Przykurcz łobudził siem i rozejrzał. Tylko, że nie mógł chyba łotworzyć łoczów, bo nic nie było widać. Albo łoślepnoł! To byłoby straśne. Bo jakby był łoślepnienty to nie widziałby świeconcych kamykóf. Całe szczenście, jensze snotlingi tyż gadali, że nic nie widzom. Ufff. Czyli ktoś zgasił światło.
Przykurcz zaczon łazić po łomacku próbujonc wymacać rencami ścianem, a potem znaleźć na onej ścianie jakomś pochodniem. Nie miał jeszcze pomysłu jak tom pochodniem - którom nie wiadomo czy w ogóle znajdzie - podpalić, ale tym bendzie czas martwić siem później.