Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2023, 02:33   #162
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
W środku od razu przystąpiła do działania, czyli czujnie zaczęła się rozglądać za największym i najmocniej błyszczącym świecidełkiem.
I zauważyła złoty pierścionek z dużym zielonym szmaragdem.





Cudeńko po prostu. Co prawda nie tak subtelny jak dzieła elfich złotników, ale przynajmniej nie tak ciężki jak pierścienie krasnoludów.

Bardzo ładny… ale co z tego, skoro Thaaanekryst zabrał uwagę gnomiej złotniczki rozmawiając z nią o biżuterii.
- Pierścienia energii szukam, nie musi być bardzo pojemny… dla nowicjusza do ćwiczeń - tłumaczył jej, sprawiając że kuglarka z jednej strony czuła się ignorowana, z drugiej… tak deczko… zazdrosna. Coś się ta gnomka za bardzo wpatrywała w okolice krocza Thanekrysta. Co niby można było wytłumaczyć jej wzrostem…

Będąc zbyt niecierpliwą, aby czekać na zostanie zauważoną przez czarownika lub gnomkę, Eshte bezceremonialnie chwyciła za pierścień i nałożyła go sobie na jeden ze smukłych palców. Och, jakiż rozkoszny to był ciężar! Ale czy na pewno wystarczająco duży? Wystarczająco lśniący? Miała wyjątkową okazję, żeby wydusić z mężusia kupno tak cennego świecidełka, a zatem musiało być ono i- de- al- ne.

Uniosła dłoń na wysokość oczu, żeby przyjrzeć się dokładnie błyskotce, a także… przejrzeć się w zielonym szkiełku. Bo czyż idealny pierścień nie powinien być ozdobiony kamieniem tak dużym, aby mógł zastępować lustro? Na pewno powinien taki być w bogatych wyobrażeniach elfki.
Kamień był taki duży, taki lśniący, taki… zielony, zielony… bardzo zielony…




Świat zniknął, zawirował w zieloności. Kuglarka zatraciła się całkowicie w tej spirali koloru.
Zielono jej było i spokojnie. Zielono jej, bo dłonie ma jak konwalie.
A noc pachnie tam jak ten młody las, Szmaragdowej pełen mgły…
Zielono jej…

- Nie zakładaj biżuterii w sklepie… - Usłyszała po tym, jak nagle została wyrwana z tego błogostanu, przez czarownika oczywiście. Pierścienia nie było już na jej palcu, tylko w dłoni mężusia. - Nie zakładaj, nie chowaj, nie rób niczego co może być uznane za akt złodziejski, nawet jeśli nim nie jest. Magiczne przedmioty sprzedawana przez gnomy, mają zawsze małe klątwy wplecione w siebie. Klątwy usuwana transakcją jest sprzedaży. A ty właśnie padłaś ofiarą jednej z nich.

Elfka potrząsnęła głową rozwiewając do końca te zielone mgły przesłaniające jej świat. Potem zamrugała mocno na widok czarownika, którego jeszcze widziała w zielonkawych barwach, co było dość… zaskakujące. Dotąd widywała go tylko w czerniach.

Wydęła lekko wargi na jego słowa, jak zawsze wypowiedziane przemądrzałym tonem.
- To jak w takim razie mam je mierzyć? A jeśli kupisz dla mnie pierścień, a on okaże się za duży na moje palce, to co wtedy? - dopytywała się uparcie.

- To magiczne pierścienie, dopasowują się rozmiarem do palców właścicieli - stwierdził spokojnie mężuś, po czym rzekł - Już kupiliśmy co mieliśmy kupić. Wychodzimy.

- Kupiliśmy? A ten?
- Elfka wskazała palcem błyskotkę z zielonym kamieniem. Ale nagle przyklasnęła głośno dłońmi, bo swoim przenikliwym rozumem dostrzegła drugie dno ukryte za słowami mężusia. Spojrzała na niego niespodziewanie wielkimi, lśniącymi oczami, a przecież nawet nie była pod wpływem żadnego pyłku. - Och! Jak nie patrzyłam to znalazłeś dla mnie pierścień z jeszcze większym kamieniem? Pokaż, pokaż!

I pokazał. Był to pierścień z zielonkawego metalu, z pięcioma drobnymi kamyczkami. Ten sam, który widziała na wystawie.

Podał go jej, a następnie odłożył na miejsce ten ze szmaragdem.
- Pierścień szmaragdowej tarczy to coś dla rycerzy potrafiących go nakarmić mocą. Tobie się nie przyda - komentował przy okazji. - Ten tutaj tak. To pierścień energii, taki w którym magazynuje się energię magiczną, do późniejszego użycia.

Oczarowana kuglarka pośpiesznie założyła świecidełko na środkowy palec swojej prawej dłoni. Przekręcając ją w każdą stronę przyglądała się dokładnie pierścieniowi, największą uwagę poświęcając ilości światła odbijającemu się w drobnych kamyczkach.

- Nie byłby to mój pierwszy wybór, ale… jest całkiem ładniutki - powiedziała z nietypową dla siebie pochwałą wycelowaną w Thaaneeekryyysta. Następnie wyciągnęła rękę daleko przed siebie, po czym także wysoko nad siebie. Przymrużyła przy tym ostentacyjnie oczy, wyraźnie mając problem z dostrzeżeniem czegoś z takiej odległości.

- Nikogo nie oślepię tymi drobnymi kamyczkami. A zatem musimy kupić jeszcze jeden, aby mogła pochwalić się nim Paniuni i jej szpiegowi, co? - stwierdziła, nawet nie starając się ukryć chciwego uśmieszku zakradającego się na jej wargi.

- Tamten pierścionek założę ci na paluszek już poza sklepem, żeby wszyscy dobrze widzieli. A co do tego… nauczyć cię teraz jak się nim posługiwać? - zapytał Tancrist ignorując jej uśmieszek.

- No pokaż co takiego potrafi - odparła Eshte z nutką zniecierpliwienia w głosie. Prawda była taka, że bardziej interesowała ją wielkość kamienia w drugim zakupionym przez niego pierścieniu, niż magiczne właściwości tego tutaj świecidełka. Ale wiedziała jak uparty był jej mężuś, kiedy przyjmował rolę nauczyciela. I pomimo swej niechęci, jego nauka i tak jakoś zawsze zostawała w jej głowie, zamiast zwyczajnie wylecieć uszami.

- Ten pierścień służy do magazynowania energii magicznej, którą potem możesz wykorzystać gdy sił do rzucania czarów ci braknie. Te klejnociki świecą, gdy jest w nich magiczna moc. Obecnie są martwe i musisz je nasycić. Wystarczy położyć palce na klejnotach i skupić się na przesłaniu mocy do nich. Połóż więc palce i spróbuj wypchnąć ciepło z siebie do klejnotów. - Poprawił okulary, dodając. - Muszę cię ostrzec. Ładowanie pierścienia nie będzie przyjemne. Niemniej odzyskiwanie energii już tak. A posiadanie w zanadrzu dodatkowego źródła magii, nawet przy twoim obfitym potencjale… jest zawsze przydatne.
Po tych wyjaśnieniach mężuś zażądał - No… teraz naładuj ten pierścień.

- Położyć… palce?
- powtórzyła niepewnie Eshte, ale zrobiła to co powiedział czarownik i dotknęła palcami chłodnego pierścienia. Skupiła się na przelaniu do niego energii… a raczej na próbie zrobienia tego, bo przecież nigdy nie musiała do niczego przelewać swojej magii, więc właściwie nie wiedziała co zrobić. Ale mocne przymarszczenie brwi wydawało się dobrym pierwszym krokiem.
Jednocześnie sporo tego skupienia poświęciła przygotowywaniu się na to mało przyjemne wrażenie, które wedle czarownika miało zaraz w nią uderzyć. Skrzywiła się oczekując najgorszego.

Z początku nic się nie działo… potem jednak pojawiło się zimno. Najpierw mróz szczypiący opuszki, stopniowo rozprzestrzeniający się coraz wyżej po palcach. Zimno przenikające aż do kości. Miała wrażenie, że sama przenosi ciepło z ciała do przedmiotu, ale teraz… czuła jakby ciepło z niej uchodziło. Było to nieprzyjemne i nieco przerażające uczucie, ale palce zdołała odsunąć dopiero, gdy klejnoty w pierścieniu lekko się świeciły. I choć spodziewała się szronu na zziębniętych palcach, to jednak go tam nie było.

- Brawo, udało ci się za pierwszym razem. Teraz masz pierścień naładowany magią i jak zabraknie ci mocy, możesz z niego zaczerpnąć energii. Nie martw się… odzyskiwanie mocy jest przyjemnym doznaniem - pocieszył ją czarownik wyraźnie dumny z jej sukcesu, co wywołało przyjemne uczucie i mimowolny uśmieszek na twarzy Eshte. Lubiła, gdy ją chwalił.

- Rzeczywiście może się okazać całkiem przydatny - odparła kuglarka spoglądając na pierścień z nowo odkrytym uznaniem, które wyjątkowo nie miało nic wspólnego z drogocennością tego świecidełka.
- A jak mam odzyskać energię? Znowu go dotknąć palcami? - zapytała, ale nie poczekała na odpowiedź. Podbudowana ostatnim sukcesem zapragnęła raz jeszcze zabłysnąć swoją bystrością, więc ponownie przesłoniła kamyczki opuszkami swoich palców.

- Tak… ale tym razem pociągnąć energię do ciebie. Magia przepłynie z klejnotów do ciała - potwierdził jej domysły czarownik, uśmiechając się do niej. Wyraźnie był dumny ze swojej “żonki”. To też było… miłe.

Zarumieniła się pod tym jego uśmiechem. Poczuła także rozlewające się po jej ciele przyjemne ciepełko, którego gorące źródełko wcale nie znajdowało się w spodniach czarownika. Och, nie tym razem. Z zaskoczeniem odkryła, że to przyjemne uczucie płynęło z jego pochwał. Był to inny rodzaj zadowolenia niż ten, który czerpała z widowni zachwycającej się jej występy. Teraz z trudem powstrzymywała własne wargi przed rozchyleniem się w głupiutkim uśmiechu.

- To musi być dla ciebie miła odmiana, co? Uczyć w końcu kogoś z prawdziwym talentem do magii. - Uniesienie się dumą uratowało Eshte przed własnymi wargami, które niewiele brakowało, a rozchyliłyby się w głupiutkim uśmieszku.
Jeszcze raz mocniej przyłożyła palce do lśniących kamyczków, żeby przekonać się o prawdziwości słów Thaaneeekryyysta.

- Cóż… tak. Szybko pojmujesz to co ci pokazuję. Masz talent, masz potencjał, gdybyś miała jeszcze tylko chęci… - mówił mag i to… też było miłe. Podobnie jak przyjemne ciepełko przepływające z matowiejących klejnotów wprost do kuglarki, rozgrzewające ciało i przynoszący przyjemny dreszczyk. Trochę… znajomy. Chyba raz czarownik coś zrobił takiego Eshte, przelał własną magiczną energię do jej ciała, by wspomóc jej magię.

- Może powinieneś wybierać dla mnie ciekawsze nauki, jak choćby więcej gadzin i fajerwerków. - To powiedziawszy, elfka wzdrygnęła się mocno, bo kolejne dotknięcie pierścienia prawie zmieniło jej palce w sopelki lodu, a resztę ciała przeszyło straszliwym zimnem. Wiedziała już czego się spodziewać, ale za drugim razem wcale nie było przyjemniej.

- Pamiętasz tamte rękawice z poprzedniego sklepiku? - zapytała, przyglądając się rozbłysłym na nowo kamyczkom osadzonym w pierścieniu. - Pff, jestem pewna, że mogłabym się szybko nauczyć tworzenia iluzji takiej smoczej paszczy ziejącej ogniem.

- Przypuszczam, że potrafisz taką iluzję sama zrobić
- przyznał czarownik. - I to bez mojej pomocy. Wszak robiłaś przy mnie o wiele bardziej skomplikowane sztuczki. Natomiast póki co uczę, rzeczy może mało efektownych… ale bardzo użytecznych.

Zrobiło się dziwnie. Tak jakoś miło… tak jak wtedy, gdy budziła się rankiem otulona Ruchaczem jak kołderką. Tak jakoś bardzo przyjemnie w jego obecności, aż kusiło ją, by zażądać przytulenia… w ramach maskarady oczywiście. Co by Paniuni uwiędły uszy, gdy usłyszy od swojego szpiega, jak to kuglarka i jej mężuś sobie miłośnie szczebioczą.

Zdecydowanie te czułostki marnowały się w sklepiku, gdzie co najwyżej mogła ich posłuchać tylko tutejsza złotniczka. A o ile nie była kolejnym szpiegiem, to żadna z tych pochwał czarownika, żadne słodkie słówka, spojrzenia i uśmieszki wymieniane pomiędzy "małżonkami", nie sięgną uszu ciekawskiej Paniuni. Jakaż szkoda, gdyby te wszystkie rumieńce sztukmistrzyni poszły na marne!

W końcu oderwała spojrzenie od lśniących kamyczków, zaplotła dłonie za plecami i zgrabnie zakołysała się na piętach. Patrząc na mężczyznę wielkimi, wyczekującymi oczami, zagadnęła - No to nauczyłeś mnie czegoś użytecznego, więęęęęęc…teraz czas, żebyś pokazał mi coś błyszczącego, hę? Idziemy?

- Tak. Czas bym pokazał ci coś błyszczącego
- przyznał czarownik i ruszył wraz z zadowoloną żonką ku wyjściu ze sklepu.

Pożegnali się na progu z jubilerką, a następnie Tancrist spoglądał na swoją dłoń, mrucząc coś pod nosem. Wykonał jakiś gest i pokazał kuglarce pierścień iskrzący się od diamentów.

- Wystarczająco błyszczący? Na który paluszek ci go założyć? - zapytał po chwili.

- Och… ojej - wyrwało się z ust pozytywnie i mocno zaskoczonej kuglarki. Nie spodziewała się, że "mężuś" tak dobrze wysłucha jej życzeń!

Pierścień, który pewnie wiele kobiet, nawet tych wysoko urodzonych, oceniłoby na zbyt ciężki i ostentacyjny, dla sztukmistrzyni Meryel był arcydziełem sztuki złotniczej. Wyglądał na drogi oraz błyszczał. BARDZO błyszczał. Aż musiała przymrużyć ślepia patrząc na te wszystkie lśniące kamyczki.

Spojrzała też na swoje palce, zastanawiając się nad słowami czarownika. Magiczny pierścień zdobił już jeden z palców jej prawej dłoni, a zatem wyciągnęła przed siebie drugą rękę.
- Może na środkowy? Będę miała dobry powód, aby machać nim przed oczkami Paniuni - zaproponowała głosem drżącym od podekscytowania.

- Miejmy nadzieję, że szybko będziesz miała na to okazję - odparł enigmatycznie mężuś, wsuwając ciężki pierścień na palec kuglarki. I to też było bardzo miłe, bardzo romantyczne, bardzo przyspieszające bicie serca Eshte.

Elfkę tak przytkało pod ciężarem pierścienia, że zupełnie zignorowała słowa Czarusia. Pewnie gdyby go uważniej słuchała, to teraz w przypływie podejrzliwości domagałaby się wyjaśnień, zamiast… z rozdziawionymi usteczkami wpatrywać się w świecidełko. Całkiem ją pochłonęły te kamyczki, które nie tylko błyszczały, ale także wielokrotnie odbijały w sobie jej twarzyczkę. Dała się złapać w wyjątkowo piękną pułapkę. I wcale tego nie żałowała.

Uniosła rękę, i bardzo dobrze, że nie była jakimś chuderlakiem, bo wtedy taki ruch mógłby grozić połamaniem się jej palca pod ciężarem błyskotki. A tymczasem bez większego trudu udało jej się unieść rękę hen wysoko nad swoją głowę. Poruszając dłonią próbowała złapać w kamyczki jak najwięcej promieni słonecznych, coby przypadkiem szpiegowi nie umknął pierścień sprezentowany jej przez "mężusia".

- Pozostały jeszcze dwa miejsca, które warto obejrzeć. Sklepik z ubraniami i może sklepiki z magicznymi przedmiotami… choć gnomy mają na nie własną nazwę. Gadżety - rozważał tymczasem głośno czarownik.

- Jesteś dzisiaj przyjemnie rozrzutny - zauważyła Eshte cały czas zadzierając głowę ku słońcu, które teraz nosiła na palcu. - Ale chyba nie umierasz, co?

- Nie wyciągaj błędnych wniosków, moja droga żonko
- westchnął mężuś rozglądając się dookoła. - Nie bez powodu przyszliśmy na zakupy właśnie tutaj. Wynalazki gnomów są tańsze od zwyczajnych przedmiotów magicznych w związku ich… eeem… niesławą. A magii potrzebujemy, skoro twój szpiczastouchy wielbiciel nie odpuścił pościgu za tobą, mimo że dostał ognistą odmowę prosto w twarz. Może i kupimy tu dla ciebie sukienkę, ale tak jak pierścień i kapelutek, będą nie tylko zdobiły twoją osóbkę, ale być może w przyszłości zdołają ocalić twoją skórę. Przed nim i przed innymi jego rodzaju.

- Oooooooch, sukienkę?
- Zainteresowała się kuglarka, chociaż nie na tyle, aby oderwać spojrzenie od błyskotki lśniącej mocno w jej oczach. Ale za to drugą ręką wykonała co najmniej zaskakujący ruch, bo ujęła nią czarownika pod ramię w przypływie nagłego… ciepła względem niego. Cóż, względem jego hojnego sięgania po monety i kupowania dla niej prezentów.

- Może znajdziemy jakąś pasującą do pierścienia? Najlepiej też całą wysadzaną błyszczącymi kamieniami, żeby całkiem oślepić tamtego Gównojada - marzyła sobie, pozwalając mężczyźnie prowadzić się do kolejnego sklepiku.


 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 21-10-2023 o 02:24.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem