Wątek: Sodraland 2527
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2023, 23:40   #23
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 07 - 2527.01.28 bkt; południe

Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Północna, ul. Kaletników; karczma “Pod rozdwojonym dębem”
Czas: 2527.01.28; Backertag; popołudnie
Warunki: ciepło, gwar karczmy, jasno ; na zewnątrz: dzień, ulewa, sła.wiatr, b.zimno (mod -10)



Kristoff



- Mówiłem ci, że nic nie powie. One nigdy nic nie wiedzą i nic nie mówią. - rzekł do Kristoffa Eskil gdy przysiadł się obok. Wybrał ten stół jakby tu bywał często. Zresztą może i bywał? W końcu był jednym z tych śmiałków de Soto jakich ten zwerbował już w Ebenstadt wśród tubylców. Do tego Eskil był bajerant od zawracania chmur i gadał tyle, że aż trudno było się połapać kiedy mówi prawdę, bajeruje, mija się z prawdą, ubarwia czy po prostu kłamie. Pod tym względem byli do siebie mało podobni. Do tego jako tubylec znał różne podejrzane zaułki tego miasta w jakim się urodził, wychował i dorastał znacznie lepiej niż młody przybysz z Imperium.

Teraz jak usiedli przy stole po zdjęciu całkiem przemoczonych płaszczy ulicznik nawiązywał do tego co mu mówił jeszcze jak wyszli z “Warana” i szli do żony Ludolfa. Już wtedy zdradził mu swój osąd, że kobieta nic ciekawego raczej im nie powie. Całkiem możliwe, że taki cwaniak jak Ludolf po prostu jej nie wtajemniczał w większość swoich interesów co było powszechne i dobroczynne dla obu stron takiego małżeństwa. A żony i matki takiego typu człowieka zawsze szły w zaparte i broniły ich do końca. Dlatego Eskil nie mając za bardzo wiary, że czegoś od Ludolfowej się mogą dowiedzieć niezbyt się angażował w tą rozmowę chociaż zaprowadził kolegę tam gdzie oni mieszkają. Jak się okazało za bardzo się nie pomylił w swoich osądach.

- Zabrali go!? Zabrali mojego Ludolfa! Co za zbrodniarze! Że też siły na takich zbójców nie ma! Co ja biedna sama zrobię z tą gromadą! - kobieta widocznie jeszcze nic nie wiedziała o aresztowaniu męża i Kristoff okazał się posłańcem złych wieści. Cała rozmowa od tego początku szła opornie. Kobieta zgarnęła z połowę swojej dzieciarni niewiele słuchając Kristoffa i ruszyła w tą ulewę do ratusza aby dowiedzieć się coś w sprawie jej męża. Na pytania o jakieś leki na zarazę odparła zdawkowo, że nic nie wie i nie miesza się w interesy męża. Więc spotkanie z nią było dość krótkie, głośne, płaczliwe i chaotyczne. Sądząc po minie Eskila właśnie takiego scenariusza się spodziewał dlatego prawie się nie wtrącał w tą rozmowę.

- Chyba przestaje padać. - odezwał się patrząc za okno karczmy. Rzeczywiście ulewa tak intensywnie stukająca o okapy, dachy i bruk na ulicach jakby rzedła i słabła. Chociaż nadal padało było zimno i nieprzyjemnie a buty tonęły w błocie, kałużach i brudnych potokach zalegających na ulicach. Wypili po grzańcu na rozgrzewkę ale potem się rozdzielili. To znaczy Kristoff próbował coś zagadywać i podsłuchiwać po swojemy a kolega poszedł w swoją stronę. I wydawało się, że wszędzie ma znajomych i wszyscy go lubią. W przeciwieństwie do Ostlandczyka.

Może się niewłaściwie zabierał do sprawy albo nie miał do tego talentów albo był obcy w tej karczmie. Ale siedział już przy kolejnym grzańcu a jakoś mało kto do niego coś zagadał. A i jemu jakoś nie udało się nawiązać dłuższej rozmowy. A okoliczne rozmowy jakie go dochodziły dotyczyły albo niezbyt interesujących spraw albo były tak wyrwane z kontekstu, że trudno było mu zrozumieć o co chodzi. Albo po prostu za mało było w nich reikspiel jaki tutaj wcale nie był najpopularniejszym językiem jak to miało miejsce w jego ojczyźnie. Tych południowych języków za słabo podłapał aby rozumieć coś więcej niż przypadkowe słowo a język sodraland właśnie w sporej mierze bazował na tileańskim i estalisjkim z pewną silną domieszką norsmeńskiego i odrobiny bretońskiego. Imperialny zdecydowanie nie był tutaj gospodarzem i poza przybyszami z kraju Sigmara mało kto tu nim mówił.

Właściwie tylko jakaś “dziewczynka” podeszła do niego sama i zaoferowała swoje usługi. Nawet chwilę porozmawiała no ale raczej o nie jakichś tajemnych i nadzwyczajnych tematach jakie by mogły wnieść coś ciekawego. Z drugiej strony widział, że kolega bryluje w towarzystwie i coś prędko chyba nie wróci do niego a poza nią jakoś nikt nie kwapił się aby do niego zagadać.

W końcu Eskil pojawił się ponownie i usiadł obok z zadowoloną miną i prawie pełnym kuflem parującego grzańca.

- No co siedzisz taki smutny? Napij się to ci przejdzie. - klepnął go po przyjacielsku w ramię i ponownie usiadł obok.

- Nic nie słyszeli aby Anaklet miał jakieś lekarstwo na zarazę. Z niego jest taki od mikstur, ziół i nalewek ale podobnie jak z Ludolfa handlarz. Zdziwiłbym się jakby któryś z nich odkrył jak zrobić lek na to cholerstwo co nas zżera. - rzucił luźno kolega upijając łyk ze swojego kufla i sycąc się ożywczym ciepłem i słodko - cierpkim smakiem.

- Całkiem możliwe, że kręcili razem jakieś interesy to i może Ludolf chciał się jakoś wykręcić sianem. Nie zdziwię się jak w sądzie albo straży też wsypie Anakleta. - podzielił się swoimi domysłami na ten temat bazując na tym czego się dowiedział od tutejszych gości co albo przyszli na obiad, albo nie mieli roboty przez tą kwarantannę, albo nie chciało im się wychodzić na tą ulewę.

- Ale ponoć jakiś lek jest. Albo sposób na tą plagę. Podobno gdzieś na Dziurawych Dzbanów można popytać. I tam jest ktoś kto jakoś pomaga w tej zarazie. Nawet jak się ją złapie to lżej się ją przechodzi. Ponoć nawet da się ją oswoić jak powiadają tak aby służyła ludziom i wzmacniała ich ciała i umysły. Tylko nie każdy jest godzien bo to wola bogów. I nie pytaj kto to albo gdzie dokładnie bo to tylko takie ludzkie gadanie i ploty usłyszałem. - powiedział zadowolonym z siebie głosem po czym dokończył w parę łyków resztkę swojego grzańca. A sądząc po wesolutkim spojrzeniu to nie był jego drugi taki trunek.

- No. Chyba przestaje padać. Nie wiem jak ty ale jak przestanie to wracam do siebie. Może zajdę do “Warana”. Ciekawe co Warmund z dziewczynami porabia. Wydawał się strasznie bojowo nastawiony aby wejść do kamienicy tej magiczki nawet jakby jej nadal nie było. - Eskil snuł już rozważania na temat powrotu widocznie niezbyt mając ochotę aby dłużej przebywać w tym niezbyt bogatym lokalu i chcąc stąd odejść jak tylko przestanie padać. A na to się właśnie zanosiło, że przestanie.


---


Mecha 07


Rozpytywanie w karczmie (OGŁ + Plotkowanie)

Kristoff 30/2=15
Eskil 55
Plotkowanie II +20 (Eskil)
Przekonywanie II +20 (Eskil)
łotrzyk +10 (Eskil)
intrygant +10 (Eskil)

razem:

Kristof 15
Eskil 55+20+20+10+10=105

rzut: https://orokos.com/roll/991171 49

Kristof 15-49=-34 > śr.por = nic ciekawego
Eskil 105-49=+56 > du.suk = plotki o Ankalecie, Ludolfie i Dziurawych Dzbanach




Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Wschodnia, ul. Krucza; kamienica von Schwarz
Czas: 2527.01.28; Backertag; popołudnie
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, ulewa, sła.wiatr, b.zimno (mod -10)



Warmund



Przez zalewaną ulewą ulicę przetoczyły się dwie ogniste strzały i rozstrzaskały się o drzwi frontowe jednej z narożnych kamienic. Trzasnęło i na chwilę zadymiło zaś magowi włoski na karku i ramionach stanęły dęba.

- Będę pamiętać aby na dyskretną akcję cię nie brać. - Sigrun skrzywiła się z niesmakiem na tak bezpardonowe najście do zamkniętej kamienicy. Stanęła przy sąsiedniej, pod okapem aby chociaż trochę schronić się przed zacinającą ulewą. Zwłaszcza, że jak dym się rozwiał to okazało się, że na drzwiach owszem, są dwa promieniste osmolenia jak po uderzeniu płaskiej, czarnej śnieżki. Ale poza tym niewiele to drzwiom zrobiło.

Warmund musiał poprawić to ogniste wyłamywanie drzwi. Posłał kolejną parę ognistych strzał. A potem kolejną. I jeszcze jedną. Każda dorabiała osmaleń, ilość wypalonych przestrzelin się powiększała ale działały dość punktowo i trudno im było pokonać solidną masę drzwi. Osmaleń było coraz więcej, od żaru krawędzie wypaleń zaczęły się żarzyć i dymić. Ale dopiero po jakiejś pół tuzinie udanych strzałów, nie licząc tego jednego czy dwóch co mu nie wyszły w drzwiach wypaliło na tyle dużo dziur, że straciły spoistość i główna część runęła na schody wejściowe. A droga do wnętrza kamienicy stanęła otworem.

- Jak przyjdzie straż to masz jakąś bajeczkę czy od razu dajemy nogę? - zapytała kąśliwie rodowita Norsmenka wskazując wzrokiem okoliczne okna. O ile przed tym ognistym pukaniem chyba nikogo tam nie było to teraz w wielu prostokątach okolicznych kamienic było widać twarze przylepione do szyb i gapiących się na tą scenę przed kamienicą ich sąsiadki. W końcu był środek dnia i środek ulicy. To może nie było centrum albo jakaś elitarna dzielnica. Ale i tak rosły szanse, że ktoś pofatyguje się po straż. Chociaż na razie ulica wciąż była raczej pusta.

A to nie był koniec kłopotów. Bo jak dym opadł podobnie jak osmolone drzwi to dało się widzieć wewnętrzny korytarz. Jakieś drzwi do pomieszczenia na parterze, jedne w głąb, drugie po prawej. A po lewej schody na piętro. Tyle, że wcześniej na podłodze była spora plama magicznych zawirowań. Wcześniej umagicznione drzwi musiały je zasłaniać ale jak padły to odsłoniły tą anomalię. Miała może ze dwa zwykłe kroki więc pewnie ktoś sprawny mógłby spróbować ją przeskoczyć. Ale sądząc po umiejscowieniu zapewne był to albo jakiś alarm albo pułapka.



---


Mecha 07


Drzwi WYT 6, ŻYW 30
Siła 4+1=5 +2k6 = ok 7 dmg > 5+7=12 dmg -6 WYT = 6 dmg

Atak 1 = 30-6=24/30
Atak 2 = 24-6=18/30
Atak 3 = 18-6=12/30
Atak 4 = 12-6=6/30
Atak 5 = 6-6=0/30

Ok 75% szans na sukces czaru = ok 1-2 nieudane rzucenia czaru
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem