Administrator | Renali okazała się zmiennokształtną...
Na Khairze zbyt wielkiego wrażenia to nie zrobiło, bez względu na przyjmowaną przez nią postać. Zapewne gdyby poszedł do łóżka z ładną dziewczyną, a obudził się w ramionach ośmionogiego pajęczaka, robiłoby to jakąś różnicę, ale w obecnej chwili nie miało żadnego znaczenia.
* * *
Dżungla była parna, wilgotna i pełna mniejszych czy większych roślin, ale droga była spokojna, a wędrówkę urozmaicała drużynowa wiedźma, która ich przewodnika na zmianę zasypywała to pytaniami, to oświadczeniami wychwalającymi mówiącą pod niebiosy. Na szczęście nikt nie prosił Khaira o potwierdzenie tych stwierdzeń.
Ale przynajmniej było wesoło. * * *
Miasto elfów można było uznać, w zależności od upodobań, za przepiękne i zbudowane z wielkim kunsztem, lub tez beznadziejnie prymitywne, niczym zwykła wiocha, tyle że przerośnięta.
Khair, choć nie należał do miłośników nadmiaru roślin, uznał, iż Akrivel godne jest podziwu. I postanowił je przy najbliższej okazji zwiedzić, najlepiej samotnie, by móc wyrobić sobie własne, nie zakłócane przez niczyje opinie, zdanie. * * *
Poczęstunek to jedno, ale czas dzielący ich od uczty powitalnej warto było przeznaczyć nie tylko na pokrzepienie się, ale i na doprowadzenie siebie i odzienia do w miarę porządnego stanu, by nie wyglądać jak przypalony tu i ówdzie obraz nędzy i rozpaczy.
Posiliwszy się odrobinę zostawił kompanów i, opuściwszy przydzieloną im kwaterę, wybrał się na poszukiwanie osoby, która zajęłaby się jego strojem. Ale przed wyruszeniem w miasto spróbował się dowiedzieć, jak się nazywa miejsce, w którym ich zakwaterowano. Akrivel było miastem dużym, a dla niewprawnego oka jedno drzewo od drugiego niewiele się różniło, a zabłądzenie w obcym mieście byłoby zdarzeniem z pewnością zabawnym... dla niektórych.
Co prawda Khair był niemal pewien, że każdy mieszkaniec miasta wie o ich przybyciu i o miejscu, w jakim gości umieszczono, ale zawsze można było trafić na kogoś niedoinformowanego... * * *
Mieszkańcy miasta z nieukrywanym zainteresowaniem przyglądali się Khairowi, który różnił się od nich i wyglądem, i strojem. Ale nie zaczepiali 'obcego.
Powiadają, że koniec języka za przewodnika. Powiedzenie słuszne w przypadku znajomości języka 'tubylców'. Na szczęście w końcu Khair trafił na takiego, z którym zdołał się porozumieć, i który wskazał kapłanowi kogoś, kto, zapewne, zdoła pomóc w dokonaniu paru napraw.
Miasto było duże, specjalistów od różnych spraw było wielu, wnet znalazł się taki, co bez problemów i bez opłat naprawił wszystkie uszkodzenia, jakie dokonane zostały podczas walki z cieniem zbudowanym z popiołu.
I, co było równie ważne, bez problemów trafił do miejsca, gdzie zostali zakwaterowani.
A tam trafił na bardzo interesującą scenę, w której - w roli głównej - występowała Lavena, prowadząca dysputę z lwicą.
A przynajmniej próbującą nawiązać z nią dialog.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 20-08-2023 o 11:05.
|