Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - DnD Wybierz się w podróż poprzez Multiwersum, gdzie krzyżują się różne światy i plany istnienia. Stań się jednym z podróżników przemierzającym ścieżki magii, lochów i smoków. Wejdź w bogaty świat D&D i zapomnij o rzeczywistości...


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-08-2023, 12:29   #11
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Walka była szybka i brutalna, a żadna ze stron nie szczędziła przeciwnikowi razów. Niecałe trzydzieści sekund dłużyło się niemiłosiernie, jednak ostatni szczur w wściekłością atakujący wszystkich na około padł. Drużyna najemników odniosła swoje pierwsze zwycięstwo, choć czterech goblinów zdołało czmychnąć w las. Burda ruszyła za nimi, jednak wbiegłszy ledwie kilka metrów wgłąb gęstniejących szybko drzew dostała serię prawie tuzina strzał. Pierwszy trafił ją w łydkę, drugi ściągnęła na tarczę, reszta zmusiła ją do schowania się za drzewem. Gdy wyjrzała, po przeciwnikach nie było śladu. Jedynie cichnące śmiechy i pogróżki świadczyły, że gobliny faktycznie się wycofywały.
Krwawiąc obficie z nogi, orczyca wykuśtykała zza drzew wprost na klącego na utrzymanie szyku i gotowości Veliusa.
W tym czasie szaman zdołał prowizorycznie opatrzeć najpoważniejsze rany swojego wierzchowca. Podniósł się akurat by dostrzec kędzierzawą głowę wychylającą się zza wozu.
- Cz.. cz... cz-y ju-u-ż be-be-bez-pie... cznie? - padło pytanie wysokim głosikiem. Po chwili głowa ukazała się w całości i to co w pierwszej chwili można było wziąć za trzeciego ochroniarza okazało się być niziołkiem, zapewne właścicielem wozu i towaru wokół niego. - Halo, bohaterzy? Mmm, czy ktoś może mi pomóc, oni strasznie krwawią. -
Alrok podbiegł do wozu gdzie zobaczył dwóch ochroniarzy przybitych oszczepami do ścian wozu. Jeden broczył świeżą, karmazynową krwią, którą niziołek starała się zatamować, drugiego można było zakwalifikować jako żywego, tylko po ledwie poruszającej się klatce klatce piersiowej. Krew wokół powoli ciemniała.
Velius obszedł w międzyczasie wóz potwierdzając dwa zgony pozostałych ochroniarzy. Martwe gobliny nie miały przy sobie wiele majątku. Zniszczone skórznie, może z jedna drewniana tarcza nie roztrzaskana w walce i 3 małe buzdygany. Wokół widać było różne ślady. Nie trzeba było być łowczym, żeby domyślić się przebiegu spotkania. Gobliny przyjechały ze wschodu. Prawdopodobnie rzucały oszczepami w konie płosząc je i powodując zrzucenie jeźdźców. Ślady kopyt i krwi wskazywały, że te rozbiegły się na południe, zaś ślady szczurów utworzyły całkiem zgrabny okrąg wokół wozu. Małe dranie jeździły na około rzucając w żywych oszczepami.

- Jestem Stena. Stena "Dobra Cena" jak na mnie mówią. - odezwała się niziołka patrząc jak szaman wprawnymi rękoma tamuje krew i zajmuje się dwoma rannymi. - Jestem kupcem i właśnie wracam na Skraj Berda. Tak, na Skraj Berda. Mam tam swój mały składzik. Z chęcią państwa wynagrodzę. Tak, wynagrodzę, ale... - zauważyliście, że Stena lubiła się powtarzać. Może to kwestia traumatycznego spotkania sprzed chwili?
- nie mam ze sobą wiele. Wracam z towarem do swojego składziku, więc mogę wam zaoferować... - szybkim okiem obrzuciła drużynę - po 100 sztuk złota rabatu na moje towary jak już będziemy w Berdzie. Bo jedziecie tam, prawda? - spytała niepewnie.
Spojrzała na swój wóz. - Oj, oj, oj. - złapała się za głowę. - Czy pomożecie mi wyłapać konie, zawieźć tych biedaków na godny pochówek i postawić mój wóz na koła? Boję się kolejnego ataku, a po zmierzchu słyszałam, że droga jest bardzo niebezpieczna. -
Faktycznie, jedna oś wozu była dziwnie wykrzywiona, a sam wóz leżał na boku. Będzie potrzebne nieco siły we wprawnych mięśniach, żeby postawić go na nogi. I to najlepiej zaraz, żeby zdążyć na miejsce przed zmrokiem.



 

Ostatnio edytowane przez psionik : 20-08-2023 o 12:34.
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-08-2023, 19:16   #12
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Po zakończonej walce Serenita zgiął się wpół i zwrócił swój poprzedni posiłek na drogę. Ledwie odnotował słowa Alroka. Odkaszlnął kilka razy, zwalczył rozrywający wnętrzności ból i w końcu się wyprostował z wyraźnie widocznym cierpieniem na twarzy.

- Czyszczący Ogniu, dziękuję za zwycięstwo, dziękuję za twoja siłę i przepraszam za słabość. - wyszeptał i drżącymi dłońmi zaczął przetrząsać swój plecak. Po chwili wyciągnął z wnętrza zawiniątko z ziołami, nabił nimi fajkę i odpalił ją za pomocą płomienia przyzwanego na końcu palca. Okolicę wypełnił charakterystyczny zapach tytoniu.

Mnich odetchnął wypuszczając chmurę dymu i w końcu skupił się na pozostałych członkach drużyny i niziołczycy.
- Twoja donacja zostanie doceniona przez Kościół Serenrae. Dziękuję za łaskawość siostro. - zwrócił się do kobiety - Znajdę konie. Jestem przyzwoitym tropicielem, ale nie wiem czy będą chciały za mną pójść. Może masz jakieś smakołyki które je przekonają że jestem przyjacielem? - spytał retorycznie i wyciągnął ku kobiecie oczekująco wolną dłoń.

Po chwili był już niemal na kolanach, oglądając ślady walki. Znalazł charakterystyczne odciski kopyt i ruszył ich tropem. Z jednej strony nie było to trudne, ciężkie konie zostawiły głębokie odciski w błotnistej ziemi, ale z drugiej był wycieńczony po walce, więc nie poruszał się zbyt szybko, stawiając na dokładność.
 
Zaalaos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-08-2023, 19:51   #13
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Los im sprzyjał - nikt z ich małej grupki nie zginął, w przeciwieństwie do goblinów i ich agresywnych wierzchowców, które pozostały na zawsze na polu walki.
Variel, który przyczynił się do wysłania na tamten świat paru przeciwników, starannie wyczyścił ostrza mieczy z krwi, a potem schował broń. Zabrał kuszę i przez moment mocował się z opornym mechanizmem, który zaciął się w niezbyt odpowiednim momencie.
Dopiero gdy uporał się z kuszą podszedł do przewróconego wozu i zabrał się za naprawę uszkodzonej osi.
Owszem, były sprawy równie ważne, a nawet ważniejsze, ale Variel znał się na zabijaniu, nie na leczeniu, a gdyby wybrał się do lasu w poszukiwaniu koni, to, chociaż był elfem, zapewne skończyłoby się na tym, że kompani musieli szukać jego.
A na mechanizmach się znał, miał też odpowiednie narzędzia, więc po paru minutach można było postawić wóz na kołach.
- Gotowe - powiedział, otrzepawszy ręce.
 
Kerm jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-08-2023, 09:59   #14
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Rany strażników były bardzo poważne, a Alrok nie był w stanie się rozdwoić. Wziął więc głęboki oddech i wyskandował zaklęcie, dotykając jednego z nieprzytomnych.
- Leighis do lotan! – jego głos zabrzmiał niczym wycie wiatru, a oczy zalśniły fioletem, gdy rany zaczęły się zasklepiać. Szaman przyklęknął przy drugim, w bardziej zwyczajny sposób zajmując się jego ranami. Pracował szybko, patrząc głównie na twarz mężczyzny, a jego ręce pracowały same, jakby wiedzione jakimś natchnieniem, a nie wiedzą medyczną.
Nieważne jaka była jego metoda, efekt był skuteczny – krwawienie zostało zatamowane i Pharasma nie oczekiwała już nowych gości.
- Wyżyją – mruknął, po czym sięgnął do sakw po zawiniątka z ziołami. Przeliczył je raz, drugi, po czym zaklął i poszedł szukać brakującej porcji, którą zostawił w błocie podczas walki.
- Przeżujcie to – powiedział, rzucając po zawiniątku każdemu z towarzyszy, który został ranny. Sam otworzył jedno z nich, wyciągając kulkę wielkości kciuka i barwy miodu, po czym wrzucił ją do ust - Mmm, naprawdę słodziutkie - stwierdził z zadowoleniem.

- Jak uda Ci się je sprowadzić – rzucił do sarenity, który zaoferował się znaleźć konie - To możemy wykorzystać ich siłę do podniesienia wozu. Będą do tego użyteczniejsze niż ja – zaśmiał się.

Gdy Rath zniknął w lesie, a Variel pracował nad wozem, szaman najpierw rozejrzał się po pobojowisku, bez skrępowania ograbiając zwłoki, po czym przyglądał się przez chwilę działaniom elfa.
- Świetna robota! – pochwalił szczerze, gdy jego towarzysz skończył - Ach, zanim ruszymy, jeszcze jedna rzecz – rzucił, po czym podszedł do każdego z obecnych, nawet zwierząt, inkantując proste zaklęcia.
- Doda wam to sił na kilka godzin –
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-08-2023, 17:44   #15
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Przypuszczając, że odwrót goblinów może być udawany, Burda pobiegła za nimi w las. Nie chciała aby gobliny zaskoczyły ich ostrzałem spomiędzy drzew, podczas gdy oni będą opatrywać rannych i stawiać wóz na koła. Orczyca nie spodziewała się jednak, że goblinom przyjdzie do głów coś tak niedorzecznego jak strzelanie z łuków na terenie zadrzewionym. Oczywiście jak zwykle trzymała swoją tarczę przed sobą, ale ostrzał naprawdę ją zaskoczył. Jedna strzała śmignęła jej nad głową, inna wbiła się w drzewo, a trzecia trafiła w jej tarczę. Były jeszcze inne, razem ponad dziesięć, ale najgorsza była ta która zraniła Burdę. Ból pojawił się w łydce, gdzie strzała ugodziła ją tuż nad butem. Przerzucenie ciężaru ciała na drugą nogę, oraz unik za drzewo i tarczę nastąpiły wręcz odruchowo. Przeklęte gobliny! Nie dość, że okazały się szybsze i trudniejsze do trafienia niż się spodziewała, to jeszcze na koniec odebrały jej jedyną pociechę jaką miała - to że nie dała się zranić.
Burda wypatrywała wroga, zaciskając ze złości zęby. Brak kolejnego ostrzału i oddalające się chichoty świadczyły jednak o tym, że gobliny faktycznie się wycofywały.

Orczyca nie miała już ochoty oglądać śladów. Schyliła się i ostrożnie wyciągnęła goblińską strzałę, która utknęła w jej nodze. Rana nie była poważna, a strzała nie była zatruta. Nie mniej jednak bolało i krwawiło, więc wymagało leczenia. Ona sama miała opatrunki, ale zostały one w plecaku, a tego pozbyła się z pleców przed walką. Dokuśtykała z powrotem do towarzyszy i ocalałych z napaści.
- Gobliny uciekły - oznajmiła.
- Ale niech ktoś lepiej stanie na czatach - dodała od razu.

Problem rannej nogi został rozwiązany, gdy Alrok poczęstował wszystkich rannych magicznym specyfikiem. Burda nie miała pojęcia skąd mnich go ma i jak działa, ale jej rana się szybko zagoiła i orczyca mogła normalnie chodzić. Oczywiście była wdzięczna koledze za pomoc. Większej opieki potrzebowali strażnicy transportu, ale tym już się zajęli, gdy ona była w lesie.
Innego rodzaju pomocy potrzebował uszkodzony wóz. Orczyca zgodziła się ochoczo z pomysłem użycia koni do jego postawienia, bo sami pewnie nie dali by rady. Wyciągnęła z plecaka linę, aby zaplatać ją do boku wozu. Tymczasem obok niej Variel naprawiał uszkodzoną część podwozia. Burda gotowa była pomóc, ale mężczyzna wiedział co i jak należało zrobić, więc efekt był taki że tylko mu się przyglądała. Gdy po dłuższej chwili zorientowała się że stoi i się gapi, wróciła do szykowania liny. Mocowanie musiało być takie aby ciągnięta lina niczego nie urwała, czyli z rozumem i dobrze przepleciona przez samą siebie; a jednocześnie tak aby wóz się postawił na koła a nie obracał, czyli tak aby oba mocowania odstawały w równej odległości od środka wozu. Ostatecznie lina była gotowa i pozostawało tylko umocować oba jej końce do koni.
Czekając na powrót zwierząt orczyca wyobrażała sobie jak go postawią. Głupio by było, gdyby nagle rannemu strażnikowi spadłoby coś na głowę, albo gdyby jakiś towar miałby się uszkodzić lub rozsypać po błocie. Zadbała aby nic takiego się nie stało, a przy okazji zapoznała się z zawartością wozu.
Od razu postanowiła, że gdy tylko wrócą konie, podwiążą je ale i ona sama nie będzie szczędziła sił, przy jego stawianiu. A póki co, stała na czatach, wypatrując potencjalnych ataków.
 
Mekow jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-08-2023, 19:49   #16
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Velius zaczął narzekać już w momencie opatrywania ran. Najpierw zaczął wyklinać Burdę długo po tym, aż miała szanse go słyszeć - gdy była w pogodni za łucznikami. Jednocześnie gdy wróciła z dodatkowymi ranami, trochę przymknął jadaczkę - był wzburzony lecz nie okrutny.
Więcej zabrało się Rathowi co do którego użył stwierdzenia, że przeciwnicy lgną do niego jak muchy do gówna i zapytał, nie szczędząc marudzenia, czy aby na pewno jego wiara wymaga odległości z której można czuć woń z gobliniego zadu i czy poczekanie na zbrojnych ujmuje coś aromatom. Oberwało się też Alrokowi za blokadę koniem, oraz… sobie samemu za nie przewidzenie wyszkolenia łuczników,
…ale gdy skończył i został opatrzony po prostu poklepał Ratha po plecach, idąc do niziołka. Zatrzymał się w połowie kroku.
- Wiesz - zwrócił się do mnicha, ale chyba do wszystkich - trochę nawyków mam z Klanów, tam strata każdego jest wielkim problemem. Ale to chyba dobrze, że nie lubię gdy obrywa kompania?
- Wybacz bracie, nie jestem w stanie czekać gdy… widzę takie zło. Ale postaram się być nieco bardziej zachowawczy w przyszłości. - odparł Rath.
Trochę zawstydzony swoim wybuchem, być może dość niesłusznym, Velius dopełnił drogi do handlarza i zagaił lekko.
- Możecie nam opowiedzieć jak wyglądał ten atak? Byli jacyś wyróżniający się przeciwnicy których, gdy przybyliśmy, już nie dostrzegliśmy?
- Atak? A, tak atak. O-czywiście. - Stena poprawiła całkiem zadbaną kamizelkę i przeczesała włosy nerwowo. - No więc jechałam tu o, północnym szlakiem. Drogi są niebezpieczne odkąd te parszywe gobliny zaczęły się robić coraz śmielsze. Tak, śmielsze, nazwali się wyjącą hordą, rozumiecie? Hordą! Kiedyś była to garstka ledwie, teraz namnożyli się panie jak króliki co wilka nie widziały. Do tego skądś pojawiły się hobgobliny, a niektórzy mówio, że prowadzi ich Duży Bronek, ale ja bym tam nie ufała temu. No, i te gobliny coraz śmielej sobie radzą mówię wam, tośmy w Skraju Berda zmuszeni byli postawić palisadę, jakoś odgrodzić się, straże wystawić. Nie do pomyślenia! Nie do pomyślenia… a, a wy o atak pytaliście…
- Tak, o atak pytałem - wielokrewisty rzucił twardo widząc, że jak każdy dobry handlarz ta miała gadane, ale wątku niezbyt trzymała - jak się zaczęło? Konkretnie, jakbyście pani robili inwentaryzację stanu magazynów, co, ile, gdzie i w jakim stanie.
- A, tak, tak. Cóż, więc jak mówiłam, jechałam sobie szlakiem z pół… no tak, to już mówiłam. I nagle zza drzew wyskoczyła banda goblinów, wyjąc jakby ich kto odzierał ze skóry. Szczury paskudne. Ja to się od razu schowałam za tę oto beczkę, a moi strażnicy ruszyli do do obrony. No, do obrony, bo za to im płacę. I padli szybko, bowiem te dranie wybiły je bardzo sprytnie. Zaatakowały konie, te spłoszone pozrzucały jeźdźców, a oni oszczepami je dobili. W międzyczasie moje dwa wałachy spanikowały, ruszyły do przodu i trach… Trach i padła mi ośka, wóz pac na bok i w jednej chwili lecę na ziemię. Potem zaczęły nas okrążać, wyć i rzucać oszczepami. Co się wychyliliśmy to bach, oszczep. Jak się nie wychylaliśmy, to szczury podgryzały konie. Potem wyście przybiegli z pomocą i wiele więcej nie widziałam, bom się krwawiącym zajęła.
- Twoja straż przyjęła główny atak, z tymi oszczepami. Gdyby nie oni, to... - zauważyła Burda pokręciwszy głową. Gdy ich ekipa zjawiła się z odsieczą, gobliny miały już “tylko” miecze, co oznaczało że straż przyczyniła się do ich zwycięstwa. Burda uznała, że warto to było zaznaczyć.
- Czyli wszystkich napastników których my widzieliśmy wy też - Velius podsumował pod nosem - jak mniemam, straży płaciliście resztę na celu lub co przystanek, dość standardowa praktyka - wielokrwisty zamyślił się, a jego źrenice przybrały z czerwieni odcień pulsującego złota - nic nie wymuszam, ale jeśli mam rację, to poza deklarowaną zniżką w dobrym zwyczaju byłoby opłacić nas w sposób podobny, tym bardziej, że pieniądze macie pewnie. Ale, szczerze - wzruszył ramionami - i tak wam pomożemy, nie godzi się inaczej. Kto ma miękkie serce ten ma twardą dupę - podsumował swoją postawę.
Przez twarz Steny przeszły wszystkie emocje od strachu, złości, przez panikę i widoczną ulgę.
- Tak, tak… oczywiście. M-m-ogę zaproponować 20 sztuk złota po dotarciu na miejsce. -
- Było miło - Valius powiedział z uśmiechem po czym zwrócił się do towarzyszy - jeśli podczas drogi zastanie nas zmrok, oświetlamy tył i boki wozu. Widzę w ciemności, jeśli zaoszczędzimy światła na przodzie, pójdę poza zakresem światła, ale wciąż blisko was wypatrując problemów.
- Ty widzisz, ale gobliny też - stwierdził Alrok, rozdając lecznicze zioła - Więc oślepimy tylko siebie, w tym woźnicę. Póki mamy słońce, musimy zyskać jak najwięcej dystansu od ewentualnego pościgu. A nocą możesz wziąć mojego konia i wysforować się na większą odległość żeby wypatrzeć ewentualne zasadzki -
- Aż tak na koniu dobrze się nie poruszam - wielokrwisty stwierdził - poza tym konie nie widzą w ciemności, a samemu nawet ze słabą lampą, bo tyle im wystarczy, to jest proszenie się o strzałę w kolano. Jak chcecie - wzruszył ramionami - też wolę dotrzeć przed zmrokiem. Ale ci którzy dobrze w nim widzą mają tendencję podchodzić zaraz pod światła.
Zamilkł, nie dodał “my tak przynajmniej robiliśmy” tylko zakłopotany rozejrzał się wokół.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 31-08-2023, 08:55   #17
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Uwijanie się przy wozie szło sprawnie. Nie minęła minuta, a Alrok opanował sytuację zarówno krwawiących strażników, jak i towarzyszy drużyny. Variel wziął się za naprawianie wozu, a reszta przeszukała ciała przeciwników. Nie znaleźli wiele, widać było że był to dobrze zorganizowany napad. Przeciwnicy nie mieli przy sobie nic oprócz tego co mieli na sobie, kilku pustych sakw na łupy przyczepionych do szczurów i pokaźnego worka na resztę łupów nie mieszczących się w sakwach. Ich skórznie od biedy dało się odratować, pewnie jakiś rzemieślnik byłby je w stanie połatać. Oprócz tego przy ciałach leżały całkiem sprawne buzdygany i drewniane tarcze, z których tylko dwie nadawały się do użytku. Można jeszcze było pozbierać oszczepy, ale były lichej jakości i pewnie niewiele warte wziąwszy pod uwagę ich wielkość dostosowaną do mniejszych istot.

W tym czasie Rath szukał zagubionych wierzchowców. Było to dość proste zajęcie, wymagające podążaniem za śladami kopyt i krwi. Pierwszego wierzchowca znalazł już po kilku minutach. Stał spokojnie, niczym sparaliżowany, co momentalnie wyczuliło mnicha na podstęp. Na szczęście nie było w okolicy nic, co mogłoby stanowić zagrożenie, a koń krwawił mocno z boku w którym utkwiły dwa oszczepy. Wyjęcie ich nie było problematyczne, więc po chwili w nieco lepszych humorach, ruszyli we dwóch na poszukiwanie kolejnego. Drugiego znalazł po kolejnych kilku minutach spokojnie pasącego się w niewielkiej kosodrzewinie. Pozostawało jedynie wrócić pod górę do reszty drużyny, co dla krzepkiego mnicha nie stanowiło absolutnie żadnego problemu.
Gdy wrócił, reszta stawiała właśnie wóz z pomocą wierzchowców Alroka i Veliusa. Cała operacja przebiegła sprawnie i jedynie kołysanie i skrzypienie postawionego na koła wozu sprawiło, że wszyscy na chwilę wstrzymali powietrze. Na szczęście wszystko wytrzymało i zaaplikowane przez Variela zabezpieczenie osi wytrzymało. Dobrze, że Burda pomyślała o rozładowaniu wozu. Po pierwsze poszło szybciej, bowiem wóz był lżejszy, po drugie przy takim wahnięciu cały towar znalazłby się na ziemi, prawdopodobnie w roztrzaskanych skrzyniach.

Zapakowawszy wszystko, towar, ludzi, trupy i przytroczywszy konie ruszyli.
Ranny wałach strażników i koń szamana nie nadawały się do prowadzenia, a i pozostałe dwa lekkie konie nie przywykły do takiej pracy, toteż tempo nie było zatrważające. Na pewno było szybsze i wygodniejsze niż piesza podróż, toteż co i raz popijali z dużego antałka bimberku jaki znalazł się na wozie.

Podróż przebiegała bez większych problemów i przez długi czas śmiałkowie mogli cieszyć się sielskim widokiem wznoszących się gór, zboczy porośniętych pachnącym igliwiem lasem przechodzącym wyżej w kosodrzewinę.
Co kilka godzin Alrok odnawiał modły dotykając każdego z towarzyszy przekazując im wzmacniający psalm i dopiero po sześciu godzinach, gdzieś tak dwie godziny przed zachodem słońca szaman dostrzegł w listowiu goblina, który szybko wycofał się zanim zdołał ostrzec resztę. Od tej chwili antałek został zakorkowany, a każdy uważniej przyglądał się okolicy. Raz jeszcze widzieli wystrzeloną gdzieś w oddali strzałę jarzącą się zielonym kolorem. Wszystko wokół żyło i widać, że gobliny nie miały zamiaru oddać łatwo ziemi.

Na godzinę przed zachodem, gdy zniżające się słońce oświetliło stok, zobaczyli poruszające się długie cienie. Gobliny! Jeźdźcy i piechurzy patrząc na cienie i tempo.
- Oj nie, nie, nie, nie - Stena złapała się rękami za pulchne policzki. - Oj, nie, nie, nie. Jesteśmy tak niedaleko.
- Co się dzieje? -
spytał Velius.
- Przed nami rozwidlenie, doskonałe miejsce na zasadzkę. Jeśli dotrą tam przed nami, mogą przygotować na nas zasadzkę, lub ruszyć bezpośrednio na Skraj Berda! - niziołek wyglądała na przestraszoną. W powietrzu zawisła decyzja. Co dalej?





 
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-09-2023, 19:56   #18
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
- Odciążyć wóz, będzie szybszy - rzuciła Burda zeskakując z wozu.
- Stena i wóz szybko do miasta, a my spowolnimy gobliny - dodała od razu, gotowa rzucić się biegiem... właściwie w tym samym kierunku co wóz, ale z innym zamiarem.
- Walczmy bracia i siostry! - ogłosił Rath zeskakując z wozu i ruszył do biegu za Burdą, dość szybko przechodząc do sprintu. Wyglądał tak jakby niemal go to nie męczyło. - Światło Pani Świtu jest z nami!
Variel również uważał, że należy jak najszybciej znaleźć się w miejscu, gdzie mogliby powstrzymać gobliny. Ruszył więc szybko za Burdą i Rathem, jednak wolniej niż tamci, bowiem równocześnie rozglądał się na wszystkie strony. Velius za to wyglądał na lekko zdenerwowanego obrotem sytuacji. Miał przeczucie, że zamiast zastawić pułapkę, sami po prostu w nią wpadną - łucznicy wydawali się cwani i dobrze wyszkoleni, dodatkowo gobliny zbiegły. Podwójna zasadzka…
Albo po prostu miał paranoję. Ruszył za towarzyszami.
- Ty! - Alrok wskazał palcem na jednego z ochroniarzy, zeskakując z konia - Wsiadaj i goń po pomoc! - warknął rozkazującym tonem i nie czekając na odpowiedź, popędził za resztą drużyny.
Strażnik spojrzał jeszcze na Stenę, ale jasnym było, że wykona polecenie Alroka. Niziołczyca zatrzymała wóz pozwalając odtroczyć konia i po chwili wszyscy ruszyli. Na przedzie ruszył strażnik, który w kilka chwil zniknął im z pola widzenia, nastepnie ruszyła Stena, Rath i reszta. Na początku mnich dotrzymywał tempa wozowi, jednak zmuszone do wysiłku wierzchowce również w dość szybkim tempie zostawiły bohaterów z tyłu. Biegnąc swoim tempem, drużyna mogła się jedynie zastanawiać, czy siedząc na wozie nie byliby szybciej?
Było już za późno, żeby zmienić zdanie. Na szczęście wszyscy byli zarówno lekkozbrojni (oprócz Veliusa, który o dziwo dotrzymywał tempa pomimo ciężkiego napierśnika) i bez zbędnego obciążeni, więc tempo jakie narzucił Rath utrzymywali dość długo. Ściemniało się tak, że wkrótce stracili z oczu swoich przeciwników, toteż wyścig tym bardziej był zacięty. Czy zdążą przed przeciwnikiem?
Dobiegli do rozwidlenia, jedna droga biegła dalej na południe, druga łagodnie zakręcała na północny zachód. Dużo otwartej przestrzeni nie było dobrym terenem do przyjęcia walki. Ruszyli dalej pamiętając, że do wspomnianego miejsca mieli w sumie kwadrans biegiem.
Wreszcie po niemal kwadransie dobiegli do miejsca idealnie nadającego się na zasadzkę.
Była już szarówka, zachodzące szybko za górami słońce dawało coraz mniej światła, a porastające drogę iglaki dawały dodatkowe złudne wrażenie zmroku. Przed nimi znalazła się wąska wstążka drogi otulona z obu stron wzniesieniami. Faktycznie, wyglądało to na idealne miejsce na zasadzkę. Trudno to ominąć, sprawny zastęp pikinierów mógłby się tu bronić długo i z suckesem nawet przed przeważającymi siłami przeciwnika.

Rath rozejrzał się sprawdzając stan towarzyszy. Nie było po nim widać żadnego zmęczenia, jednak pozostali oddychali zdecydowanie ciężej. Będą potrzebować kilku minut, żeby złapać oddech. I dużo i mało, gdy nieopodal rozległo się wycie wilka.
Zbliżają się!
 
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-09-2023, 09:43   #19
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Nie było dużo czasu. Zmrok zapadał coraz szybciej i szarówka zmieniała się w mrok. Do tego wszechogarniające poczucie wyścigu podbijało adrenalinę. Rath szybko obszedł teren dając czas pozostałym do odpoczynku do morderczym biegu. Droga zwężała się wyginając się w fantazyjną eskę pomiędzy dwoma uskokami. Północny, niższy liczący około 3 metrów wydawał się idealnym do zeskoczenia na niczego niespodziewających się przeciwników, zaś południowy… ten był zdecydowanie wyższy, idealny do prowadzenia obserwacji i ostrzału. Gdyby tylko nie zapadający mrok, można byłoby dostrzec nadjeżdżające wozy z kilkuminutowym wyprzedzeniem. Były tam też ślady po wyciętych drzewach, które niewątpliwie zrzucane były na przejeżdżających niżej wędrowców, jednak porośnięte już karpy świadczyły o tym, że dawno nie stosowano tu takich pułapek.
Wydawało się, że słychać już było dźwięk biegnących, toteż bez większej zwłoki, szaman natarł drużynę magiczną maścią, po czym schowali się po obu stronach drogi. W ostatniej chwili, bowiem gdy tylko udało się okrążyć i znaleźć mniej strome wejście, do uszu doszedł znany dźwięk mnóstwa biegnących stóp.
Drużyna zaczaiła się gotowa stawić czoła przeciwnikom… którzy jednak zatrzymali się przed zwężeniem. Drużyna dostrzegła goblina na wikorze w towarzystwie co najmniej pół tuzina szczurzych jeźdźców. Wśród nich jechał na swoim szczurze przypalony paskudnie goblin. Rath doskonale kojarzył ślady po swoim ogniu. Spalona lewa część głowy wykrzywiła twarz w grymasie nienawiści. Przez chwilę rozmawiał z jeźdźcem wikora, który wyglądem przypominał jakiegoś szamana. Alrok i Variel, jako jedyni rozumiejący język tych małych stworów usłyszeli, że rozprawiali o planach czekając na resztę. Ten na wilku to Glarr, zaś ten przypalony to Hobb. Inni nadali mu przydomek Zrodzony z Płomieni, chyba na cześć płomieni Ratha.
- No ruszcie się! - mruknął niecierpliwie Rath, coraz mocniej czując jak napięcie rośnie. Razem z Burdą nie byli wystarczająco dobrze ukryci przed goblinami i tylko panujący półmrok ratował ich przed tym, że nie zostali zauważeni. Jednak wilk węszył co i raz niespokojnie. To nie wróżyło dobrze. Leżąc przy ziemi Burda patrzyła to na gobliny, to na szlak przed sobą i Veliusa który mógł dać znak do ataku.

Po chwili dobiegła grupa dwóch tuzinów goblinów. Część miała łuki jak ci, z którymi walczyli, część długie tasaki. Przez chwilę rozprawiali na temat tego co dalej, po czym Glarr uciszył wszystkich.
- Hobb, Zrodzony z Płomieni, weźmiesz połowę łuczników i nożowników, i zasadzisz się na tych… łotrów. - powiedział niewątpliwie mając na myśli ukrywających się nieopodal śmiałków. - Ja wezmę szczurzych jeźdźców i resztę i ruszymy spotkać się z Dużym Bronkiem.
Glarr zamilkł gdy wilkor poruszył się niespokojnie. Lekki wiatr muskał igliwie wiejąc od wschodu.
- Co tam czujesz? CO? KTOŚ TU JEST? - krzyknął Glarr rozglądając się. Razem z nim cała kompania goblinów momentalnie przyjęła pozycje bojowe, ale nikt was nie zauważył. Jeszcze.
Burda i Velius spojrzeli po sobie.
- Tu są jakieś ślady! - ktoś krzyknął wskazując na drogę.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 18-09-2023 o 09:56.
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-10-2023, 07:46   #20
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
I tak, w jednym momencie, zagrożenie okazało się śmiertelne, a cały plan wziął w łeb…

Rath nie mógł czekać. Może był to boski przymus? Może gniew tańczący w jego umyśle? A może płomienie spalały go od środka i szukał każdej wymówki by dać się im wymknąć na powierzchnię? Nie czekając na dalszy rozwój wypadków zerwał się, przeskoczył kilka kroków w kierunku goblinów, unosząc przy tym święty symbol wysoko w górę. - SARENRAE! WYGŁOŚ SWÓJ SĄD! - ryknął, a wraz z ostatnią sylabą z jego ciała wystrzeliła kolumna śnieżnobiałego ognia paląc wszystko na swojej drodze. Wychwyciwszy to jako sygnał do ostrzału, Burda poprawiła atak kolegi, odpalając bełt z kuszy. Kula ognia rozbryzła się w samym środku kotłowaniny goblinów rozrzucając ich i podpalając. Część z nich zwinnie uskoczyła pomimo zaskoczenia, jednak jeźdźcy na szczurach byli zbyt wolni. Wokół roległ się ich agonalny krzyk gdy spopielone zwłoki padały na ziemie. Tych, którzy próbowali się jeszcze poderwać, ustrzeliła Burda.
Nie udało im się w pełni zaskoczyć goblinów, ale w umyśle orczycy nie oznaczało to porażki, a jedynie zmianę okoliczności - zamiast być częścią haczyka, ona i Rath stali się przynętą i ich zadaniem było teraz zaciągnąć gobliny pod ostrzał reszty ekipy, która pozostała w dogodnej pozycji, niewykryta.
Alrok zbliżył się do krawędzi skarpy, wzywając ponownie totem strachu, jednak na widok wrogów sam też poczuł w sercu jego zimne ukłucie– nie mieli do czynienia z ledwie kilkoma bandytami, zielonoskórych była cała chmara, do tego miał wrażenie, że ich broń i pancerze wyglądały znajomo. Może to tylko złudzenie wywołane adrenaliną i zmęczeniem, ale czy tak samo nie byli uzbrojeni ci, którzy odpowiadali za masakrę jego plemienia? ~Nie teraz!~ szaman zganił się w myślach, koncentrując na tu i teraz, a dokładniej na goblinie, nazywanym Glarrem, którego właśnie ugodził wystrzelony przez Variela bełt. Z pewnością nie był wyszkolony w walce, co biorąc pod uwagę jego przywództwo nad pobratymcami sugerowało jedno: magia. Jeszcze coś zwróciło uwagę szamana – ubrania goblina i sierść jego wilka poznaczona była spalenizną i plamami sadzy, jednak na jego skórze nie widać było świeżych oparzelin czy blizn.
- Rath, płomienie nie będą się imały szamana, skup się na pozostalych - krzyknął, samemu wypuszczając niecelną strzałę w stronę wroga, a następnie szukając osłony za jednym z drzew.

To był moment, w którym szczęście ostatecznie przestało im sprzyjać. Kolejny wystrzelony przez Variela bełt chybił, a płomienie, które siały spustoszenie wśród goblinów, momentalnie zgasły, gdy tylko Glarr wykrzyczał jedno słowo mocy. W tym samym czasie jego wilczy wierzchowiec, prowadząc grupę pokurczy, rzucił się na Ratha, bez trudu wbiegając na skarpę od drugiej strony. Sarenita uskoczył przed zębiskami, ale noży i tasaków zielonoskórych było zwyczajnie zbyt wiele. Tak samo jak strzał wystrzelonych przez łuczników w miejsce, w którym kryli się pozostali. Na nic zdały się ciężkie pancerze i szukanie osłon – grad pocisków i tak poranił całą trójkę. Pierwszy otrząsnął się z tego Velius. Wielokrwisty ułamał wystającą mu z ramienia strzałę i zeskoczył ze skarpy, w locie wyciągając już osadzony na długi drzewcu młot. Nie zaatakował jednak, czekając na reakcję łuczników, którzy nagle znaleźli się tuż pod jego nosem – tą chwilę wykorzystał Hobb, ciskając w wojownika zawiniątkiem, które eksplodowało glutowatą substancją, która niemal zupełnie unieruchomiła Veliusa.
Burda i Rath czym prędzej umknęli od morderczych tasaków, zeskakując na leżący kilka metrów niżej trakt. Alrokowi przeszła przez głowę myśl, że mnich mógł nawet nie zauważyć, jak szamańska magia w ostatniej chwili dodała mu energii, w końcu skupiony był przede wszystkim na przyzwaniu kolejnej kuli ognia. Tym razem jednak gobliny były na nią przygotowane, i rozpierzchły się, przypłacając to tylko osmalonymi pancerzami.

Sytuacja była naprawdę dramatyczna – najrozsądniejszym byłoby brać nogi za pas, ale Alrok nie mógł się do tego zebrać. Znali się krótko, ale walczyli razem, nie mógł stracić kolejnych towarzyszy. Zwinnie zeskoczył ze skarpy, przetaczając się po drodze, by znaleźć się jak najbliżej Ratha. Płomienie kapłana były ich największą nadzieją na zwycięstwo, lub przynajmniej zabicie jak największej ilości goblinów, dlatego wypowiedział słowo mocy i wraz z silnym podmuchem zimnego wiatru dotknął jego ramienia, lecząc rany. To jednak nie zdało się na wiele, na długo.
Gdzieś zza goblińskiej chmary usłyszał inkantację Glarra, po której w ich stronę pomknęła ognista kula, eksplodując i raniąc ich dotkliwie. Jakby tylko na to czekając, pozostałe gobliny skoczyły na nich w szale wrzasków i tasaków. Czując, jak jego skóra płonie, Alrok ujrzał zamachującą się na nie Burdę.
- Buail! - wycharczał, udzielając jej mocy, siły i agresji, dzięki czemu ostatnim, co zobaczył, było ostrze półorczycy dekapitujące dwóch rzucających się na nią zielonoskórych. Potem poczuł już tylko pchnięcie noża, świat przechylił się na bok i zapadła ciemność.
~Wracam do domu~ pomyślał jeszcze, zanim jego świadomość zgasła.

Wokół jednak wciąż toczyła, a raczej kończyła się walka. Łucznicy odskoczyli od Veliusa, który spowolniony przez pokrywającą go maź nie był w stanie trafić żadnego z nich, po czym potraktowali bohaterów kolejną salwą, powalając wszystkich poza wielokrwistym. Niewiele to zmieniło, gdyż zaraz potem dosięgnął go oszczep ciśnięty przez Hobba. Wojownik stał jeszcze przez moment, po czym padł nieprzytomny.

Grupa śmiałków poległa, broniąc napadniętej przez gobliny karawany - czyżby taki miał być koniec ich opowieści?
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172