Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2023, 17:50   #11
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Początek nocy zaczął się wstrząsająco… dosłownie. Godzinę po przebudzeniu Ann, zatrzęsła się ziemia. Owe wstrząsy były krótkie i niezbyt gwałtowne. Ale za to wyraźnie odczuwalne.
Tyle że Stillwater nie leżało w strefie ruchów tektonicznych. Takich wstrząsów tu być nie powinno. Connor był równie wystraszony tym zdarzeniem co ona.
Niemniej rozwiązanie tej zagadki podała miejscowa rozgłośnia radiowa. Zawał górniczy.
Nikt ponoć nie zginął. A przynajmniej takie było oficjalne stanowisko kopalni. Odpowiednie służby już zajęły się sprawą. Zapewne Joshua.
Nie było to jednak jej problemem.
Ona już prawie zapomniała o swojej wizycie w budynkach kopalni, a i Pentex też nie wydawał się nią interesować.

Larry zadzwonił. Podał miejsce i czas zbiórki. Wspomniał jeszcze, że ktoś jeszcze się dołączy do wyprawy. Nie powiedział kto.





Larry postanowił jechać ze stylem. Gdzieś zdobył cywilną wersję humvee pomalowaną na czarno. I dobrze. Bowiem oprócz Ann do podróży szykował się Garry z dwoma wilkami. Oraz… Jaine Love. Ravnoska uśmiechała się jakby była wcieleniem niewinności, ale pozostałe dwa wampiry przyglądały się jej nieufnie. O ile po Larrym można się było tego spodziewać, o tyle taki brak zaufania był dziwny ze strony Garry’ego.
Niemniej nie było czasu na rozmowy na ten temat. Musieli ruszać jak najszybciej, jeśli zdążyć do celu przed świtem.



Podróż trwała spokojnie. Przemierzali kolejne kilometry w pogrążonym w mroku lesie, natykając się jednak co chwilę na inne pojazdy. Ta droga była znacznie bardziej ruchliwa, zwłaszcza o tej wczesnej porze. Miasteczko które powoli się wyłaniało, zza wzgórza na które wjechali było dość spore, choć mniejsze od Stillwater. Na tablicy którą mijali napisano. Allentown.
Pojazd Larry’ego właśnie do niego się kierował.
- Odbijemy w prawo tuż przed nim.- wyjaśnił Brujah, a Ravnoska wtrąciła.- Zatrzymaj się na obrzeżach. Ja wysiadam. Muszę udać się do miasta.-
Larry wzruszył ramionami nie planując się z nią sprzeczać.
I rzeczywiście wysiadła, a humvee ruszył polną krętą drogą w kierunku zaśnieżonego wzgórza na którym to znajdowały się jakieś zabudowania odcinające się mroczną sylwetką na tle nocnego nieba.




Wybór pojazdu przez Larry’ego okazał się całkiem sensowny. Zwykłe auto mogłoby sobie nie poradzić na dość stromym zboczu i na zaśnieżonej drodze… której bliżej było jakimś koleinom niż asfaltowemu cudowi Zachodu. Humvee jednakże radził sobie całkiem nieźle na tyych wertepach, nawet jeśli pasażerowie czuli każdy z nich. Pojazd wspinał się na górę powoli, gdy Larry mówił.
- To stary fort ponoć z czasów wojny secesyjnej jeszcze. Co jest durnotą. To tak naprawdę porzucona baza wojskowa z czasów drugiej wojny światowej, działała jeszcze za czasów Wietnamu, ale potem wojsko się wycofało, a Anarchy wkroczyły. Wykorzystały swoje pionki w mieście i poza nim, by pozostawiono ich w spokoju i urządzili sobie bazę. I…- przerwał na chwilę opowieść. - Jest za cicho.-


Bo było cicho. I ciemno. I posępnie. Zdewastowane zabudowania nie rozświetlały żadne światła.
Nie słychać było żadnych krzyków, głosów, żadnych dźwięków motorów. Te stały na dziedzińcu. Niektóre okryte płachtami chroniąc je przed śniegiem, inne wystawione na gniew żywiołów. Część… przewrócona i pozostawiona w takim stanie. Niektóre rozbite.
Leże anarchów wyglądało jakby zostało porzucone. Dlatego pewnie Larry nie wjechał do środka, tylko zatrzymał się przed bramą.
- Coś tu nie tak.- stwierdził wyciągając pistolet Desert Eagle ze schowka i chowając za pasek.
- Poczekajcie tu…- rzekł wysiadając. Niemniej Garry poprawiając okulary dodał.- Nie tym razem.-
I po wypuszczeniu swoich pupilków sam też wysiadł.


 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem