Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2023, 18:16   #23
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Daeva przedłużał powolne spijanie wina z kieliszka. Pozwolił by smak wypełnił mu usta, dostał się pod język i połechtał podniebienie po czym podobnie wolnym gestem, drobnym ciurkiem wypluł z powrotem. Nie należał do wampirów zdolnych spożywać cokolwiek poza krwią. Połknięcie czegokolwiek innego przypłaciłby późniejszymi wymiotami, znacznie bardziej niegodnymi niż ten brzydki, cichy gest.
- Dziewczę drogie, dziewczę piękne, dziewczę niecierpliwe… Jam stary jest. Więcej wiosen mi może poświadczyć obecności niż wielu dębom i całym lasom. Choć nie górom na szczęście moje… nie życzę nikomu klątwy tak długiego żywota. To jak teraz rzeczę… te “archaizmy”… ja to jako nowomowę postrzegam… kolejną już. Nowomowa, po nowopowiastkowaniu, po powirasie, po kal’eri czy nawet jak w innej erze mówiliśmy erlo aeten. Dziecinną mowę przez czas długi niezrozumiałą. Której opierać się próbowałem jak w czasach mej drugiej śmierci opierało się słowu “weszłem”, czy “rotflm” czy wielu wielu porzekadłom od których dreszcz me plecy przeszywa… ale… - wziął wdech, zamknął oczy i rozluźnił się na kilka momentów.

- Proszę bardzo. Porozmawiajmy w formie odpowiedniejszej twoim preferencjom. Za kilka zdań przestaną mnie boleć uszy na to nowomodne brzmienie. Czemu się pospieszyłem… nie mam na to jasnej odpowiedzi. Może się spieszyłem bo nie chciałem utracić ani chwili życia mojej protegowanej. Chciałem ją pocieszyć, albo powiedzieć jak jestem z niej dumny gdy próbowała pomóc kolejnej Skrzywdzonej... nawet pomimo, że jej się nie udało. Może ty mi odpowiesz na pytanie… Aglar mówił prawdę? Będzie o nią dbał i będzie mogła ona odnaleźć swoje szczęście w służbie mu?

- Pfff, daj spokój! Łyknąłeś te głodne kawałki o oddaniu, powinności i samospełnieniu? W tym momencie mała, rozchlipana Sandy jest już pewnie na wstępnym kwasowym gazie! Godzinka, góra dwie, a podkręcimy ją na ostro i zaczniemy handlować jej ciasną szparką w pierwszym-lepszym meksykańskim burdelu.
Błękitne szpile zatopiły się w odartym z emocji obliczu. Mówiła dalej.

- Ta ckliwa pinda jest idealna na taką imprezę. Okoliczni gieroje ściepną się po pięćset peso, wpierdolą jej, żeby była potulna i przyjemnie kwiliła, a potem grupowo wyruchają. Ulokuje się ją na piętrze, trzaśnie na ścianach kilka gotyckich krzyżyków, a potem zrobi spęd bydła. Taa…
Klasnęła w dłonie i potarła jedną o drugą w geście zbijania sporych sum.

- Czysty biznes! Los mi ją zesłał! Praktycznie nie mam grosza przy duszy, ale z tej małej spokojnie wycisnę kilka tysięcy dziennie – skwitowała, posyłając mężczyźnie uśmiech w stylu Wilczycy z Wall Street. Albo z SS. Tak czy siak ukazała pełny garnitur białych perełek. W pokoju zapadła całkowita cisza, którą przez chwilę mącił tylko biały szum z telewizora.

A potem czarnowłosa wybuchła niemożliwym do poskromienia śmiechem. Zanosiła się w najlepsze, aż z jej nosa popłynął klarowny smark.
- Ah… hah. Przez chwilę cię miałam, Dave. Nie próbuj nawet ściemniać, że nie. – Z ostatnim słowem jej twarz przybrała na powrót formę beznamiętnej maski pragmatyczności. Szampański humor wyparował w ułamku sekundy, zastąpiony wyrachowaniem błękitnych paciorków.

- A na poważnie, to gówno mnie to obchodzi. Nie prowadzę tu przytuliska dla zbłąkanych sierściuchów, to nie moja jurysdykcja. – Jednak w tym ostatnim, wyzutym z empatii stwierdzeniu delikatnie się żachnęła. Głos drgnął jej w nieodpowiednim momencie, położyła nacisk na niewłaściwą sylabę. A spojrzawszy w oczy blondyna, zdała sobie sprawę, że oboje byli tego świadomi, toteż naprędce dodała z przekąsem:

- Ale płomienny chłopiec prowadzi całkiem niezłe. Pod przykrywką autorytetu jest takim samym leszczem o krwawiącym sercu, jak i ty, więc jeśli ta mała będzie fair wobec niego, powinno obejść się bez dramatów.
Natychmiast odzyskała werbalną równowagę i prym w konwersacji, a Daeva z jakiegoś powodu był przeświadczony, że właśnie wyczerpał jej pokłady empatii na następne pół roku. Co zresztą potwierdziły kolejne słowa.

- Wracamy do ciebie. Mała z paszczęką wyciosaną toporem skraplała się w majtki, kiedy nawijała o tobie u Aglara. „Tytan pośród ludzi” i inne farmazony. Więc racz, chłopcze złoty, przedstawić mi swoje CV. Tylko pamiętaj – jeśli coś umyślnie pominiesz, wyrwę ci ozór z korzeniami i wetknę go w dupę białogłowej – ot tak, na rozgrzewkę. – artykułując groźbę (obietnicę?), obdarowała mężczyznę zachęcającym, pociesznym półgębkiem. Jak babcia częstująca wnuki słodyczami. Daeva się bezwiednie uśmiechnął na wspomnienie tych słów. Grzały mu martwe serducho.

- Ja? - zapytał na wpół teatralnie i równie teatralnie odpowiedział - Ja jestem nikim.
Pozwolił ciszy trwać dokładnie tyle by kontynuować na ułamek sekundy przed protestem współrozmówczyni.

- Cieniem przemykającym poza widokiem. Przez tysiąc lat byłem niewiele więcej niż szeptem sumienia nieistotnych ludzi. Aurora ma na mój temat inne zdanie niż ja. Ja jestem narzędziem Boga i moją rolą jest pomagać istotom w walce z najgorszym rodzajem wrogów. Z nimi samymi. To właśnie Aurora próbowała zrobić z Sandy. W inny sposób niż ja… w moim wykonaniu biedne dziewczę nigdy by mnie nie zobaczyło. Choć to naciągana prawda, bo rozmawiałbym z nią poprzez awatary. Jestem Ravnos… droga bezimienna. I jestem stary. Tworzyłem całe życia i druzgotałem je w efemeryczny pył aby uratować jedną więcej duszę. Aby powstrzymać jedną nieistotną osobę przed wpadnięciem w otchłań z której nie ma wyjścia. Jestem żywym kłamstwem wypowiedzianym w prawej intencji. I wydaje mi się, że jestem całkowicie bezsilny przeciwko rodzajowi jak Aglar i prawdopodobnie ty. Bez problemu, całkowicie bezwiednie i bez wysiłku przejrzał moją maskaradę jakbym w ogóle nie próbował. Co było niezwykle krępującym uczuciem. Przez tysiąc lat rzeczywiście zobaczyła mnie tylko Aurora. Może ojciec Jens z Wilinbury gdy w czternastym wieku inkwizycja w końcu dojrzała na tyle by mnie dostrzec w swoich szeregach… - Daeva uśmiechnął się na chwile do wspomnień.

- Młot na Czarownice jaki sobą wtedy reprezentowali… boska moc jaką wtedy dzierżyli… nigdy nie byłem z nikogo tak dumny jak wtedy. Jedynie miłość siostry Heidi z Sióstr św. Johna pozwoliła mi uciec. Serce wciąż mi się kraja, ale Heidi prawdopodobnie do końca życia myślała, że w słabości dała się zwieść demonowi i pozwoliła mu uciec w świat by dalej zwodzić i sprowadzać dusze do ich piekła… podczas gdy naprawdę kochałem ją córkę… Była jedną z najczulszych, najbardziej współczujących, empatycznych osób jakie znałem. Cierpienie które była gotowa na siebie przyjąć by chronić najsłabszych, wola i zdecydowanie do działania by im pomóc… wciąż są moją inspiracją… wybacz dywagację.
- Krótka odpowiedź na twoje pytanie… jestem iluzjonistą który przez wieki non-stop praktykował swoją sztukę. Co dla mnie ważniejsze: jestem też nauczycielem który przywracał dla świata tych którzy byli gotowi już spisać go na straty. Ale jestem też tylko człowiekiem i wiele razy zawodziłem. Nie myśl o mnie jak o tytanie. Wielu ludzi pchnąłem zbyt daleko, przeceniając ich wewnętrzne siły. W latach trzydziestych dałem nadzieje i wiarę w siebie wielu straceńcom, ale… jeden ze skoków z wieżowca to też moja sprawka. Wiele mniej dramatycznych porażek również mam na koncie. Czy to odpowiada na twoje pytanie? Czy zasłużyło choćby aby poznać twoje imię?


- Shira. Shira T. Ale spokojnie możesz mówić mi K.K. Wszystkie tutejsze fąfle tak robią, Dave-kun - zapewniła, po raz kolejny potwierdzając swoją całkowitą pogardę względem norm dobrego wychowania i znów celowo wywlekając na drugą stronę pseudonim artystyczny rozmówcy. - Swoją drogą, słitaśna autoprezentacja. Retusz plus kleksy we wszystkich właściwych miejscach, nawet nie chce mi się iść i wywlec twojej małej za kudły. Tylko widzisz, chłopcze złoty, to całe szambo dot. Generacji Ja i pięknych płatków śniegu, które tylko czekają na swoją szansę, możesz sobie teraz wetknąć głęboko do kieszeni. Kiedy smacznie spałeś, realiom na świecie trafiło się kilka kolejnych łatek. - Brzoskwiniowy paznokieć zaczął błyskawicznie zmieniać kanały. Szumiąca biel ustąpiła miejsca istniej lawinie telewizyjnych reportaży.

~ Zgliszcza New Hampshire. Tysiące zabitych! Setki rannych! ~

~ Masowa psychoza w NY. Kanibalistyczne ataki na ulicach miasta. ~

~ Z ostatniej chwili! Gwałt i egzekucja córki senatora McKenna na wizji! ~

~ Trzeci tydzień LA pod kopułą. Prezydent zezwala na użycie ład... ~

~ Naukowcy z Uniwersytetu Maine wieszczą nadchodzący koniec świata. ~

~ Fala uchodźców z Dakoty kieruje się do Kanady po serii ataków terror... ~

~ Ciąg dalszy rządów satanistycznych kultów w Teksasie! Sodomia i krwawe of... ~

~ Zagadkowe zaginięcia okrętów marynarki wojennej na Morzu Ark... ~

Kolejny ruch palca. Wizja i fonia uszły z odbiornika jak wyzionięty duch.

- TL;DR: Antropocentryzm jest na wylocie, człeczyna już się wyrządził, a płatki śniegu topnieją jeden po drugim w pieprzonym blasku ogniska. Jeśli myślałeś, że dzisiejsze zajawki dokręciły ci śrubę, to przyszła pora na malutką rewizję. Ale nie! Nie smutaj, złociutki! Na pocieszenie kupię ci chomika - obiecała koncyliacyjnie K.K, po czym wróciła spojrzeniem do wyblakłego ekranu, zapewne dając rozmówcy czas na przetrawienie zasłyszanych informacji. Sączyła przy tym kaskadę tragedii z zasłyszanych transmisji jak najsłodszy nektar, wcale się z tym nie kryjąc.
Daeva zastygł w całkowitym bezruchu gdy słuchał wydarzeń, ale to nie był Daeva a tylko twarz, nałożona na prawdziwe ciało i pod nim K.K. wyraźnie widziała umartwienie i ból który mu sprawiały wieści, łagodzony domyślną możliwością kłamstwa. Zwodu jakie on stosował tysiące razy w swojej przeszłości, a nawet w poprzednich rozmowach i z Aglarem, i z wesołą gromadką. Pasywnym kłamstwem “mnie tu wcale nie ma i nie wsłuchuję się w każde słowo”.

- Jeśli to prawda… nie wyolbrzymienie, nie kreatywna interpretacja, nie wybór kilku ekstremistycznych wypowiedzi z ogółu… tylko rzeczywista prawda to znaczy, że świat mnie potrzebuje. Przyszłaś tutaj z ofertą. Jak ona brzmi? - zapytał z nową determinacją Daeva. Jakby dopiero teraz zaczynała się prawdziwa dyskusja.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 27-08-2023 o 12:56.
Arvelus jest offline