Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2023, 18:29   #167
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację


Bezahltag; przedpołudnie; Hospicjum


Mnich westchnął kiedy usłyszał o awanturze. Tak bardzo chciał się mylić kiedy tu zmierzał. Scena w stołówce przyprawiła go ból głowy, szczególnie, że George musiał otrzymać silniejszą wizję niż zwykle. Wtedy pojawił się Thorne, oczywiście rozochocony, zapewne myli go przed wypuszczeniem z hospicjum.
- Bogowie, czemu mnie testujecie… - mruknął pod nosem. Kiedy pojawiła się matka Somnium jednooki mnich musiał się powstrzymać, aby nie zakląć. Morrytka zdołała spacyfikować Thorna i Georga. Przynajmniej na razie. Otto podszedł do kulącego się heralda i położył delikatnie dłoń na jego plecach.
- George? Możesz wstać, proszę? Chodź, zaprowadzę cię do pokoju i porozmawiamy o książkach. Co ty na to?

Mężczyzna w habicie o wyglądzie kogoś o generację starszego od jednookiego mnicha gorliwie pokiwał głową. Zaś minę miał przestraszonego dziecka. Co mocno kontrastowało z jego wyglądem. Ale bez wahania był gotów pójść z Otto. Trwożliwie zerkał na młodą, bladolicą kapłankę boga snów jakby widział w niej jakiegoś straszliwego potwora. Zaś Thornem to już zajęli się braciszkowie odnosząc go gdzieś w czeluści hospicjum.

Mnich spokojnie prowadził Georga, upewniając się, że nikt nie chce ich zatrzymać.
- Cóż takiego ci się dziś przyśniło Gorge? - dotychczas wizja wprowadzały mężczyznę w dość spokojny stan. Gadał oczywiście, ale stan manii był czymś nowym.

- Książki! - odparł bez wahania i wyraz smutku i zatroskania został zastąpiony przez szczerą, bezkompromisową radość. - Książki mi się śniły. Cały regał. Tak pięknie dzwonił dzwoneczkami srebrzystymi i unosił się w powietrzu. I wołał mnie, obiecywał, że znów będziemy razem, że będę mógł przeczytać te wszystkie książki i porozmawiać z nimi i będziemy już na zawsze razem. I, że będzie nam dobrze i wspaniale. I wyruszymy w podróż aby mieć mnóstwo przygód i szukać nowych książek do naszej kolekcji. - wyrzucił z siebie jednym tchem. I można było mieć wrażenie, że uskrzydla go taka wizja i porusza do głębi.

- Jestem pewny, że tak będzie. - zapewnił mnich - Magiczna Siostra na pewno, będzie chciała powiększyć swoją bibliotekę, a ty przecież będziesz jej bibliotekarzem. - mnich poklepał Georga po plecach - Na razie jednak zostań w celi. Ja muszę zobaczyć co sprowadza tu Matkę Somnium. Nie może to być nic dobrego.

- O tak, ona jest straszna. - George pokiwał z przejęciem głową i na myśl o młodej kapłance znów wrócił mu grymas obawy. Choć jak jej już nie widział na własne oczy w swoim pobliżu to nie aż tak jak gdy to się działo na stołówce. Sam jednak nie kwapił się aby podążyć z Otto ku kobiecie jaka wzbudzała w nim tak silne emocje i wolał zostać na miejscu. Zaś na słowa pocieszenia o swojej patronce zareagował wręcz z dziecięcym uśmiechem szczęścia.

Otto zostawił go samego i wrócił do stołówki. W międzyczasie jednak sytuacja się tu uspokoiła. I jego koledzy zaczęli już sprzątanie po tej awanturze. Musiał się ich podpytać gdzie poszli przeor i kapłanka. Ci wskazali mu drogę do cel gdzie przebywali pacjenci. Chociaż niekoniecznie w dzień.

Mnich ruszył za Przeorem i Morrytką. Miał w sumie zamiar odwiedzić jeszcze jednego pacjenta, Niclasa. Jeżeli zapytają o powód jego obecności, zawsze coś wymyśli. Zastanawiał się co dokładnie widziała kapłanka, że postanowiła przybyć.

Otto nie miał zbyt wielkich trudności aby odnaleźć poszukiwany duet. Właściwie to było ich więcej bo dwaj czarni gwardziści trzymali się kilka kroków za swoją równie czarną szefową. Zaś przeorowi towarzyszyło dwóch braci. Właśnie obchodzili kolejne cele. Większość z nich o tej porze była pusta więc tylko je mijali. Chociaż nie tak prędko Matka Somnium mimo, że były puste zatrzymywała się przed drzwiami i spoglądała tam uważnie jakby czegoś szukając. Zbliżali się do tego fragmentu gdzie była cela Thorna i kawałek dalej Marissy. Przynajmniej do wczoraj gdy ją nowa pani zabrała do siebie. A czy mięśniak był teraz w celi czy bracia zawlekli go gdzie indziej to z korytarza nie było widać. Za to dwóch gwardzistów obejrzało się ku Otto sprawdzając kto się zbliża.

Mnich skłonił się.
- Wybaczcie najście. Chciałem zobaczyć jak ma się reszta pacjentów. George jest już bezpiecznie w celi.

Obaj ochroniarze kapłanki spojrzeli pytająco ku głównej parze sprawdzając czy mogą przepuścić jednookiego mnicha. Przeor coś powiedział cicho do morrytki a ta skinęła głową na swoich gwardzistów. Więc przepuścili Otto do głównej grupy. Przechodząc obok nich jednooki miał okazję z bliska rzucić okiem na ich kolczugi, hełmy i miecze w pochwach. Przez moment wydawało mu się, że wyczuwa zapach oleju używanego do konserwacji metalu. I wszystko wydawało się być solidne a obaj sprawiali wrażenie groźnych przeciwników. Teraz jednak nie ingerowali w jego przejście skoro ich szefowa wyraziła taką wolę.

- Dobrze Otto. Nie wiem co się dzieje z tym chłopakiem. Kiedyś był taki spokojny. - przeor pokręcił głową i zgodził się aby młodszy mnich dołączył do ich grupki. Stali właśnie przed otwartą celą Thorna. Jak się okazało pustą. Chociaż prycza była nie posłana i te parę detali drobiazgów jakie mieli pacjenci na własność świadczyło, że ktoś tu mieszka. Kapłanka Kruka nie odezwała się tylko spoglądała w głąb tej celi. Po czym do niej weszła. Rozglądała się wodząc po niej wzrokiem, pochyliła się aby podnieść metalowy kubek i obejrzała go sobie. Nawet powąchała zawartość. Po czym odłożyła go na miejsce.

- Więc tu mieszka ten uśpiony? - zapytała jakby już wcześniej o tym rozmawiali.

- Tak, właśnie tutaj. To nie jest jego stała cela tylko izolatka. Musieliśmy go tu karnie przenieść po tym jak rozrabiał. Siedzi tu już od paru dni az mu się kara nie skończy. - wyjaśnił przeor swojemu gościowi. Bladolica nic nie odpowiedziała tylko dalej wodziła wzrokiem a czasem dłońmi po różnych detalach izolatki Thorna.

- Ale mówiłeś ojcze, że macie go przenieść. O ile dobrze zrozumiałam. - zapytała po chwili.

- Tak, jedna z naszych dobrodziejek zlitowała się nad nim i nad nami. I zgodziła się go wziąć pod swoją opiekę. Właśnie dziś ma po niego przyjechać. Chociaż sam do końca nie jestem pewien czy to taki dobry pomysł. Po tym co dzisiaj widziałem. Jednak szlachcianka zapewniała, że sobie z nim poradzi. Nie śmiem w to wątpić ale… - przeor mówił szybko i wydawało się, że jest nadal nieco zdenerwowany całą tą poranną aferą i jeszcze wizytą kapłanki z samej stolicy. Ta jednak na razie niewiele komentowała tego wszystkiego.

- Jestem pewny, że lady von Dyke da sobie radę. Kiedy ostatnio z nią rozmawiałem, zapewniała, że ma wszystko przygotowane na jego przybycie. - mnich starał się uspokoić wątpliwości przełożonego - Co do Georga. Wydaję mi się, że jest podekscytowany. Nauczą go czytać i będzie mógł sam "rozmawiać" z książkami. Jest po prostu zagubiony w tym wszystkim.

- Lady von Dyke? - zapytała morrytka jakby zaciekawiona tym kto ma przejąć tego umięśnionego, kłopotliwego pacjenta jakiego niechcący poznała prawie, że zaraz na wejściu do tego przybytku.

- Tak, taka młoda, nadobna szlachcianka z Averlandu. Z tego co wiem niedawno do nas przyjechała z południa właśnie ale dzielnie sobie radzi i nawet okazała wspaniałomyślność aby zaopiekować się tym nicponiem. - wyjaśnił usłużnie przeor o kogo może chodzić. Kapłanka zastanawiała się nad tym chwię po czym skinęła powoli swoją bladolicą głową.

- A George no chyba tak, chyba można tak powiedzieć. Jego też wkrótce ma przejąć pewien dobrodziej. Porządny człowiek, wykształcony, nauczyciel i guwernant. Także wykłada na naszej Akademii. Ulitował się nad tym biednym chłopcem i zgodził się wziąć go pod swoją opiekę. Więc zapewne tak jak Otto mówi, także nauczy go czytać i innych przydatnych rzeczy. Zwłaszcza jeśli George sam zdradza takie zainteresowania. - przeor Bernard mówił szybko i składnie chcąc przekonać gościa ze stolicy do swoich racji oraz tego, że dbają tutaj o pacjentów jak tylko można. Matka Somnium znów to chwilę trawiła w głowie. Rozejrzała się jeszcze ostatni raz po celi Thorna po czym z niej wyszła. Więc i cała grupka wznowiła marsz wzdłuż korytarza kierując się stopniowo ku celi jaką do wczoraj zajmowała Marissa.

- Chciałabym później porozmawiać z tym Georgem. Zresztą z Thornem też. Wkrótce powinien się obudzić. - oznajmiła swoją wolę idąc korytarzem i zerkając przez drzwi do mijanych cel. Nawet jeśli braciszkowie jeszcze nie zdążyli ich otworzyć. Przeor zaś pokiwał głową na znak, że jest gotów do wszelkiej współpracy na tym polu.

Mnich podążał za grupą. Co jakiś czas spoglądał na Matkę Somnium. Otto ewidentnie chciał coś powiedzieć, ale albo obawiał się, albo nie wiedział jak zacząć.

Grupka przeszła dalej, powoli mijając kolejne cele dając okazję gościowi aby rzuciła na nie okiem. Chociaż sądząc po minie obsługi to chyba niezbyt widzieli sens oglądania pustych cel. W tym zakątku hospicjum znajdowały się izolatki w jakich zwykle zamykano tych pacjentów jacy coś przeskrobali lub podejrzewano, że mają jakąś zakaźną chorobę. Dlatego rzadko tu ktoś przebywał. Obecnie tylko Thorne a i on miał wedle planu dziś opuścić lokum. Matka Somnium jednak zainteresowała się ostatnią celą w jakiej do wczoraj przebywała Marissa. Było to pierwsze pomieszczenie do jakiego weszła po celi kłopotliwego mięśniaka. W środku zaczęła się rozglądać po tym skromnym wyposażeniu. Poza złożoną pryczą, taboretem na jakim stał gliniany kubek właściwie były tu tylko ściany. Niemniej kapłanka dłuższą chwilę rozglądała się uważnie jakby czegoś szukając.

- A tu? Kto tu mieszkał? - zapytała w końcu patrząc na przeora jaki stał w przejściu. Podobnie jak za jego plecami tych kilku braciszków jacy mu towarzyszyli.

- Marissa. Raczej nieszkodliwa dziewczyna, całkiem pomocna. Pomagała w kuchni i w herbatorium. Znała się na ziołach. Ale wczoraj trafiła do nowej dobrodziejki więc już posprzątaliśmy celę. - wyjaśnił gorliwie starszy już wiekiem mnich jaki zarządzał tą placówką. Słysząc to morrytka pokiwała głową i jeszcze rozglądała się po wnętrzu celi.

- A to jak taka pomocna to dlaczego tu wylądowała? - zapytała znów obdarzając przeora uważnym spojrzeniem.

- A bo… Miała taki kłopotliwy napad szaleństwa… Biegała i krzyczała… Zachowywała się niestosownie… To musieliśmy ją tutaj zamknąć dla ochrony jej i reszty pacjentów. Później jednak żałowała za swoje postępowanie bo pokornie znosiła służbę i była bardzo pomocna. - Bernard wyraźnie się żachnął i troszkę się zająknął opowiadając dość oględnie o całkiem śmiałym zachowaniu młodej pacjentki jakie mogło przysporzyć rumieńców zawstydzenia nie tylko mnichom.

- Rozumiem. A kto ją przejął mimo tych kłopotliwych zachowań? - zapytała kapłanka lekko przesuwając dłonią o swoją dłoń jakby je myła.

- Milady von Mannlieb. Ona jest Bretonką ale wyszła za mąż za tutejszego kapitana. Od paru lat jest u nas w mieście. Przyjechała razem z tą panienką van Dyke. I postanowiły nas wspomóc przejmując opiekę nad niektórymi pacjentami. Była jeszcze trzecia milady ale jej imię wyleciało mi z głowy. No i poza tym ona nie przygarnęła żadnego z pacjentów ale nie jest stąd, przyjechała do nas niedługo przed śmiercią naszej czcigodnej księżnej-matki. - wyjaśnił chętnie przeor odpowiadając szybko na pytania kapłanki. Ona zaś pokiwała głową, rozjerzała się jeszcze ostatni raz, zwłaszcza złożonej na ścianę pryczy po czym wróciła z celi na korytarz.

- W takim razie bardzo bym była rada jeśli bym mogła porozmawiać z Thornem i Georgem. - powiedziała dostojnym tonem zaś przeor pokiwał twierdzaco głowa.

- Thorne jest w ambulatorium. To może zaczniemy od niego. A George… Otto gdzie on jest? Albo przygotuj go i przyprowadź na rozmowę z naszą czcigodną Matką. - Bernard wiedział gdzie kazał umieścić kłopotliwego pacjenta ale nie gdzie się znajdował mężczyzna o umyśle dziecka. Skoro jednak miał Otto pod ręką to jemu wydał to polecenie.

- Oczywiście. Zostawiłem go w jego celi. Pójdę po niego niezwłocznie. - mnich skinął głową Bernardowi i Matce Somnium i ruszył po pacjenta.

Kilka chwil później zapukał do drzwi celi Georga.
- George. Tu Otto, wchodzę do środka. - mnich wszedł do celi i spojrzał na pacjenta - Matka Somnium chce z tobą pomówić.

- Ona?! Oh nie, nie, nie! Ona jest straszna! Odkryje mnie! Nie, nie pójdę, nie pójdę do niej! - mężczyzna co wiekowo wyglądał na jakiś czwarty krzyżyk zwinął się na pryczy i zakwilił jak przestraszone dziecko. Chociaż Matka Somnium nie miała kłów ani pazurów i aparycję chłodnej ale młodej, spokojnej niewiasty to jednak zdawała się przerażać George’a bardziej niż ten mięśniak Thorne.

Mnich westchnął i podszedł do Georga.
- Rozumiem, że się jej boisz. Pamiętaj jednak, to tylko śmiertelnik. Nie posiada nadnaturalnej wiedzy, tajemnej magii, aby zmusić cię do mówienia prawdy. - położył dłoń na plecach pacjenta - Najpewniej zapyta cię o twoje sny. Mogę cię poprosić, abyś opowiedział jej kłamstwo?

- Jakie? Ona jest straszna. Boję się jej. - rozmówca wciąż wydawał się być przelękniony myślą o bezpośrednim stawieniu się przed młodą, bladolicą kapłanką. I nie zdradzał ochoty opuszczania celi. Jednak na razie spojrzał z mieszaniną obawy i nadziei na jednookiego mnicha.

- Pamiętasz tą opowieść o wiedźmie, którą spalili na tych ziemiach? Tej, która oddała się Siostrom, aby ocaliły jej dziecko i pomścili śmierć? Opowiedz jej, że to ci się śniło, że byłeś jednym z goniących ją ludzi. Ja zajmę się resztą. - Otto nie podobał się ten plan, ale nie miał innego.

- Ta o wiedźmie… Co spalili… Tak, pamiętam… - na moment pacjent hospicjum się skoncentrował gdy przypominał sobie jedną ze swoich licznych wizji. Co pomogło mu też się uspokoić. Potem zamrugał szybko oczami i spojrzał na jednookiego mnicha.

- No dobrze. To chodźmy. - zgodził się ale wiodcznie z ciężkim sercem. Wyszli z celi a nastęnie ruszyli korytarzami i schodami tego przybytku miłosierdzia aby odszukać głównego gościa oraz przeora pełniącego rolę przewodnika i gospodarza. Znaleźli ich w ambulatorium gdzie zgrupowali się w pobliżu jednego ze stołów. Normalnie przeprowadzało się na nim zabiegi albo myło ciała przed uroczystościami pogrzebowymi. Teraz jednak spoczywał na nich Thorne. Ktoś go zdołał ubrać w standardowy, czarny habit więc wyglądał na mocarnego braciszka. Tylko takiego co jest z jakiegoś powodu przywiązany do tego stołu. Pacjent widocznie się obudził ale już nie był taki wyrywny jak niedawno na korytarzu. Paradoksalnie wręcz ten duży i umięśniony mężczyzna wydawał się teraz obawiać szczupłej, młodej i bladej jak sama śmierć kapłanki do jakiej ostatnio tak odważnie startował w korytarzu przy stołówce. O czym rozmawiali to Otto nie usłyszał bo przerwali odwracając ku niemu głowy sprawdzając kto przyszedł.

- A to właśnie jest George. Ten co mówiłem. - przeor nie wychodził z roli dobrego gospodarza i przedstawił nie młodego już pacjenta który przyszedł z jednookim mnichem.

- Tak, pamiętam. Podejdź tutaj bliżej George. Nie bój się. - morrytka pokiwała głową do przeora ale spojrzenie utkwiła w przyprowadzonym mężczyźnie. Ten z widoczną obawą podszedł do niej zerkając wcześniej ostatni raz na jednookiego. Ale podszedł. Skinął niezdarnie głową jak wieśniak przed jakąś wielką szlachcianką. Chociaż ta mówiła łagodnie to jednak emanowała z niej władza, stanowczość i chłodne, bladolice ostrzeżenie. A za jej plecami wciąż stało w ciszy dwóch czarnych gwardzistów w pełnym uzbrojeniu.

Kapłanka albo miała wyczucie albo zorientowała się, że pacjent jej się obawia bo mimo różnicy wieku przyjęła uspokajający, matczyny ton. Chociaż biologicznie to pewnie George mógłby być jej ojcem. Zapytała go jak się nazywa i opowiedział coś o sobie. Ten dukał odpowiedzi wciskając wzrok w podłogę lub uciekając gdzieś w bok wzrokiem jakby mimo wszystko obawiał sie spojrzeć bezpośrednio na rozmówczynię. Ta jednak na to nie nalegała ale sama często szukała czegoś w jego twarzy. George opowiedział jej, że lubi książki i przygody co w jego wykonaniu wyglądało mocno dziecinnie i mało poważnie bo miał manierę mówienia małego chłopca pomimo poważnego wieku na karku.

- A śniło ci się coś dzisiaj? Wydajesz się bardzo zaniepokojony. - zagaiła go łagodnie kapłanka. Ten milczał przez chwilę po czym prawie jednocześnie pokręcił i pokiwał głową.

- Bo miałem sen. Taki dziwny. W lesie. W lesie to było. I tam kobieta. Młoda i ładna. I ją złapali. I przywiązali. I spalili. I gonili. I ja też. Bo to wiedźma była. I dużo krzyków było. I hałasy. I się tak przestraszyłem, że się obudziłem. - wydukał w końcu nerwowo skubiąc jakiś fragment swojego habitu. Somnium zapytała go łagodnie o więcej szczegółów czy jeszcze czegoś nie pamięta ale ten uparcie już tylko milczał wpatrując się gdzieś w podłogę.

Otto przez chwilę patrzył na Georga, trawiąc jego słowa. Doskonale się spisał, teraz była jego kolej.
- Wiedźma... miałoby sens. - Otto zerknął na przeora i morrytkę - Sługi Mrocznych Sił mają tendencję plugawienia ziemi po której stąpają. Im potężniejsi są, tym bardziej, Szczególnie jeżeli posiadają talent magiczny. - mnich poklepał Georga po ramieniu, starając się go uspokoić - Jeżeli na tym terenie zabito jakąś służkę Chaosu, jej śmierć mogła naznaczyć to miejsce. Sprawiając, że niesprzyjające wiatry wieją tu mocniej, a kiedy chwyt na rzeczywistość tutejszych jest kwestionowalny... - jednooki pozwolił sugestii zawisnąć w powietrzu - Nie znam się niestety na Magii... nie ponad podstawy z ksiąg...

- Tak… Być może… - odparła Matka Somnium po chwili zamyślenia nad słowami pacjenta i mnicha. I tak sprawiała wrażenie, że oddaliła sie myślami od nich wszystkich. Zbliżyła się do Georga jeszcze bardziej przez co ten znów wyglądał na przestraszonego. Przeor i bracia popatrzyli po sobie nieco zmieszani bo tak blisko zwykle nie podchodziły do siebie osoby jakie nie były małżeństwem lub bliską rodziną. Jednak milczeli bo kapłanka intensywnie jakby słuchała pacjenta. Chociaż ten speszony niczego nie mówił. Trudno było powiedzieć o co tu chodzi ale w końcu bladolica dała im wszystkim spokój. Powiedziała, że można odprawić Georga i wyszła z ambulatorium rozmawiając o czymś z przeorem. Przeszli jeszcze przez resztę hospicjum jakby morrytka dokonywała inspekcji ale chyba nie zabawili nigdzie na dłużej. W końcu pożegnali się z szacunkiem i oczywiście przeor zapewniał o wszelkiej gotowości do współpracy i to, że kapłanka przybyła z samej stolicy jako oficjalna przedstawicielka kruczego kleru zawsze będzie tu mile widziana.


***


Bezahltag; popołudnie, Rezydencja Von Mannlieb

Mnich dotarł do rezydencji Fabienne miał już dość tego dnia. A jeszcze się nawet na dobre nie zaczął. Niestety frau Von Mannlieb nie miała dla niego dobrych wieści. Annika ponownie wybiegła z domu i do tej pory jej nie odnaleziono. Mnich obiecał, że rozpocznie niezwłocznie poszukiwania herolda Norry i sprowadzi ją do domu.

Otto spojrzał w niebo kiedy opuścił szlachecką rezydencję.
- Też mi Łowca Czarownic. - mruknął do siebie, przypominając sobie informację Fabienne o przybyciu Heinricha - Nawet oszalałej dziewczyny nie może znaleźć w zamkniętym mieście… - jeżeli nie znaleźli jej ani strażnicy, ani służba, to najpewniej nie udała się do bram tak jak następnym razem. Potrzebował jednak pomocy, aby ją odnaleźć. I wiedział gdzie zacząć.
Nie wiele myśląc ruszył w miasto. Najpierw "Stary Kocioł", może Annika posłuchała mnicha i poszła do Silnego. Jeżeli nie to poprosi Khornitę o pomoc w jej odnalezieniu. Po drodze dopytywał przechodniów o dziewczynę.

 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem