Zapach karaluchów dobywał się ze szmaty którą palił sobie Tfardy winc pewnie tam są karaluchy.
Potrząsnął trochę oszczem i sprawdził czy coś skierczącego nie wypadło z zawiniętego gaugana - w razie czego można by sobie zjeść. Gdy poniosły się głosy pozostałych snotlingów i usłyszał swoje imię spojrzał na Trartexa wzrokiem sugerującym że chętnie to on by jego usmażył i zjadł.
Potem zaczął rozglądać się po ten dziwnej jaskinii. Może będzie lepszejszy jaki patyk tutaj? Taki gruby w lepkiej mazi? Takie to siem palo. A może znajdzie coś jeszcze innego?
Z tym postanowieniem zaczął przeszukiwać pomieszczenie.