Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2023, 22:35   #18
Morph
 
Morph's Avatar
 
Reputacja: 1 Morph nie jest za bardzo znany



Niczym w Jamesie Bondzie, Karol był wstrząśnięty, nie zmieszany. Emocje kotłowały się w nim, niczym brudne łachy w bębnie pralki. Radość, wkurwienie i frustracja. Miks tyle wybuchowy, co i całkowicie absurdalny. Jak z resztą wszystko wokół w ostatnim czasie.
Z jednej strony jego dusza skakała z radości po odzyskaniu wolności i chciał śpiewać na całe gardło, starą legionową pieśń. W tym samym momencie złość i furia, dosłownie wylewały mu się uszami i marzył, aby jebać kurwy maczetą po białych kaskach.

Wszystko to ustąpiło, gdy wyszedł na ulicę. Fakt było już późno, ale i tak pustki i cisza, jakie panowały wszędzie, wyglądały bardzo osobliwie. Szedł wolno, trzymając się jak najbliżej rzucających głęboki cień ścian, niczym szczur, czy zlękniony kociak.
- Co te rządowe kurwy, znowu odjebały? - zastanawiał się półgłosem.
W pamięci odżyły mu sceny, gdy Szumowska menda, na spółę z Pionkiem Morawieckim zamknęli cały kraj na cztery spusty i kazali ludziom siedzieć po domach, bo jakiś Chińczyk kichnął. Co tym razem? Psi katar, świńska opryszczka, a może znowu kolejna edycja azjatyckiego kaszlu?

- Uwaga! Uwaga! Przypominamy o godzinie policyjnej, obowiązującej od 21 do 6 rano. Poruszać po mieście mogą się tylko osoby ze specjalnymi upoważnieniami, wydawanymi przez zakłady pracy, przedstawiciele służb mundurowych, oraz innych służb ujętych w rozporządzaniu. Rozparządz…

Krzyk psiarskiej szczekaczki wyrwał go z zamyślenia. Zmroziło go i natychmiast zaczął wodzić wzrokiem wokół w poszukiwaniu jakiejś kryjówki. Nie zastanawiając się wiele, wcisnął się w wąską lukę pomiędzy kioskiem Ruchu, a ścianą budynku. Nasłuchiwał nadawanego komunikatu, a oczami śledził wolny przejazd policyjnej suki.
Instynktownie zacisnął pięść, a zębami zagryzł wargi. Najchętniej obrzuciłby radiowóz kamieniami, ale pohamował się. Raz, że nie miał akurat czym rzucać. Dwa, na to przyjdzie jeszcze czas. Teraz musiał się zorientować, co się tak naprawdę dzieje. Wyglądało to bowiem na naprawdę grubą aferę.

Gdy odgłos szczekaczki umilkł zupełnie, Karol wylazł ze swojej kryjówki. “Kasprzaka” stało na niebieskiej tabliczce na ścianie budynku. Czyli musieli go trzymać na tyłach szpitala Wolskiego. Nie poznał tego miejsca. Nieważne. Teraz liczyło się tylko to, że na szczęście nie znajdował się na jakimś zadupiu w Raszynie, czy innych Broniszach. Do domu jednak miał i tak za daleko, a z resztą i tak nie było sensu teraz tam wracać. Psiarskie mogły już na niego czekać. Pozostawało tylko odwiedzić Gustawa. Nie byli może bliskimi kumplami, po prostu się znali. Wypili kiedyś razem kilka piw, na jakimś koncercie, widywali się na zebraniach i ustawkach i w sumie tyle. Nie było w tym w sumie nic dziwnego. Śliwa był tylko szeregowym członkiem SROC-u. Za to Gustaw pełnił obowiązki szefa sekcji propagandowej.

Z tego, co Karol kojarzył to mieszkał on gdzieś w pobliżu Muzeum Powstania Warszawskiego. Z mieszkanie miał widok na zajezdnię tramwajową. Karol nie kojarzył numeru, ale miał dobrą pamięć terenową i pewność, że przypomni sobie która to klatka, jak tylko znajdzie się na miejscu.
Zachowując wszelkie środki ostrożności, niczym dywersant na wojnie przekradający się przez teren wroga, ruszył w kierunku nowoczesnych bolków na Siedmiogrodzkiej.




- Heil bracie! - przywitał go w progu Gustaw - Właź szybko!
Karol wszedł i ruszył do salonu, gdzie jak się okazało siedziało jeszcze kilku członków SROC-u. Większość kojarzył z widzenia, a kilku nawet z imienia.
- Co tam? - spytał gospodarz, wkładając mu w dłoń puszkę zimnego piwa.
- Sam nie wiem. Psiarskie zawinęły mnie na mieście. Zawieźli mnie do szpitala i w sumie… w sumie nie wiem. Jakiś wywiad chcieli przeprowadzać. Ci z prewencji, czy z czego oni tam byli, bo mundury mieli jakieś dziwne, pytali mnie o jakieś zaświadczenie, czy coś. Spierdoliłem im i tak naprawdę, to do teraz nie wiem o co chodziło. Ulice puste, szczekaczki jeżdżą i pieprzą o jakieś godzinie policyjnej. Do domu miałem za daleko, więc postanowiłem wpaść do ciebie, Gustaw. Mam nadzieję, ze to nie problem.
- Luz. Wiesz, że na swoich zawsze możesz liczyć.
- Dzięki bracie. Powiedz mi lepiej, co się znowu odjebało? Kolejny akt spektaklu pod tytułem “Najgorsza zaraz świata”, czy ki chuj?

Gustaw pociągnął tęgiego łyka z puszki i zaczął relacjonować ostatnie wydarzenia.
 
__________________
“Living and dying we feed the fire,”
Morph jest offline