Jeśli tak miał wyglądać koniec, to bogowie się ani trochę nie postarali. Ciemno, zimno, nigdzie nie było rodziny, przyjaciół, nikogo z plemienia – Alrok zastanawiał się już, czy stracił już okazję do spotkania z bliskimi… Do tego ciągłe uczucie ucisku i tępego bólu, jeśli tak miała wyglądać wieczność, to on się wypisywał.
Ponure rozważania przerwało nagle ciche pytanie.
- Cholera Variel, nie myślałem, że ucieszę się na dźwięk twojego głosu – szaman sapnął cicho z rozbawieniem.
A jednak przeżyli, przynajmniej póki co. Gobliny miały pewnie wobec nich inne plany, z pewnością nic przyjemnego, ale póki żyli, mieli jakąś szansę.
***
Kilka minut później uwolnili się z więzów, wzmocnili się magią i zaczęli działać. Mogliby nawet walczyć, gdyby udało się znaleźć jakąś broń i pancerze. Gdy pozostali zajęli się przetrząsaniem dawnej świątyni w poszukiwaniu czegokolwiek przydatnego, szaman wycofał się pod drzwi i przyłożył do nich ucho. Lepiej, żeby nie dali się zaskoczyć tym pokurczom…