Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2023, 18:47   #5
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Ciemność. Ciasnota. Głód… wieczny i pożerający. Odbierający rozum, odbierający człowieczeństwo. Nie dający się zaspokoić.
Skrob, skrob, skrob…
Pazury drapią kamień. Godzina, po godzinie. Noc po nocy. Skała jest uparta, skała jest cierpliwa. Ona też… ona musi. Uwięziona w tym mroku, w tym ciasnym więzieniu, w tej skalistej trumnie. Nie ma nic innego do roboty, poza powolnym kruszeniem skały. Głód szarpie jej ciałem, ale… ona musi być cierpliwa. Musi nie poddawać się szaleństwu, nie poddawać się głodowi. Musi być cierpliwa i skrobać skałę. Musi, bo nie ma innego wyboru.
Przez dni, tygodnie, lata… musi być cierpliwa i kruszyć ścianę swojego więzienia.



Wczorajsza noc zakończyła się dość cierpką rozmową z ghulem. Nic dziwnego, że pobudka nie była przyjemna. Podobnie jak koszmar, nieco odbiegający od standardowego zestawu Ann. Odrobinę tylko. Czego dotyczył? Tego nie wiedziała.
Niemniej czy miała czas na rozważania na ten temat? I z kim mogła rozważać? Garry czasem miał takie koszmary i wizje, ale to Jaine Love była miejscową wróżką. Niemniej jeśli prawdziwa była teoria, że to miejscowy potwór śpiący w sąsiednim wymiarze to… czy można tym wizjom ufać? Z drugiej strony, to mogła być tylko kolejna wariacja na temat jej własnych wampirzych traum.


Zima bywała ciężka u podnóża Appalachów.


A noce ciemne… Ann musiała się więc przerzucić z motora na.. ech, pożyczony stary pickup, którego Larry nie potrafił opchnąć nawet po obniżce. Maszyna charczała jak gruźlik i dymiła jak nałogowy palacz. Ale był to jedyny pojazd na jaką Ann było stać.
Nie był zbyt szybki, ale to mogło być błogosławieństwem.
Zwłaszcza gdy mijała rozbity o drzewa samochód, który z pewnością jechał zbyt szybko. Nie musiała tego wypadku zgłaszać. Joshua już tam był i straż pożarna też. I karetka. I Clyde.


U Nadii nic się nie zmieniało. Także procedura, którą musiała przejść, by do niej dotrzeć. Dzwonek, domofon, decyzja… drzwi się otwierały.
Przed Ann były schody prowadzące w dół. Do leża wampirzycy. Tremere spędzała tu większość nocy, za monitorami komputerów zajmując się algebrą powiązaną ze świętymi tekstami. Trudno było powiedzieć, czy to była obsesja wampirzycy, czy raczej coś czym zabijała czas. Jej własne hobby.
Nadia siedząca za komputerem była opanowana i spokojna. A przecież jak dotąd nie osiągnęła żadnego sukcesu. Kolejne noce, kolejne próby okazywały się porażkami. Gdyby jej naprawdę zależało, to czyż… nie była furiatką? Ann wiedziała, że Kainitka potrafi nagle wybuchać gniewem. A tu nic, kolejne porażki nie budziły frustracji.
Nadia nie oderwała się od roboty widząc wchodzącą Ann, skinęła jedynie głową dając znać że ją zauważyła. Nie odezwała się pierwsza. Jak zwykle zresztą. Nadia nie była zwolenniczką koleżeńskich pogaduszek. Zresztą, trudno ją było nazwać duszą towarzystwa.
Inicjatywa leżała więc po stronie Ann. Jak zwykle.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem