Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2023, 08:55   #17
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Uwijanie się przy wozie szło sprawnie. Nie minęła minuta, a Alrok opanował sytuację zarówno krwawiących strażników, jak i towarzyszy drużyny. Variel wziął się za naprawianie wozu, a reszta przeszukała ciała przeciwników. Nie znaleźli wiele, widać było że był to dobrze zorganizowany napad. Przeciwnicy nie mieli przy sobie nic oprócz tego co mieli na sobie, kilku pustych sakw na łupy przyczepionych do szczurów i pokaźnego worka na resztę łupów nie mieszczących się w sakwach. Ich skórznie od biedy dało się odratować, pewnie jakiś rzemieślnik byłby je w stanie połatać. Oprócz tego przy ciałach leżały całkiem sprawne buzdygany i drewniane tarcze, z których tylko dwie nadawały się do użytku. Można jeszcze było pozbierać oszczepy, ale były lichej jakości i pewnie niewiele warte wziąwszy pod uwagę ich wielkość dostosowaną do mniejszych istot.

W tym czasie Rath szukał zagubionych wierzchowców. Było to dość proste zajęcie, wymagające podążaniem za śladami kopyt i krwi. Pierwszego wierzchowca znalazł już po kilku minutach. Stał spokojnie, niczym sparaliżowany, co momentalnie wyczuliło mnicha na podstęp. Na szczęście nie było w okolicy nic, co mogłoby stanowić zagrożenie, a koń krwawił mocno z boku w którym utkwiły dwa oszczepy. Wyjęcie ich nie było problematyczne, więc po chwili w nieco lepszych humorach, ruszyli we dwóch na poszukiwanie kolejnego. Drugiego znalazł po kolejnych kilku minutach spokojnie pasącego się w niewielkiej kosodrzewinie. Pozostawało jedynie wrócić pod górę do reszty drużyny, co dla krzepkiego mnicha nie stanowiło absolutnie żadnego problemu.
Gdy wrócił, reszta stawiała właśnie wóz z pomocą wierzchowców Alroka i Veliusa. Cała operacja przebiegła sprawnie i jedynie kołysanie i skrzypienie postawionego na koła wozu sprawiło, że wszyscy na chwilę wstrzymali powietrze. Na szczęście wszystko wytrzymało i zaaplikowane przez Variela zabezpieczenie osi wytrzymało. Dobrze, że Burda pomyślała o rozładowaniu wozu. Po pierwsze poszło szybciej, bowiem wóz był lżejszy, po drugie przy takim wahnięciu cały towar znalazłby się na ziemi, prawdopodobnie w roztrzaskanych skrzyniach.

Zapakowawszy wszystko, towar, ludzi, trupy i przytroczywszy konie ruszyli.
Ranny wałach strażników i koń szamana nie nadawały się do prowadzenia, a i pozostałe dwa lekkie konie nie przywykły do takiej pracy, toteż tempo nie było zatrważające. Na pewno było szybsze i wygodniejsze niż piesza podróż, toteż co i raz popijali z dużego antałka bimberku jaki znalazł się na wozie.

Podróż przebiegała bez większych problemów i przez długi czas śmiałkowie mogli cieszyć się sielskim widokiem wznoszących się gór, zboczy porośniętych pachnącym igliwiem lasem przechodzącym wyżej w kosodrzewinę.
Co kilka godzin Alrok odnawiał modły dotykając każdego z towarzyszy przekazując im wzmacniający psalm i dopiero po sześciu godzinach, gdzieś tak dwie godziny przed zachodem słońca szaman dostrzegł w listowiu goblina, który szybko wycofał się zanim zdołał ostrzec resztę. Od tej chwili antałek został zakorkowany, a każdy uważniej przyglądał się okolicy. Raz jeszcze widzieli wystrzeloną gdzieś w oddali strzałę jarzącą się zielonym kolorem. Wszystko wokół żyło i widać, że gobliny nie miały zamiaru oddać łatwo ziemi.

Na godzinę przed zachodem, gdy zniżające się słońce oświetliło stok, zobaczyli poruszające się długie cienie. Gobliny! Jeźdźcy i piechurzy patrząc na cienie i tempo.
- Oj nie, nie, nie, nie - Stena złapała się rękami za pulchne policzki. - Oj, nie, nie, nie. Jesteśmy tak niedaleko.
- Co się dzieje? -
spytał Velius.
- Przed nami rozwidlenie, doskonałe miejsce na zasadzkę. Jeśli dotrą tam przed nami, mogą przygotować na nas zasadzkę, lub ruszyć bezpośrednio na Skraj Berda! - niziołek wyglądała na przestraszoną. W powietrzu zawisła decyzja. Co dalej?





 
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem