Przykurcz wyciongnoł klejonyty, brynnoł i stała siem światłość. Bardzo był z siebie zadowolon!

Wszystkie snoty mogły teraz rozejrzeć siem po pomieszczeniu, w którym siem znalazły. Było ono zbudowane z kamienia, a podłoga była drewniana. Na każdej ścianie oprócz jednej były umieszczone drzwi. Snarlack zbadał najbliższe z nich w poszukiwaniu sposobu na ich otwarcie. Była w nich klamka i dziurka na klucz. Ale klucza nie było.

Na ścianie, na której drzwi nie było, umieszczone były wnenki w kamieniu. Trochem, jakby ktoś ukradł drzwi i zostało po nich puste miejsce.

Trartex, po ostatniej przygodzie postanowił zostać kapoditutikapi i przejonć władzem nad halukso... halyco... piennym... no, nad zielskiem robioncym zwidy. Dla niego cała ta sytuacja wcale nie była dziwna. To znaczy wcale nie była bardziej dziwna niż inne dziwne sytuacje. Próbował na tym zarobić, ale inne snoty nic sobie z tego nie robiły. O, niedoczekanie! Jak już przestanom zwidować, to on każe swemu silnorenkiemu siem tym zajonć!

A zwłaszcza Tfardy nic sobie nie robił, tylko uprażone karaluchy joł z lubościom rozgryzać miendzy zembami.

Rozpełzły siem snoty po pomieszczeniu.

Za dużo w nim nie było. Dwa lustra stały duże i cienżkie. A oprócz tego stół, na którym leżała ksionżka i potrójny rożen, na którego nadziane były 3 świece.

Testy inteligencji: Przykurcz 75/15, Snarlack 32/28, Gobelin 52/23, Yb 51/14, Tfardy 8/10 (udany), Trartex 95/15

Tfardy widział takie coś w czasach, gdy jeszcze robił za piłkem u ludziów. To świecznik był. Nawet świece miał, tylko niezapalone.