29-09-2023, 20:27
|
#5 |
Administrator | Kairon Dis był przedstawicielem rasy, która w wielu kręgach nie cieszyła się zbytnią popularnością, a niektóre kręgi powinien omijać szerokim łukiem. Na szczęście te ostatnie były w mniejszości, a on był już przyzwyczajony do wrogich spojrzeń i wiedział, jak wykorzystać swe umiejętności by unikać nieprzyjaznych zachowań.
Kairon był wysokim mężczyzną, którego nawet w ciemnościach nocy trudno by było uznać za człowieka. Nie tylko z powodu rogów - niezbyt okazałych co prawda, ale i tak rzucających się w oczy. No ale taki niekiedy był los tych, w których dalecy przodkowie zawarli pakt z jednym z władców Piekieł.
Czy plusy przewyższały minusy? Kairon w to nie wnikał. Po prostu uznał, że lepiej pogodzić się z losem... i czerpać korzyści z tego, czego zmienić nie mógł.
Przodkowie tieflinga zawierali, jak się okazało, pakty nie tylko z władcami piekieł. A może nie był to pakt, tylko namiętny romans? W dzisiejszych czasach nikt nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, bowiem świadkowie od wieków spoczywali w grobach, ale jedno nie ulegało wątpliwości - w żyłach Kairona płynęła smocza magia.
A jakby tego było mało, Kairon był szlachcicem. Co prawda tytuł nie był tak wiekowy, jak wspomniane wcześniej pakty, ale i tak sięgał ładnych parę pokoleń wstecz.
Wbrew wyglądowi Kairon nie miał paskudnego charakteru, a i nie nadymał się z powodu swego szlachectwa, chociaż trzeba było przyznać, iż niekiedy nosił się zbyt wytwornie, jak na wymagania wiejskich gospód.
Ale w podróży ubierał się jak przystało na wytrawnego poszukiwacza przygód. Jedyne, co nie pasowało w tym wizerunku, to brak broni, bo noszony przy pasie sztylet trudno było uznać za poważną broń.
Z drugiej strony... zaklinacze sami byli bronią, zwykle groźniejszą od zwykłego miecza czy łuku. * * *
Wieża Nocnego Kła...
Początkowo Kairon niezbyt wierzył w lokalne opowieści o budowli pełnej skarbów i niebezpieczeństw, jednak widok, jaki się przed nim roztaczał sugerował, iż w opowieściach może się kryć więcej nawet niż ziarno prawdy.
- Ciekawe miejsce na wieżę - powiedział, spoglądając w dół, na dno jaru, gdzie parę setek metrów poniżej krawędzi wąwozu znajdowała się podstawa budowli. - Ciekawe, czy dałoby się wlecieć na sam szczyt - dodał. Ton wypowiedzi nie sugerował jednak chęci podjęcia się takiej próby.
Dotrzeć do wieży można było na parę sposobów - zejść stromym zboczem, sfrunąć (jeśli ktoś umiał latać), poszukać miejsca, gdzie wąwóz nie jest taki głęboki...
- Jeśli umiesz to zrobić... - powiedział do Valla - ...to zyskamy nieco na czasie - dokończył.
Idąc w ślady Oriona zaczął się przywiązywać do liny. |
| |