Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2023, 20:41   #98
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Udało mi się wrócić i to bez niespodzianek, a przynajmniej tak mi się wydawało. Wróciłam jako ja, do mojego ciała, więc już te dwie rzeczy oceniłabym jako sukces. Potem jednak dostrzegłam Fincha i się lekko zmartwiłam, bo jego obecność tutaj od razu skłoniła mnie do próby wywnioskowania co mogło sprawić, iż siedział przy moim opuszczonym ciele zamiast pilnować Vannessy. On sam zdawał się być nienaruszony, w dobrym zdrowiu, więc to nie mogło być nic wstrząsającego jak kolejny atak sił anielskich czy demonicznych. Po co w takim razie tutaj siedział i gdzie podziewała się Druidka? Na szczęście zanim nawet zdołałam zapanować nad aparatem mowy i wyartykułować moje pytania Finch sam tknięty niesamowitą intuicją mi na nie odpowiedział.

Okazało się, że po prostu się martwił, bo moja przygoda w świecie astralnym trwała osiemnaście godzin. Mnie wydawało się, że nie było mnie przez godzinę, góra dwie. Na szczęście dla niego Finch postanowił mi zaufać i nie władował się za mną w astral próbując przybyć mi z pomocą niczym jakiś cholerny rycerz na białym rumaku, bo w takim wypadku musiałabym się obrazić za taki brak wiary we mnie.

Zrelacjonował mi krótko co się działo podczas mojej nieobecności złe wieści zostawiając na koniec. Widziałam już po jego minie, że coś było nie tak, ale nie naciskałam, w sumie to nie mogłam naciskać, bo sobie po prostu leżałam niczym tłumok brudnych rzeczy do prania czekając aż wróci mi czucie i będą w stanie ruszyć tyłek.

Chwyciłam mocniej dłonie Fincha i przy jego pomocy podjęłam próbę dźwignięcia się do pozycji siedzącej. Wolałam przyjąć złe wieści przynajmniej częściowo wyprostowana.

- Po prostu mi to powiedz. - Powiedziałam nadal nie do końca sprawnie posługując się słowami. Mogłam tylko mieć nadzieję, że nie bełkotałam za bardzo i Finch był w stanie mnie zrozumieć. - Nie pytaj, czy chcę to usłyszeć, bo w tym czasie zdążę już sobie wymyślić co najmniej kilka niezbyt przyjemnych scenariuszy i przez tę krótką chwilę poczuć się tak jakby wszystkie się wydarzyły.

Po tym dłuższym zdaniu musiałam sobie zrobić pauzę.

- Anioły dopadły Furyego. Wystawiły jego ciało na drzewie, kilkanaście metrów za barierą.
Kiedy Finch upewnił się, że już siedziałam stabilnie podał mi kubek z wodą.

Zacisnęłam usta po usłyszeniu tej wiadomości. Wzięłam od niego kubek i upiłam kilka małych łyczków.

- Nie wierzę. - Powiedziałam cicho. - Przecież to niemożliwe. Nie można “dopaść” Fury’ego.

- Najwyraźniej można. Jeśli on tego chciał. Może … może uważał, że to będzie dla nas korzystne. Nie wiem. Ciężko mi o tym mówić. Lubiłem go.

- No właśnie o tym mówię. To by oznaczało, że on tam sam poszedł. Za barierę, żeby… - Urwałam. - Po co? Dlaczego miałby coś takiego zrobić?

- Nie wiem. On czasami robił rzeczy tak, że nikt go nie rozumiał.

- Ale robienie dziwnych rzeczy to jedno a pójście na pewną śmierć to zupełnie co innego. Nie wiem, nie rozumiem tego, wszystkie decyzje, które Ernest podejmował ostatnio z mojego punktu widzenia nie mają najmniejszego sensu. Pewnie nie dostrzegam całości, ale na razie trudno wyciągnąć jakiekolwiek wnioski. - Odstawiłam kubek gdzieś na bok i ukryłam twarz w dłoniach.

Przytulił mnie delikatnie i pocieszająco, ale nie natarczywie. Nic nie mówił. Przez chwilę siedziałam w tej pozycji przyciskając dłonie do twarzy. Milczałam. Później przeniosłam ręce ze swojej twarzy i objęłam Fincha w pasie.

- Wydaje mi się, że spartoliłam sprawę. - Wymamrotałam. - Może zamiast pomysłu z wędrówką powinnam zostać i szukać Ernesta aż do skutku.

- Nie chciał być znaleziony. Nie wiem dlaczego. Nic byś nie osiągnęła. Nie obwiniaj się - pogłaskał mnie po plecach pocieszająco. - Kiedy załatwimy sprawę, on znów będzie żył.

- Cholera, cholera, cholera - Powiedziałam ze złością - Obwiniam siebie. Oczywiście, że obwiniam siebie. I jego. Jego też obwiniam. Najpierw uwierzyłam mu co do Szeptacza, a okazało się, że nie powinnam. Więc się zastanawiałam czy Ernest się pomylił? Czy jego moc go zwiodła? Nawet przyszło mi przez myśl, że może zmienił strony, bo wiedział, że nie mamy szansy wygrać, więc postanowił dołączyć do zwycięzców. Ale teraz kiedy poszedł na pewną śmierć myślę, że może po prostu my nie mamy szans i on o tym wiedział. Dlatego wpuścił tutaj Carra i sam poszedł do Skrzydlatych, bo chciał ludziom tutaj i sobie dać szybką śmierć, bo wiedział, że później będzie tylko gorzej.

Wysunęłam się z objęć Fincha i spojrzałam na niego oczami wypełnionymi desperacją i odrobiną łez.

- Takie myślenie to coś, czego nie robimy. Wolę wierzyć, że Fury miał plan, niż że widział naszą przegraną i się poddał. - Westchnął.

- Ja mam dla kogo i za kogo walczyć. Zawsze miałem, ale teraz ta walka stała się bardziej osobista. Niemal prywatna. Wiem, że i ty, Emm, dasz sobie radę to przepracować. A jeśli będzie trzeba, weźmiemy resztkę wina i uczcimy jego śmierć stosownym pożegnaniem.

Otarł mi łzę z policzka i delikatnie pocałował w czoło. Szybko jednak odsunął się, chociaż niezbyt daleko.

- Mów, jaki miałaś spacer w chmurach? - Zmienił temat, najprawdopodobniej po to, aby odciągnąć mnie od ponurych myśli o Erneście.

Zmarszczyłam czoło przez chwilę przetrawiając jego słowa. Nie lubiłam zostawiać w ten sposób niedokończonych myśli. Przez chwilę zastanawiałam się czy kontynuować temat czy odpuścić i w końcu zdecydowałam się na to drugie.

- Skrzydlaci polują i w tym i w tamtym świecie. Eliminują także istoty przebywające na planie astralnym, ale dzięki twojej pomocy udało mi się ich oszukać i znaleźć ją. - Westchnęłam. - No i to byłby mój jedyny sukces, bo mam wrażenie, że całą resztę zawaliłam. - Znowu westchnęłam.

- Finch, co ja robię nie tak z moim życiem?

Zaniemówił przez chwilę.

- Akurat mi chcesz zadać to pytanie? Naprawdę? Bo ja chyba jestem wzorem do naśladowania i wiem w jaką stronę podążam?

Westchnął ciężko.

- Jak dla mnie, wszystko robisz jak należy. Czyli po swojemu. Ale te twoje "po swojemu" jest najczęściej bardzo efektywne. A co nie tak robisz z życiem? To już?

Zadał to pytanie jakby liczył na jakąś odpowiedź, bo zamilkł i wpatrywał się we mnie z dziwną czułością.

- Co już? Nie rozumiem. - Spojrzałam na niego skonfundowana - To może wyjaśnię ci o co mi chodziło, kiedy o to pytałam, bo chyba źle mnie zrozumiałeś. Wychodzi na to, iż moje alternatywne “ja” posiadają więcej mocy i więcej wiedzy niż ja sama, więc się zastanawiam co spierdzieliłam w życiu, że nie udało mi się dotrzeć tam, gdzie one. Teoretycznie zaczynałyśmy podobnie, z podobnym potencjałem, ja jednak jestem tutaj, a one gdzie indziej. - Zaakcentowałam moje słowa rozkładając ręce w geście poddania.

- Już czas pytań, jakie zadają sobie starsi ludzie, gdy czują swój wiek - Zażartował chyba wyjaśniając mi o co mu chodziło z jego pytaniem - Ale teraz rozumiem, że zaczynasz opowieść o tym, co się działo w astralu?

- Właściwie to kończę moją opowieść o tym co się działo w astralu, bo już przeskoczyłam do wniosków jakie wyciągnęłam. - Stwierdziłam - Zamaskowana obwieściła, że jest alternatywną mną z innego świata i wie o mnie ze swoich snów. Nasze światy zostały rozdarte a my wraz z nimi i teoretycznie jak się “połączymy” to wszystko będzie tak jak być powinno.

Zmieniłam nieco pozycję i zaczęłam się delikatnie rozciągać, aby sprawdzić w jakim stanie są moje mięśnie i ciało.

- Tylko, że to mnie nie przekonało. - Kontynuowałam - To całe gadanie, że ona jest mną a ja nią. Nie wiem. Pewnie jestem zbyt nieufna, ale nie czuję tego zupełnie. To co ona mi mówiła, w jaki sposób mówiła. Nie czułam, żeby to było w moim stylu. Szczerze mówiąc to bardziej mi przypominała ciebie niż mnie. - Spojrzałam nieco podejrzliwie na Fincha, jakby był odpowiedzialny za wycięcie mi jakiegoś numeru.

- Mnie tam nie było. - Pokręcił głową. - Chociaż bardzo chciałem. Musiałem co jakiś czas łazić do naszej irytującej druidki. A co do twojej intuicji. Zawierz jej. Nigdy chyba cię nie zawiodła, prawda? W kuchni czeka na ciebie zapiekanka z warzywami. Schowałem ci zacną porcję. Siadł agregat w lodówce i musieliśmy szybko pozbyć się warzyw. Ogólnie z jedzeniem nie jest najlepiej, dlatego będziemy musieli w miarę szybko zająć się naszym planem.

- To mam iść jeść czy opowiadać? Czuję, że jednak muszę zacząć opowieść od początku żebyś wiedział co tam się wydarzyło, bo potrzebuję czyjejś wyważonej opinii.

- Myślę, że przy jedzeniu spokojnie możemy pogawędzić. Chyba że nie jesteś głodna. Wtedy pogadamy tutaj.

- Pewnie jestem głodna, w końcu minęło sporo czasu od ostatniego posiłku, chociaż mój żołądek jeszcze tego nie zarejestrował. Chodźmy do kuchni, bo zakładam, że jak moja fizjologia wróci do normy to zacznie mi burczeć w brzuchu

- To ruszajmy. Pomóc ci wstać? Czy dasz radę?

Przewróciłam oczami i wyciągnęłam do niego rękę. W tej sprawie akurat potrzebowałam pomocy i nie zamierzałam się wzbraniać przed jej otrzymaniem. Wolałam, żeby mnie przytrzymał niż żebym w ramach swojej dumy pierdolnęła o posadzkę.

Kiedy Finch pomógł mi wstać nadal trzymając się jego kurczowo sprawdziłam, czy ustoję na nogach czy też rąbnę o podłogę.


Dałam radę, ale Finch chętnie przytrzymał mnie bliżej siebie. Wspomógł mnie swoim ciałem, pozwalając mi mocno oprzeć się na nim. Nie robił tego nachalnie, ale z troską.

- Wiesz co? Mój pobyt w świecie astralnym nie wpłynął w żaden sposób na postrzeganie przeze mnie naszej relacji, i jeśli nie wpłynął także na ciebie to nie musisz być tak przesadnie wrażliwy. - Nie wytrzymałam i po prostu musiałam skomentować to jego obchodzenie się ze mną jak z jajkiem i to do tego jeszcze złotym.

- Nie chcę się narzucać, a nie wiem, jak reagujesz po wędrówkach astralnych. Nie miałem okazji wcześniej cię widzieć po takim rytuale.

- To znaczy jakiej konkretnie reakcji się spodziewasz? Nic mi nie jest poza pewnym odrętwieniem i wrażeniem jakbym ubrała nie do końca dopasowane ubranie, przy czym to ubranie to moje własne ciało.

- Ja na przykład mam potem przez kilka minut problem z błędnikiem. Mój znajomy wymiotował, jak po ostrej libacji. Jedna dawna znajoma z MR-u bełkotała. I znałem też kogoś, kto potrafił, przepraszam za dosadność, sfajdać się w spodnie. Wolałem być blisko. Tak na wszelki wypadek. Ty znosisz powrót całkiem dobrze.

- Nie no, w takim wypadku to powinieneś być właśnie daleko. - Zakwestionowałam jego wypowiedź.

Roześmiał się.

- Celna uwaga, ale dla ciebie jestem w stanie zrobić wyjątek. Zresztą nie zakładałem, że narobisz w pantalony. Bardziej martwiło mnie osłabienie czy jakieś inne takie tam - Machnął ręką. - Nie zsikałaś się, a to już sukces.

Postanowiłam tego nie komentować.
- Może to dlatego, że ta podróż była inna. Dziwna. Przez większość czasu miałam wrażenie, jakbym była na planie fizycznym a nie astralnym. Przypuszczam, że zawdzięczam to Zamaskowanej i jej zdolnościom.

- Albo Rozdarciu i temu, co się dzieje. Ja odnoszę wrażenie, że świat realny i astralny są tak blisko, jak nigdy dotąd. Niemal stanowią jedność.

- Możliwe. - Zgodziłam się - Do tego ona zabrała mnie w takie miejsce, które ogólnie wyglądało jak normalne miasto.

- Zaraz mi wszystko wyjaśnisz.

Poszliśmy do kuchni i kiedy już się najadłam, nabrałam sił, dzięki czemu mogłam sprawdzić Fincha moją mocą Wyczucia, tak na wszelki wypadek oczywiście, opowiedziałam mu wszystko co mi się przydarzyło podczas mojej podróży w świat astralny. Starałam się przy tym pohamować opisywanie moich własnych przemyśleń i odczuć, aby przekazać jak najbardziej obiektywny przebieg zdarzeń, żeby Finch mógł powiedzieć mi co o tym wszystkim sądził bez sugerowania się moimi wrażeniami.

- Czyli nie jesteś przekonana, że ta Lustrzanka, to ty, tak? Tylko ty z innego wymiaru? Dobrze rozumiem? - Zapytał, kiedy skończyłam opowiadać uświadamiając mi, że poległam podczas próby nieprzekazywania mojego osobistego komentarza streszczając mu spotkanie z Zamaskowaną.

- Jak poznałam Gemmę, bo teraz zakładam, że ona też musi być tą jedną z Oddzielonych ja, to czułam się inaczej. Czułam tą wspólnotę, a w przypadku Zamaskowanej nic takiego nie miało miejsca. Wręcz przeciwnie czułam pewną obcość, brak wspólnej płaszczyzny. To znaczy nie czułam się przez nią zagrożona ani nic w tym względzie, ale cały czas myślałam: ja bym tak tego nie zrobiła, ja bym tak tego nie powiedziała. Na przykład fakt, iż ona powiedziała, że jest najlepszą Łowczynią w mieście, nigdy bym czegoś takiego nie powiedziała nawet jakbym tak uważała. Albo to całe gadanie, że sama muszę odkryć tajemnicę i dlatego powinnam zdjąć jej maskę brzmiało dla mnie bzdurnie. Jeśli dobrze pamiętam to ty coś takiego mi powiedziałeś kiedyś i wtedy też to uważałam za absurdalne. - Poddałam się po prostu i zaczęłam tłumaczyć się z moich odczuć względem tajemniczej rozmówczyni w masce.

Odsunęłam od siebie lekko talerz, żeby nie grzebać w nim widelcem. Zjadłam już wszystko a nadal lekko odczuwałam głód. Wiedziałam jednak, że nie zostało nam wiele jedzenia i nie powinnam sobie dokładać.

- Już ci mówiłem, Emm. Działaj kierując się swoją intuicją. Jeśli jej nie ufasz, nie ufaj. Daj sobie czas. Co prawda nie mamy go zbyt wiele, ale … ja ufam tobie. Że wybierasz rozważnie i kierujesz się zawsze tym, co najważniejsze. No i sprawą. Zawsze uparta, co? - Mrugnął. - Chcesz kawy? Bo wydaje się, że chwilę pogadamy.

- Chętnie się napiję. - Przyznałam. - A co do mojej intuicji to między innymi dlatego ci to wszystko opowiadam, żeby sprawdzić czy moja paranoja i nieumiejętność zaufania nie prowadzi mnie tym razem na manowce. Może nie powinnam odrzucać ewentualnej pomocy w tak trudnej sytuacji w jakiej się znajdujemy. Jak myślisz? - Zapytałam naprawdę zatroskana.

Finch O'Hara wstał i zakręcił się koło małej kuchni na zapleczu. Stał tam archaiczny, osmalony zaparzacz do kawy.

- Myślę, że nie możemy teraz pozwolić sobie na pomyłki. - Zgodził się niejednoznacznie, szybko jednak dopełniając swojej odpowiedzi. - Jeśli nie ufasz Lustrzance, to niech tak będzie. Jeśli zmienisz zdanie, masz ten grot czy też kamyk. Właśnie? Gdzie on jest? Mogę rzucić na niego okiem?

- Nie mam pojęcia. - Przyznałam. - Dostałam go tam, więc nie wiem, jak miałabym przetransportować go tutaj. A co do pomyłki to cały problem stanowi to jak zdecydować co może być pomyłką a co nie.

Wzruszył ramionami.

- Normalnie, jak zawsze. Decydujesz i tyle. Na tym polega trudność tej sztuki.

Po zapleczu rozszedł się przyjemny aromat zaparzonej kawy.

- Ten przedmiot musiał zostać gdzieś w pokoju, albo w świecie astralnym albo w kieszeni twojego ubrania. Może masz nowe znamię albo coś. Ja tam nigdy niczego w świecie astralnym nie brałem i nie dostałem poza łomotem od jednego Pomiotu, ale to inna opowieść. Ale słyszałem, że część najpotężniejszych artefaktów trafiających na nasz świat pochodzi właśnie z innych planów lub z astralu. A wracając do Lustrzanki. Wiesz, uważam, że jeśli jej zależy lub chce w coś pogrywać, spróbuje znów na ciebie wpłynąć. I jeśli chcesz znać moją opinię, ja nie ufam nikomu, kto nosi maski w momencie, gdy chce nawiązać współpracę.

- Albo dla “najlepszej Łowczyni w mieście” czas nie płynie linearnie i ten grot jest czymś co jest ze mną już od pewnego czasu. - Powiedziałam z przekąsem nawet nie ukrywając ironii w określeniu, którego użyłam dla Zamaskowanej. - I masz rację. Jak jej zależy to będzie próbowała dalej, a noszenie maski jest sprzeczne z okazaniem szczerych intencji.

- A teraz daj mi chwilę. - Poprosiłam i skupiłam swoją moc Wyczucia na sobie próbując zlokalizować coś co mogło się zmienić w mojej aurze po spotkaniu z Zamaskowaną i w ten sposób namierzyć podarowany mi przedmiot.

Niczego nie wyczuła, poza pulsującą, niemal niezauważalną anomalią gdzieś w okolicy prawej dłoni. Finch przez ten czas, w skupieniu i ciszy, dokończył parzenie kawy i sprawnie rozlał ciemny napój do dwóch kubeczków.

Rozluźniłam się i wyciągnęłam do Fincha prawą dłoń.

- To chyba jest gdzieś tutaj. W mojej prawej dłoni, ale na innym planie.

- Faktycznie. Masz tam coś co wygląda jak znamię lub tatuaż. Ma kształt grotu do strzały i … kurde. Masz to pod skórą. To nie tatuaż. Mam to wyciąć? Ale wtedy Aniołek musi cię szybko uleczyć, bo to prawa ręka.

- Co?! - Zawołałam oburzona i zniesmaczona - Mam to pod skórą? Fuuj. No jak chcesz to sobie obejrzeć to musisz to wyciągnąć.

- Wyciąć. Ale potrzebujemy bandaża i Ojczulka. Idę po Aniołka. Napij się kawy, a tam, za puszkami masz flaszkę whiskey. Też się może przydać.

- Mam się nią odkazić z zewnątrz czy od wewnątrz? - Zapytałam idąc w kierunku wskazanej półki.

- Jak wolisz. Ja, gdyby mnie ktoś kroił, zrobiłbym to, że tak powiem, obustronnie. - Odparł i wyszedł z pomieszczenia.

- Taa, przecież ty lubisz, jak cię kroją. - Mruknęłam za nim i nalałam sobie odrobinę whiskey do szklaneczki. Nie przesadzałam, bo nie wiedziałam, jak alkohol wpłynie na mnie po podróży astralnej. Łyknęłam sobie ze szklaneczki a później zajęłam się popijaniem kawy.

Finch i Aniołek wrócili po dłuższej chwili.

- Emma ma coś w ręce. Wytnij jej to i ulecz, dobra. - Rzucił Finch.

Aniołek kiwnął głową i wyciągnął do mnie dłoń. O nic nie pytał, więc chyba Finch wprowadził go w sprawę wcześniej a polecenie o wycięciu było wypowiedziane bardziej na mój użytek. Ojczulek wyjął mały nóż chirurgiczny z kieszeni płaszcza, z którym się nie rozstawał.

- Jesteś gotowa? - Zapytał, podczas gdy O'Hara zajął się kawą.

- Dlaczego nosisz nóż chirurgiczny w kieszenie Aniołek? - Zapytałam zaskoczona, bo trochę mnie to zaniepokoiło.

Odpowiedział tylko szerokim, wcale nie uspokajającym uśmiechem. Potem dodał jednak:
- Mam tam cały futerał z najważniejszymi narzędziami. Nożyczki, lancet, szczypce i tym podobne rzeczy. Mała, podręczna apteczka.
Odchylił połę płaszcza i pokazał coś, co wyglądało jak kabura na obrzyna.
- Mogę ciąć?

- Normalnie boję się odmówić. - Podałam mu prawą dłoń a lewą zacisnęłam na krześle.

Zabieg poszedł szybko. Cięcie, szczypce, wyciągnięcie "ciała obcego" z krwawiącej rany a potem odrobina płynu, który wypalił ranę żywym ogniem i następnie lekki dotyk i ciepło z palców Aniołka, które zasklepiło ciało. Na stole, przed nami, leżał zakrwawiony, znany mi już kawałek metalu. Tutaj wyglądał niczym grot strzały. Dziwny. Stary. Żelazny i budzący we mnie dziwne i niespokojne emocje.

- Dobra. Wszystko ok. Zegnij palce i zobacz czy wszystko jest w porządku.

Posłusznie, niemal odruchowo zgięłam i wyprostowałam palce prawej dłoni cały czas wpatrując się w grot.

- Chyba wszystko działa, jak powinno. - Bardziej zapytałam niż odpowiedziałam

- Jest w porządku. - Aniołek przyglądał się uważnie mojej aktywności. - Umyj dłoń z krwi. I nic tu po mnie. Mogę spytać, jak to paskudztwo znalazło się w twojej dłoni. Wiesz, że to metal z piekielnych kuźni, prawda? Wibruje negatywną energią Pomiotów.

- Pamiątka z wycieczki. - Wstałam i posłusznie poszłam dokładnie obmyć dłoń.

Po chwili wróciłam do stołu, zajęłam swoje miejsce i znowu wbiłam wzrok w ów przedmiot.

Paskudny. Mroczny. Niepokojąco znajomy. I nie chodziło tutaj o to, że widziałam go w świecie astralnym. Po prostu, budził jakieś nieprzyjemne emocje lub nawet wspomnienia. Widok tego czarnego, porowatego kawałka metalu powodował, że mimo upału, robiło mi się zimno.

- Faktycznie, paskudztwo. Jakby miało nóżki, waliłbym laczkiem. Aż dziwne, że tego nie wyczułem - Mruknął Finch, wyraźnie zły na siebie.

- Widzisz. Teraz to już nie tylko pytanie czy zrobiłam źle czy też dobrze odmawiając zdjęcia maski z Zamaskowanej. Kolejne pytanie to takie czy zrobiłam dobrze zgadzając się to - wskazałam grot podbródkiem - przyjąć?

- Chyba wiem co to jest - Finch usiadł naprzeciwko z kawą w dłoniach i spoglądał na kawałek metalu z namysłem. - Ale muszę ... kurde. Nie wiem, jak to zweryfikować.

- To mów, co podejrzewasz! - Wypaliłam dość emocjonalnie czy też nawet nieco histerycznie. - Bo dla mnie to wygląda niepokojąco znajomo, ale nie wiem skąd miałabym to znać.

- Chyba wiem, to nie to samo co jestem pewien - Mruknął w taki sposób, w jaki zawsze to robił, gdy coś go dręczyło i nie dawało spokoju. - I nie wiem, jak potwierdzić moje przypuszczenia. Przydałaby mi się biblioteka Towarzystwa. Ale nie ma szans, aby do niej dotrzeć o ile ocalała w tej całej pożodze. Po mojemu to grot nazywany strzałą diabłów. Metal, z którego go zrobiono, jest w stanie zgładzić każdą istotę - boskie relikty, anioły, arcydemony. Wszystko. Wzmianki o tego typu broni pojawiają się w zaledwie kilku fragmentach bardzo rzadkich ksiąg mistycznych i okultystycznych. Każdy grot mógł zostać użyty tylko raz, a metal potrafi uwięzić, esencję czy tam duszę zabitej istoty w ten sposób uniemożliwiając tym najpotężniejszym powrót. Kiedyś interesowałem się tym zagadnieniem, ale nigdy nie dane mi było trafić na ślad grota. Niejasne wzmianki mówią o tym, że panteon, który znamy teraz, dzięki tym strzałom złamał potęgę istot, które były kiedyś. Zapewne tych, których my znamy pod nazwą Zapomnianych.

Mruknął poirytowany.

- Tylko cholera mnie bierze, bo nie jestem w stanie potwierdzić mojej hipotezy. Normalnie siadłbym z książkami, poszperał, poczytał, zaczął łączyć wątki i … Pierdzielona apokalipsa. Nie cierpię was, skrzydlate gnojki - Skierował głowę w stronę małego okienka, przez które wpadało do naszego zaplecza jasne światło dnia.

- Ufff, też już myślałam, że polecisz tekstem jak ta Zapomniana zamaskowana na temat samotnego odkrywania tajemnicy i nic mi nie powiesz o tym grocie. - Pozwoliłam sobie na małe przekomarzanie próbując ukryć fakt, że moja wiedza na temat, o którym mówił Finch była znikoma.

- A jeśli nie możemy potwierdzić twojej hipotezy to mamy dwa wyjścia: albo uznać, że to - znowu wskazałam grot - nie jest tym o czym myślisz albo że jest. Jeżeli nie jest, to trzeba się zastanowić co to w takim razie może być, a jeżeli jest, to znowu wyskakują kolejne pytania. Skąd Zamaskowana to ma? Co chciała osiągnąć mi to pokazując i przekazując? No i ostatnie pytanie. Czy można tego jeszcze na kimś użyć czy też jest tam już zamknięta czyjaś esencja?

- Jeżeli to to, co zgaduję, to nie, nie można użyć. Zostało użyte i ma w sobie coś zabitego, tak na amen, ale w innym rozumieniu słowa "śmierć" niż rozumiemy je my, ludzie. To zapewne coś potężnego, bo tego metalu nie marnowano na byle jakie istoty.

Zmrużył oczy, niczym stary kocur i zaczął się intensywnie mi przyglądać. Jego tęczówki lekko zalśniły, a fragment widocznej na piersi pieczęci Jehudiela zalśnił wyraźnie, mimo tego, że tam, gdzie siedzieliśmy, było jasno.

- Uff - Światła zgasły a Finch westchnął wyraźnie zadowolony ze swojego "zerknięcia".

- Myślałam, że już mnie dokładnie sprawdziłeś zaraz po tym jak wróciłam. Opuszczasz się w podejrzliwości w stosunku do mnie panie O’Hara. - Odwzajemniłam mu intensywne spojrzenie. - Czy zatem można sprawdzić czyja esencja tam jest? To by nam odpowiedziało na pytanie czy ten grot jest tym, czym ci się wydaje, że jest.

- Nie badałem ciebie, lecz grot i wasze powiązania, pani Harcourt - Mrugnął. - Pomyślałem, że może to, że grot był w twoim ciele to znak, że, no nie wiem, kiedyś zabił kogoś kim byłaś, czy coś. Ale nie. Coś w nim jest. Miota się, niczym burza uśpiona w szklance wody.

- Pani Harcourt to moja matka panie O’Hara a nie ja. - Sprostowałam - A co do esencji to podejrzewałabym raczej, że to ktoś zgładzony przez Zamaskowaną i dlatego pytałam, czy jesteśmy w stanie stwierdzić kto tam w środku siedzi?

- Raczej nie, panno Harcourt - Uśmiechnął się pod nosem. - I, zważywszy na sytuację społeczną, to ja też chyba jestem bardziej paniczem O'Hara czy coś. Nigdy, jako Irlandczyk, nie potrafiłem połapać się z tymi konwenansami. I jak się okazuje, nie ma to w sumie większego znaczenia. Wracając do tematu - Spojrzał na kawałek metalu - nie wiem co tam siedzi, ale wiem, że było czymś paskudnym i złym. Albo sam przedmiot i jego aura emanują tą paskudnością i złem. Nie wiem.

- Ale nie wylezie z tego? - Zapytałam zaniepokojona. - Bo nie chciałabym, żeby się nagle okazało, że ten grot właśnie traci termin przydatności do użycia i wtedy na przykład pęka i uwalnia uwięzioną istotę. Kurde, nie powinnam tego ze sobą brać, ale nie miałam pojęcia, że to coś takiego.

- Nie wylezie, jeśli to grot tej strzały, o której myślę. I dobrze, że to wzięłaś. Bo to ogromny zasobnik energii. Przyda się podczas naszych działań. O ile wdrożymy plan, o którym nieco już rozmawialiśmy między kawami w bunkrze. Tylko że teraz wszystko stanęło do góry nogami i w zasadzie to już nie ten sam plan. Ale innego nie widzę. Więc, patrząc na to z tej perspektywy, Lustrzanka nam pomogła. I to też mnie niepokoi.

- Zastanawia mnie jeszcze, dlaczego ona i Gemma mają taki duży wgląd w moje życie, a ja widziałam tylko ten jeden moment z życia Gemmy, kiedy groziło jej niebezpieczeństwo a od Lustrzanki tylko jej wędrówkę po spalonym mieście. Gdybym widziała więcej może dowiedziałabym się więcej.

- Gemma i Lustrzanka to chyba dwie różne sprawy. Myślę, że Gemma jest po prostu medium lub kimś takim, ale sprzężonym z tobą. Na pewno nie ma mocy Fantomki. Lustrzanka, cóż, o niej wiem jeszcze mniej. Zresztą, z tych wszystkich twoich ewentualnych kopii, najbardziej interesuje mnie oryginał. Zresztą, po raz drugi, to wszystko tylko hipotezy, przypuszczenia i spekulacje. Żadnych twardych faktów i dowodów. A to nic nam nie daje, Emm. Prawie nic.

- Wiem, ale póki co i tak siedzimy na tyłkach, więc sobie możemy pogadać. No nie?

- Oczywiście. Dyskusje z tobą, szczególnie na takie tematy, to najlepsza rozrywka. Ciężko za tobą nadążyć, ale za to nikt tak nie drąży tematu, jak ty. Tam, gdzie inni by się poddali, ty dopiero zaczynasz się rozgrzewać. Za to cię ubóstwiam. Między innymi za to.

Zignorowałam jego komplementy i teoretyzowałam dalej.

- To co, jeśli Gemma i Lustrzanka to wcale nie dwa różne tematy. To moje postrzeganie Lustrzanki ukazało mi ją wędrującą po spalonym mieście, świecie. Najpierw myślałam, że ona jest jedną z Zapomnianych i to wizja przeszłości. Później pomyślałam, że to teraźniejszość nasza albo innego świata, wymiaru, cokolwiek. A teraz sobie pomyślałam: a co, jeżeli to przyszłość i to nasz świat po apokalipsie. Tak mógłby wyglądać za dwadzieścia, trzydzieści lat. I wtedy Gemma to tak naprawdę Lustrzanka w przyszłości. Jak to brzmi?

- Intrygująco. Teoria, której raczej nie potwierdzimy. Ale mogę ją obalić lub spróbować, co? Sama powiedziałaś, że ty byś się tak jak Lustrzanka nie zachowała. Ale czy Gemma byłaby w stanie wiedzieć to co Lustrzanka? Łatwo można to zweryfikować. Wystarczy że ją wezwiesz, chociaż to dość ryzykowne i zrobilibyśmy to w kręgu zabezpieczającym, i zadasz pytanie z teraźniejszości, na które tylko ty i Gemma znacie odpowiedź. I bum. Zweryfikowane.

- Tylko jeśli ona nie będzie znała odpowiedzi na to pytanie, albo będzie znała to i tak niczego nie zweryfikujemy, bo mogłaby to wiedzieć jako Gemma albo mogłaby to wiedzieć, bo ma przebłyski i wizje z mojego życia. Niezbyt przekonująca taka weryfikacja. Gdyby zweryfikowanie moich przypuszczeń było takie proste to już dawno zweryfikowałabym te dotyczące ciebie a tak to nadal tego nie zrobiłam. - Wyznałam.

- O? Ciekawe? A cóż to musiałaś zweryfikować?

- No jeszcze nie zweryfikowałam. Podejrzewam, że możesz mieć ze dwieście lat a jeszcze nie udało mi się tego ostatecznie potwierdzić lub temu zaprzeczyć.

- Aż tak staro wyglądam. Ojejku - Zmartwił się.

- Nie, nie wyglądasz - Zaprzeczyłam - ale masz staroświeckie poglądy na pewne sprawy i taki ogólny sposób bycia jakbyś był na świecie trochę dłużej niż większość ludzi. - Uśmiechnęłam się do niego z czułością.

- A może po prostu jestem staroświeckim gentlemanem. Mogę pokazać ci dokumenty z datą urodzenia.

- Wiesz, też mam dokumenty, czy też raczej miałam, które mówiły różne rzeczy nie do końca zgodne z prawdą a wyglądały jak najbardziej autentycznie. Pamiętasz? W końcu sam mi je załatwiłeś. Po prostu zapewnij mnie, że twoja data urodzenia, ta za papierów, ta, którą znam jest tą prawdziwą i już nigdy więcej nie będę drążyła tego tematu. - Dalej uśmiechałam się do niego czule.

- Niestety. Jestem tak stary, jak podano w moich dokumentach. - Uśmiechnął się smutno, ale udając zasmuconego, ale tak naprawdę był wyraźnie rozbawiony tą rozmową.

- A tak już na poważnie to chciałam z tobą porozmawiać, hmm, o tobie i tym co odkryłam jak cię badałam, kiedy Szeptacz ze swoim sabatem rzucili na ciebie klątwę. Zastanawiam się czy jesteś świadomy swoich możliwości i swojego potencjału.

- Świadomy? Chyba tak. Wiem, jak silny jestem. Jak potężny. Chociaż nie wiem, dlaczego tak jest. - Upił łyk kawy. - Można powiedzieć, że jestem fenomenem wśród ludzi obdarzonych mocami, ale mogę szczerze powiedzieć, że nigdy tego nie chciałem i że czasami boję się moich mocy. Pieczęć Jehudiela jest czymś, czym mogę tłumaczyć innym swoje zdolności. Tylko nieliczni znają prawdę.

- Aaaa, czyli wiesz. - Stwierdziłam enigmatycznie.

- Nie wiem czy wiem - Odpowiedział równie tajemniczo.

- Pieczęć daje ci pewne możliwości, ale tak naprawdę cię ogranicza. W moim mniemaniu jest jak smycz albo ogranicznik, żeby Jehudiel miał nad tobą w jakimś stopniu kontrolę. No i pozwala mu też ciągnąć moc od ciebie. No i wydaje mi się, że jesteś silniejszy i potężniejszy od Jehudiela. - Powiedziałam mu moje przypuszczenia - To jak podejrzewałeś coś takiego? Wiedziałeś? - Zapytałam.

- Czasami. Wiedziałem, że nawet archanioł czuł przede mną respekt. Wszystkie, nawet najpotężniejsze Fenomeny też. To dlatego nazywały mnie Nexusem. Ale bały się też ciebie. Wiesz, jak cię nazywały?

- Irytującą jędzą czy może gorzej? - Przewróciłam oczami - Tylko w twoim przypadku chodziło o twoją moc i twoje możliwości a w moim raczej o bycie upierdliwą i dociekliwą.

- Śmierciuchą. Czy też Śmierchudzią. Jakoś tak.

- Wymyślasz to teraz na poczekaniu, co? - Zapytałam z lekkim wyrzutem - Bo nic takiego mi się nie obiło o uszy.

- Myślisz, żeby ci powiedzieli - Mrugnął i już wiedziałam, że faktycznie żartował sobie ze mnie, próbując toczyć tę śmieszną, w jego mniemaniu, gadkę.

- Nie, myślę, że nazywaliby mnie tak za moimi plecami, a ponieważ jestem Fantomem dla Fenomenów nie istnieje coś takiego jak za moimi plecami, bo jak mnie dla nich nie ma, to nadal tam mogę być i któregoś razu w końcu bym usłyszała to przezwisko. - Spojrzałam na niego z pobłażliwością.

- Nie da się przechytrzyć lisa. - Zaśmiał się szczerze.

- Musisz się po prostu bardziej postarać. - Przysunęłam się z krzesełkiem bliżej. - No dobrze, a co teraz robimy? - Zapytałam półgłosem.

- Pierwotny plan? Wyprawa w Tunele, wędrówki do osi.

- Kiedy? - Zapytałam - Bo dzięki temu paskudnemu grotowi mogę się jeszcze skontaktować z Lustrzanką i spróbować jej zaufać, ale pytanie czy to nam się opłaca?

- Dwa do trzech dni. Myślę, że to starczy.

- Skoro tak twierdzisz to znaczy, że wystarczy. - Przyznałam - A co z nią, Zamaskowaną? Odpuszczamy temat?

- Nie wiem. Intryguje mnie jej nagłe pojawienie się i nie mam pojęcia jak je zinterpretować. A to mnie męczy.

- To może zamiast próbować rozpracować ją zajmijmy się mną. Ona może być niebezpieczna, więc to trochę ryzykowne, ale ja nie powinnam stwarzać takiego zagrożenia, a w jakiś sposób jestem z tym wszystkim związana. Spróbujmy to rozwikłać, skoro mamy dwa czy też trzy dni czasu. - Zaproponowałam.

- Dobra. Pełna zgoda. Ale pamiętaj, że ja muszę przykleić się do Vannessy jak rzep.

- No to ja mogę sama przy tym pogrzebać, a ty tylko z doskoku, jak będziesz mógł. - Zmodyfikowałam lekko moją propozycję.

- I tak zróbmy. - Zgodził się ze mną.

- To teraz pójdę się trochę opłukać. Nie korzystałam z łazienki przez osiemnaście, tak? - Spojrzałam pytająco na Fincha, ale nie czekając na odpowiedź kontynuowałam - godzin, więc mi się ta odrobina wody należy. Nie przenosiliście moich rzeczy do innego pokoju, co? Bo jeśli dobrze pamiętam to powinnam mieć tam jeszcze jakąś dodatkową koszulkę.

Finch skinął mi głową w odpowiedzi.

- No to umyję się, przebiorę, a później zajmę tym badziewiem - Wskazałam palcem leżący na stole grot.

- Wracasz do Vannessy czy jeszcze mi chwilę potowarzyszysz? - Zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiejś serwetki, w którą bym mogła owinąć złowieszczy przedmiot.

- Potowarzyszę. Muszę się upewnić, że nic ci nie będzie po skoku astralnym. I daj. Ja się zajmę tym badziewiem - Wskazał głową grot.

- To chodźmy. - Zgodziłam się, chociaż lekko mnie zaskoczyła ta jego propozycja - I weź go ze sobą. - Dodałam nie chcąc zostawiać niepokojącego znaleziska nawet na chwilę bez opieki.
 
__________________
"Atak był tak zaskakujący, że mógłby zaskoczyć sam siebie."
Ravanesh jest offline