Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2023, 13:12   #21
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Wug, Katerina, Joresk i grupa Akosy żwawym krokiem ruszyła po linowym moście w stronę platformy znajdującej się nieco na dole. Sidonius pokręcił się nieco wokół wyjścia z kwater i wreszcie także zniknął, zajęty własnymi myślami i badaniami. Przez parę chwil kapłan i czarownica znaleźli się sami.

Z wolna ściemniało się: elfy niewiele przejmowały się półmrokiem, który nagle zaległ nad Akrivel, jednak tu i ówdzie rozbłyskały światła, które, jak się okazało, pochodziły od pąków kwiatów, które świeciły w ciemności. Jedna po drugiej, rośliny rozpościerały swoje liście, a czerwonawy, łagodny blask jarzył się w regularnych odstępach u krańcach każdej z platform.
— Całkiem romantycznie — orzekła na ten widok Lavena, po czym odwróciła się do towarzysza. — Kapłanie, zbałamuciłeś ty kiedy jakąś siostrę w wierze?
Gwałtowana zmiana tematu i obcesowość zadanego pytania, podkreślona dodatkowo buńczucznym uśmieszkiem i mrugnięciem okiem, doskonale oddawały nietuzinkowość jej charakteru.
— Pytam, bowiem pragnę wierzyć, iż pod tą powściągliwą zasłoną kryje się jednak człowiek. A nie jakiś golem zmajstrowany przez Ligę Techników. Wyświadczysz mi tę przyjemność i raczysz rozwiać me wątpliwości?
- Sarenrae nie wymaga celibatu od tych, co głoszą jej sławę - odpowiedział Khair z lekkim uśmiechem. - I mogę cię zapewnić, że jeśli mnie ktoś... zmajstrował... to nie byli to członkowie wspomnianej Ligi.
— Zatem uczniowska robota… — skomentowała półgębkiem sybarytka. — Cóż, skoro cały romantyczny nastrój prysł i momentalnie przeszliśmy na tak przyziemny poziom, to tak po prawdzie celibat wcale nie musi być nakazany z góry — oznajmiła lektorskim tonem. — Może być nałożony z własnej, nieprzymuszonej woli. Albo odwrotnie, wynikać z braku woli całej reszty świata – to tak zwany celibat mimowolny.
- Ani jedno, ani drugie - odparł, kryjąc uśmiech, Khair. - Ale dokładnej liczby ci nie podam. A ty? Może tylko dużo mówisz i pięknie wyglądasz... i nic więcej? - Bacznym spojrzeniem zlustrował rozmówczynię.
— A to mało? — zapytała prowokacyjnie. — Większość nawet tyle nie ma.
Białogłowa spojrzała nań podejrzliwie.
— Wyczuwam w twych słowach drwinę, kleryku. Wszak doskonale wiesz, że nie mam sobie równych i posiadam rozliczne talenta.
- Wiem, że posiadasz rozliczne talenta - zacytował rozmówczynię - ale, jak sama wiesz, nie warto oceniać książki po okładce. Nie wszystko, co ładnie wygląda, odpowiednio się spisze... pewnych dziedzinach życia.
— Ach, wiem? — zapytała niezwykle sarkastycznie Da’naei. — Nigdy takiej opinii nie wyraziłam. W zasadzie to całkiem niedawno skorygowałam Joreska gdy imputował mi dokładnie to samo bzdurne twierdzenie. Niemniej powtórzę: Tylko płytcy ludzie nie sądzą wedle pozorów. To, co widoczne wydaje najlepsze możliwe świadectwo człowiekowi. Uroda tylko zdaje się pozbawiona głębi, co innego myśl, która stroni od zewnętrznej oceny, strojąc się w piórka moralności lub udawanego intelektualizmu. Nie ulega wątpliwości, że piękno stanowi cud nad cudami, stąd tylko człowiek płytki i pozbawiony wrażliwości stroni od oceniania po wyglądzie. Prawdziwe misteria świata są naoczne, trzeba tylko umieć je dostrzec.
- Brawo... - Khair z uznaniem skinął głową. - Dawno nie słyszałem takich głupot wypowiedzianych z takim przekonaniem.
— Myśl jak chcesz — sarknęła lekceważąco wiśniowowłosa. — Paradoksalnie wierni bogini światłości nie słyną z błyskotliwych umysłów.
- Taaa... Na zewnątrz blichtr, a w środku pusto... - odparł niezrażony Khair, rozbawionym spojrzeniem obdarzając rozmówczynię.
— Cieszę się, że się ze mną zgadzasz — skwitowała niewiasta. — Ta odrobina samokrytyki na pewno ci nie zaszkodzi.
Khair uśmiechnął się lekko.
- Nie zgodzimy się w żadnej kwestii, bo sama sobie zaprzeczasz. Typowa kobieca logika - powiedział.
— Paradoksy, mój drogi, to najlepszy sposób na odzwierciedlenie uniwersalnej prawdy na temat rzeczywistości — wyeksplikowała Lavena. — Tylko sprzeczność pozwala uchwycić istotę abstrakcyjnego, subiektywnego i nieskończenie skomplikowanego wieloświata.
A przynajmniej tak kiedyś usłyszała od jednego ze swoich licznych kochanków, młodego filozofa, wagabundy, okultysty i uwodziciela z Cheliax, który wielce lubował się w galtańskiej sztuce miłosnej.
- A już się bałem, że ty na poważnie opowiadasz te wszystkie bzdury. - Khair odetchnął z udawaną ulga.
— Życia nie należy brać na poważnie, Skarbie — wyjaśniła czaromiotka. — Jakże inaczej zaakceptowałabym twoje towarzystwo w naszej wesołej kompanii?
- I wzajemnie, moja piękna - odparł.
Harriet, lwica leżąca na baobabie, drzemała spokojnie, z czasem tylko rzucając spojrzenie w stronę dwójki.

Obok Nketiah, której magiczna lutnia rozpłynęła się w powietrzu, pojawił się Jahsi. Ciemnoskóry wojownik pozbył się swojego zwykłego rynsztunku, na który składał się długi łuk i długie, podobne maczetom sztylety i poprzestał na drobnym nożu ukrytym za pasem. Miał także przy sobie jakiś podłużny przedmiot zawinięty w materiał, zapewne jedwab. Dwójka wymieniała uwagi między sobą w Mwangi, czasem spoglądając na Khaira i Lavenę.
— Kici, kici. Taś, taś — półelfka po pewnym czasie zwróciła się przymilnym głosem do wylegującej wielkiej kocicy, licząc na choćby cień pozytywnej reakcji z jej strony. Wykonała nawet mały krok w jej kierunku, zmniejszając dzielący je dystans. Zatrzymała się jednak wkrótce potem i westchnęła. — Wiesz, obie pasujemy tutaj jak korona na Galtańczyka. Albo lepiej: Alak Stagram do zamtuza. Ale jakoś musimy sobie radzić.
Czaromiotka przysiadła na pobliskiej gałęzi, momentalnie otulona przez łagodny blask kwiecia.
— To chyba świadczy o naszej niewątpliwej sile. Umiejętność adaptacji mimo przechlapanych warunków, nieprawdaż? — zerknęła na lwicę, jakby szukała w jej odblaskowych oczach czegoś na kształt zrozumienia. — Pewnie nie uwierzysz, ale kiedyś miałam bliskiego kociego przyjaciela. Może nie był tak okazały jak ty, ale też nie kruszynka. Nazywał się Pan Noyes. Kawał irytującego i niewdzięcznego kociska. Ale miał też swój nieodparty urok, szary pchlarz! Ha! Nasze losy splotły się chyba w najmarniejszym dla obu momencie, ale mając siebie, jakoś udało nam się wygrzebać z najgorszego bagna. To zdumiewające jak czasami niewiele potrzeba, by… Cóż, w każdym razie potem już całkiem nieźle nam się żyło… A przynajmniej do chwili gdy źli ludzie postanowili zemścić się na nim za to, co ja im uczyniłam...
Umilkła na dłuższą chwilę przyglądając się znikającemu za horyzontem słońcu.
— Sprawiedliwe, czy nie, czasami zostajemy ofiarami okoliczności i niewiele możemy na to poradzić. Pozostaje nam tylko przeć do przodu. Fakt, może i pewne rzeczy już nie wrócą, ale co począć? Zalać łzami i pomstować ku niebiosom? A może położyć się i umrzeć? Ja tam zamierzam żyć całą piersią. Chcę mieć pewność, że jeśli stanę przed Pharasmą, będzie miała za co mnie podliczać!
Khair przez chwilę przyglądał się Lavenie, a jego wiara w to, że wiedźmie uda się cokolwiek osiągnąć, stale i uparcie trzymała się w okolicach zera. W końcu podszedł.
- Jeśli mnie pamięć nie myli - powiedział, to ktoś coś wspomniał o mowie ciała - zwrócił uwagę Lavenie. - A to by znaczyło, że się źle zabrałaś do dzieła. Może jednak skorzystałabyś z czyjejś pomocy?
Zerknął w stronę Nketiah i Josiego.
— Ech, mój drogi nic nierozumiejący przyjacielu… Jeśli to jakiś ich głupi test, to lepiej byśmy go zaliczyli bez niczyjej pomocy — wyjaśniła zaklinaczka. — Nie, żebym narzekała. Ale odkąd tu jesteśmy, tubylcy tylko się w nas wgapiają.
- Zdolna jesteś w... mowie ciała... ale Harriet może mieć inne spojrzenie na świat. - Khair był pełen wątpliwości.
Wyglądało na to, że słowa Laveny jednak podziałały na lwa - być może nie była to ich treść, ostatecznie, lwica, mimo że nie znajdowała się w swoim naturalnym środowisku, wyglądała ostatecznie na zwykłe zwierzę. Po dłuższej wypowiedzi półelfki lwica, która dotychczas patrzyła na nią z niepokojem i niemalże wrogością, westchnęła i rozluźniła się, położywszy swoją wielką głowę na potężnych łapach. Rzecz, niby jakiś omen, została odnotowana przez elfy Ekujae, z których Jahsi uśmiechnął się szeroko, zaś pozostali gapiowie, którzy czasem przystawali, by obserwować scenę lub bezczelnie gapić się na przybyszów, rozluźnili się także. Czy wyglądało na to, że lwica zaakceptowała Lavenę?
— Tss! — uciszyła kapłana i wskazała na lwicę. — Patrz!
- Może znalazłyście wspólny język? - powiedział cicho kapłan.
— Niewątpliwie — stwierdziła półelfka. — Wszak wiele nas łączy… Dwie silne kobiety zawsze znajdą drogę do porozumienia ponad barierami.
Widząc zaangażowanie Laveny i Khaira przy Harriet, Jahsi skinął głową i przybliżył się, a za nim kroczyła Nketiah.
– Harriet mówi, że możecie zostać - rzekł Jahsi, uśmiechając się szeroko. – Jeśli masz odwagę, możesz zbliżyć się do niej, jednak strzeż się, Harriet lubi gryźć do zabawy.
Jahsi roześmiał się.
- Nie ona pierwsza, nie ostatnia - odparł Khair. - Różne panienki mają różne... zainteresowania... Nic dziwnego, że się zdołały dogadać...
— Zaiste, znam i ja takie zabawy — wyszczerzyła się czarownica. — W tej chwili jednak nie reflektuję na tak bliskie zapoznanie. Dziękuję, może innym razem…
„Dość tej farsy! Zbyt mocno jestem przywiązana do mego wspaniałego ciała, by je narażać na szwank dla uciechy garstki dzikusów” pomyślała.
– Dobrze - rzekł Jahsi. – Przyszedłem podziękować raz jeszcze za twoją pomoc z raną - tu sięgnął do zawiniątka na swoich plecach, jednak przerwał w pół gestu, słysząc Nketiah.
– Wychyl się raz jeszcze, ojcze, a głowa zostanie tam, gdzie ją wetknąłeś - sarknęła Nketiah z uśmiechem, a Jahsi uśmiechnął się przepraszająco. – Laveno, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, rzekłaś, że jesteś mistrzynią magii iluzji, dziedzina, która interesuje i mnie samego. Kto pierwszy nauczył cię tej trudnej sztuki?
— Nikt mnie nie uczył. Jestem naturalnie i ponadprzeciętnie uzdolniona — oświadczyła otwarcie i z butą pełnym afektacji głosem. — A dlaczego pytasz, przyjacielu?
Khair tylko ciężko westchnął. Ciekaw był, czy kiedyś ktoś zdoła przebić ten balonik samouwielbienia... Ale wątpił, że kiedykolwiek coś takiego nastąpi.
– Jahsi mówi, że smoczy kultyści chcieli wznieść wielki filar obok świątyni boga Ketephysa - rzekła Nketiah. – Jak mówisz, znasz magię lepiej niż ja. Dlaczego kultyści mieliby wznosić filar?
— Dla mnie to oczywiste — oznajmiła z przekonaniem Da’naei. — Filar to obiekt kultu, znacznik terytorium i repozytorium potężnej magii jaszczurzego pokraki. Po wygranej walce małpoludy uznały teren świątyni za zajęty, więc wzniosły ten toporny i barbarzyński totem, by zaznaczyć strefę swych wpływów, mieć gdzie składać modły do swego paskudnego bożka i skąd czerpać nieczystą moc.
– Istnieje pewna możliwość - powiedziała Nketiah – że filary to coś więcej niż tylko miejsce oddawania kultu mrocznemu bóstwu, jednak część jakiegoś rytuału lub zaklęcia. Jahsi mówi, że runy mogą być częścią czegoś więcej niż jedno zaklęcie.
— Właśnie miałam do tego przejść, moja droga — wcięła się półelfka.
– Nasi wojownicy nie mogą więcej przemierzać lasów na wschód i południowy wschód od Akrivel - rzekł Jahsi bez ogródek. – Każdy, kto wypuści się na wschód od Ponurego Boru, nie wraca lub wraca oślepiony przez jakąś dziwną magię. Wojownicy Ekujae, którzy powrócili, mówili, że niebo i ziemia pokryły się całkowicie wirującym popiołem i nie mogą widzieć niczego.
— Sugerujecie, że filarów jest więcej i rozsiewają jakąś szkodliwą magię w swojej okolicy? — zapytała retorycznie. — Cóż, słuszna hipoteza. Należałoby w tym wypadku znaleźć jakieś i sprawdzić co się stanie po ich unieszkodliwieniu.
- Trzeba będzie sprawdzić, czy ta magia skierowana jest tylko przeciwko elfom Ekujae - powiedział Khair, gdy Lavena przerwała. - Zaklęcie przy tamtej świątyni skierowane było właśnie przeciwko wam. Gdyby zostało dokończone... Kto wie, może kolejny kawałek lasów stałby się dla was niedostępny.
— A przy okazji…
Zwinna dziewka błyskawicznie zniknęła wszystkim z oczu, by powrócić po chwili ze sztabką zielonego złota wyrwanego kilka godzin wcześniej z wyrzeźbionej paszczy smoczego fetysza.
— Wiecie, co to może być? — zapytała elfy. — Jakaś lokalna odmiana szlachetnego metalu?
Jahsi spojrzał na zielonkawe złoto i sapnął gniewem.
– Pokazywanie złota nie przysporzy tobie przyjaciół w tym miejscu - Nketiah pospieszyła z wyjaśnieniem, szybko zbliżywszy się do Laveny i zasłaniając widok grudki.
Nketiah rozejrzała się wokół, jak gdyby Lavena właśnie pokazała fiolkę Dreszczu.
– Złoto w tym mieście może być tylko na piersi nieskalanych keledi - wyjaśniła.
– Zło mieszka w tym kamieniu - rzekł Jahsi, chyba wreszcie biorąc na poprawkę to, że Lavena nie była tutejsza.
— Co masz na myśli przez zło? — zapytała nieco zdumiona łotrzyca. — Sztabka jest przeklęta magicznie? A jeśli tak, to czy można to jakoś odczynić?
– Nie, nie - rzekła Nketiah. – My, Ekujae, wierzymy… Nie, wiemy, że złoto to zakrzepła krew smoczego boga, tak zła, jak ten, który nim krwawił. Tylko keledi, którzy nie mogą zostać skalani, noszą złoto na znak tego, że ich dusze są czyste i nawet złoto nie może ich splugawić. Nigdy nie pokazuj złota w Akrivel, Laveno. Napytasz sobie tylko kłopotów.
– Nketiah opowie dziś na uczcie o tym - dodał Jahsi.
— Chyba sobie ze mnie dworujecie — powiedziała skonfundowana Lavena. — Co niby ma znaczyć to ostrzeżenie? Chcecie powiedzieć, że nadal nie zauważyliście tego, że jestem wręcz obwieszona złotem? Jakimś cudem umknął wam i innym ten złoty kołnierzyk, dekolt, epolet, naszyjnik, pierścienie, kolczyki i cała reszta ozdób oraz wykończeń? Wyjaśnijcie, bo gotowam przysiąc, że wszystkich was przygnało z terenów na wschód od tego całego Ponurego Boru.
– Złoto tej ziemi - uściśliła Nketiah. – W tym zielonkawym kolorze.
— Ach, doprawdy? — zapytała sarkastycznie dzierlatka. — No cóż, wiecie zatem, skąd się ono bierze? Kto je wydobywa? I dlaczego ozdoby Jahsiego nie mają tej skazy?
– Czy chcesz powiedzieć, że złoto na twoim ubraniu pochodzi stąd? - ton Nketiah nabrał powagi.
„W ten sam sposób, w jaki uważam, że jesteś bardzo inteligentną kobietą, ty skretyniała małpo!”.
— Nie — odparła Da’naei. — Czy bylibyście uprzejmi odpowiedzieć na moje pytania?
– Odpowiem wszystkie po uczcie - skinęła głową Nketiah. – Sądzę, że opowieść rozjaśni więcej, dlaczego złoto jest czymś niebezpiecznym w Akrivel.
Zaraz potem, Jahsi wyciągnął zawinięty, podłużny przedmiot, odgarnął jedwab i zaprezentował go Lavenie. Była to drewniana laska, której zwieńczenie było rzeźbione w roślinne motywy. Lavena rozpoznała, że jest to jakiś rodzaj laski zaklętej ochronną magią.


– Niech ten dar będzie dobrym początkiem wspólnej walki przeciwko kultowi - rzekł Jahsi.
— Ach, dziękuję uprzejmie miły przyjacielu za ten piękny dar — powiedziała z wdzięcznością dandyska, przyjmując od elfa kostur. — Niechaj to będzie symbol naszego wspaniałego przymierza i przyjaźni!
Nketiah zwróciła się do Khaira:
– Kawałek po kawałku, zaklęty teren rozszerza się.
- Mapa by się przydała - powiedział kapłan. - Moglibyśmy zobaczyć, gdzie wszystko się zaczęło. Być może stawiają kolejne filary, rzucają zaklęcie po zaklęciu i w ten sposób kradną ziemię. Musimy więc spróbować znaleźć i zniszczyć taki filar.
— Takoż wcześniej rzekłam… — wtrąciła się z westchnieniem ruda hedonistka.
– Nakreślę mapę po uczcie - zaproponowała Nketiah.
— Dobrze, a przydzielicie nam swoich wojowników do pomocy? — spytała półelfka.
"Sama wszystko ogarniesz, po co ci pomoc", Khair stłumił uśmiech.
- Tak, jakiś przewodnik się przyda - powiedział.
– Możemy zaprowadzić was aż na sam brzeg Boru - rzekł Jahsi. – Wojownicy jednak nie zdają się na nic. Klątwa kultystów sprawi, że zostaniemy oślepieni.
— Nic to — wiśniowowłosa machnęła nonszalancko ręką. — Wspaniali bohaterowie i ich wyjątkowo piękna i mądra przywódczyni są na miejscu, by was uratować!
- Bez wątpienia jedyna w swoim rodzaju... - Khair skinął głową, ani nie zaprzeczając, ani nie potwierdzając słów Laveny.
— To fakt!
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem