Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2007, 22:41   #11
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Jim badał piaszczysty teren wokół wyjścia. Obszedł spory kawałek i nie znalazł nic godnego uwagi. Żadnych śladów istot żywych, oprócz oczywiście pozostawionych przez nich. Wszędzie tylko piasek i skalne odłamki, gdzieniegdzie tylko na większych kamieniach były ślady nikłego porostu.Vay nie wiedział czy ma się cieszyć czy smucić z tego powodu. Zresztą brak śladów nie znaczy, że ich nie było, w takim podłożu przy nawet słabym wietrze piasek zasypał by je w przeciągu kilku godzin. Tak czy inaczej na razie nic nie wskazywało by w najbliższej okolicy były jakieś żywe istoty, wyłączając ich grupę.

- Nazywam się więc Joanne Roughstorm, choć was zachęcam do zwracania się do mnie w mniej oficjalny sposób czyli Rought. Dalej prosiłabym was o krótką samoprezentację, co będzie z pewnością miłym urozmaiceniem nam marszu na zachód, w czasie którego możemy sobie jeszcze pozwolić na odpuszczenie szukanie zjawisk adekwatnych do wymogów stawianych nam przez nasze zadnie, a cieszyć się "ponownym narodzeniem" którego każdy z nas dostąpił, gdy w jego płucach znalazło się prawdziwe powietrze. - głos ich dowódcy wyrwał go z zamyślenia. "Wypadało by złożyć raport naszej przywódczyni" - w jego głowie poczucie obowiązku kłóciło się z buntem.

- Kapral Jim Vay melduje się na rozkaz - mówił głośno i wyraźnie, postarał się żeby to zabrzmiało jak najbardziej służbiście. - Rozpoznanie terenu i celne oko tym mogę służyć ekipie. Mogę spróbować znaleźć wodę czy upolować jakieś żarcie, ale za priorytet stawiam dbanie o bezpieczeństwo wyprawy - ton jego głosu zelżał, nie chciał by pozostali mieli go za jakiegoś pedantycznego aż do przesady służbistę. - Możecie mi mówić Jim, przynajmniej nie będzie się myliło z LaBay - przedstawił się pozostałym. - Zbadałem okolicę i nie wykryłem, żadnych śladów jakiejkolwiek egzystencji. To się jednak może zmienić.

Pogmerał chwilę w plecaku i wyją starannie złożoną i chronioną foliowym pokrowcem mapę.Dostał ją od ojca na 21 urodziny, zawsze marzył, że kiedyś będzie mógł zrobić z niej użytek. Rzucił ją Rought mówiąc:- Może to Ci pomoże wybrać odpowiedni kierunek? To przedwojenna mapa Stanów, dostałem ją od mojego ojca, ten czerwony punkcik to lokalizacja naszej Krypty. Oprócz niej nie ma na nie zaznaczonych innych Krypt, jeśli mogę zasugerować to proponuję udać się w kierunku najbliższej nam osady zaznaczonej na mapie. Wskazał ręką widnokrąg: - Tu i tak jest tylko piasek, więc to w którą stronę się udamy nie ma większego znaczenia.

Vay czekał spokojnie na reakcję Joanne i reszty towarzystwa. Porwany wiatrem piasek sypał się do oczu, to przypomniało mu o goglach ochronnych schowanych w plecaku. Kiedy je założył od razu poczuł się bardziej komfortowo. Ostrość wzroku była ze względu na jego zadania bardzo ważna, kto wie co zobaczą na horyzoncie...
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline