Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-09-2007, 22:41   #11
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Jim badał piaszczysty teren wokół wyjścia. Obszedł spory kawałek i nie znalazł nic godnego uwagi. Żadnych śladów istot żywych, oprócz oczywiście pozostawionych przez nich. Wszędzie tylko piasek i skalne odłamki, gdzieniegdzie tylko na większych kamieniach były ślady nikłego porostu.Vay nie wiedział czy ma się cieszyć czy smucić z tego powodu. Zresztą brak śladów nie znaczy, że ich nie było, w takim podłożu przy nawet słabym wietrze piasek zasypał by je w przeciągu kilku godzin. Tak czy inaczej na razie nic nie wskazywało by w najbliższej okolicy były jakieś żywe istoty, wyłączając ich grupę.

- Nazywam się więc Joanne Roughstorm, choć was zachęcam do zwracania się do mnie w mniej oficjalny sposób czyli Rought. Dalej prosiłabym was o krótką samoprezentację, co będzie z pewnością miłym urozmaiceniem nam marszu na zachód, w czasie którego możemy sobie jeszcze pozwolić na odpuszczenie szukanie zjawisk adekwatnych do wymogów stawianych nam przez nasze zadnie, a cieszyć się "ponownym narodzeniem" którego każdy z nas dostąpił, gdy w jego płucach znalazło się prawdziwe powietrze. - głos ich dowódcy wyrwał go z zamyślenia. "Wypadało by złożyć raport naszej przywódczyni" - w jego głowie poczucie obowiązku kłóciło się z buntem.

- Kapral Jim Vay melduje się na rozkaz - mówił głośno i wyraźnie, postarał się żeby to zabrzmiało jak najbardziej służbiście. - Rozpoznanie terenu i celne oko tym mogę służyć ekipie. Mogę spróbować znaleźć wodę czy upolować jakieś żarcie, ale za priorytet stawiam dbanie o bezpieczeństwo wyprawy - ton jego głosu zelżał, nie chciał by pozostali mieli go za jakiegoś pedantycznego aż do przesady służbistę. - Możecie mi mówić Jim, przynajmniej nie będzie się myliło z LaBay - przedstawił się pozostałym. - Zbadałem okolicę i nie wykryłem, żadnych śladów jakiejkolwiek egzystencji. To się jednak może zmienić.

Pogmerał chwilę w plecaku i wyją starannie złożoną i chronioną foliowym pokrowcem mapę.Dostał ją od ojca na 21 urodziny, zawsze marzył, że kiedyś będzie mógł zrobić z niej użytek. Rzucił ją Rought mówiąc:- Może to Ci pomoże wybrać odpowiedni kierunek? To przedwojenna mapa Stanów, dostałem ją od mojego ojca, ten czerwony punkcik to lokalizacja naszej Krypty. Oprócz niej nie ma na nie zaznaczonych innych Krypt, jeśli mogę zasugerować to proponuję udać się w kierunku najbliższej nam osady zaznaczonej na mapie. Wskazał ręką widnokrąg: - Tu i tak jest tylko piasek, więc to w którą stronę się udamy nie ma większego znaczenia.

Vay czekał spokojnie na reakcję Joanne i reszty towarzystwa. Porwany wiatrem piasek sypał się do oczu, to przypomniało mu o goglach ochronnych schowanych w plecaku. Kiedy je założył od razu poczuł się bardziej komfortowo. Ostrość wzroku była ze względu na jego zadania bardzo ważna, kto wie co zobaczą na horyzoncie...
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 24-09-2007, 23:26   #12
 
Mortiis's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znany
- Poradzę sobie- usłyszał od doktorka.
-To dobrze, że sobie poradzisz.- odpowiedział. „ W końcu nie powiedziałem, że JA chce Ci pomóc.”
-Mam tylko nadzieje, że nie padniesz na zawał dodał, a po tonie głosu można było poznać, że się dobrze bawi rozmową z profesorkiem.

Bardzo lubił sztuczki Rought. Była prawdziwą mistrzynią. Gdy tylko został poproszony o oddanie karty uśmiechnął się. Trzymając kartę w 2 palcach pokazał ją wszystkim zebranym a następnie z rozbawianiem ukłonił się, za co natychmiast oberwał od Rought.
Słuchał jej przemowy. Widać kursy retoryki nie poszły na marne. Trzeba jej przyznać, że umie przemawiać. Kiedyś będzie bardzo dobrą naczelniczką. Gdy on jej słuchał, niektórzy z „wybranych” już nie bardzo. LaBay pewnie rozmyślał jaki to on wspaniały i niezastąpiony jest.Walters pewnie też nie słuchał. W końcu to tylko prosty robol, co on tam może wiedzieć o przemowach.

Ruszył za Rought praktyczni w tym samym momencie, gdy pociągnęła go za rękaw. Szli wolno, żeby każdy mógł nadążyć. Piasek pustynie chrupał pod butami. Nie odwracając się Andy wysłuchał monologu doktora:
-Nazywam się Edmund LaBay, jak prawdopodobnie państwo wiedzą, jestem lekarzem medycyny. Jestem odpowiedzialny za składanie was do kupy, w razie wypadków…
- Tak, tak, wiemy, kim jesteś. Odpowiedział bez entuzjazmu z lekkim znudzenie - Tylko powiedz mi, doktorku, kto poskłada Ciebie „w razie wypadku”? Obrócił się przez ramię i można było zobaczyć ironiczny uśmiech na jego twarzy. – Wiesz… wszystko się może zdarzyć
Oczywiście zaraz potem przyszła pora Waltera żeby się przedstawiać. Koleś konkretny, nie gra ważniaka, ale chyba trochę za dużo bierze czegoś. W końcu ileż można patrzeć się na starą widokówkę no i do tego jeszcze łzy mu lecą jak się na nią patrzy. Pewnie się załamał. Biedaczek. 15 minut poza kryptą a już oczy mu łzawią.
- A wiesz Rought przypomniało mi niecoś. Czy wiesz, kto ZAWSZE ginie jako pierwszy w filmach? Odwrócił się twarzą do przyjaciółki i wyszczerzył zęby w niewinnym uśmiechu.
Rought uśmiechnęła się do niego podejrzliwie.
- Nie wiem, choć na pewno nie kobieta, w końcu ktoś musi podciągać jakość filmu do napisów końcowych. Andy zaśmiał się na głos.
-No tak, racja. Haha. Ale pierwszy ginie czarny. Jego uśmiech się jeszcze bardziej poszerzył - Czarny, jeśli jest w jakieś drużynie, paczce, ZAWSZE ginie jako pierwszy
Jeszcze przez chwilę było słychać śmiech Ande’go i Rought.
Głos Jim’a ich zatrzymał. Gdy Rought się odwróciła zaczął zdawać raport.
-Kapral Jim Vay melduje się na rozkaz …Andy nie znał się na wojskowości, ale raport jego zdaniem był całkiem profesjonalny.

Powiało. Wiatr z piaskiem i chłodem przemknął przez pustynię nie oszczędzając „podróżnych”. Andy zapiął szczelniej kurtkę. Po co ma się przeziębić na samym starcie misji.
Bezkres pustynie rozciągał się aż po sam horyzont. To będzie ciężka przeprawa. Nikt z nich nie był jeszcze w takiej sytuacji. W takim miejscu. No może oprócz Jim’a Vay. Ten to pewnie czuje się jak w domu.

- Ah… Bym zapomniał Andy odwrócił się do towarzyszy ze szczerym uśmiechem na twarzy. Jestem Andy O’Relly. Jestem instruktorem walki. I jestem tu z oczywistych celów. Uśmiechnął się i odwrócił głowę. Oczywistych dla mnie Dodał już suchym tonem. Nie było już w nim tej nuty rozbawienia, jaką do tej pory można było zauważyć…
 
__________________
Give me your soul, give me your black wings
I'm the Devil, I love metal !!
I'm the Devil I can do what I want !!
Mortiis jest offline  
Stary 25-09-2007, 12:28   #13
 
Judeau's Avatar
 
Reputacja: 1 Judeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znany
- Tak, tak, wiemy, kim jesteś. Tylko powiedz mi, doktorku, kto poskłada Ciebie „w razie wypadku”? ... Wiesz… wszystko się może zdarzyć

Ten gnojek chyba mu grozi... Nie wiedział do końca, czemu chłopak odnosi się do niego z wrogością po tak krótkim czasie. W końcu Ed zawsze dobrze pilnuje żeby maska trzymała mu się na twarzy... tak czy inaczej... jeśli Andy chce wojny, może ją mieć... Jego oczy zwęziły się minimalnie ze złości.
Tak -Andy-. Wszystko może się zdarzyć. Nikt nie jest idealny, -Andy-. Nawet mi skalpel może się omsknąć, -Andy-... Choć twarz była spokojna w głowie buchał ogień... "Jak on śmiał MI grozić?!"
- A wiesz Rought przypomniało mi niecoś. Czy wiesz, kto ZAWSZE ginie jako pierwszy w filmach?
- Nie wiem, choć na pewno nie kobieta, w końcu ktoś musi podciągać jakość filmu do napisów końcowych. Andy zaśmiał się na głos.
-No tak, racja. Haha. Ale pierwszy ginie czarny. Czarny, jeśli jest w jakieś drużynie, paczce, ZAWSZE ginie jako pierwszy


Hohoho! Edmund zerknął z ukosa na Jake'a. Zauważył, że ten na ułamek sekundy znieruchomiał, niczym wulkan, mający wybuchnąć. -Andy- lubi robić sobie wrogów. Szczerze, spodziewał się po nim czegoś zupełnie innego... Zamienił z jego ojcem parę zdań, przy paru różnych okazjach... Tatuś nie byłby dumny, -Andy-.
Jeden plus tej sytuacji był jednak niezaprzeczalny... jak czarnucha już szlak trafi, będzie okazja zobaczyć prawdziwe zdolności przywódcze Matki Jr. Jeśli zawiedzie... no cóż, zawsze znajdzie się ktoś bardziej kompetentny do roli przywódcy...
Szedł dalej, uważnie obserwując sytuację.
 
__________________
"To bez znaczenia, czy wygrasz, czy przegrasz, tak długo jak będzie to WYGLĄDAŁO naprawde fajnie"- Kpt. Scundrel. OotS

Ostatnio edytowane przez Judeau : 25-09-2007 o 12:31.
Judeau jest offline  
Stary 25-09-2007, 16:44   #14
 
Astaroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Jake niemal nie zauważył uszczypliwości Andy'ego względem LaBay'a. Może po prostu koleś miał na pieńku z doktorkiem? "Pewnie jakaś stara sprawa." - przemknęło mu przez myśl. Nie miał zamiaru się w to wgłębiać. Rozgrywał w tym czasie swój wewnętrzny dylemat. Co prawda wkroczył na ścieżkę bez odwrotu, ale za stalowymi drzwiami krypty pozostawił także swoją bolesną przeszłość. Ta myśl dodawała mu otuchy. Ponadto nie było sensu rozwodzić się nad tym co nieodwracalne. Ruszył przed siebie pewniejszym krokiem. Wtedy do jego uszu doszło coś, co sprawiło, że znieruchomiał.

Cytat:
- A wiesz Rought przypomniało mi niecoś. Czy wiesz, kto ZAWSZE ginie jako pierwszy w filmach?
- Nie wiem, choć na pewno nie kobieta, w końcu ktoś musi podciągać jakość filmu do napisów końcowych.
-No tak, racja. Haha. Ale pierwszy ginie czarny. Czarny, jeśli jest w jakieś drużynie, paczce, ZAWSZE ginie jako pierwszy.
Jake zrobił takie oczy, jakby mu chciały wypaść z orbit. To było o nim! To nieprawdopodobne, ale ten napakowany bodyguard, którego prawie nie znał, jawnie zakpił z jego koloru skóry. Jake pokręcił z niedowierzaniem głową, a krew napłynęła mu do twarzy. Najchętniej zastrzelił by tego sukinsyna. Już prawie sięgał po broń, ale w ostatniej chwili opanował się. Spojrzał na Andy'ego z nienawiścią w oczach i wycedził przez zaciśnięte zęby:
- Co powiedziałeś białasie? Masz coś do mnie? A może myślisz, że jesteś zabawny, hę? Normalnie uśmiałem sie, że boki zrywać. - rozłożył szeroko ręce - Masz jakiś problem z moim kolorem skóry? Myślisz, że jesteś lepszy, bo jesteś biały? Jeśli tak, to powiedz otwarcie, przy wszystkich! A jeśli nie, to daruj sobie te rasistowskie komentarze!
Miał ochotę napluć mu w twarz, ale wiedział, że wtedy nie obeszło by się bez rękoczynów. Nie był głupi i wiedział, że nie ma szans z Andy'm w bezpośrednim starciu. Musiałby go zastrzelić, a na to nie mógł sobie pozwolić. Przynajmniej na razie.
 
Astaroth jest offline  
Stary 25-09-2007, 17:57   #15
 
Mortiis's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znany
Cytat:
- Co powiedziałeś białasie? Masz coś do mnie? A może myślisz, że jesteś zabawny, hę? Normalnie uśmiałem sie, że boki zrywać. - rozłożył szeroko ręce - Masz jakiś problem z moim kolorem skóry? Myślisz, że jesteś lepszy, bo jesteś biały? Jeśli tak, to powiedz otwarcie, przy wszystkich! A jeśli nie, to daruj sobie te rasistowskie komentarze!
Andy zatrzymał się. Odwrócił w stronę nabuzowanego Jake’a
,„Białasie? …lepszy, bo jesteś biały? Andyemu zachciało się śmiać, ale opanował się.„
- Nie, nie uważam się za lepszego, bo jestem biały. Prawdę mówiąc jak dla mnie możesz być nawet zielony i tak nic się nie zmieni. Rozłożył ręce na boki i wzruszył ramionami w geście bezsilności. Ruszył powoli w stronę Jake’a.
Dobrze wiedział, że ma on broń, ale nie bardzo wiedział czy zamierza jej użyć. Sensownym zabiegiem było więc zbliżyć się do niego.
-Wiesz, stary, po prostu mi się coś takiego przypomniało po tych wszystkich filmach, które widziałem. A, że akurat Ty jesteś czarny to pech. Stanął twarzą w twarz z Jakem i uśmiechnął się szczerze.
-Nigdy nie oglądałeś filmów? Nie wiesz, że w każdym horrorze jak każesz jakieś blond lali zostać na miejscu to ona na 100% pójdzie tam gdzie nie trzeba? Andy zaśmiał się, nie za głośno ale żeby podkreślić swoje rozbawienie tym co właśnie powiedział.
- Stary… tak w filmach zawsze jest. I ani ja ani Ty tego nie zmienimy Wciąż uśmiechając się wyciągnął rękę w stronę Jake’a
-Pokój. Nie szukam z Tobą zwady. Stał tak przed Jakem z wyciągniętą ręką.
 
__________________
Give me your soul, give me your black wings
I'm the Devil, I love metal !!
I'm the Devil I can do what I want !!

Ostatnio edytowane przez Mortiis : 25-09-2007 o 18:25.
Mortiis jest offline  
Stary 25-09-2007, 21:14   #16
 
Astaroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Jake spoglądał na Andy'ego zza ciemnych okularów, jak ten się zbliżał. Mimowolnie postąpił pare kroków do tyłu, nie będąc pewnym jego zamiarów. Był przygotowany na najgorsze i czuł, że zaraz może zrobić się gorąco. Powoli przesunął dłoń w stronę broni, tak aby móc ją w razie czego szybko użyć. Andy jednak zatrzymał się i wyciągnął dłoń w pojednawczym geście. Jake spojrzał na nią, a potem z powrotem na Andy'ego. Jego tłumaczenia nie przekonywały go. Były raczej dobre dla frajerów. W normalnych okolicznościach białas już by leżał z dziurą w głowie. Ale to nie były normalne okoliczności i Jake dobrze o tym wiedział. Zdobył się na umiarkowanie spokojny ton i powiedział:
- Chyba ogladaliśmy inne filmy. - mówil jakby miał gulę w gardle; odchrząknął i splunął na bok - Pokój... Tak długo jak będziesz powstrzymywał się od tego typu aluzji. - po czym minął Andy'ego, nie trudząc się podawaniem mu ręki. Wyciągnął paczkę fajek i zapalił jednego. Zaciągnął się mocno i wypuścił dymka odchylając głowę. Tego mu było trzeba. Porządny mach zawsze działał jak balsam na skołatane nerwy.
 
Astaroth jest offline  
Stary 25-09-2007, 23:40   #17
 
nonickname's Avatar
 
Reputacja: 1 nonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputację
KAMIENNA NIECKA
22.09.2131
0245 pm

Ten dzień, to marsz w palącym słońcu. Marsz w milczeniu. Atmosfera nie została do końca oczyszczona. Każdy pogrążył się w w swoich rozmyślaniach. Jedyny słuszny wniosek do jakiego można dojść, to stwierdzenie, iż teraz należy skupić się na działaniu. Czy opisać ten konflikt w raporcie? Ta cała sytuacja to z pewnością wynik stresu. Właśnie tak świat zewnętrzny oddziaływuje na ludzi, którzy nie mieli z nim prędzej styczności. To jedyne logiczne wytłumaczenie i zarazem ważna informacja dla HALa.

Sammy nie był zbyt rozmowny i jego autoprezentacja nie wypadła najlepiej. Była chaotyczna i niewiele o nim mówiła. Zresztą Sammy nie wydał wam się na tyle interesującą postacią, aby się dopytywać. Nie macie w zasadzie pomysłu dlaczego się tu znalazł. Może to jakiś eksperyment socjologiczny?

Pierwsze 10 kilometrów było dość ciężkie. Z każdym krokiem plecakom przybywało kilogramów. Mimo jesieni powietrze jest mocno nagrzane, zwłaszcza tu w kamiennej niecce ciągnącej się wspomniane 10 kilometrów. Mimo przygotowań na bieżni, nie potraficie sprostać wyzwaniu jakie rzuca wam pustynia. Jesteście zmuszeni do robienia częstych postojów. Zużywacie też więcej wody. Dziś dwa razy więcej, ale jutro powinno wszystko wrócić do normy. Kwestia przystosowania organizmu do warunków pustynnych. I nie ma wśród was wyjątków, wszyscy odczuwają te negatywne skutki. Jutro powinniście pokonać więcej kilometrów. Choć z drugiej strony przed wami nieco trudniejszy teren - wzgórza. A więc droga w górę i w dół w pełnym rynsztunku.

STOK WZGÓRZA
22.09.2131
0603 pm

Zatrzymaliście się na stoku wzgórza, które prędzej widzieliście przez lornetkę. Jest porośnięte suchą, pożółkłą trawą. Jej łodygi, czy raczej kikuty przypominają słomę. Są grube i twarde. Znaleźliście też trochę skarłowaciałych krzaków pozbawionych liści. Są po prostu martwe. Ale nadają się na opał. Nie znaleźliście za to śladów zwierząt, ani wody.

STOK WZGÓRZA
22.09.2131
0701 pm


Wieczór przyszedł szybciej niż myśleliście. Każdy znalazł sobie jakieś zajęcie i po chwili obóz był gotowy. Choć teren na którym się znajdujecie to preria, to znajduje się jeszcze pod wpływem pustyni. Dlatego konieczne było rozłożenie namiotu. Teraz możecie podziwiać kolejny cud natury. Księżyc i gwiazdy. Podobno z gwiazd można wyczytać przyszłość. Tak czy inaczej klimat niesamowitości i mistycyzmu jakim emanuje nieboskłon, udzielił się wam. Niesamowita wydawała się też ciemność nocy. Noc na powierzchni to coś zupełnie innego, niż zgaszenie światła w pokoju. Ta ciemność jest materialna. Macie wrażenie, że możecie wyciągnąć rękę przed siebie i pochwycić ją. Pochwycić na chwilę, bo zaraz jej delikatne pasma przeleciałyby między waszymi palcami. Ciemność jest wszechobecna. Ociera się o wasze ubrania, waszą skórę. Oddychacie ciemnością. I jest w tym wszystkim coś, co was uspokaja. Koi skołatane nerwy. Macie dość krzewów, aby ogrzać się przy ognisku. Więc już po paru sekundach języki ognia strzelają wysoko rzucając wyzwanie gwiazdom. Martwe krzewy chętnie poddają się niszczycielskiej sile ognia. Wypalają się szybko, ale jest ich tu naprawdę dużo. W milczeniu skupiliście się wokół ogniska. Patrzycie na twarze towarzyszy. "Teraz zaczną się pytania", jak pisał w jakiejś książce przedwojenny autor.
 
__________________
Arkham Radio
nonickname jest offline  
Stary 26-09-2007, 09:58   #18
 
bushido's Avatar
 
Reputacja: 1 bushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skał
Sam wpatrywał się w ogień z daleka. Nie siedział przy nim jak reszta ekspedycji, lecz w pełnej odległości. Chciał być sam. Przyglądał się gwiazdom próbując odgadnąć, o których konstelacjach opowiadał stary Bil. Od czasu do czasu rzucał okiem na resztę obozu i przypatrywał się im zachowaniom. To, co pokazali do tej pory świadczyło, że tylko ich nowa „przywódczyni” jak i jej chłopczyk są w dość dobrych stosunkach. Do tego próbują rządzić innymi jakby byli, jedynymi myślącymi tutaj osobami. Patrząc na jej babkę nie dziwiło to go wcale. Musiał odziedziczyć po niej tą zarozumiałość i pozorną inteligencję, która w połączeniu z pozycjami, jakie zajmowały sprawiały, że uważały się za najmądrzejsze i nieomylne. Tak już jest z ludźmi przy władzy. Czym częściej, rządzą tym bardziej odsuwają się od rządzących zapominając o nich i sprawach ich dotyczących. Efekt jest jeden- coraz więcej wyrządzanych krzywd. Rought sama w sobie nie stanowiła problemu- jednak O’Relly już tak. Ta samolubna i zapatrzona w siebie smarkula, będzie bezkarna i będzie nimi rządzić dopóki jest przy niej ten mięśniak.
Sam instynktownie przeniósł wzrok na Vay’a i doktorka. Obaj posiadali nieocenione umiejętności i obaj mogli być pomocni. Pierwszy z nich może być doskonałą przeciwwagą dla Andyego a drugi wręcz idealnym następcą Rought.

Sam położył się na plecach i zapatrzył w gwiazdy. Uśmiechnął się sam do siebie na myśl o porażce wielkiej wnuczki Roughstorm. Jeszcze bardziej ucieszył się, że będzie tego świadkiem. Nic na świecie nie może być więcej warte niż ujrzenie tych złamasów z rady uniżonych i przegranych.
Przez dłuższy czas myślał o Emilly.Wspaniała i zawsze piękna. Wyrozumiałą i bliska. Szczera i miła. Jedyna osoba na której mu zależało i która zawsze była koło niego. Porównanie z Joanne nasunęło się same. Porównanie z którego Emilly wyszła zwycięsko. Na myśl o niej po policzka popłynęły mu łzy. Wiedział, a raczej zdał sobie sprawę, że już nigdy jej nie zobaczy, że szansę na to są bardzo małe. Wiedział także, że aby powiększyć prawdopodobieństwo powrotu do krypty musi trzymać się swoich współtowarzyszy.
 

Ostatnio edytowane przez bushido : 26-09-2007 o 12:54.
bushido jest offline  
Stary 26-09-2007, 12:44   #19
 
Astaroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Z każdym krokiem Jake miał wrażenie, że jego plecak przybiera na wadze. Zaczynał pomału odczuwać trudy podróży. Do tego to piekielne słońce. Już nie wydawało mu się piękne, ciepłe i przyjazne. Jawiło się jako bezlitosna siła, paląca swym blaskiem wszystko dookoła i zamieniająca urodzajne tereny w pustynię. Jake oddychał coraz szybciej i ciężej, często ocierając pot z czoła. Spojrzał na innych. Też nie prezentowali się najlepiej. Cała grupa musiała robić częste postoje, aby odsapnąć i uzupełnić płyny w organizmie. Tu pojawiało się kolejne zagrożenie. Zapasy wody szybko się wyczerpywały, a pomimo usilnych starań Jima, nie udało się znaleźć żadnego źródła. Na jednym z postojów Jake zapalił papierosa i zaklął pod nosem. Liczył, że rada przydzieli im jakiś wózek, choćby zardzewiały, ale na chodzie. A tu nic. Po co więc brali go jako kierowcę? Co prawda lepiej szło mu łatanie różnorodnego sprzętu niż prowadzenie, ale w tym tempie to wszyscy zdechną z braku wody, nim będzie mógł się wykazać. A może gdzieś tam na końcu tej cholernej niecki jest jakaś osada, albo nawet miasto? Może im się poszczęści i znajdą jakiegoś opuszczonego gruchota. Jake uśmiechnął się na tą myśl, ale zaraz spoważniał. Co prawda ufał w swoje umiejętności i sądził, że ożywi każdego trupa, ale do jazdy potrzebne było jeszcze paliwo. Jeśli z benzyną jest tak kiepsko jak z wodą, to co najwyżej posiedzą sobie w środku.

Późnym popołudniem ekipa dotarła do wzgórza, na którego zboczu postanowiono rozbić obóz i przenocować. Jake’a uderzył duży spadek temperatury, jaki nastąpił krótko po tym jak słońce zaczęło chować się za horyzont. Spocone ciało reagowało dreszczami na chłodne podmuchy powietrza. Szybka utrata nagromadzonego ciepła groziła przeziębieniem, co w tych warunkach nie było najlepszą perspektywą. Trzeba było się ogrzać. Nie mając zbytniego doświadczenia w rozbijaniu obozu, Jake zabrał się za przygotowywanie ogniska. Teren nadawał się do tego idealnie. Całe wzgórze porośnięte było suchą trawą, urozmaiconą przez bezlistne krzewy. Jake nałamał trochę patyków i gałęzi różnej grubości i ułożył z nich stertę w pobliżu obozu. Zrobił jeszcze trzy takie rundy, aż uznał, że ma wystarczającą ilość drewna. Podzielił je na trzy kupki, z czego pierwsza posłużyła mu do ułożenia stosu. Gdy skończył, rozejrzał się dookoła. Szybko wypatrzył kamienie i odłamki skalne, których również nie brakowało w okolicy. Pozbierał takie średniej wielkości i ułożył na kształt koła, tak aby suche podłoże poza kamiennym okręgiem nie zajęło się od ognia. Teraz potrzebował czegoś na rozpałkę. Papieru nie posiadał, ale słomiasta trawa mogła posłużyć za substytut. Używając noża, Jake poodcinał kilka pęków, po czym obwiązał nimi drobne patyki, tworząc coś na kształt małej pochodni. Zrobił jeszcze dwie takie na zapas. Złapał za jeden koniec, a drugi, gdzie trawy było najwięcej, podpalił zapalniczką. Zanim podłożył mini-żagiew pod stos, przyłożył do niej papierosa, którego od minuty trzymał w ustach. Płomienne języki szybko oplotły suche drewno i po niedługim czasie wielki ogień buchnął w górę. Ognisko było gotowe.

Jake, z butelczyną w dłoni, wpatrywał się tępym wzrokiem w płomienie rozświetlające ciemność dookoła. Ogień zdawał się go hipnotyzować swoim tańcem, a kojące ciepło było tym czego potrzebowała jego dusza. Nim się spostrzegł zapadł zmrok i na niebie pojawiły się gwiazdy. Pewnie by nie zwrócił na to uwagi, gdyby jego pełny pęcherz boleśnie mu nie przypomniał o ilości wypitej whisky. Dopiero tam, na stronie, z dala od oślepiającego ognia, zauważył to cudne zjawisko. Spojrzał do góry i zakręciło mu się w głowie.
- Ale jazda! – zdążył powiedzieć, nim upadł na suchą trawę. Nie wiedział czy stracił równowagę od nadmiaru wrażeń, czy to po prostu alkohol zaczynał uderzać mu do głowy. Rozejrzał się błędnym wzrokiem po otoczeniu. Zauważył Sammy’ego, który zdawał się w ciszy delektować niezwykłością nocy. Jake nie kojarzył kolesia. Sam uważał się za odludka, ale Sammy bił go na głowę. Przez chwilę wahał się czy do niego nie zagadnąć, ale zrezygnował. Nie lubił się narzucać. Poza tym cztery lata to wystarczający okres, aby się lepiej poznać. Podłożył ręce pod głowę i ułożył się wygodnie na stoku. Gdy tak patrzył w niebo, zdawało mu się, że wszystkie konstelacje gwiazd wirują w szalonym tańcu, a on leci między nimi, starając się pochwycić pojedyncze, świetliste punkciki. Pomału odpływał. Złapał się dwa razy na tym, że przysnął, ale chłód nocy szybko przywracał mu świadomość. Nie namyślając się długo, wstał i ciężkim krokiem skierował się do namiotu. Tam zdjął buty i wcisnął się w swój śpiwór. Przynajmniej tak mu się wydawało, że swój. Po chwili zapadł w kamienny sen.
 

Ostatnio edytowane przez Astaroth : 26-09-2007 o 13:14.
Astaroth jest offline  
Stary 26-09-2007, 14:38   #20
 
Judeau's Avatar
 
Reputacja: 1 Judeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znany
Postój... w końcu... Na dziś starczy tego chodzenia.
Edmund zrzucił plecak na ziemię i usiadł na nim ciężko. Zdjął zakurzone okulary, wylał nieco wody na dłoń i przetarł powoli twarz. Stopy pulsowały bólem a w ustach ciągle czuł posmak wszechobecnego pyłu. Wrażenia z początku podróży, pozostawione przez „wypełnioną wspaniałościami powierzchnię”, zbladły już w jego głowie. Ubranie lepiło się do ciała wywołując naglącą potrzebę kąpieli... której miał nie zaznać przez najbliższe 4 lata. Zakładając, że uda im się tyle przeżyć.
Wyciągnął chusteczkę i zaczął niespiesznie przecierać okulary.
To, co widział do tej pory, nie napawało entuzjazmem. Choć promieniowanie nie było tak silne jak się obawiał, a powietrze nie kleiło się od toksyn, to wyglądało na to, że zmiany pogodowe były duże. W najgorszym wypadku misja zawiedzie nim na dobre się rozpocznie. Jeśli w przeciągu następnego dnia nie znajdą źródła wody, nie będzie innego wyboru, jak tylko wrócić do krypty. Czy HAL mógł się tak mylić? Ekwipunek z jakim wyruszyli i czas wyprawy wyraźnie sugerował, ze Rada spodziewała się, ze powierzchnia będzie w stanie ich utrzymać...
Z drugiej strony, HAL nie miał wiele informacji... po to w końcu zorganizowano ekspedycję, by je zdobyć. Chybaże... Czyżby Rada, w realizacji swoich porachunków, posunęłaby się tak daleko? Spojrzał spode łba na Joanne. „Czyżby skazali nas na śmierć, żeby się ciebie cicho pozbyć?” 4 lata to dość, by pamięć o pannie Roughstorm nieco zbladła. Kto ośmieliłby się wysuwać jakiejś podejrzenia, umniejszać zasługi wspaniałej heroiny, która złożyła swoje życie dla nich wszystkich? Napewno nie jej martwy towarzysz, Andy.
No i skład tej ekipy... same trudne charaktery, samotnicy i dziwacy, heheh.
Nie byłoby żadnego powodu, żeby podejrzewać kogokolwiek, gdyby faktycznie był to spisek. „Co ty im zrobiłaś, Joanne? Komu zagrażałaś?”
Z rozmachem wzniósł okulary ku zachodzącemu słońcu, by sprawdzić smugi i zaklął cicho, gdy jasność poraziła go w oczy. Ich oczy nie są przyzwyczajone do takiego promieniowania, trzeba uważać...
W każdym razie, to tylko teorie. Westchnął lekko. W chwili obecnej powinien zająć się realizacją powierzonego mu zadania. Ogarnął wzrokiem „łąkę” na której rozbijali obóz. Rośliny. Jak martwo by nie wyglądały, rośliny oznaczają wodę. W każdym razie –gdzieś-, -czasem-, –jakąś- i nie koniecznie w satysfakcjonujących ilościach.
Pogrzebał chwilę w plecaku i uzbrojony w nóż i siatkę ruszył w głąb „oazy”
- Pójdę zebrać materiał badawczy, panno Roughstorm – rzucił na odchodnym. Bądź co bądź –narazie- ona tutaj dowodzi.

Po dwóch godzinach siedział już przy ognisku, zajadając się lekko podgrzaną konserwą i barwiąc kolejny preparat mikroskopowy. Brak wiatru umożliwiał pracę poza namiotem i sprawiał, że mimo niskiej temperatury, przy ogniu było przyjemnie ciepło.
Co chwila notował coś w notesie lub fotografował. Nie patrzył na swoich towarzyszy, nie odzywał się. Praca jak zwykle dawała świetną wymówkę.
Samiego nie widział od jakiegoś czasu, ale nie martwił się. Głupek i tak nie był wielkim pożytkiem dla ekipy. Byle tylko porządnie się zabił, jak już będzie skakał ze skały udając Batmana. Niefortunnie byłoby na niego marnować środki medyczne.
Gorzej, ze czarny poszedł na stronę i chyba uwalił się w tym wszystkim i usnął, menel. Alkohol w takim momencie... Ale nie ma tego złego. Zaraz mu się skończy i będzie spokój Na szczęście nie było tak zimno, żeby umrzeć z wychłodzenia, ale to nieodpowiedzialne narażać się na chorobę w tych warunkach. Zobaczymy czy Matka Jr. zainteresuje się murzynem, czy, podobnie jak –Andy- uważa, że nadaje się tylko na asfalt...
- W bulwach tych krzaków znajduje się niewielka ilość wody – Ed podniósł do góry podłużną, ziemistą grudkę, wielkości dużego orzecha włoskiego – Nie zaspokoimy tym pragnienia, ale starczy, żeby zwilżyć usta. Raczej nie jest trująca.
 
__________________
"To bez znaczenia, czy wygrasz, czy przegrasz, tak długo jak będzie to WYGLĄDAŁO naprawde fajnie"- Kpt. Scundrel. OotS

Ostatnio edytowane przez Judeau : 26-09-2007 o 14:40.
Judeau jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172