Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2007, 19:36   #52
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Obóz nad Sołynką - świt

Pan Niewiarowski
głową skinął widząc ochotę Panów Braci do obrony.

- Po mojej myśli Waćpanowie mówicie, jeno wycieczka na nic. Siła ich, w polu nas wysieką. O patrzcie - wskazał ręką na następną grupę około tuzina jezdzców jaka wychynęła spomiędzy szop. Mowę jego przerwał tętent konia i jezdziec wypadł zza wozów gnając na ową kupę swawolną.

- Przebóg dureń z pana Czetkowskiego i gorąca głowa - mruknął Niewiarowski, przerwał jednak i patrzył na eskapadę młodego lisowczyka.

Ten w galopie zbliżył się już do brzegów rzeczki, gdy spomiędzy konnych wylazł drab jakiś z rusznicą w ręku. Z mordy i postawy znać chama było co w wojsku służyć musiał kiedyś bo zgrabnie złożył się do strzału. Huknęło , zaszumiało siekańcami po łozinie a pan Czetkowski przez koński łeb zwalił się w błocko nadrzeczne. Znać jednak, że strzelec w konia mierzył bo ten upadłwszy tarzać się zaczął grożąc przygnieceniem szlachcica.

- Może rzeczka ochłodzi tego paliwodę - westchnął pan Tomasz - konia jeno żal, bo widać było że krwi szlachetnej. Widzicie waszmościowie, że atak na nic, bo ich ponad pół setki a i kilku pewnie gospodarzy naszych pilnuje. Niedobrze. Trzeba nam chyba w taborku się bronić i pomocy wypatrywać.

Przerwał mu krzyk od watahy zbójeckiej :

- Zdajcie sie to żywych puścim, nie to za to ze na nas napaść chcieliście gardła dacie !!! -
rozdarł się ktoś od Rosińskiego.

- No i co Wy na to Panowie bracia ? Zdać się na słowo łupieżcy ? Bronić sie możemy, jeno nie wiem czy ktoś tu nam z pomocą skoczy, bo i znalezć nas niełatwo.


Pan Walenty ujrzał jak drzwi do szopy się uchylają i ostrożnie włazi do niej trzech grasantów. W ciszy jak zapadła po palbie skrzypienie ich zdało się być słyszane w całym obozie ariańskim. Wlezli i zaczęli rozglądać sie po wnętrzu chcąc oczy do ciemności przyzwyczaić. Pan Algiert pewny nie był, ale tak zdało mu sie że to chmyzy bo mocno cebulą czuć ich było, co jak wiadomo chłopskim jest pożywieniem.

Poszeptali coś między sobą i wkrótce kroki zbliżyły się do drabiny. Jęknął jeden szczebel, drugi, znać że ktoś piął się na strych...



W szopie podobnej, tylko nieco większej siedzi na stryszku pan Rokutowski


- Ot, kolejna dusza u Pana...- westchnął Daniłłowicz i rzucił jeszcze spojrzenie na zwłoki.

- Wprost przeciwnie panie Daniłłowicz, wprost przeciwnie - ozwał sie niespodzianie jakiś głos za panem Władysławem.

Ten odwrócił sie jak fryga i głos mu w gardle uwiązł. Oto stał przed nim osobnik zda się wieku średniego, w zacny kontusz przybrany, u rękojeści szabelki kamuszki bogate ćmiły oczy. Wzrok jego zdał się wiercić pana Brata na wylot, oblicze zdobiła mu mała bródka i para ... rogów lśniących rudawo w ciemnościach.



- Onże pan Bławski herbu Gończa lat temu siedem duszę mi zapisał. A Tyś go waszeć zabił. To jakbyś - pogładził sie po bródce - nie sługę a komiltona mi zabił, bo straszny był pan Bławski opój i niecnota. Kondemnatek osiem, wyroków za zabójstwo dwa - wyliczał zaginając palce o długich paznokciach - za spalenie obejść szlacheckich trzy, mniszkę jedną zbałamucił, w kosci oszukiwał strasznie, a uważ waszeć, ze lat nie miał jeszcze czterdziestu. Srogi pożytek z niego mieć mogłem, a waszmość szast-prast zabił.

Zamyślił się na chwilę.

- Żebyś to pan panie Daniłłowicz po szlachecku, szablą go zarąbał, no to jeszcze rozumiem, ale tak - skrzywił sie z obrzydzeniem - po chamsku ? Mowy nie ma Panie Bracie, wykup za komiltona mojego mi dasz - zatarł Boruta diabelskie dłonie.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 24-09-2007 o 21:56.
Arango jest offline