Najwyraźniej wybrali nie do końca najlepszą drogę, bo trafili na parę stworów z rodzaju takich, które lepiej było omijać szerokim łukiem. A że niedźwieżuków (z racji ich rozmiarów) ominąć się nie dało, należało sprawę załatwić w inny sposób.
Czy rozmowa mogła dać pozytywne efekty, tego Lorinor nie wiedział, ale skoro inni zaczęli, to on nie zamierzał nikomu przeszkadzać w wymianie poglądów. A za to zamienił się w słuch - nie tylko po to, by dobrze słyszeć, co kto mówi, ale i po to, by się zorientować, czy prócz napotkanych osobników nie kręcą się w okolicy kolejne.