Pieniek siem nie pojawił. To dziadga, pojawia siem tylko kiedy coś chce, a pomóc to już nie. Trzeba było wymyśleć co innego. Tylko co? Żeby wymyśleć to trzeba myśleć, a od myślenia głowa boli. Ale Trartex od niechcenia wytenżył łepetyne, w końcu nie chciał tu siedzieć, a siem wydostać.
Snot rozejrzał siem po pomieszczeniu i bardzo szczenśliwy był, że do trzech liczyć umiał. Wiencej mu potrzeba nie było, wienc liczenie do trzech najważniejsze widać było. Trartex doliczył siem trzech drzfiuf oraz trzy wnenki udajonce drzfi. A ich było... Raz, dwa trzy... Wiencej niż trzech. - Snoty! Po jednym snocie niech wejdzie do wnenków co to drzfi udajom. I po jednym snocie do drzfi podejdzie. I pchajta. I wnenkem i drzfi. Może co siem otworzy. A jak nie to w te lustra wejść bendzie trza. Może to je jakaś magia, czy co?
Jak powiedział tak też postanowił zrobić i skierował się w stronem drzfiuf, które naprzeciwko wnenkóf siem znajdowały, aby je pchnonć jak snoty na miejscu inne bendom. Tylko czy one tam bendom? Ale stond powinno dobrze widzieć lustra. A jak one magiczne, to trza sprawdzić, czy tam jakowych pułapek magicznych nie ma. |