Tfardy był to prostu tfardy.
Dobry dziyen - nie dostadź Wpierdol od wielkoluduf.
Jeszcze lebszy - najeść siem i wyzpadź.
I nagle robi się zły dzień.
Ciemność w której wcale nic nie widać pomimo bydzia snotlingiem.
Prawie jak bycie w worze gdy ciem wyciongajo na boisko by ciem związać i kopać.
Ale nikt nie kopał.
Tfardy pogrzebał w torbie, wyjął ten ciepły kawałek szmaty którym się przykrywał i spróbował owinąć go wokół jednego ze swoich noży.
Potem wydobył te śmieszne rzeczy które służyły do sprawiania ognia... no i spróbował sprawić ogień na szmacie owiniętej wokół noża by było coś w końcu widać.