Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-08-2023, 17:29   #21
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Aurora weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Podświadomie czuła, że jest w nim bezpieczna. Prawdziwie bezpieczna. Uczucie „łona matki”, jak określały to w jej czasach tandetne pisemka New Age. A takich odczuć nie miała od… kiedy właściwie? Chyba od momentu, gdy ostatni raz widziała swojego mentora. Wiedziała też, że nikt nie może tu wtargnąć bez jej słownej zgody. Pomieszczenie było puste. Ale białogłowa nauczyła się już, by w tym przybytku nie zawierzać zbyt szybko swoim zmysłom. Im dłużej patrzyła w „pustkę” czterech ścian, tym szybciej się one zmieniały. Nabierały odpowiednich jej preferencjom kolorów, zapełniały się wiszącymi ozdobami, które, jeśli nie raczące oko, przynajmniej nie były drażniące. Podobnie rzecz się miała w przypadku umeblowania. Znajome łóżko, mini lodówka, biurko, żyrandol, kilka półek i garść krzeseł – wszystkie stuprocentowo utkane z materiału jej wspomnień. Naprzeciw drzwi wejściowych znajdowała się identyczna warstwa drewna. Tyle że uchylona i prowadząca do – jak sugerowały białe kafelki – łazienki. Był też telewizor. Krwistoczerwony, przenośny. Jeden z tych diablo popularnych na początku lat 90tych, słynących z tandetnych odbiorników, słabej jakości obrazu i żywotności baterii porównywalnej do średniej długości życia złotej rybki na Saharze. Ale z jakiegoś powodu to przestarzałe pudło budziło w niej pewien… niepokój?

***
Daeva także wszedł do przydzielonego mu pokoju. Jako ostatni, gdy wszystkie inne drzwi zamknęły się już na głucho. Powitała go podobna scena do tej uświadczonej przez jego protegowaną, tylko że w tym przypadku obyło się bez mentalnych przeświadczeń o bezpieczeństwie i możliwości decydowania o wizytach potencjalnych gości. Prawdę mówiąc, to ktoś rozgościł się w pomieszczeniu na długo przed tym, nim brodacz przestąpił próg. W dużym, brązowym, obitym skórą fotelu siedziała jakaś postać. Oświetlał ją blask ekranu przenośnego telewizora ulokowanego na kołowym wózeczku.
- O, Dave! Podejdź, śmiało, nie krępuj się! To w końcu twój pokój – powiedział kobiecy głos, a ostry jak szpikulec do lodu paznokieć wskazał mężczyźnie miejsce obok, w bliźniaczym foteliku.

Białolicy blondyn ze zmęczeniem opadł na mebel, nawet nie poświęcając drugiego spojrzenia gościowi. Dość już dziś przeszedł. Dość zdziwień i dość emocji. Pozostało zmęczenie, więc wbrew swojej nawykłej przez lata ostrożności zwyczajnie walnął się na wskazanym oparciu.
- Czyżbym w szaleństwie się wreszcie pogrążał? Bom nie zapraszał nikogo do mej ulotnej domeny, a przynajmniej w świadomości tego nie zrobiłem i zdaje się, że to powinno oznaczać, iż nikogo tu nie zastanę. Gdzie się mylę? – zapytał powoli, z cierpliwością pojąc swój kieliszek winem o nieokreślonej nazwie i roczniku, znalezionym na stoliku.


Odpowiedziało mu rozbawione spojrzenie niewieścich oczu - dwie bezkresne studnie błękitu, z których każda gościła niewielki punkcik absolutnej czerni. W połączeniu z intensywnością owego wzroku rozmiary źrenic przywodziły na myśl ostrza szpil entomologicznych. Zdawały się przytwierdzać rzeczywistość do podłoża, unieruchamiać ją, by patrząca mogła lepiej zbadać stan wszechrzeczy. Ślepia osadzone były w porcelanowym obliczu stanowiącym niegdyś ideał piękna, smukłości i nieskazitelności - obecnie całkowicie zmącony przez dwie nachodzące na siebie warstwy zabliźnionych tkanek, istne pola skaryfikacji sunące po obu stronach wzdłuż kości policzkowych i łączące się tuż powyżej nosa. Z kolei poniżej tego ostatniego kwitł uśmiech dziewczęcych warg. Ich kolor zwodził słodyczą brzoskwini, lecz ich ułożenie przestrzegało przed gadzim ukąszeniem. Całość oblicza wieńczyła czarna czupryna, której aksamitnie smukłe pasma spływały po czaszce, karku i piersiach młódki niczym wstęgi podziemnej rzeki.
- Ach! - krzyknęła scenicznie, przykładając dłoń do czoła jak aktorka w opresji.
- Bom! Mej! Jednakoż! Atoli! Tety! Oraz inne bzdety! - Jej przedrzeźniający ton głosu rezonował echem paznokci z premedytacją sunących w dół szkolnej tablicy.
- Człowieku, proszę! Daruj sobie te staromodne esy-floresy! Nie jestem jedną z tych naiwnych wydmuszek, co to roszą po nogach, jak tylko wyburczysz im do ucha garść archaizmów! - Pokręciła energicznie głową, równocześnie zniżając dłoń tuż poniżej linii szram. Brzoskwiniowy uśmieszek zatonął na chwilę pod rzędem odpowiadających mu kolorystycznie paznokci. Jedynym dowodem jego dalszego istnienia był szydzący chichot.
- Hahaha... hah. Ha. Ojej. - Otarła niewielką łzę. Objaw swojego rozanielenia.
- Ale do rzeczy, “Panocku”! To prawda, że wszystkie zwierzątka dostały odgórnie wydzielone zagrody. Tyle że córka właścicielki fermy może łazić, gdzie jej się nie podoba, jeśli tylko ma odpowiednio grube gumiaki. A w tym momencie mam kaprys być tu. - Wychyliła się w jego stronę w wyzywającej pozie pt. “i niby co zamierzasz z tym zrobić?”. Łokieć umiejscowiła na oparciu fotela, a podbródek na nadgarstku.
- Pytanie za pytanie. Czemu stałeś w kącie zamiast wybrać coś z gazetki promocyjnej Aglara? Rozwiejesz mi się za kilka godzin, zostawisz syf na podłodze!
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri

Ostatnio edytowane przez Highlander : 23-08-2023 o 17:34.
Highlander jest offline  
Stary 24-08-2023, 08:09   #22
 
Shartan's Avatar
 
Reputacja: 1 Shartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumnyShartan ma z czego być dumny
Faktycznie, cera Petera różniła się nieco od typowo ludzkiej.
- Nie miałbym nic przeciwko, gdybyście mogli nadać mojej skórze normalniejszy odcień. Byłbym nawet wdzięczny.
Chłopak wiedział, że nietypowym wyglądem może później zacząć zwracać na siebie uwagę, a tego wolałby uniknąć.
- Czego dokładnie od nas oczekujecie? I co, jeśli ktoś nie zaakceptuje propozycji?
Peter skłaniał się raczej ku skorzystaniu z okazji, ale chciał też wiedzieć, co by się stało w przypadku nie skorzystania z oferty Pani Zieleni.
 

Ostatnio edytowane przez Shartan : 06-09-2023 o 15:26.
Shartan jest offline  
Stary 26-08-2023, 18:16   #23
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Daeva przedłużał powolne spijanie wina z kieliszka. Pozwolił by smak wypełnił mu usta, dostał się pod język i połechtał podniebienie po czym podobnie wolnym gestem, drobnym ciurkiem wypluł z powrotem. Nie należał do wampirów zdolnych spożywać cokolwiek poza krwią. Połknięcie czegokolwiek innego przypłaciłby późniejszymi wymiotami, znacznie bardziej niegodnymi niż ten brzydki, cichy gest.
- Dziewczę drogie, dziewczę piękne, dziewczę niecierpliwe… Jam stary jest. Więcej wiosen mi może poświadczyć obecności niż wielu dębom i całym lasom. Choć nie górom na szczęście moje… nie życzę nikomu klątwy tak długiego żywota. To jak teraz rzeczę… te “archaizmy”… ja to jako nowomowę postrzegam… kolejną już. Nowomowa, po nowopowiastkowaniu, po powirasie, po kal’eri czy nawet jak w innej erze mówiliśmy erlo aeten. Dziecinną mowę przez czas długi niezrozumiałą. Której opierać się próbowałem jak w czasach mej drugiej śmierci opierało się słowu “weszłem”, czy “rotflm” czy wielu wielu porzekadłom od których dreszcz me plecy przeszywa… ale… - wziął wdech, zamknął oczy i rozluźnił się na kilka momentów.

- Proszę bardzo. Porozmawiajmy w formie odpowiedniejszej twoim preferencjom. Za kilka zdań przestaną mnie boleć uszy na to nowomodne brzmienie. Czemu się pospieszyłem… nie mam na to jasnej odpowiedzi. Może się spieszyłem bo nie chciałem utracić ani chwili życia mojej protegowanej. Chciałem ją pocieszyć, albo powiedzieć jak jestem z niej dumny gdy próbowała pomóc kolejnej Skrzywdzonej... nawet pomimo, że jej się nie udało. Może ty mi odpowiesz na pytanie… Aglar mówił prawdę? Będzie o nią dbał i będzie mogła ona odnaleźć swoje szczęście w służbie mu?

- Pfff, daj spokój! Łyknąłeś te głodne kawałki o oddaniu, powinności i samospełnieniu? W tym momencie mała, rozchlipana Sandy jest już pewnie na wstępnym kwasowym gazie! Godzinka, góra dwie, a podkręcimy ją na ostro i zaczniemy handlować jej ciasną szparką w pierwszym-lepszym meksykańskim burdelu.
Błękitne szpile zatopiły się w odartym z emocji obliczu. Mówiła dalej.

- Ta ckliwa pinda jest idealna na taką imprezę. Okoliczni gieroje ściepną się po pięćset peso, wpierdolą jej, żeby była potulna i przyjemnie kwiliła, a potem grupowo wyruchają. Ulokuje się ją na piętrze, trzaśnie na ścianach kilka gotyckich krzyżyków, a potem zrobi spęd bydła. Taa…
Klasnęła w dłonie i potarła jedną o drugą w geście zbijania sporych sum.

- Czysty biznes! Los mi ją zesłał! Praktycznie nie mam grosza przy duszy, ale z tej małej spokojnie wycisnę kilka tysięcy dziennie – skwitowała, posyłając mężczyźnie uśmiech w stylu Wilczycy z Wall Street. Albo z SS. Tak czy siak ukazała pełny garnitur białych perełek. W pokoju zapadła całkowita cisza, którą przez chwilę mącił tylko biały szum z telewizora.

A potem czarnowłosa wybuchła niemożliwym do poskromienia śmiechem. Zanosiła się w najlepsze, aż z jej nosa popłynął klarowny smark.
- Ah… hah. Przez chwilę cię miałam, Dave. Nie próbuj nawet ściemniać, że nie. – Z ostatnim słowem jej twarz przybrała na powrót formę beznamiętnej maski pragmatyczności. Szampański humor wyparował w ułamku sekundy, zastąpiony wyrachowaniem błękitnych paciorków.

- A na poważnie, to gówno mnie to obchodzi. Nie prowadzę tu przytuliska dla zbłąkanych sierściuchów, to nie moja jurysdykcja. – Jednak w tym ostatnim, wyzutym z empatii stwierdzeniu delikatnie się żachnęła. Głos drgnął jej w nieodpowiednim momencie, położyła nacisk na niewłaściwą sylabę. A spojrzawszy w oczy blondyna, zdała sobie sprawę, że oboje byli tego świadomi, toteż naprędce dodała z przekąsem:

- Ale płomienny chłopiec prowadzi całkiem niezłe. Pod przykrywką autorytetu jest takim samym leszczem o krwawiącym sercu, jak i ty, więc jeśli ta mała będzie fair wobec niego, powinno obejść się bez dramatów.
Natychmiast odzyskała werbalną równowagę i prym w konwersacji, a Daeva z jakiegoś powodu był przeświadczony, że właśnie wyczerpał jej pokłady empatii na następne pół roku. Co zresztą potwierdziły kolejne słowa.

- Wracamy do ciebie. Mała z paszczęką wyciosaną toporem skraplała się w majtki, kiedy nawijała o tobie u Aglara. „Tytan pośród ludzi” i inne farmazony. Więc racz, chłopcze złoty, przedstawić mi swoje CV. Tylko pamiętaj – jeśli coś umyślnie pominiesz, wyrwę ci ozór z korzeniami i wetknę go w dupę białogłowej – ot tak, na rozgrzewkę. – artykułując groźbę (obietnicę?), obdarowała mężczyznę zachęcającym, pociesznym półgębkiem. Jak babcia częstująca wnuki słodyczami. Daeva się bezwiednie uśmiechnął na wspomnienie tych słów. Grzały mu martwe serducho.

- Ja? - zapytał na wpół teatralnie i równie teatralnie odpowiedział - Ja jestem nikim.
Pozwolił ciszy trwać dokładnie tyle by kontynuować na ułamek sekundy przed protestem współrozmówczyni.

- Cieniem przemykającym poza widokiem. Przez tysiąc lat byłem niewiele więcej niż szeptem sumienia nieistotnych ludzi. Aurora ma na mój temat inne zdanie niż ja. Ja jestem narzędziem Boga i moją rolą jest pomagać istotom w walce z najgorszym rodzajem wrogów. Z nimi samymi. To właśnie Aurora próbowała zrobić z Sandy. W inny sposób niż ja… w moim wykonaniu biedne dziewczę nigdy by mnie nie zobaczyło. Choć to naciągana prawda, bo rozmawiałbym z nią poprzez awatary. Jestem Ravnos… droga bezimienna. I jestem stary. Tworzyłem całe życia i druzgotałem je w efemeryczny pył aby uratować jedną więcej duszę. Aby powstrzymać jedną nieistotną osobę przed wpadnięciem w otchłań z której nie ma wyjścia. Jestem żywym kłamstwem wypowiedzianym w prawej intencji. I wydaje mi się, że jestem całkowicie bezsilny przeciwko rodzajowi jak Aglar i prawdopodobnie ty. Bez problemu, całkowicie bezwiednie i bez wysiłku przejrzał moją maskaradę jakbym w ogóle nie próbował. Co było niezwykle krępującym uczuciem. Przez tysiąc lat rzeczywiście zobaczyła mnie tylko Aurora. Może ojciec Jens z Wilinbury gdy w czternastym wieku inkwizycja w końcu dojrzała na tyle by mnie dostrzec w swoich szeregach… - Daeva uśmiechnął się na chwile do wspomnień.

- Młot na Czarownice jaki sobą wtedy reprezentowali… boska moc jaką wtedy dzierżyli… nigdy nie byłem z nikogo tak dumny jak wtedy. Jedynie miłość siostry Heidi z Sióstr św. Johna pozwoliła mi uciec. Serce wciąż mi się kraja, ale Heidi prawdopodobnie do końca życia myślała, że w słabości dała się zwieść demonowi i pozwoliła mu uciec w świat by dalej zwodzić i sprowadzać dusze do ich piekła… podczas gdy naprawdę kochałem ją córkę… Była jedną z najczulszych, najbardziej współczujących, empatycznych osób jakie znałem. Cierpienie które była gotowa na siebie przyjąć by chronić najsłabszych, wola i zdecydowanie do działania by im pomóc… wciąż są moją inspiracją… wybacz dywagację.
- Krótka odpowiedź na twoje pytanie… jestem iluzjonistą który przez wieki non-stop praktykował swoją sztukę. Co dla mnie ważniejsze: jestem też nauczycielem który przywracał dla świata tych którzy byli gotowi już spisać go na straty. Ale jestem też tylko człowiekiem i wiele razy zawodziłem. Nie myśl o mnie jak o tytanie. Wielu ludzi pchnąłem zbyt daleko, przeceniając ich wewnętrzne siły. W latach trzydziestych dałem nadzieje i wiarę w siebie wielu straceńcom, ale… jeden ze skoków z wieżowca to też moja sprawka. Wiele mniej dramatycznych porażek również mam na koncie. Czy to odpowiada na twoje pytanie? Czy zasłużyło choćby aby poznać twoje imię?


- Shira. Shira T. Ale spokojnie możesz mówić mi K.K. Wszystkie tutejsze fąfle tak robią, Dave-kun - zapewniła, po raz kolejny potwierdzając swoją całkowitą pogardę względem norm dobrego wychowania i znów celowo wywlekając na drugą stronę pseudonim artystyczny rozmówcy. - Swoją drogą, słitaśna autoprezentacja. Retusz plus kleksy we wszystkich właściwych miejscach, nawet nie chce mi się iść i wywlec twojej małej za kudły. Tylko widzisz, chłopcze złoty, to całe szambo dot. Generacji Ja i pięknych płatków śniegu, które tylko czekają na swoją szansę, możesz sobie teraz wetknąć głęboko do kieszeni. Kiedy smacznie spałeś, realiom na świecie trafiło się kilka kolejnych łatek. - Brzoskwiniowy paznokieć zaczął błyskawicznie zmieniać kanały. Szumiąca biel ustąpiła miejsca istniej lawinie telewizyjnych reportaży.

~ Zgliszcza New Hampshire. Tysiące zabitych! Setki rannych! ~

~ Masowa psychoza w NY. Kanibalistyczne ataki na ulicach miasta. ~

~ Z ostatniej chwili! Gwałt i egzekucja córki senatora McKenna na wizji! ~

~ Trzeci tydzień LA pod kopułą. Prezydent zezwala na użycie ład... ~

~ Naukowcy z Uniwersytetu Maine wieszczą nadchodzący koniec świata. ~

~ Fala uchodźców z Dakoty kieruje się do Kanady po serii ataków terror... ~

~ Ciąg dalszy rządów satanistycznych kultów w Teksasie! Sodomia i krwawe of... ~

~ Zagadkowe zaginięcia okrętów marynarki wojennej na Morzu Ark... ~

Kolejny ruch palca. Wizja i fonia uszły z odbiornika jak wyzionięty duch.

- TL;DR: Antropocentryzm jest na wylocie, człeczyna już się wyrządził, a płatki śniegu topnieją jeden po drugim w pieprzonym blasku ogniska. Jeśli myślałeś, że dzisiejsze zajawki dokręciły ci śrubę, to przyszła pora na malutką rewizję. Ale nie! Nie smutaj, złociutki! Na pocieszenie kupię ci chomika - obiecała koncyliacyjnie K.K, po czym wróciła spojrzeniem do wyblakłego ekranu, zapewne dając rozmówcy czas na przetrawienie zasłyszanych informacji. Sączyła przy tym kaskadę tragedii z zasłyszanych transmisji jak najsłodszy nektar, wcale się z tym nie kryjąc.
Daeva zastygł w całkowitym bezruchu gdy słuchał wydarzeń, ale to nie był Daeva a tylko twarz, nałożona na prawdziwe ciało i pod nim K.K. wyraźnie widziała umartwienie i ból który mu sprawiały wieści, łagodzony domyślną możliwością kłamstwa. Zwodu jakie on stosował tysiące razy w swojej przeszłości, a nawet w poprzednich rozmowach i z Aglarem, i z wesołą gromadką. Pasywnym kłamstwem “mnie tu wcale nie ma i nie wsłuchuję się w każde słowo”.

- Jeśli to prawda… nie wyolbrzymienie, nie kreatywna interpretacja, nie wybór kilku ekstremistycznych wypowiedzi z ogółu… tylko rzeczywista prawda to znaczy, że świat mnie potrzebuje. Przyszłaś tutaj z ofertą. Jak ona brzmi? - zapytał z nową determinacją Daeva. Jakby dopiero teraz zaczynała się prawdziwa dyskusja.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 27-08-2023 o 12:56.
Arvelus jest offline  
Stary 20-09-2023, 08:51   #24
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
- Serio? Z ofertą przyszłam? No, no, kto by pomyślał? - wyrzuciła sardonicznie. - A może chciałam po prostu dokręcić ci śrubę, Dave? Wymasować sobie przy tym wątrobę? - K.K obróciła głowę na bok, a jej para wzrokowych szpil ponownie przytwierdziła nieumarłego mężczyznę do fotela.
- Albo wymędrkowałam, że najlepiej będzie odizolować jelenia, który wałęsa mi się w domu na niewidoku, myśląc, że jest bystrzachą? Odseparować go od reszty cieląt w jakiejś romantycznej strefie uboju, wydoić z istotnych informacji, a potem podwiesić na haku i poczekać aż się wykrwawi? Był wąpierz, nie ma wąpierza. Dave? Że niby kto taki? Przepraszamy, pan Dave nie dotarł, coś mu wypadło, musiał odwołać rezerwację...
Daevę uderzył znikąd podmuch powietrza, zmuszając go do przymrużenia oczu. Resztkę wizji przesłoniła mu rozmazana smuga kolorów - czerni, seledynu i błękitu, a ułamek sekundy później nogi wampira unieruchomi nieokreślony ciężar. Kiedy uniósł powieki, zobaczył siedzącą na nim okrakiem K.K. - jej nogi wpijały się w jego uda, a dłonie zamykały na stawach łokciowych w uścisku, który choć (jeszcze) nie bolesny, zdecydowanie zasługiwał na miano... stanowczego.

- Wy, pijawki, jesteście łażącymi tragediami. Stopień melodramatu zawsze rośnie z wiekiem, a ty, złoty chłopcze... - Nachyliła się nad nieumarłym. Nosem musnęła mu szyję, pieszczotliwie kreśląc linię, która pomknęła aż po lewy bark. - Wręcz woniejesz egocentryzmem zakrapianym megalomanią. Och, stroisz je i kolorujesz, żeby wyglądały jak empatia i współczucie, ale pod koniec dnia najważniejszy jest Dave. Dave? Dave! Dave... - Splotła palce obu rąk na tyle jego czupryny. Czuł ciepło jej ciała oraz spokojny, miarowy puls kursujący przez porcelanowe dłonie. Otaczający ją zapach jabłek i cynamonu uderzył mu w nozdrza w tym samym momencie, gdy uszy zarejestrowały... świst tnącego powietrze metalu. Jakieś pół centymetra od ucha wampira ostrze noża wbiło się po rękojeść w zagłówek fotela - mimo iż uchwyt dziewczyny wciąż oplatał kark jej gościa.

- Dlatego właśnie nie ubiję cię na miejscu. - Chytrze uszczypnęła go w policzek, czemu towarzyszył promienny uśmiech spleciony z niewinności i sadyzmu. - Nie dlatego, że jesteś pępkiem świata. Że jesteś dla mnie diablo ważny lub w ogóle do czegokolwiek potrzebny. Po prostu zabawniejsze będzie kukanie jak się pocisz. Jak kwilisz i brniesz w idealistycznym szambie własnego wyrobu, jak bezmyślnie wciągasz w nie innych i dziwisz się, kiedy zaczynają puszczać bąbelki. Kminisz, Dave? Rejestrujesz?! Dam ci to, czego zawsze chciałeś. Puszczę w samopas po tym nowym świecie i dorzucę nawet szansę zostania jego pierwszym śniętym męczennikiem! Ha! - parsknęła mu w twarz. Następnie wstała i nonszalancko odstąpiła od fotela, uśmiercając tym samym zarówno presję, jak i poczucie intymności. Daeva potrzebował jeszcze chwili bądź dwóch, aby się jakby-szarpnąć, zrzucając owlekające go poczucie… intruzji. Naruszenia osobistego. Obcy dotyk mierził nieumarłego choćby na poziomie uściśnięcia ręki. Przez wieki zdążył się od niego odzwyczaić, a nawet polubił jego brak. Odstąpienie od fizycznych interakcji stało się dlań swoistą ostoją i dawało poczucie samokontroli. Poczucie, którego tak gwałtownie pozbawiono go w ostatnich sekundach przed drugą śmiercią… kiedy? Nie wiedział, jak dawno temu, ale mimowolne wspomnienie brutalnego mordu, jaki na nim urządzono, wcale nie polepszało jego obecnego samopoczucia.

- Słitaśny deal, co? Kula znika jak zła mara, ty zachowujesz konsystencję i odchodzisz w kierunku zachodzącego księżyca... możesz nawet zabrać pannę o ceglanej gębie, nikt za nią płakał nie będzie. Wystarczy tylko, że przy kilku mniej pilnych sprawach, powiedzmy trzech, wykażesz się jako tresowany pies. Ale hej! Poczekaj! Moment. Mogę to sprzedać bardziej majestatycznie. Chwytliwie! Trzy Prace Daevy! Prawie jak Dwanaście Prac Asteriksa - zaintonowała, kreśląc rękoma majestatyczny łuk - niczym reżyserka filmowa sprzedająca swoją wizję studyjnym finansistom.

Daeva utrzymywał możliwie neutralną mimikę, ale nieszczególnie mu to wychodziło. Odzwyczaił się od umyślnego kontrolowania swojej ekspresji. Od wieków prezentowała ona dokładnie to, co chciał by się prezentowała, a nie jego rzeczywisty stan emocjonalny. Trzeba było jednak się nie spieszyć, tylko rzeczywiści dojść z Aglarem do porozumienia… No cóż. Stało się.
- Stoi - zgodził się bez dłuższego wahania. - Z jednym warunkiem. A raczej ostrzeżeniem dla Ciebie. Jeśli nie wyjawisz mi teraz tych prac, to rezerwuję sobie prawo do czternastu dni na odstąpienie od umowy bez podania przyczyny i ponoszenia kosztów. - Uśmiechnął się szelmowsko, przyjmując część poczucia humoru rozmówczyni. - Ale mylisz się co do mnie. Jest wiele rzeczy ważniejszych niż ja i moje życie i z miejsca mogę ci wymienić tuzin takich, których nie zrobię dla ciebie, z pełną świadomością skazując się na trzecią już śmierć. Przy czym nie przeceniaj też mojej dedykacji… ten nowo odzyskany żywot ma dla mnie znaczenie i czerpię niemałą satysfakcję ze swego Zadania. Nie zerwę naszego kontraktu, jeśli każesz mi kopnąć szczeniaka.
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri
Highlander jest offline  
Stary 21-10-2023, 09:06   #25
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
- Hm. Wiesz, złoty chłopcze... główkuję, że ta zajawka będzie lepsza bez odkrywania kart na gwałt. Jeśli nawet tupniesz nóżką gdzieś w trakcie, ja nie tracę nic, a patrzenie, jak pocisz się coraz bardziej przy każdym kolejnym rozdaniu będzie niemałą frajdą. Bo przecież nigdy nie wiesz, co strzeli mi do łepetyny – wytknęła rozmówcy i w zadumie dźgnęła palcem krawędź kieliszka z winem. Płyn wewnątrz delikatnie zafalował. - Mogę kazać ci skoczyć po mleko do spożywczego, zawieść sunię do fryzjera, a na koniec wyrżnąć i przerżnąć cały autobus zakonnic. Ja załapię kartonik, psina strzyżenie, a ty kryzys egzystencjalny i łopatą przez potylicę. Wszyscy zadowoleni! – Uśmiechnęła się wisielczo, dumnie opierając dłonie na biodrach. Jak dziecko, które właśnie rozpracowało trudną zagadkę, a teraz liczy na pochwałę i garść cukierków od rodzica. Odczekała kilka sekund, sondując posępne oblicze wampira, po czym machnęła drętwo dłonią porzucając swój teatrzyk.
- Oj Fafik, nie smutaj! Przecież wiesz, że lubię się droczyć! Są pewne jazdy, na które nawet ja bym się nie porwała. Głównie dlatego, że zwierzy nie mam, a laktozy nie trawię. - Puściła mu oko. - Ale tobie pojednawczo kość rzucę. Oto ogólna lista przebojów: musisz coś przytaszczyć, kogoś udobruchać i nastukać komuś rozumu do głowy. Na kolejność mam wywalone, a szczegółowo kawę na ławę wyłoży ci ktoś inny. Tyle. A teraz chwytaj kilka torebeczek z lodówki, wypucuj zelówki i zapnij pas. Za kilkanaście sekund masz do złapania międzywymiarowy w jedną stronę do LA. No i zanim zapomnę – najważniejsze. - Sięgnęła z zgrabnie za pazuchę i wyjęła woreczek strunowy zawierający trzy ciemnozielone kapsułki. Zaraz potem wylądował on krwiopijcy między kolanami.

- Oto twoje dodatkowe 72 godziny nieumarłego Weltschmerza. Bierzesz pod język, czekasz aż się rozpuszczą, spuszczasz do bebechów razem z zapijaną juchą. Po każdym wykonanym zadaniu dostajesz następną działkę. Kiedy zatankujesz takich cztery, kuracja hormonalna dobiega końca, a ten miniaturowy cud wszechświata tykający ci pod żeberkami czort strzela. Kapiren? Jeśli tak, to szoruj po prowiant, bo chcę ten bal już mieć z głowy. Mam miejsca do poznania i ludzi do zwiedzenia. – Zerknęła nagląco na swój pozbawiony zegarka nadgarstek.

- Będę mało zabawny - odpowiedział przepraszająco Daeva. - Ale przedtem jeszcze zapytam: jak rozpoznam tego “kogoś innego”? A jeśli to on ma mnie rozpoznać to wiedz, że czuję się dosyć roznegliżowany tym, że Aglar i teraz ty widzieliście moją prawdziwą twarz i nie zamierzam jej pokazywać, a prawdopodobnie w większości będę po prostu okryty płaszczem niewidzialności.
- Niezłe rymy -
wyraziła uznanie czarnowłosa, odrywając wzrok od nieistniejącego czasomierza.
- Weź to pod uwagę dobierając gońca. I chciałbym tu zrzec się wszelkiej odpowiedzialności za potencjalne szemrane zagrania twojej rodzinki… nawet nie zaczynam rozumieć, co za istotą jesteś, ani jakie są twoje możliwości i jeśli was też dotyczą “wewnątrz-frakcyjne przekomarzanki”, to bez precyzyjnych instrukcji nie będę wiedział, jak unikać potencjalnych przekrętów i fałszywych posłańców… - jeszcze nie skończył mówić, a już skrzywił się w niesmaku. - Zresztą, kogo ja próbuję oszukać… dziś jeszcze się Aurorze pokażę, więc ona może być ogniwem między “tym kimś” a mną. - machnął ręką i osunął się w fotelu w rezygnacji. Nie wygra z tym, kim jest i od kilku już godzin skręca go, aby złapać ją, gdy będzie sama i móc jej powiedzieć “ja też tu jestem”.

- Idę po tę krew. Pewnie to autosugestia, ale skręca mnie w okolicach żołądka.
Wstał i ruszył w stronę łóżka i mini lodówki, po czym minął je z premedytacją, stając naprzeciw wyjścia z pomieszczenia. Okrył się szczelniejszą zasłoną niewidzialności i jednakowo ukrył drzwi, aby nikt postronny przypadkiem nie dostrzegł ich otwierających się samych dla siebie. Następnie wychylił głowę, rzucając przelotne spojrzenie na napis zdobiący przyległą do drewna tabliczkę. Dave. Wampir zganił się w myślach za brak wyobraźni w tej chwili stresu, gdy Aurora dostrzegła kątem oka jego imię na plakietce. Pokręcił głową z zawodem i zamknął za sobą niewidzialne drzwi, pozostawiając iluzję imienia nienaruszoną.
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri
Highlander jest offline  
Stary 06-11-2023, 23:18   #26
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację



Daeva patrzył z niepewnością w oczy Aurory, a Aurora patrzyła z niedowierzaniem w oczy Daevy. Te prawdziwe oczy. Nie należące do którejś z iluzji pod którymi się zawsze ukrywał.

Stali w drzwiach jej pokoju. Widział niewiarę w jej spojrzeniu. Jakby nie śmiała zaakceptować faktów, bo gdyby okazały się nieprawdziwe pogodznie się z nimi byłoby zbyt trudne.
- Mogę wejść? - zapytał z łagodnością w głosie, a ona kiwnęła tylko głową i cofnęła się dwa kroki w głąb. Nagle nie rozumiejąc już świata.
- Ty… z-zginąłeś…
- Ćśśś… - uspokajał ją - już jestem - ruszył ręką aby przyciągnąć ją do uścisku, ale w jej twarzy zobaczył, że teraz to nie zadziała więc wstrzymał się. Pod drżącym spojrzeniem, pod łamiącym się głosem i krwawymi łzami wypełniającymi oczy widział gniew i protest.
Gestem dłoni tylko zamknął drzwi płaszczem iluzji. Jeśli ktoś wejdzie w niewidzialne skrzydło to będzie to jego problem.
- Razem ze wszystkimi Ravnos… gdy Zapathasura się przebudził - głos jej drżał i jak dziewczynce, a nie dorosłej kobiecie. Dłonie na zmianę zaciskała w pięści i rozluźniała.
- Tak. Ale to przeszłość…
- Jedenaście lat…
Ponad dekada… wreszcie wiedział jaka była między nimi różnica. Ile czasu dla niej upłynęło od jego śmierci. Klasnął w dłonie i pokój na moment, jak na mrugnięcie oka spowiła ciemność. A gdy ona zgasła byli zupełnie gdzie indziej.


Kraniec Świata. Nieistniejące miejsce które wykreował tylko dla siebie, a blisko pół tysiąca lat później pokazał je Aurorze. To jedno miejsce gdzie dziecię nocy może spojrzeć prosto w słońce i poczuć jedynie ciepło na skórze. Ich dobre miejsce. ICH miejsce, które przez dekady służyło do odzyskania spokoju i zachowania człowieczeństwa, które zawsze było na wyciągnięcie ręki. Ostoja do której mogli uciekac gdy było trudno.

Aurora rozejrzała się wokół powoli przestępując z nogi na nogę póki nie wykonała pełnego obrotu i znów nie patrzyła na Daevę, który zdążył już fizycznie zamknąć drzwi do pokoju.
- To naprawdę ty… - wycedziła przez zęby, zarówno w żalu i gniewie, spod krwawych łez przebijała się też radość gdy powoli pozwalała sobie uwierzyć w to kogo widzi, a na ten widok oczy i Daevie zachodziły łzami.
- Tak. Dostaliśmy drugą szansę.

W końcu Aurora pękła, a Daeva wkrótce po niej. Uklękli w objęciach i łzami wylewali z siebie rozłąkę. W pocałunkach i dotyku szukali pocieszenia. Dla Daevy trwała ona tylko kilka miesięcy, ale dla Aurory była to ponad dekada. I czy wcześniej po rozmowie z Shirą myślał, że starczy mu dotyku na kolejny rok? Że nie znosi go i nawet uściśnięcie ręki to dla niego za dużo? Kłamał nawet o tym nie wiedząc, bo jej dotyk oczyszczał teraz jego serce. Radość ponownego spotkania przetykała się z rozwartą raną po dekadzie żałoby. Na zmianę przywierali do siebie i Aurora odsuwała go, by po przetarciu oczu móc znów spojrzeć w jego twarz, potwierdzić, że naprawdę go widzi.


- Jestem z ciebie dumny.
- Hmm? - zapytała rozłożona na kwiecistej łące, patrząc prosto w słońce, pozwalając by wypalało jej na źrenicach powidoki.
- Widziałem jak próbowałeś pomóc Sandy.
- Byłeś tam…
- Tak. I rozmawiałem po drodze jeszcze z kimś. Kobietą nazywającą się “córką właściciela”. Shira wygląda na sadystyczną wariatkę, ale potwierdziła słowa Aglara, że Sandy ma uczciwie szanse na szczęście u niego na służbie.
- Czemu się nie ujawniłeś?
- Hmmm?
- Byłeś tam. Czemu się nie pokazałeś już wtedy? Miałam skrawek nadziei, że cię zobaczę gdy zrozumiałam, że zostaliśmy wskrzeszeni. Nadzieję którą musiałam w sobie zabić aby sie nią nie męczyć.
- Przepraszam… obudziłem się po was. Nim pojąłem co się dzieje byłaś już z Sandrą i od wtedy nie było już momentu gdy byłaś sama.
- Mogłeś mnie ukryć. Postawić iluzorycznego golema udającego mnie i się pokazać tylko mi…
- Mogłem - przyznał rację cichym głosem - i może to byłoby lepsze, ale nie wiedziałem gdzie jestesmy. Nie chciałem by żadnemu z nas cokolwiek umknęło.
- Iii… słyszałeś co o tobie mówiłam?
- Nie mam pojęcia o czym mówisz.
- Kłamca.

- I co teraz? - zapytała gdzieś tam rozkoszując się faktem, że po dekadzie nie musi być już silna i może się wesprzeć na przyjacielu, mentorze i partnerze.
- Teraz wykonamy zlecenia naszych tymczasowych patronów, a potem, mam nadzieję, dotrzymają umów i wrócimy wolni do swojego życia by w pełni skorzystać z drugiej szansy.
- To dobry plan… - odpowiedziała krótko ściskając jego dłoń - Patronów? - zapytała gdy dotarło do niej użycie liczby mnogiej - Nie pracujesz dla Aglara?
- Niestety nie, a byłoby to prostsze. Mój byt jest w rękach Shiry. I ona oczekuje ode mnie czego innego niż Aglar od ciebie.
- Co dokładnie?
- Nie martw się, to nie jest sobie sprzeczne.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 23-11-2023 o 20:44.
Arvelus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172