ANNO DOMINI MCIVIII,
Dijon
Hardestadt uśmiechnął się lekko na reakcję Simona.
- Spotkałem go, gdy po raz pierwszy zjawił się przed obliczem Ryszarda Lwie Serce, a swą mężnością i charakterem stał się mu przyjacielem. Sam znajdowałem się w otoczeniu Ryszarda i doświadczyłem tego co i on. Na mnie twój ojciec, drogi książę, także zrobił wielkie wrażenie, które trwało przez całą Krucjatę, a sądzę że trwałaby dłużej gdybyśmy mogli ciągle cieszyć się swoją obecnością. - westchnął ciężko - Mieliśmy takie plany zawiązane na dalsze lata jego życia. - spojrzał uważnie na Simona - Naprawdę niesamowity człowiek o cnym charakterze i błękitnej krwi. Gdyby tylko ta śmierć go nie zabrała przedwcześnie... - Hardestedt wydawał się być prawdziwej poruszony odejściem ojca Simona - Czuję się wręcz zmuszony dopatrzeć by jego potomek także otrzymało błogosławieństwo od losu jakie i jemu było pisane. - zakończył z pełnią powagi w głosie.