Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2007, 16:57   #32
Panda
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Post

Almena


Niedźwiedź spojrzał się nieufnie na Elfkę, która przystanęła na chwilę zmieszana.
- Are kna, are kna, eleni va sorewa Almena thien! – rzekłam uspokajająco.
Zwierzak przyjrzał się uważnie zbliżającej się dziewczynie i fuknął. Groźnie pomrukiwanie zmieniło się w przyjaźnie brzmiące mruczenie, coś jak mruczenie kota.
- Bądź dzielny.
Elfka złapała za strzałę przy samej skórze i pociągła z całej siły. Niedźwiedź ryknął i machnął lewą łapą odpychając dziewczynę. Na szczęście to nie był cios śmiertelny, ot takie lekkie odepchnięcie.

-Dziewczyno! Nikt Cię nigdy nie uczył jak się strzałę wyciąga?!- krzyknął Jacob widząc, jak Almena leży na ziemi.

Chłopak szybko podbiegł do Elfki i pomógł jej wstać. Oboje znów podeszli do półprzytomnego zwierzaka.
-Nigdy nie sprawiaj ofierze dodatkowego bólu, to mogło go zabić.- powiedział z troską, głaszcząc niedźwiedzia. Dziewczyna opatrzyła zwierzaka, który teraz już tylko pomrukiwał. Widocznie ból był tak silny, że nie miał siły się nawet ruszyć.

Siviee

Elfka poddenerwowana podeszła do Anny. Czyżby złościło ją to, że nie udało jej się ubić żadnego zielonego ludka?
-Anno? Jak daleko do celu naszej podroży? Jeśli co 300m będą nas zaskakiwać na zmianę Twoim przyjaciele i rozbójnicy, to dzisiaj ktoś całkiem niewinny może stracić głowę! Więc?! - zapytała zniecierpliwiona.

-Siviee, proszę Cię, spokojnie. Do najbliższej wioski mamy dzień drogi a do domu Thomasa jakieś dwa tygodnie, przy złej pogodzie.[/i]

Wszyscy


Elfka wraz z Jacobem rozmawiali, opiekując się przy tym zwierzaczkiem, który już zaczynał się lepiej czuć. Ich opieka trwała trochę ponad godzinkę i pacjent czuł się już lepiej. Na szczęście strzała nie przeszyła jakiejś ważniejszej żyły czy tętnicy.

-Czas na nas.- powiedziała stanowczo Anna.
-Ale ten niedźwiedź, nie możemy go zostawić przecież!- wtrącił się Jacob.
-Jak chcesz to zostań... My musimy iść! Thomas na nas czeka, a sam wiesz, ze nie ma czasu do stracenia! Ruszajmy! Sam widzisz, nie jest tu bezpiecznie, to nie to co 5 lat temu! Czas z legend przeminął!- wyskoczyła jak poparzona.
-Dobrze już... Zbieramy się Panowie!- mężczyzna wstał zrezygnowany a jego ludzie osiodłali mu konia.

Niedźwiedź chyba wiedział, że już koniec kuracji i może oddalić się, zejść z traktu i wylizać się w jakiejś jamie nieopodal. Jacob z uśmiechem na twarzy odprowadzał wzrokiem zwierzaka, Almena też była szczęśliwa, że nic poważniejszego się nie stało i misiek przeżyje.

Po jakiś piętnastu minutach cała drużyna była gotowa i w końcu wyruszyli, co najwyraźniej spodobało się Annie. Z uśmiechem na twarzy ruszyła przodem, za nią jej brat Jonasz. Alan wraz z Alexią jechali tuż za nimi.
-Ruszajcie, ja i moi ludzie zamykamy pochód.- Jacob popędził Almenę i Siviee. Dziewczęta ruszyły a za nimi młodzieniec ze swoją świtą.
Zimny wiatr mówił, że zima zbliża się wielkimi krokami. O ile w dzień da się jakoś wytrzymać tak w nocy jest zimno... Alan wyciągnął z juków swój płaszcz i podał go Alexi.

Jechali taktem w milczeniu i ciszy. Drogę rozświetlały pochodnie w rękach Jonasza i chłopców Jacoba. Było grupo po dwudziestej trzeciej. Dziwiło to dziewczyny. Kto normalny o tej porze jedzie traktem?! Czas ciągnął się jak guma... Minuty wydawały się godzinami... A to wszystko przez to milczenie...



-No, moi mili jesteśmy niedaleko miejsca naszego noclegu. Tu, po prawej mamy szczątki karczmy Fitsubów, która spłonęła zeszłego lata. Podobno jeden pijany gość zaprószył ogień wywalając świece na firankę, chociaż inna plotka głosi, że to sam Fitsub spalił ją, gdy dowiedział się, że jego córka urządza tu dom schadzek. Nikt nie wie, jak to było naprawdę.- uśmiechnęła się tajemniczo -Tam, jedziemy kochani.- wskazała na małą leśną dróżkę, która wiła się nieopodal ruiny.

Z początku dziewczyny podeszły sceptycznie do tego pomysłu ale... Co może im się stać w towarzystwie czterech dobrze uzbrojonych mężczyzn? Poza tym same umieją o siebie zadbać!

Po przejechaniu stu metrów oczom nowej świty Thomasa ukazała się niewielka polanka, na środku której ułożony był okrąg z kamieni a w nim... stos drewna?

-Jonaszu, rozpal ognisko. Jacobie. Widzę, żeś się napracował!- uśmiechnęła się przyjaźnie.

Mężczyzna odpowiedział uśmiechem i zaczął rozkładać koce w okolicach ogniska, które z zapałem rozpalał Jonasz. Po chwili ogień buchnął na dwa metry i zrobiło się ciepło. Teraz przyszedł czas leniuchowania i rozmasowywania obolałych części ciała.

Tristane Magrane

Jak co nocy, tak i dziś młody szlachcic roztrwaniał swój majątek na tanie dziwki i piwo z starej gorzelni. Nic tak nie smakowało podle jak to, toż to nawet szczyny konia są lepsze od tego... Ale "jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma" albo ukradnie, bowiem różnie dokańczają te mądre przysłowie.

Tak więc młodzieniec jak co noc ogrywał w karty miejscowych kupców i rolników, jak co noc balował do rana, jak co noc wdawał się w jakieś bójki... Tak i dziś, bo dzień bez bójki dniem straconym, musiał coś odwinąć.

Już z totalnych nudów, pochłaniając kolejny kufel taniego piwa, ogrywając kolejnego kupca, zaczął podrywać kelnerki. Pech chciał, że akurat ta, którą posadził sobie na kolanach miała swojego mężczyznę. Zamiast smaku jej ust posmakował jej dłoni, która z niemałą siłą uderzyła go w twarz.

-Ej, Ty smarku! Zostaw moją dziewczynę!- usłyszał za sobą głos.

Wielki, barczysty mężczyzna, który przerastał go o głowę, stał z jakimś kijem w ręku. Jak co noc zanosi się na bójkę.
 

Ostatnio edytowane przez Panda : 27-09-2007 o 13:03.
Panda jest offline