Edgar stał i patrzył na swego pobratymca ale już nie z głupim uśmiechem ale uważnie mu się przyglądał.
"Ciekawe czy kolega po zawodzie." -Jeśli Bretończyka nie ma tu z Tomem to musiał gdzieś zajść albo minąć się z Tomem.
Popatrzył na kapłana i powiedział. -Ależ oczywiście on upadł i miał szczęście, że nie upadł na moje zęby.
Znów popatrzył na niziołka, próbował na podstawie wyglądu dowiedzieć się o nim jak najwięcej. -No to chodźmy do Toma.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |