ścieżce, przejechał pół metra, jednak złapał równowagę, ale niewiele brakowało by wylądował w brązowej mazi.
- Serenrae! Chroń swe dzieci! - ryknął mnich, ledwo hamując.
Widząc nadbiegającego przeciwnika, gobliński jeździec skoczył do przodu i cisnął oszczepem trafiając Ratha w bark. Oszczep odbił się od pancerza, ale siła rzutu zostawiła potężnego siniaka. Właśnie w tym momencie dobiegła do nich Burda, dobywszy wprzód tarczy i miecza. Kolejny goblin zignorował ją i rzucił oszczepem w ochroniarza przybijając go do ściany wozu, po czym ruszył w kierunku nadchodzących bohaterów.

Alrok zaśmiał się widząc, jak jego towarzysze garną się do bitki, po czym sam spiął swojego konia i pognał do przodu. Wokół wzmógł się wiatr, gdy w drodze inkantował zaklęcie.
- Faireachdainn eagal samhla madadh-allaidh! - wyskandował, a jego głosowi wtórowało wilcze wycie dobiegające niewiadomo skąd. Za plecami Ratha w powietrzu pojawił się jarzący się fioletem symbol zębatej paszczy, który wzbudził strach w i tak niespecjalnie odważnych sercach goblinów. Szaman zaś poczuł nagły przypływ mocy, jakby karmił się tym przerażeniem.

Trafiony przez elfa goblin otrząsnął się po uderzeniu i ryknął, po czym wraz z kompanami walczącymi z nagłym uderzeniem wątpliwości wywołanym przez szamana ruszył w kierunku źródła aury okrążając Ratha. Ciśnięty w ruchu oszczep trafił w wierzchowca Alroka, a jeden ze szczurów wgryzł się w końską łydkę, zostawiając mocno krwawiącą ranę. Goblin za to smagnął szamana pazurami, obijając go mocno, co zaowocowało stekiem przekleństw. Czwarty zielonoskóry również pomknął do walki z nowoprzybyłymi, wcześniej jednak zająwszy się ochroniarzem karawany, któremu ciśnięty oszczep przebił biodro.


Variel był nieco ostrożniejszy niż jego towarzysze, nie pędząc na oślep do przodu, zamiast tego podbiegając kawałek i oddając kolejny strzał z kuszy. A przynajmniej zrobiłby to, gdyby mechanizm nie postanowił się nagle zaciąć. Elf odrzucił felerną broń, klnąc pod nosem - musiał pobrudzić sobie ręce.
Mnich czuł gniew. Patrzył jak niewierne tałatajstwo rani biednych, niewinnych niczemu ludzi.
- Kwiecie Świtu! Daj siłę mej woli! - zawołał i uniósł wysoko swój święty symbol. Przez ułamek sekundy nic się nie działo. Potem płomienie w kolorze śniegu wylały się z każdego otworu ciała mnicha, jak fala wody przerywająca tamę i pognały w kierunku goblinów z morderczym wizgiem. Goblin który atakował go wcześniej nie zdążył zareagować, zmieniając się w płonące zwłoki. Pozostali przeciwnicy mieli więcej szczęścia, jednak nie dość by uciec płomieniom. Tylko tyle by przeżyć, ale z odrobiną perwersyjnej satysfakcji patrzył jak skóra i włosy się topią na ciałach szczurów. W powietrzu unosił się smród palonego ciała i siarki.
Jeden ze szczurów zrzucił z siebie płonącego jeźdźca z szałem w oczach rzucił się na mnicha. Wielkie, żółte zęby kłapnęły zaciskając się na nodze, której Rath nie zdołał cofnąć w porę. A przynajmniej nie zdołałby, gdyby nie ostrzegawczy okrzyk Alroka.
- Pracuj nogami! Dión! - słowo mocy sprawiło, że sarenita poczuł przypływ sił, i słusznego gniewu!
- HHHaaaAAAI! - z okrzykiem bojowym, Burda ruszyła na rabusia. Był nim najbliższy nich goblin, gdyż orczyca nie chciała zostawiać w pełni sprawnych przeciwników kolegom - w końcu to ona miała stać w pierwszej linii. Jej cios jednak chybił celu.
Goblin widząc, że przeciwnicy stanowią większe wyzwanie niż ochroniarze karawany, rzucił swoim oszczepem w konia powalając go na ziemię. Zaskoczony Alrok zdołał wyskoczyć ze strzemion, ale nie zdołał uskoczyć i padający wierzchowiec przygniótł mu nogę, szczur zaś rzucił się na Ratha, jednak minął go paskudnie. Szaman stęknął z bólu i czym prędzej wyciągnął nogę spod leżącego konia, puklerzem zasłaniając się przed atakami wrogów. Gdy tylko odsunął się od nich, wykrzyczał nową inkantację.
- Dùrachd cairdeil, naimhdean mì-fhortan! - kolejny podmuch wiatru przyniósł wycie wilków, a los stał się jedną ze stron konfliktu.

Wielokrwisty ruszył przez przeciwników, z gracją wyminął w ruchu pierwszego goblina - co wyglądało dość niepokojąco biorąc pod uwagę pancerz wojownika. Niestety drugi i trzeci raz nie udała się mu ta sama sztuczka, ale gdy jeden atak spudłował, a drugi ześlizgnął się po płytach pancerza tłum mógł usłyszeć dość zuchwałe “ha!” wyrzucone przez Veliusa.
Skierował włócznię w stronę szczura, strzeliły z niej pnącza tej samej barwy co w tej chwili oczy Veliusa - chorobliwej, zgniłej zieleni, ale chyba i same były dość przegniłe, gdyż większego efektu nie przyniosły. Stęknął pod nosem i błyskawicznie zamienił włócznię na duży, dwuręczny młot bojowy przybierając postawę znanemu każdemu, to widział w akcji profesjonalnych gwardzistów. A ci, którzy nie widzieli, szybko zrozumieli o co chodzi, gdy Velius jednym ruchem doskoczył i zmiażdżył szczura, który próbował zaatakować Ratha, oślepionego chwilę wcześniej rzuconą w oczy garścią piachu.

Nawet mimo zgiełku bitwy, ciężko było nie usłyszeć bojowych okrzyków kolejnej bandy goblinów, które najwyraźniej mknęły przez las w stronę walczących.

Brak kuszy nie sprawił, że Variel był bezbronny - wprost przeciwnie. Elf wyciagnął miecze i po dwóch krokach znalazł się przy najbliższym goblinie. Zaatakował. Ciosy nie były idealne, ale goblin nie zdołał ich uniknąć i rozstał się z życiem.
Rath był otoczony przez wrogów. Dobrze. Byli bliżej czyszczącego ognia Serenrae. Ledwo zwracał uwagę na krwawiące rany, niesiony siłą swojej konwikcji i magią Alroka. Odskoczył w tył, i znowu wezwał swoją boginię. Uniósł swój święty symbol, ale tym razem z jego ust wypadło kilka słów, brzmiących jak trzask płomieni tańczących po dębowym pniu. Chwilę potem z jego wyciągniętej dłoni wystrzelił strumień płomieni, wzmacniany przez stymulującą magię Alroka. W ułamku sekundy goblin na grzbiecie opanowanego paniką szczura zmienił się w zwęglone, zmaltretowane zwłoki.
Sytuacja na polu potyczki zmieniała się w mgnieniu oka, ale nie było czasu na analizy, a jedynie na reagowanie. Burda parła do przodu atakując goblina który w danym momencie wydał jej się najlepszym dla niej celem. W chwili natchnienia uznała że najlepiej będzie uszkodzić szczurzego wierzchowca. Atak zmierzał dokładnie na gardło szczura, jednak w ostatniej chwili goblin ściągnął wodze, pozwalając broni minąć wierzchowca. Walczący z Rathem goblin raz jeszcze spróbował sztuczki z paskiem w oczy, jednak mnich nie dał się na nią złapać, jednocześnie uskakując przez szczurzymi zębami.

Kolejne pokurcze padały pod ciosami towarzyszy, więc Alrok miał chwilę wytchnienia, którą wykorzystał na uratowanie swojego wierzchowca. Sięgnął czym prędzej do torby na ramieniu, wyciągając pęki ziół i bandaży, po czym sprawnymi ruchami opatrzył najbardziej krwawiące rany.
W tym czasie Velius z uśmiechem na ustach posłał potężny cios po prostu wybijając z siodła goblina, czy raczej jego truchło. Na resztę ciosów szczurów zareagował jedynie prychnęciem pod nosem. Także Variel zaczynał się irytować - przeklęte szczury nie raczyły umierać razem ze swymi jeźdźcami, ale na nie też miał sposób - celne uderzenie mieczem przebiło kręgosłup przerośniętego gryzonia, kładąc czworonoga trupem.

Krwawiąc coraz mocniej, Rath wycofał się pod wóz wznosząc prośbę do swojej patronki. Uniknął szaleńczych ataków przeciwników i przezwyciężył dekoncentrujące zawroty głowy spowodowane krwawieniem, jednak ból spowodowany użyciem magii spowodował, że niemal zgiął się wpół. Ciepła magia wypełniająca ciało wystrzeliła z jego ran w postaci delikatnych, leczniczych płomieni, zamykając je z sykiem, ale nie ulżyła temu uczuciu, choć przynajmniej obfite krwawienie ustało.

Burda doskoczyła do ostatniego jeźdźca uderzając mocno i pewnie w szczura. Uderzenie było idealnie skrojone jednak niezbyt silne. Szczur zakomlał trafiony w zad, a gdy próbował się odgryźć wojowniczka walnęła go tarczą w pysk z tryumfalnym uśmiechem. Siedzący na nim goblin najpierw uderzył orczycę pod kolanem, dekoncentrując ją, by zaraz potem cisnąć garścią piachu w Veliusa. Wielokrwisty z kolejnym lekceważącym prychnięciem zasłonił się ramieniem, po czym spróbował uderzyć goblina potężnym pchnięciem włócznią które chybiło, co poskutkowało drugim ruchem bronią okraszonym przekleństwem, tym razem w szczura - pnącza z włóczni owinęły się wokół stworzenia utrudniając mu ruch i atak. Wielokrwisty krzyknął coś pod nosem i ruszył w stronę lasu, z którego wyłaniała się właśnie trójka goblinów uzbrojona w krótkie łuki i gotowa do przechylenia szali zwycięstwa na bardziej zieloną stronę
Akrobatyczny popis nie udał się mu, na szczęście podczas ruchu zbroja dała opór dwom atakom, ale gdy mijał szczura, ten boleśnie poszarpał mu bok.
- Świetnie, teraz ja będę broczył jak świnia - warknął ruszając dalej.
Tymczasem Alrok uporał się z opatrywaniem wierzchowca i przemknął w stronę wozu, sięgając w biegu po łuk. Niestety posłana w kierunku nowoprzybyłych goblinów strzała chybiła.
Okazało się jednak, że dzisiejszy dzień zwyczajnie nie był dobry na strzelanie.
Gobliński łucznik rozejrzawszy się po polu krzyknął gardłowo w swoim języku, co Variel i Altok zrozumieli jako nawoływanie ostatniego szczurzego jeźdźca do ucieczki, następnie korzystając z faktu, że Velius sam do nich podszedł, goblin z zaskakującą zwinnością wyciągnął trzy strzały i trzymając je w ręku wystrzelił błyskawicznie w kierunku nadbiegającego przeciwnika. Na szczęście, wszystkie trzy przeleciały nad wielokrwistym. Łucznik ruszył biegiem odciągając wielokrwistego od toczącej się walki. Cała trójka poruszała się w idealnej synchronizacji trzymając bliski dystans do przeciwnika, wypuszczając strzały i cofając się poza zasięg. Synchronicznie też niemal cała trójka spudłowała swoimi strzałami. Widać było, że ćwiczyli to wcześniej, bowiem rozbiegli się będąc jednak nadal w dobrym zasięgu strzału z łuku i blisko ściany lasu.

Variel zdecydowanie wolał atakować, niż być atakowanym, więc postępowanie gryzonia nie przypadło mu do gustu. Elf spróbował się zrewanżować, a że nie miał tak zębów czy pazurów jak szczur, zaatakował mieczami. Tym razem jednak los mu nie sprzyjał i Variel haniebnie spudłował. Mnich zatańczył w tył, unikając bezpośredniego starcia. Udało mu się opanować krwawienie, teraz nadeszła pora by jego bogini ponownie dała mu siłę. Wyskandował kilka słów w dziwnym języku i kucnął uderzając pięścią owiniętą wokół świętego symbolu w glebę. Fala ognia przebiegła z jego ramienia w dół, zostawiając czarny, wypalony ślad na powierzchni ziemi, po czym wyrwała się na wolność pod nogami szczura i jego jeźdźca. Goblin zdążył spiąć swego wierzchowca, ale głodne płomienie zawinęły się w powietrzu opadając na zielonoskórego. Goblin zaczął płonąć. Szybko jednak ugasił zajmujący jego odzienie ogień i unikając ciosu Burdy, umknął do lasu.
Velius wyglądał na wkurzonego, i tak też zmieniła się jego postawa. Rzucił kilka ogólnych przekleństw do łuczników wyzywając od tchórzy, ale też był na swój sposób zadowolony ze zmuszenia ich do wycofania się, chociaż nie krył zaskoczenia niemal wojskowym rygorem wyszkolenia łuczników. Ktoś mniej odważny - lub nie spodziewający nawałnicy strzał - po prostu znieruchomiałby unikając gradu strzał.
Velius był odważny, ale też nie spodziewał się tego. Zawrócił do towarzyszy po chwilowym odginaniu łuczników z pełną furią boju gotów do ataku na szczura. Ponownie pnącza chwyciły zwierze, łapiąc je ciasno. Lecz efekt był taki, że po zmianie broni przez wielokrwistego na dwuręczny cios sprawił, że martwe zwłoki szczura poza barwą wychodzących kości, krwi mieniły się zielenią.

Gobliny wycofywały się, więc szaman podbiegł nieco bliżej, by lepiej przyjrzeć się pokurczom, zanim oddał kolejny strzał z łuku, trafiając jednego z nich. Dranie odpowiedziały całym gradem pocisków przed ostatecznym podaniem tyłów i zniknięciem w lesie. Na pożegnalne splunięcie odpowiedział tym samym, dodając jeszcze stek przekleństw i obsceniczny gest. Dopiero potem zauważył, że kurduple go trafiły - wracając do towarzyszy, dodał sobie wigoru słowem mocy.
- Poszło nienajgorzej jak na pierwszą wspólną walkę - rzucił lekko, po czym zwrócił uwagę na krwawiącego Veliusa - Przeciekasz. Siadaj tu, zaraz się tym zajmę - wskazał skrzynię z powalonego wozu - Bracie Rath, wstrzymaj się z błogosławieństwami swej pani, może nie będą póki co potrzebne - rzucił, wyciągając bandaże i sprawnymi ruchami zatamował krwawienie.
- Variel, Burda, zdrowo wyglądacie, sprawdźcie czy ktoś przeżył -
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem