Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2023, 17:29   #21
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Aurora weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Podświadomie czuła, że jest w nim bezpieczna. Prawdziwie bezpieczna. Uczucie „łona matki”, jak określały to w jej czasach tandetne pisemka New Age. A takich odczuć nie miała od… kiedy właściwie? Chyba od momentu, gdy ostatni raz widziała swojego mentora. Wiedziała też, że nikt nie może tu wtargnąć bez jej słownej zgody. Pomieszczenie było puste. Ale białogłowa nauczyła się już, by w tym przybytku nie zawierzać zbyt szybko swoim zmysłom. Im dłużej patrzyła w „pustkę” czterech ścian, tym szybciej się one zmieniały. Nabierały odpowiednich jej preferencjom kolorów, zapełniały się wiszącymi ozdobami, które, jeśli nie raczące oko, przynajmniej nie były drażniące. Podobnie rzecz się miała w przypadku umeblowania. Znajome łóżko, mini lodówka, biurko, żyrandol, kilka półek i garść krzeseł – wszystkie stuprocentowo utkane z materiału jej wspomnień. Naprzeciw drzwi wejściowych znajdowała się identyczna warstwa drewna. Tyle że uchylona i prowadząca do – jak sugerowały białe kafelki – łazienki. Był też telewizor. Krwistoczerwony, przenośny. Jeden z tych diablo popularnych na początku lat 90tych, słynących z tandetnych odbiorników, słabej jakości obrazu i żywotności baterii porównywalnej do średniej długości życia złotej rybki na Saharze. Ale z jakiegoś powodu to przestarzałe pudło budziło w niej pewien… niepokój?

***
Daeva także wszedł do przydzielonego mu pokoju. Jako ostatni, gdy wszystkie inne drzwi zamknęły się już na głucho. Powitała go podobna scena do tej uświadczonej przez jego protegowaną, tylko że w tym przypadku obyło się bez mentalnych przeświadczeń o bezpieczeństwie i możliwości decydowania o wizytach potencjalnych gości. Prawdę mówiąc, to ktoś rozgościł się w pomieszczeniu na długo przed tym, nim brodacz przestąpił próg. W dużym, brązowym, obitym skórą fotelu siedziała jakaś postać. Oświetlał ją blask ekranu przenośnego telewizora ulokowanego na kołowym wózeczku.
- O, Dave! Podejdź, śmiało, nie krępuj się! To w końcu twój pokój – powiedział kobiecy głos, a ostry jak szpikulec do lodu paznokieć wskazał mężczyźnie miejsce obok, w bliźniaczym foteliku.

Białolicy blondyn ze zmęczeniem opadł na mebel, nawet nie poświęcając drugiego spojrzenia gościowi. Dość już dziś przeszedł. Dość zdziwień i dość emocji. Pozostało zmęczenie, więc wbrew swojej nawykłej przez lata ostrożności zwyczajnie walnął się na wskazanym oparciu.
- Czyżbym w szaleństwie się wreszcie pogrążał? Bom nie zapraszał nikogo do mej ulotnej domeny, a przynajmniej w świadomości tego nie zrobiłem i zdaje się, że to powinno oznaczać, iż nikogo tu nie zastanę. Gdzie się mylę? – zapytał powoli, z cierpliwością pojąc swój kieliszek winem o nieokreślonej nazwie i roczniku, znalezionym na stoliku.


Odpowiedziało mu rozbawione spojrzenie niewieścich oczu - dwie bezkresne studnie błękitu, z których każda gościła niewielki punkcik absolutnej czerni. W połączeniu z intensywnością owego wzroku rozmiary źrenic przywodziły na myśl ostrza szpil entomologicznych. Zdawały się przytwierdzać rzeczywistość do podłoża, unieruchamiać ją, by patrząca mogła lepiej zbadać stan wszechrzeczy. Ślepia osadzone były w porcelanowym obliczu stanowiącym niegdyś ideał piękna, smukłości i nieskazitelności - obecnie całkowicie zmącony przez dwie nachodzące na siebie warstwy zabliźnionych tkanek, istne pola skaryfikacji sunące po obu stronach wzdłuż kości policzkowych i łączące się tuż powyżej nosa. Z kolei poniżej tego ostatniego kwitł uśmiech dziewczęcych warg. Ich kolor zwodził słodyczą brzoskwini, lecz ich ułożenie przestrzegało przed gadzim ukąszeniem. Całość oblicza wieńczyła czarna czupryna, której aksamitnie smukłe pasma spływały po czaszce, karku i piersiach młódki niczym wstęgi podziemnej rzeki.
- Ach! - krzyknęła scenicznie, przykładając dłoń do czoła jak aktorka w opresji.
- Bom! Mej! Jednakoż! Atoli! Tety! Oraz inne bzdety! - Jej przedrzeźniający ton głosu rezonował echem paznokci z premedytacją sunących w dół szkolnej tablicy.
- Człowieku, proszę! Daruj sobie te staromodne esy-floresy! Nie jestem jedną z tych naiwnych wydmuszek, co to roszą po nogach, jak tylko wyburczysz im do ucha garść archaizmów! - Pokręciła energicznie głową, równocześnie zniżając dłoń tuż poniżej linii szram. Brzoskwiniowy uśmieszek zatonął na chwilę pod rzędem odpowiadających mu kolorystycznie paznokci. Jedynym dowodem jego dalszego istnienia był szydzący chichot.
- Hahaha... hah. Ha. Ojej. - Otarła niewielką łzę. Objaw swojego rozanielenia.
- Ale do rzeczy, “Panocku”! To prawda, że wszystkie zwierzątka dostały odgórnie wydzielone zagrody. Tyle że córka właścicielki fermy może łazić, gdzie jej się nie podoba, jeśli tylko ma odpowiednio grube gumiaki. A w tym momencie mam kaprys być tu. - Wychyliła się w jego stronę w wyzywającej pozie pt. “i niby co zamierzasz z tym zrobić?”. Łokieć umiejscowiła na oparciu fotela, a podbródek na nadgarstku.
- Pytanie za pytanie. Czemu stałeś w kącie zamiast wybrać coś z gazetki promocyjnej Aglara? Rozwiejesz mi się za kilka godzin, zostawisz syf na podłodze!
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri

Ostatnio edytowane przez Highlander : 23-08-2023 o 17:34.
Highlander jest offline