Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; Dzielnica Południowa; ul. Garncarzy 8, mieszkanie Heinricha
Czas: 2519.07.16; Bezahltag; świt - ranek
Tak, chętni na zakazane widowiska zawsze się znajdą, oj tak. Jak wielu to były Łowca Czarownic doświadczył w swoim życiu. Kościół Sigmara mógł zaprzeczać ile chciał, tuszować prawdę, ale nic nie zmieniało tego, że człowiek był podatny na podszepty Mrocznych Potęg... a Heinrich nie miał już siły zaprzeczać prawdzie. Sen, jaki go naszedł tej nocy jedynie potwierdzał doświadczenia.
Tak, możemy sobie pomóc. Nie jestem przeciwny dziewczynom i nie uważam ich po prostu jako za nieprzydatne ladacznice. Są bardziej assetami do wykorzystania. Podejście Tobiasa do nich irytowało Heinricha, jako że Tzeentchianin z własnej woli ucinał możliwe drogi do osiągnięcia sukcesu, tylko temu, że stały mu na drodze dziecinne niechęci. Nie można było odrzucać wszystkiego, co nie zgadzało się z twoim gustem...
Tak. Możemy sobie pomóc. Tak długo, jak ta pomoc będzie korzystna i dla mnie.
***
Otto nie spodziewał się ujrzeć starego łowcę czarownic, kiedy otworzył drzwi. Bardziej uważał, że straż znowu chciała go zabrać na spytki.
- Heinrich? Wejdź proszę. - mnich wpuścił współkultystę do środka - Co cię do mnie sprowadza? Coś się stało?
- Dobrze, że cię złapałem przed pracą. - Heinrich zadowolony skorzystał z zaproszenia - Ta dziewczyna, którą poleciłeś zasiać... masz jakieś informacje o jej stanie? I czy ot tak się zgodziła?
Mnichowi chwilę zajęło zanim zrozumiał o czym mówi jego gość.
- Laura? To nie do końca tak. Dziewczyna sama przyszła do nas. Onyks zorganizowała spotkanie, sprzedałem jej bajkę, że reprezentuje hodowcę, że jaja pochodzą z Lustrii i że obdarujemy ją nimi, jeżeli zwróci nam larwy. Ostatnio jak widziałem Onyks, mówiła, że sama ją zasiała, więc chyba wszystko na dobrej drodze. Czemu pytasz?
- Zależy mi na jak najdokładniejszym poznaniu reakcji zasianych podczas tego procesu i samej ciąży. - odparł wprost.
- Z takimi pytaniami to lepiej do Sigismundusa. - przyznał mnich - Z tego co ja się dowiedziałem, proces jest przyjemny i nieszkodliwy dla nosicielki.
- U niego już byłem i rozmawiałem, także z jedną z ochotniczek. Chcę zebrać informacje od jak największej ilości zasianych kobiet.
- To by była Loszka, ta druga, która niedługo zginie, Laura i Dorna. - zauważył mnich - Jedna praktycznie niema, druga niechętna do rozmowy, jedna która chce tego dla wiary, druga dla przyjemności. - Otto westchnął - Przyznam niezbyt pomocne źródła. Kogo planujesz zasiać, że takiś dociekliwy?
- Przekonać. - mężczyzna zamyślił się - I myślisz że najlepiej Onyx zapytać o dziewczynę?
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - spostrzegł Otto - Ale tak, jeżeli nie chcesz, aby dziewczyna coś podejrzewała, to zapytaj lepiej Onyks. Nie wiem jak dużo ci powie co prawda.
Heinrich zamilkł na moment.
- Z nas wszystkich to Ty wydajesz się być najbardziej... obeznanym w religijności.
Otto uniósł brew.
- Podejrzewam, że jako jedyny, nie licząc Mergi i Starszego, studiowałem drogi Mrocznych Bogów i ich sług. Czy coś cię trapi?
- Nie tyle co trapi, co zastanawia. - Heinrich spojrzał poważnie na Otto - Nie sądzisz, że nasz kult jest bardzo... - zamyślił się na chwilę - ... świecki? Nic nas nie wiąże w wierze, a z doświadczenia wiem, że to wiara potrafi połączyć nawet sprzeczne ze sobą frakcje.
Mnich chwilę zastanowił się nad słowami kolegi zanim dał odpowiedź.
- Świecki... nie, no może... bardziej powiedziałbym, że każda frakcja dotyka jedynie powierzchni swego powołania. Slaaneshyci jedynie się chędożą, Nurglici eksperymentują z jajami, Tzeentchianie... w sumie nawet nie wiem co wy robicie. Szczególnie musi to być frustrujące dla Khornitów, którzy nie mogą nic zrobić w mieście. Brakuje nam kierunku, nadzoru powiedziałbym. Starszy jedynie nas zjednoczył jako kult, ale pozwala nam robić co chcemy tak długo jak ktoś robi coś w kierunku sprowadzenia sióstr.
- Kult jest na granicy wrzenia, o ile już nie wrze. Jest dużo niechęci do slaaneshytek. - stwierdził wprost - Nie umiemy współpracować, a mogę powiedzieć wprost: niesnaski w kulcie prowadzą do jego porażki. Wewnętrzne niechęci jedynie umacniają naszego wroga. Takich rzeczy zawsze się wyszukiwało niszcząc kulty. Najgorsze były jednorodne z prostego powodu. - Heinrich patrzył poważnie - Są zorganizowane.
- W takich sytuacjach kult na ogół niszczył się sam. - zauważył mnich - Niechęć do slaaneshytek wynika z ich sukcesu i braku możliwości podobnego u reszty. Przynajmniej na razie. Rozmawiałem wczoraj z Silnym, chłop jest naprawdę rozgoryczony tą sytuacją. Czuje się ignorowany i nie szanowany... - Otto westchnął - Starałem mu się doradzić jak zyskać w oczach Khorna i kultu, może coś z tego wyjdzie. Jednak tak samo jak ich wgląd we własną wiarę jest powierzchowny, tak samo ich pogląd na organizację jest bardzo... egocentryczny. Starałem się wytłumaczyć zarówno Silnemu jak i Tobiasowi, że nie mogą szukać metod na podkopanie "ladacznic" tylko odnaleźć drogę, aby je przewyższyć. Nie wiem czy to jednak do nich przemawia.
Heinrich uśmiechnął się nagle.
- Byłbyś za tym, aby spotkać się ze Starszym i porozmawiać na te tematy z nim? - zaproponował.
Jednooki kultysta wciągnął powietrze.
- Chciałem zacząć prowadzić msze od następnego zboru. Coś co pomogłoby zjednoczyć kult. Trzeba by było to z nim obmówić. Szczególnie, że kolejne msze mają być tematyczne.
- To tym bardziej przyda nam się wspólnie ze Starszym porozmawiać. - pokiwał głową - Zgodziłbyś się, prawda?
- Nie mam przeciwwskazań. Mam jednak wrażenie, że piszę się na więcej niż sądzę. - wskazał dłonią na kolegę - Tzeentchianin...
- Nie można wezwać tylko jednej. - stwierdził wprost - Więc wszyscy musimy się zjednoczyć i czasem nagiąć się do poświęceń.
Mnich westchnął.
- Jasne... więc kiedy chcesz się spotkać ze Starszym?
- Nie mam większych planów... choć dziś to chciałbym być wolny w nocy. - przypomniał sobie.
- Ja muszę udać się do hospicjum i... - Otto zamarł na chwilę - Miałeś dzisiaj sny Heinrichu? Wiesz jakie. - były łowca czarownic skinął głową - Mam więc do ciebie prośbę. Skoro nie masz planów. Odwiedź proszę Fabienne von Mannlieb. Ma u siebie dwójkę heroldów. Jeżeli my mieliśmy sny, to one też i wątpię, aby zniosły je tak dobrze jak my. Marissa najpewniej po prostu biega nago po domu, ale Annika czuje wołanie ołtarza Norry, ołtarza który jest poza miastem. A miasta teraz nie można opuszczać.
- ... dobrze. - Heinrich odparł po chwili zastanowienia - Choć pewnie tak z nagła to ciężej będzie tam wejść. I nie licz że będę odznaczonym biegaczem.
- Powiedz, że ja cię przysłałem. Fabienne powinna pozwolić ci wejść. Co do Anniki, jeżeli dalej będzie w domu. To wątpię, abyś siłowo ją powstrzymał więc... - mnich się zastanowił i pstryknął palcami - mapa! Wręcz jej mapę, węgiel ołówek lub cokolwiek do rysowania i niech zaznaczy na niej drogę, tak jak czuje. Zew może działać i w ten sposób, a da to jej zajęcie. Ja odwiedzę je po mojej zmianie... boję się myśleć co się tam teraz dzieje.