Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-09-2023, 14:55   #1
 
Arsinoe's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłość
[D&D 5e] Serce Wieży Nocnego Kła




Z Drylake, małej mieściny leżącej na południowy zachód od Berdusk na Wybrzeżu Mieczy wyruszyliście z samego rana, kierując się w stronę znajdującego się jakieś dwadzieścia mil dalej wąwozu. Choć był dopiero początek lata, słońce od samego rana przypiekało dość mocno, dlatego cieszyliście się każdą chwilą, gdy schowało się za pędzonymi przez lekki wietrzyk chmurami.


Znaliście się od niespełna tygodnia i byliście jedynymi wędrowcami na tym zapomnianym, nie używanym od lat szlaku. Nie dziwiło was to. Odpoczywając w lokalnej karczmie w Drylake nasłuchaliście się wystarczająco, że Północna Droga jest od dawna opuszczona, co miało mieć związek z leżącym w szczerym polu wąwozie i wieży, której szczyt zamieszkiwał ongiś pradawny smok. Ponoć zbierał tam wszystkie swoje skarby, których wartość obrosła legendami.


Mieszkańcy miasteczka opowiadali jeszcze inne historie: a to, że wieża jest nawiedzona i ktokolwiek tam wejdzie, już nigdy nie wróci na powierzchnię, lub że w dawnych czasach była miejscem spotkań pradawnego kultu a komnaty wypełniają relikty i starożytne artefakty. Nawet jeśli były to tylko przekazywane z pokolenia na pokolenie plotki, to każdy z mieszkańców Drylake był zgodny co do tego, że w wieży Nocnego Kła, jak ją nazywano, zgromadziły się moce ciemności i mia to związek z bezwzględnym smokiem Ashardolonem.


Po dwóch godzinach spokojnej drogi zarośnięty chaszczami szlak skręcał w coś, co wyglądało jak suche, piaszczyste koryto rzeki. Na wyżynach rosła karłowata roślinność i cierniste krzewy. Krajobraz zmienił się znacznie - o ile do tej pory po obu stronach drogi towarzyszyły wam zielone trawy i świerkowe zagajniki, tak teraz znaleźliście się na całkowicie wysuszonej, twardej ziemi, jakby przeszedł tędy jakiś kataklizm. Od czasu do czasu dało się dostrzec pionowe skały, pojedyncze lub stojące w grupach podobnych kamieni. Wiedzieliście, że druidzi nazywają je menhirami.


Poza rzadką roślinnością, cały obszar wydawał się być całkowicie pozbawiony życia. Można było dojść do wniosku, że polowano tu tak intensywnie, że wytrzebiono całą zwierzynę, albo zwierzęta same wyniosły się z tego terenu, czując się w sąsiedztwie wąwozu i wieży nieswojo. Lub zmusiło je do tego to, co stało się z tą ziemią.

Koło południa dotarliście na miejsce. Jar, położony nieopodal stojących w okręgu menhirów skrywał w swoim głębokim wnętrzu wieżę, o której słyszeliście w Drylake. Szersza u podstawy, stopniowo zwężała się ku górze, gdzie kończyła się postrzępionymi, kamiennymi kłami. Chociaż jej wierzchołek mógł sięgać na oko jakichś dziewięćdziesięciu metrów powyżej dna wąwozu, zbocza jaru wydawały się być niemal pięć razy wyższe, przez co wieża położona była w głębokim cieniu.


Nawet z tej odległości widzieliście, że na jej murach wyrzeźbiono wizerunki gargulców, wykrzywionych w bólu i gniewie twarzy oraz wiele innych złowieszczych stworów, które prawdopodobnie miały . Tuż przy wieży, łączącą się bezpośrednio z nią, wybudowano niewielką, kamienną przybudówkę.

Jednak by dostać się do wieży, najpierw trzeba było pokonać strome, upstrzone przeróżnymi wyrwami ściany wąwozu.


Czerwona kropka to Wasze położenie.


 
Arsinoe jest offline  
Stary 28-09-2023, 17:52   #2
 
Bugzy Malone's Avatar
 
Reputacja: 0 Bugzy Malone ma wyłączoną reputację
Zmierzając z nowymi towarzyszami w stronę miejsca, w którym miała znajdować się niesławna w okolicy Wieża Nocnego Kła, myślami był jeszcze we wspomnieniach wczorajszej płomiennej nocy w karczmie “Pod Trzema Dzikami” w Drylake, gdzie poznał mającą czym oddychać lokalną wdowę po byłym najemniku. A że ktoś z jego aparycją i charyzmą nie miał najmniejszych problemów z nawiązywaniem nowych znajomości (zwłaszcza z płcią przeciwną), to dość szybko przenieśli się z ową wdową do pokoju wynajętego od karczmarza. I trzeba było przyznać, że kobieta znała się na rzeczy, co Faravlur bardzo sobie chwalił. Wyruszając z rana obiecał Adele, że po eksploracji wieży wróci do Drylake by spędzić z nią więcej czasu i choć zwykle rozstając się z niewiastami kłamał, że jeszcze kiedyś go zobaczą, to tym razem jeszcze się wahał. Tak dobra była w łóżku.

Prowadził teraz za uzdę osła Egona, który miał anatomiczny defekt wargi, przez który wyglądał, jakby cały czas się śmiał i przyglądał się co jakiś czas otoczeniu. Łotrzyk i osioł mieli swoją historię, gdyż Mistgrove uratował go wiele lat temu przed ubojem. Zwierzę było uparte, ale inteligentne i chyba nawet momentami wdzięczne, jakby wiedziało, co Faravlur dla niego zrobił. A przynajmniej elf lubił sobie tak myśleć.

Zmiana z przyjemnych, zielonych pól na jałową, wysuszoną ziemię była dość osobliwa, ale trikster jakoś się tym za bardzo nie przejął. Widocznie w opowieściach miastowych rzeczywiście kryła się jakaś prawda i okolica wąwozu odstraszała od siebie wszystko, co żyje.
- No, to przynajmniej wiemy, że idziemy w dobrą stronę - rzucił wesoło, szczerząc białe ząbki do towarzyszy.

Był wysokim jak na standardy swej rasy elfem, szczupłym, choć o atletycznej budowie i twarzy, jakby ją sami bogowie rzeźbili. Lekko fioletowe oczy i delikatny, zadziorny uśmieszek, który zwykle nie schodził mu z ust zdradzały jakąś dziką inteligencję i wysokie mniemanie o sobie. No i jakąś tajemnicę, tak przynajmniej zawsze twierdziły jego kochanki. No tajemnic to on miał w sobie od groma, w tym aspekcie się nie myliły.

Smukłych dłoni o wypielęgnowanych paznokciach, nienawykłych do żadnej fizycznej pracy używał czasami, by pokazywać dzieciakom w mijanych mieścinach proste sztuczki z kartami, choć dużo częściej aby włamywać się tam, gdzie znajdowało się coś cennego. Od dłuższego czasu podejmował się tylko tych zadań, które w jego mniemaniu warte były świeczki. Wierzył, że Wieża Nocnego Kła, która w okolicy obrosła w legendy, jest właśnie jednym z nich. Lubił wyzwania i lubił się sprawdzać w nowych okolicznościach. A towarzyszący mu kompani z pewnością przydadzą się przy eksploracji tego miejsca.


Nosił się prosto, ale praktycznie. Płaszcz, skórznia, luźne spodnie i buty pod kolano na płaskiej podeszwie - wszystko w ciemnych kolorach, co akurat teraz go drażniło, bo słońce niemożebnie go przypiekało. Przewieszona przez korpus torba bez dna (choć dno to ona miała, ale lubił tak pościemniać czasami towarzyszom) skrywała w środku niemal wszystkie najważniejsze dla niego rzeczy. Jedynie sejmitar, sztylet i krótki łuk z kołczanem strzał były widocznym uzbrojeniem elfa. Towarzyszący mu Egon niósł na swym grzbiecie dwie, na razie puste sakwy - na skarby jakie mieli znaleźć w wieży, oczywiście.

Gdy dotarli na miejsce, Faravlur aż zagwizdał widząc, jak głęboko w dół sięga jar. Widok wieży z przeróżnymi wykutymi w niej paskudnymi gębami sprawiał, że chciał jak najszybciej zejść na dół i ruszyć do środka. Czuł, że w środku trafi na artefakty, za które wielmoża z Waterdeep czy Neverwinter mogliby zapłacić krocie. Znał kilku kolekcjonerów i oczami wyobraźni widział ich dumne oblicza, gdy chwalą się przed równie moralnie zepsutymi przyjaciółmi nowym “dzieckiem” w kolekcji.

- Chyba trzeba będzie obwiązać się linami i zejść na dół - powiedział. - Mam nadzieję, że jakieś zabraliście? Ja mam długą, ale i tak nie sięgnie aż do podstawy. No chyba, że któryś z was umie latać albo ma inny patent na zejście, to zamieniam się w słuch. Zawsze pozostaje też opcja zejścia na dół licząc na swoje mięśnie. - Wzruszył ramionami, a Egon stojący za jego plecami zarżał nagle.

Elf odwrócił się i uniósł brew.
- No tak, ty to byś chciał, żebym sobie kark skręcił, nie? Tylko kto by cię później zabrał z tego piździchowa… Szacunku trochę! - rzucił wesoło do zwierzęcia i skupił się na znalezieniu najlepszej drogi do zejścia. No i na tym, czy kompani mają jakąś inną opcję. Bo co trzy głowy, to nie jego jedna, ha!

- No i jak tam, jakieś pomysły? - Zapytał, zwieszając dłonie na biodrach i zmarszczył brwi. Patrząc w stronę wieży udawał, że mocno nad czymś rozmyśla. Tak naprawdę liczył, że może kompani znajdą pomysł na zejście na dół. No bo po co się niepotrzebnie przemęczać, skoro tam w tej wieży na pewno czekać na nich będą dużo cięższe wyzwania, nie?
 

Ostatnio edytowane przez Bugzy Malone : 28-09-2023 o 17:58. Powód: literówki ;)
Bugzy Malone jest offline  
Stary 29-09-2023, 12:02   #3
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Galanodel szukał tego miejsca. Lata swojego życia poświęcił na ściganie różnych kultystów i walki z istotami przez nich sprowadzanymi. Nie wybrał sobie tego zajęcia sam. To demony, a w zasadzie piękna córka kapłana uwzięła się na miasto w którym mieszkał. Wszystko to było tak dawno, że równie dobrze mogło to być w innym życiu.

Wedle ludzkiej rachuby czasu Vall miał jakieś trzysta czterdzieści, albo może trzysta czterdzieści pięć lat. Gdy w mieście zobaczył Faravlura uśmiechnął się do siebie. Mógłby przysiądz, że widzi siebie sprzed dwustu lat. Te sztuczki, zabawianie dzieciaków. Gdy o tym myślał to nawet przez chwilę poczuł jej słodki zapach. Pod powiekami miał jej obraz.

Odegnał wspomnienie z innego świata. Tamta drużyna była przeszłością. Przeszłością sprzed setek lat. Teraz był już innym elfem. Doświadczonym.

Nosił szeroką białą koszulę, z rozszerzającymi się przy nadgarstkach rękawami. Na nią założona była skórzana zbroja, z dobrze wyprawionej i barwionej na czarno skóry. Zbroja miała jeden naramiennik, jak u gladiatorów. Nosił dziwną i grubą rękawicę na lewej dłoni. Była bez palców, ale od nadgarstka sprawiała wrażenie ciężkiej. Rękawica znikała w szerokim rękawie, ale zdawała się spełniać kilka zadań, ale póki co nie chwalił się nimi.

Rękawicę za to było bardzo wyraźnie widać, gdy latał z nim jego sokół śnieżny. Gdy zwierze lądowało, to Vall wyciągał i odsłaniał rękawice, a ptak lądując wbijał się w nią szponami. Nie ulegało wątpliwości, że zwierze jest magiczne. W tej pogodzie trudno było uświadczyć jakiegokolwiek innego sokoła śnieżnego. Zresztą… nie było to jedyne magiczne stworzenie w otoczeniu Valla.

Na plecach miał też łuk. Długi łuk kompozytowy, z drewna dębowego połączonego z drewnem wiśniowym przy użyciu ścięgien i kleju z rybich pęcherzy. Siła i elastyczność. Wszystko ozdobione zawijasami w elfim stylu.

Wokół pasa nosił sporo. W pierwszej kolejności zwracał uwagę rapier z eleganckim ażurowym koszem, zakończony kulą z masy perłowej jako przeciwwagą na końcu rękojeści. Obok niego wisiała gruba księga oprawiona w czarną skórę, zamknięta jakimś mechanizmem i przyczepiona do pasa drobnym stalowym łańcuchem. Łańcuch był natłuszczony jakimś łojem i w efekcie nie wydawał żadnego dźwięku przy poruszaniu. Z drugiej strony w dużo mniejszej pochwie znajdowała się czarna różdżka. Zaś od strony pleców do pasa był przytwierdzony kołczan. Rael nie lubił sięgać po strzały nad ramieniem.

Nosił przylegające do ciała skórzane spodnie. Uwydatniły one jego chude nogi i delikatne ruchy. Na stopach miał wysokie skórzane buty, które po obu stronach były zdobione opierzonymi małymi skrzydełkami.

Twarz miał smukłą, włosy śnieżnobiałe i krótko obcięte. Zaczesywane do tyłu. Jego oczy emanowały zielenią, która prawdopodobnie była efektem obcowania z magią w dużo większym stopniu, niż spadkiem po rodzicach. Na twarzy uwagę przykuwał tatuaż, który wydawał się być zupełnie nic nie znaczącym wzorem, a jednak powodował, że trudno było go zapomnieć.

W chłodniejsze dni nosił długi czarny płaszcz z kapturem, jednak teraz ów płaszcz był ukryty plecaku, który ze sobą nosił.

Vall Rael Galadonel nie wyjawił powodu, dla którego chciał iść do wieży, ale ucieszył się, że z taką łatwością zebrał towarzyszy. Z doświadczenia wiedział, że w takich miejscach można znaleźć spore bogactwo. Ale nie wszystko jest warte, żeby je zabierać. A i dużo gorzej, gdy coś zdecyduje się z takiej wieży wyjść.

***


Rael podjechał na swoim wierzchowcu możliwie blisko krawędzi i spojrzał w dół. Koń był jeszcze bardziej nietypowy niż sokół. Kary z grzywą utkaną niby z dymu, a niby z magii.


Nikogo nie dziwiło, że nie pokazywał się na nim w mieście. Jednak tutaj, na uboczu i z dala od zwykłych ludzi nie miał z tym żadnego problemu. Teraz popatrzył w dół przepaści i na wieżę.

- Fred, leć - powiedział do swojego sokoła, a ten poleciał w górę. Galanodel odprowadzał go wzrokiem.

Fred był istotą z Feywild. Naprawdę nazywał się Fr’ediqe ar Kin i w swoim świecie był czymś w rodzaju kota. Jednak czarodziej spętał go magią i umieścił w ciele łasicy. Później sokoła, później były jeszcze wąż, mysz, żaba, sowa… aż w końcu Fred został sokołem śnieżnym.

- Podejdźcie bliżej. Zwiążmy się liną i skaczemy. Mogę spowolnić magicznie nasze spadanie. A ty - zwrócił się do drugiego elfa - pomyśl co z osłem.

Po tych słowach sięgnął po wiszącą przy pasie księgę. Uniósł ją w lewej dłoni, otwartą gdzieś w środku. Jego dziwny koń zbliżył się, jakby miał za chwilę zjadać kolejne strony. I wtedy najpierw jego grzywa a potem reszta ciała zaczęła zmieniać się w dym, który był wsysany do wnętrza księgi. W czasie potrzebnym na dwa oddechy tajemniczy koń z dymu zniknął, jakby nigdy nie istniał.

Vall i Rael są imionami typowo nadawanymi elfim dzieciom. Szlachetny elf, który uznaje siebie za dorosłego już nie stosuje takich imion. Zazwyczaj wybiera imię, które znaczy coś charakterystycznego związanego z jego osobą. W niektórych społecznościach elfów takie nadanie dorosłego imienia wiąże się ze skomplikowanym rytuałem. Imionami dzieci posługują się najczęściej elfy odcięte od elfiej społeczności, lub takie, których znajomi poznali ich pod tymi dziecięcymi imionami.



Galanodel w elfim oznacza: Księżycowy Szept. Był to ród szlachecki, który słynął z wytrawnych szpiegów, zabójców i zwiadowców.




Niektóre gildie złodziei wymagały od swoich zabójców tatuowania twarzy podobnymi symbolami.


 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 29-09-2023, 18:00   #4
 
Graygoo's Avatar
 
Reputacja: 1 Graygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputację
[D&D 5e] Serce Wieży Nocnego Kła


Drylake byla ucieczką od przeszłości, nikt go tu nie znał. I dobrze. Orion nie chciał wracać do wspomnień. Potrzebował gotówki. Wspólny cel połączył go z jego obecnymi towarzyszami. Nie przepadał za elfami, lecz w obecnej sytuacji nie miał wyboru. Z uwagą przyglądał się współpodróżnym starając się ocenić ich możliwości I przydatność w walce.

***

Niespełna trzydziestoletni. Dobrze zbudowany, choć w jego rodzinnej wiosce określiliby go mianem słabego. O krótko ściętych słomianych włosach, piwnych oczach i cienkiej linii ust.
Z widocznymi bliznami na odsłoniętej klatce piersiowej nie sprawiał wrażenia miłego.


Jedynym okryciem były krótkie lniane spodenki barwione na zielono, z naszytym u boku symbolem skautów - przełamanej strzały, oraz skórzany pas z baraniej skóry. Szczególną uwagę zwracały pełne skórzane rękawice, wykonane prawdopodobnie z ogrzej skóry. Orion nigdy ich nie zdejmował, nawet do snu. Podczas podróży większość swojego dobytku miał schowaną w plecaku. Na jego tyle przytwierdzona była tarcza, a do boków oszczepy. Przez klatkę piersiową przechodziły mu pasy dwóch pochew na bronie dwuręczne – miecza, którego do tej pory nie dobył, a także młota, którego zdarzało mu się używać w charakterze kostura. Wizerunku dopełniał przytroczony do pasa bawoli róg, z którego regularnie popijał. Co zastanawiające – nigdy tego rogu nie napełniał.

***

Przybywszy na skraj wąwozu odczuł zawód. Liczył, że droga zaprowadzi ich wprost pod wieżę. Zlustrował dolinę w poszukiwaniu oznak życia, po czym skupił się na obserwacji drogi prowadzącej do wnętrza jaru. W oddziale został nauczony, że podejście do wroga to jedynie połowa sukcesu. Odwrót był równie ważny.

Wojownik z powątpiewaniem spojrzał na maga.
- Mówisz, ze się nie zabijemy? - zapytał niepewnie.
- Skoro tak, to skaczmy! - powiedział dobitnie, nie chcąc wyjść na tchórza.
Wydobył z plecaka linę I zaczął przywiązywać się do Valla, na krótko, aby móc chwycić maga w razie problemów. Nie ufał magii I nie chciał ginąć sam.
 

Ostatnio edytowane przez Graygoo : 01-10-2023 o 12:09. Powód: literówki
Graygoo jest offline  
Stary 29-09-2023, 20:27   #5
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kairon Dis był przedstawicielem rasy, która w wielu kręgach nie cieszyła się zbytnią popularnością, a niektóre kręgi powinien omijać szerokim łukiem. Na szczęście te ostatnie były w mniejszości, a on był już przyzwyczajony do wrogich spojrzeń i wiedział, jak wykorzystać swe umiejętności by unikać nieprzyjaznych zachowań.
Kairon był wysokim mężczyzną, którego nawet w ciemnościach nocy trudno by było uznać za człowieka. Nie tylko z powodu rogów - niezbyt okazałych co prawda, ale i tak rzucających się w oczy. No ale taki niekiedy był los tych, w których dalecy przodkowie zawarli pakt z jednym z władców Piekieł.
Czy plusy przewyższały minusy? Kairon w to nie wnikał. Po prostu uznał, że lepiej pogodzić się z losem... i czerpać korzyści z tego, czego zmienić nie mógł.

Przodkowie tieflinga zawierali, jak się okazało, pakty nie tylko z władcami piekieł. A może nie był to pakt, tylko namiętny romans? W dzisiejszych czasach nikt nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, bowiem świadkowie od wieków spoczywali w grobach, ale jedno nie ulegało wątpliwości - w żyłach Kairona płynęła smocza magia.
A jakby tego było mało, Kairon był szlachcicem. Co prawda tytuł nie był tak wiekowy, jak wspomniane wcześniej pakty, ale i tak sięgał ładnych parę pokoleń wstecz.



Wbrew wyglądowi Kairon nie miał paskudnego charakteru, a i nie nadymał się z powodu swego szlachectwa, chociaż trzeba było przyznać, iż niekiedy nosił się zbyt wytwornie, jak na wymagania wiejskich gospód.
Ale w podróży ubierał się jak przystało na wytrawnego poszukiwacza przygód. Jedyne, co nie pasowało w tym wizerunku, to brak broni, bo noszony przy pasie sztylet trudno było uznać za poważną broń.
Z drugiej strony... zaklinacze sami byli bronią, zwykle groźniejszą od zwykłego miecza czy łuku.

* * *

Wieża Nocnego Kła...
Początkowo Kairon niezbyt wierzył w lokalne opowieści o budowli pełnej skarbów i niebezpieczeństw, jednak widok, jaki się przed nim roztaczał sugerował, iż w opowieściach może się kryć więcej nawet niż ziarno prawdy.

- Ciekawe miejsce na wieżę - powiedział, spoglądając w dół, na dno jaru, gdzie parę setek metrów poniżej krawędzi wąwozu znajdowała się podstawa budowli. - Ciekawe, czy dałoby się wlecieć na sam szczyt - dodał. Ton wypowiedzi nie sugerował jednak chęci podjęcia się takiej próby.

Dotrzeć do wieży można było na parę sposobów - zejść stromym zboczem, sfrunąć (jeśli ktoś umiał latać), poszukać miejsca, gdzie wąwóz nie jest taki głęboki...

- Jeśli umiesz to zrobić... - powiedział do Valla - ...to zyskamy nieco na czasie - dokończył.

Idąc w ślady Oriona zaczął się przywiązywać do liny.
 
Kerm jest offline  
Stary 30-09-2023, 07:56   #6
 
Bugzy Malone's Avatar
 
Reputacja: 0 Bugzy Malone ma wyłączoną reputację
Propozycja Valla, choć nieco karkołomna (nomen omen), zdawała się być obecnie najlepszym wyjściem. To pozwoliłoby zaoszczędzić im mnóstwo czasu, oczywiście pod warunkiem, że się uda. Ale jak to mówią: raz się żyje.

- Dobra, zróbmy, jak mówisz, Vallu - powiedział i z magicznej torby wyciągnął długą, konopną linę. - Egon leci z nami, myślę, że na dole będzie bezpieczniejszy, niż na tym otwartym terenie.

Po tych słowach najpierw obwiązał siebie a potem osła.
- Widzisz, Egon, taka przygoda, jaką za chwilę przeżyjesz to cię jeszcze nie spotkała. Bo kto widział latającego osła, nie? - Faravlur poklepał zwierzę po karku a osioł zarżał wesoło.

- Gotowi, działajmy - rzucił krótko do elfa.
 
Bugzy Malone jest offline  
Stary 30-09-2023, 08:46   #7
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
- Jeżeli mamy trzymać się faktów, to będzie to nadal spadający osioł, nie latający - doprecyzował Vall.

- Starajcie się balansować i nie wpadać na siebie. Skaczemy na trzy.
Vall podszedł do krawędzi i splótł zaklęcie w dłoni.

- Jeden, dwa, trzy!
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 30-09-2023, 10:16   #8
 
Graygoo's Avatar
 
Reputacja: 1 Graygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputację

Orionowi przemknęła wizja rozpłaszczonych ciał elfów na dole wąwozu. Uśmiechnął się pod nosem do swoich myśli.

- Lecimy! - krzyknął z werwą, klepiąc Valla po ramieniu.
 
Graygoo jest offline  
Stary 30-09-2023, 10:19   #9
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Może wszyscy byli osłami, wierząc w siłę zaklęcia, jakie rzucał Vall, ale Kairon miał nadzieję, że elf wie, co mówi. Sprawdził, czy lina dobrze trzyma, a gdy padło słowo "trzy" - skoczył.
 
Kerm jest offline  
Stary 30-09-2023, 15:13   #10
 
Arsinoe's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłośćArsinoe ma wspaniałą przyszłość
Przystaliście na propozycję Valla i obwiązaliście się linami, by być w zasięgu czaru pieśniarza klingi, po czym w jednym tempie zeskoczyliście w przepaść. Osioł pociągnięty przez Faravlura zarżał z przerażeniem, ale nieprzygotowany na taki obrót wydarzeń nie miał możliwości nie podążyć za swym właścicielem. W międzyczasie Vall już zdążył wymówić krótką formułę czaru pozwalającego opadać wam powoli, niczym piórko na wietrze, a gdy po jakimś czasie przyspieszyliście, zrobił to ponownie, dzięki czemu ostatecznie wszyscy wylądowaliście na dnie wąwozu bezpiecznie i bez problemów.

Rozejrzeliście się.

Na wschodniej ścianie za waszymi plecami dostrzegając coś w rodzaju wąskiej ścieżki umieszczonej kilkanaście metrów nad ściętym kawałkiem skały, której gruzy leżały teraz na ziemi. Wyglądało na to, że prowadził tu z góry kamienny szlak, którego ostatni odcinek zawalił się z jakiegoś powodu. Z miejsca, w którym jeszcze niedawno staliście nie byliście w stanie tego dojrzeć, gdyż miejsce zasłaniał naturalny kawałek wąwozu, jednak teraz doszliście do wniosku, że przy użyciu lin można byłoby dostać się na kamienną ścieżynkę, by opuścić wąwóz. Zanotowaliście to w pamięci.


W końcu zbliżyliście się do samej wieży. Z bliska kamienne maszkary umieszczone na jej ścianach wyglądały jeszcze bardziej złowieszczo - mieliście wrażenie, że powykręcane w przeróżnych grymasach twarze obserwują każdy wasz ruch, ale musiało to być wynikiem współgrającego ze sobą w tym miejscu światłocienia. A może nie?

W każdym razie przy zachodniej ścianie iglicy wznosił się niski, otynkowany budynek. Parterowa budowla wyglądała na dość starą i nie wykonano jej z równą starannością, co samą wieżę. Właściwie odnosiliście wrażenie, że ktoś tę przybudówkę postawił długo po tym, jak stanęła tu sama wieża. Widniało w niej pojedyncze, wysokie na jakieś dwa metry, skryte woalem ciemności wejście.

Nad dachem przybudówki umieszczono duże, wyrzeźbione w skale oblicze jakiegoś humanoidalnego stwora, który rozszerzał swą upstrzoną ostrymi zębiskami paszczę, jakby chciał połknąć mały budyneczek.

Ze środka przybudówki nie dochodziły was żadne odgłosy.
 
Arsinoe jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172