Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2023, 08:51   #24
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
- Serio? Z ofertą przyszłam? No, no, kto by pomyślał? - wyrzuciła sardonicznie. - A może chciałam po prostu dokręcić ci śrubę, Dave? Wymasować sobie przy tym wątrobę? - K.K obróciła głowę na bok, a jej para wzrokowych szpil ponownie przytwierdziła nieumarłego mężczyznę do fotela.
- Albo wymędrkowałam, że najlepiej będzie odizolować jelenia, który wałęsa mi się w domu na niewidoku, myśląc, że jest bystrzachą? Odseparować go od reszty cieląt w jakiejś romantycznej strefie uboju, wydoić z istotnych informacji, a potem podwiesić na haku i poczekać aż się wykrwawi? Był wąpierz, nie ma wąpierza. Dave? Że niby kto taki? Przepraszamy, pan Dave nie dotarł, coś mu wypadło, musiał odwołać rezerwację...
Daevę uderzył znikąd podmuch powietrza, zmuszając go do przymrużenia oczu. Resztkę wizji przesłoniła mu rozmazana smuga kolorów - czerni, seledynu i błękitu, a ułamek sekundy później nogi wampira unieruchomi nieokreślony ciężar. Kiedy uniósł powieki, zobaczył siedzącą na nim okrakiem K.K. - jej nogi wpijały się w jego uda, a dłonie zamykały na stawach łokciowych w uścisku, który choć (jeszcze) nie bolesny, zdecydowanie zasługiwał na miano... stanowczego.

- Wy, pijawki, jesteście łażącymi tragediami. Stopień melodramatu zawsze rośnie z wiekiem, a ty, złoty chłopcze... - Nachyliła się nad nieumarłym. Nosem musnęła mu szyję, pieszczotliwie kreśląc linię, która pomknęła aż po lewy bark. - Wręcz woniejesz egocentryzmem zakrapianym megalomanią. Och, stroisz je i kolorujesz, żeby wyglądały jak empatia i współczucie, ale pod koniec dnia najważniejszy jest Dave. Dave? Dave! Dave... - Splotła palce obu rąk na tyle jego czupryny. Czuł ciepło jej ciała oraz spokojny, miarowy puls kursujący przez porcelanowe dłonie. Otaczający ją zapach jabłek i cynamonu uderzył mu w nozdrza w tym samym momencie, gdy uszy zarejestrowały... świst tnącego powietrze metalu. Jakieś pół centymetra od ucha wampira ostrze noża wbiło się po rękojeść w zagłówek fotela - mimo iż uchwyt dziewczyny wciąż oplatał kark jej gościa.

- Dlatego właśnie nie ubiję cię na miejscu. - Chytrze uszczypnęła go w policzek, czemu towarzyszył promienny uśmiech spleciony z niewinności i sadyzmu. - Nie dlatego, że jesteś pępkiem świata. Że jesteś dla mnie diablo ważny lub w ogóle do czegokolwiek potrzebny. Po prostu zabawniejsze będzie kukanie jak się pocisz. Jak kwilisz i brniesz w idealistycznym szambie własnego wyrobu, jak bezmyślnie wciągasz w nie innych i dziwisz się, kiedy zaczynają puszczać bąbelki. Kminisz, Dave? Rejestrujesz?! Dam ci to, czego zawsze chciałeś. Puszczę w samopas po tym nowym świecie i dorzucę nawet szansę zostania jego pierwszym śniętym męczennikiem! Ha! - parsknęła mu w twarz. Następnie wstała i nonszalancko odstąpiła od fotela, uśmiercając tym samym zarówno presję, jak i poczucie intymności. Daeva potrzebował jeszcze chwili bądź dwóch, aby się jakby-szarpnąć, zrzucając owlekające go poczucie… intruzji. Naruszenia osobistego. Obcy dotyk mierził nieumarłego choćby na poziomie uściśnięcia ręki. Przez wieki zdążył się od niego odzwyczaić, a nawet polubił jego brak. Odstąpienie od fizycznych interakcji stało się dlań swoistą ostoją i dawało poczucie samokontroli. Poczucie, którego tak gwałtownie pozbawiono go w ostatnich sekundach przed drugą śmiercią… kiedy? Nie wiedział, jak dawno temu, ale mimowolne wspomnienie brutalnego mordu, jaki na nim urządzono, wcale nie polepszało jego obecnego samopoczucia.

- Słitaśny deal, co? Kula znika jak zła mara, ty zachowujesz konsystencję i odchodzisz w kierunku zachodzącego księżyca... możesz nawet zabrać pannę o ceglanej gębie, nikt za nią płakał nie będzie. Wystarczy tylko, że przy kilku mniej pilnych sprawach, powiedzmy trzech, wykażesz się jako tresowany pies. Ale hej! Poczekaj! Moment. Mogę to sprzedać bardziej majestatycznie. Chwytliwie! Trzy Prace Daevy! Prawie jak Dwanaście Prac Asteriksa - zaintonowała, kreśląc rękoma majestatyczny łuk - niczym reżyserka filmowa sprzedająca swoją wizję studyjnym finansistom.

Daeva utrzymywał możliwie neutralną mimikę, ale nieszczególnie mu to wychodziło. Odzwyczaił się od umyślnego kontrolowania swojej ekspresji. Od wieków prezentowała ona dokładnie to, co chciał by się prezentowała, a nie jego rzeczywisty stan emocjonalny. Trzeba było jednak się nie spieszyć, tylko rzeczywiści dojść z Aglarem do porozumienia… No cóż. Stało się.
- Stoi - zgodził się bez dłuższego wahania. - Z jednym warunkiem. A raczej ostrzeżeniem dla Ciebie. Jeśli nie wyjawisz mi teraz tych prac, to rezerwuję sobie prawo do czternastu dni na odstąpienie od umowy bez podania przyczyny i ponoszenia kosztów. - Uśmiechnął się szelmowsko, przyjmując część poczucia humoru rozmówczyni. - Ale mylisz się co do mnie. Jest wiele rzeczy ważniejszych niż ja i moje życie i z miejsca mogę ci wymienić tuzin takich, których nie zrobię dla ciebie, z pełną świadomością skazując się na trzecią już śmierć. Przy czym nie przeceniaj też mojej dedykacji… ten nowo odzyskany żywot ma dla mnie znaczenie i czerpię niemałą satysfakcję ze swego Zadania. Nie zerwę naszego kontraktu, jeśli każesz mi kopnąć szczeniaka.
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri
Highlander jest offline