Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2023, 23:42   #6
shewa92
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Zor'ath wraz z bratem obiecali swojemu mistrzowi, że kiedy umrze, opuszczą jego pustelnię i wrócą do cywilizacji. Staruszek uważał, że są za młodzi by odcinać się od świata i żyć w samotności, jak wygnańcy. Uważał, że świat ma wiele do zaoferowania nawet ich dwójce. Widział, że zapewne czeka ich wiele nieprzyjemnych sytuacji związanych z nietypowym pochodzeniem. Zielonkawa skóra przywodziła na myśl jakieś pokrewieństwo z orkami, które zdecydowanie nie były lubiane w tych stronach, spiczaste uszy mogłyby od biedy uchodzić za elfie, ale mocno wątpliwe było, żeby jakikolwiek elf przyznał się do pokrewieństwa z braćmi. Mimo wszystko, Nandor wymógł na nich obietnicę, przekonany, że doświadczenie które można zdobyć wśród innych cywilizowanych ras, okaże się cenniejsze niż cokolwiek, co mogłoby "wymedytować" w samotności. Zapewne miał rację.

Minęło kilka tygodni, odkąd pochowali mężczyznę, który przez ostatnie lata zastępował im całą rodzinę. Większość tego czasu spędzili poszcząc i trenując, próbując z całej siły bo oswoić ból po stracie mentora i przyjaciela. Zgodnie z odwiecznymi prawami natury, czas okazał się być najlepszym lekarzem i rany w sercach dwóch ostatnich uczniów Nandora zaczęły się goić. Powróciła codzienna treningowa rutyna, uzupełnili zapasy ziół, wrócili do prowadzenie teologoczno-filozoficznych debat, by ćwiczyć również umysł, ale nad wszystko kładła cień pustka, która pozostała po odejściu mistrza. Pewnego dnia uświadomili sobie, że nie zostało już nic, poza spełnieniem obietnicy.


***


Zor'ath podróżował stronę Arwyl Stead w dosyć kolorowym towarzystwie. Każde z jego tymczasowych towarzyszy było w jakimś sensie interesujące, ale mimo tego, mnich unikał rozmów i jakichkolwiek bliższych relacji. Mieli wspólny cel wędrówki, a przemieszczanie się w grupie było o wiele bezpieczniejsze w obecnych czasach i wszyscy wydawali się mieć podobne zdanie w temacie, ale to jedyne co ich łączyło. "Zielony" nie szukał nowych przyjaciół, nie był też zbyt towarzyski i nie do końca jeszcze oswoił się z faktem, że chwilowo został sam. Kilka dni wcześniej, rozstał się ze swoim starszym bratem, który najął się do ochrony karawany zmierzającej obecnie w zupełnie przeciwnym kierunku. Bracia postanowili dotrzymać obietnicy danej mistrzowi i poznać świat na własną rękę, ale obiecali też sobie nawzajem, że równo za rok wrócą do pustelni, by spotkać się nad grobem Nandora.


***

Zor'ath jadący raczej na tyle grupy, w sowich luźnych żółtych szatach i biało-szarej masce, której w zasadzie nigdy nie ściągał, zrównał się z pozostałymi, jak tylko wystrzeliły w ich stronę dwa czarne konie. Ewidentnie wydawało się, że ktoś kłopoty. W ślad za Gallindalem, pobiegł na przełaj przez las. Mnich nie imponował posturą, był raczej smukły, ale trzeba było przyznać, że poruszał się niezwykle szybko, bez trudu doganiając elfa.
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!
shewa92 jest offline