Wątek: Tacy jak ty 2
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2007, 12:43   #863
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
make it so!:D

http://www.wrzuta.pl/audio/wx2cYKKFZT/

Szepcie Światła...
Przebłysku łzy w otchłani...
Usłysz Krzyk Mroku...

Różyczka spojrzała nagle w górę, znieruchomiała, wpatrując się w wyimaginowany punkt gdzieś, tam, w czeluści, której wy nie potrafiliście dostrzec.

Usłysz mnie... Mój czas się kończy, proszę, gdziekolwiek jesteś, usłysz mnie!...

Różyczka zamknęła oczy i zaczęła śpiewać.

Kiedy wokół rozbrzmiewa jej głos, wszyscy możecie przysiąc, że słyszycie również melodię! Nie potraficie tego pojąc, ani też przerwać Różyczce, która wygląda jakby wpadła w głęboki trans. Śpiew płynie z jej ust, zewsząd wokół, a wy...możecie tylko słuchać, jak zahipnotyzowani, i dziwować się temu wszystkiemu.

Wreszcie, nastał koniec pieśni i Różyczka zamilkła, spuszczając głowę i uśmiechając się ironicznie.
- Oh my, co za głos!XD – zachichotała infantylnie.
* * *
A-8.
Vriess;
Okeeej... OO’ Gnom zwariował. Naprawdę zwariował. Pora mu ulżyć... Różyczce zresztą również...XD jeśli myśli, że te jej pieśni uspokoją was i wyleczą gnoma z wariactwa to się myli.

Widząc, co knujesz, Różyczka chwyciła łuk i napięła cięciwę, nakładając drżącą ręką strzałę.
- Nie zbliżaj się do niego!... – ostrzegła bez przekonania.

Vriess; Spójrzcie tylko na nią, na te krzywo rozstawione girki, trzęsące się łapki! XD Na tę lalusiowatą twarzyczkę pełną zgrozy!XD Ona nawet nie wie, gdzie celuje! No i co zrobisz, dziecko, co? Wystrzelisz do mnie?!
Wystrzelisz?!
Różyczka przełyka głośno ślinę, ręce drżą jej, strzała pyka cicho o łuk, zsuwając się ciut to w górę, to w dół.
Tak myślałem...

Zjawia się za to jedenastu chłopa z kuszami. Genghi chichocząc opętańczo gryzie kościany bluszcz OO’ Silne te gnomie protezy, nieźle mu idzie!
Dziesięciu chłopa celuje z kuszy w ciebie, jeden w Avalancha. No typowe -_-#

Brzdęk cięciw, bełty pomknęły ku tobie! I... rozbijają się na barierze, która znikąd wyrasta przed tobą! Znasz... skądś tę barierę!...

* * *
….the smile when you tore me apart…

Żal ścisnął serce, łzy popłynęły ciurkiem po policzkach.

- Ja... oddycham...?
- Zabawną masz minę! – zachichotała uroczo.
Z niedowierzaniem przyłożył dłoń do swojej piersi, zafascynowany faktem, iż ta rytmicznie unosiła się i opadała nieznacznie w rytm oddechów.
- A jeśli... zapomnę oddychać?
- O tym się nie zapomina!
- Na pewno?

- Musisz pogryźć.
- Ymmmh?! OO’’
- Hahha! Gryź! – dławiła się ze śmiechu, prezentując, jak powinno się to robić.
Ze zrozpaczoną miną przeżuwał parodyjnie kawałek pieczonego mięsa.
- Fi fo feras…? – wystękał z pełnymi ustami, na co parsknęła chichotem.
- Połknij.
- HMH?!?!? OO’’’
- Musisz to przełknąć, żeby ymmm poleciało dalej, o tu – musnęła palcem jego podbródek, chudą szyję, i dalej, poprzez pierś, zatrzymała dłoń na brzuchu.
- HY-YM!!!;( - wystękał bojaźliwie.
- Umrzesz z głodu jeśli nie nauczysz się jeść i pić! Śmiało, popchnij językiem, i przełknij.
Mina jaką przy tym odstawił była wprost bezcenna.
- To istna katorga! XD – wyznał, otrzepując się.

- ...Mam eeeh... problem... XD – wyznał speszony, siedząc ze skrzyżowanymi nogami, ciasno przyciśniętymi jedna do drugiej.
- O_O’

- ....
- ....
- Czy ja już śpię? ^^
- Ymmm nie.
- Przecież leżę i staram się nie myśleć o niczym!;(
- Spróbuj się odprężyć, zrobić parę głębszych oddechów, wygodniej się ułożyć...
- ...już...?
- Nie.
- Teraz...?
- Y-ym.
- To chyba nie ma sensu;( - warknął, zbolały.
Westchnęła, acz z uśmiechem, gładką dłonią musnęła go po policzku. Wzdrygnął się, zdumiony. W ciemności coraz mocniej lśniły jego ślepia. Musnęła go po włosach, a ponieważ po chwili odchylił głowę, zaczepnie usiłując jej umknąć, przysunęła się bliżej do niego i bawiła się jego kosmykami także drugą ręką. Nie mógł nic na to poradzić, chaos pod postacią ciepła i przyjemnych dreszczyków opanowywał go od najdrobniejszego nerwu po najmniejszy mięsień. Oczy same mu się zamknęły. Nie musiał czuwać, czuł się bezpiecznie. Ona przy nim również.
* * *

Thomas; Pogaduszki, pogaduszki. Czas do pracy. Zjawiasz się w korytarzu pomiędzy zamkniętą śluzą, a drzwiami windy. Czekasz... Winda przyjeżdża. Astaroth i Valgaav wysiadają [BEZ skojarzeń mi tu -_-#] Słyszysz.... śpiew OO’’ Głos... Różyczki...?!?!?!

Astaroth; Dogadałeś się z Valgaavem. Ciekawe, ilu istotom się to udało...? XD Wysiadasz z windy. Anioł. Znowu on. No cóż. GAH! >< Różyczka znowu śpiewa!!! I to jak... Nie, masz już jej dosyć -_-‘’

Thomas, Astaroth; Valgaav otwiera zamkniętą śluzę przed wami. Ukazuje się wam pomieszczenie, które dobrze znacie. Zastajecie tu Vriessa, który najwyraźniej jest zły na Genghiego. Łatwo poznać po kościanym bluszczu, który oplata gnoma [przegryzającego owy bluszcz zresztą] Jest i Charlotte, związana OO’’ Avalanche również powrócił. Jest i Różyczka, stojąca przed Genghim i... broniąca go...? No i chłopy z kuszami.

Vriess, Genghi, Charlotte, Avalanche, Różyczka;
Otwiera się nagle śluza przy tej, którą wystrzałem z czołgu oczyścił Genghi, i w progu pomieszczenia stają Thomas, Astaroth i Valgaav!
Thomas rzuca się biegiem ku panom z kuszami, w biegu zdejmuje swój płaszcz [sexy!XD] i rzuca go na głowy paru zdumionych kuszników, po czym doprawia kulą ognia. Wybuch rozbija szyk kuszników, panowie pofrunęli na wszystkie strony, jedni wykonali kozły w powietrzu, inni poturlali się po podłodze. Valgaav obserwuje to z miną „istny cyrk, gdybym miał popcorn...”XD przyzwani panowie z kuszami znikają.

Genghi; no nie! Anioł stanął w obronie nekromanty?!?!? To jakiś znak od Boga?!

Wszyscy;
Gdy wszystko w miarę się uspokoja, Valgaav przygląda się badawczo po kolei każdemu z was. Na Charlotte, obcej mu osobie, dłuższą chwilę zatrzymuje wzrok, aż zerka na Różyczkę.

Złote oczy. Szare oczy. Valgaav wydał się nagle nieobecny duszą – zastygł w bezruchu, wpatrując się w Różyczkę, mieliście wrażenie, że samym spojrzeniem w magiczny sposób odpycha od siebie znieruchomiałą dziewczynę.
* * *


Deszcz. Błogosławiony żywioł wody, wyzwolony spod jarzma chaosu... Zadarł głowę, wystawiając twarz ku niebu, poddając się delikatnemu dotykowi orzeźwiających chłodnych kropel. Światło latarni odbijało się w jego źrenicach setkami migoczących iskier.
Tawerna zwała się „Nad Rozstajem”.
Szedł ulicą poprzez półmrok, powolnym, dostojnym krokiem, poszukując wzrokiem gwiazd za ciemnymi chmurami. Światło nie zawsze jest widoczne na tle Ciemności, lecz przecież istnieje tam.
Kałuże mącone jego stopami szemrały cichutko, słyszał ich głosy, słyszał ich czystość, ich wolność, żywioł wody, szum w uszach, poprzez ogień, Lordzie mój, poprzez smoczy ogień...!
Minął właśnie małe skrzyżowanie uliczek. Dostrzegł ruch kątem oka, po lewej.
Stały przy drzwiach tawerny. Dwie kobiety.
Spojrzał na nie. Szare oczy. Lęk.
* * *
Valgaav ruszył powoli przed siebie, podejrzanie uważnym krokiem okrążając Różyczkę.
- K-kim jesteś i czego chcesz?! – jęknęła przestraszona dziewczyna, kuląc się pod jego spojrzeniem.
Smok zatrzymał się, uniósł smoczą rękę.
http://www.ainself.net/space/trygallery/val/V132.jpg
- Pamiętam twoje spojrzenie... te oczy... nie umiesz udawać lęku!!!!...

Wszyscy; w osłupieniu przyglądacie się całej scenie. To trwa sekundę – Valgaav z wściekłym rykiem ciska kulą energii w sparaliżowaną zgrozą dziewczynę, a ta znika naraz, nim kula ze świstem uderza w jedną z klatek po chimerach i rozrywa ją całą na drobny mak. Ogłuszeni metalicznym hukiem, rozglądacie się, zdezorientowani. Różyczka zjawia się znów, stojąc na szczycie działa w lewym ‘górnym’ rogu sali.
- Proszę, proszę... – uśmiecha się, skrępowana wyraźnie. - Nadal ten szalony wzrok... Ostatnim razem, o ile pamiętam, jadłeś melisę i kokę. Chyba wcale ci się nie polepszyło, zainwestuj w mocniejsze ziółka
- To... ciało...?! – wycedził przez zęby Valgaav.
- Niezbyt wygodne, zimno mi w nim nieznośnie, a te podskakujące podczas biegu piersi doprowadzają mnie do szału – przyznała płaczliwie Różyczka. - Choć... całkiem zabawne uczucie;3.
- Nie profanuj go! – huknął Valgaav. - Pozwól mu umrzeć!
- W porządku, nie ma sensu dłużej się ukrywać...
Różyczka z głuchym pacnięciem osunęła się na podłogę, jakby zemdlała, ponad jej ciałem zebrała się zaś fioletowa mgła, która natychmiast uformowała nową postać. Wysoki, szczupły młodzieniec o czarnych włosach otworzył wesołe, fioletowe oczy i zerknął z uśmiechem na Valgaava. Jego długie, czarne szaty poruszały się delikatnie, niczym muskane wiatrem.
- Dziękuję, jesteście tak chaosogenni, że dzięki wam stać mnie już na to wdzianko!;3 – skłonił się w kierunku drużyny.
- Co ty tu robisz?! – sapnął gniewnie Valgaav. - Skąd się tu wziąłeś?!?!
- Spadłem... z nieba... – mrugnął złośliwie.
- Więc to prawda, że jesteś teraz śmiertelny...! – warknął z rozkoszą.
- Mimo to radzę sobie, jak widzisz. Byle do przodu, nieważne czy na bosaka, z gołymi nogami i drażniącymi piersiami, czy też pełzając po posadzce celi więziennej. Dziękuję za buty! – czarnowłosy mrugnął z rozbawieniem do Genghiego. – Jak widać czasem te piersi się jednak przydają! XD A co u ciebie, Valgaav? Wygodniej ci teraz w fiolecie, czy w tym spasionym smoczym cielsku?
- TY....!!!!! Gaaaakh!... – Valgaav skrzywił się z bólu, jego drugie ramię pulsując obrosło w smocze łuski.
Czarnowłosy z ironicznym współczuciem pokręcił przecząco głową.
- Oh my, widzę że nadal, gdy się rozgniewasz, dawna forma daje o sobie znać.
Zerknął na was.
- Masz towarzystwo, hm, to nowość. Kim oni są? A wiedzą, kim ty jesteś?;3
- Nie mieszaj ich do tego...! – wysapał Valgaav, stękając z bólu. - Są tu po Wiatr Lodu, a ja przyszedłem po ciebie!
- Ależ Valgaav, bądź kulturalny – poprosił lekkodusznie czarnowłosy.
Smok próbował coś powiedzieć, ale ból w ręce zdusił mu gardło.
- Nieśmiały, hm? Dobrze, nie przeszkadzaj sobie w sapaniu z bólu, ja cię przedstawię! – zaproponował rezolutnie czarnowłosy. – Oto Valgaav, DEMON-starożytny czarny smok, Drugi Kihara Lorda Gaava, skaziciela żywiołu ognia.
- Zamknij się...! – wysapał przez zaciśnięte zęby smok.
- Nie wstydź się, to zaszczyt być wybranym! – uśmiech nie znikał z twarzy czarnowłosego. - Z reguły, kiedy pierwotny Kihara polegnie, Lord Demonów nie tworzy kolejnego. Widać Gaav polubił cię tak bardzo, że postanowił cię przygarnąć Adoptować Ponoć całkiem dobry był z niego tatuś, hm?
- ZAMILCZ!!!...
- Tak, wiem, zabiłem twojego prawdziwego ojca. I matkę. Przepraszam
- TY...!!!
- Stracić rodziców dwukrotnie, to musi być przykre. Ale to nie ja zabiłem Gaava, tylko Phibrizo – wzruszył ramionami. – A ty bratasz się teraz z jego dziećmi – skinął wymownie na Astarotha. – Tak przy okazji; nie przedstawisz mnie im? – spytał z żalem. – Daj spokój, jesteśmy niemal rodziną!
- Verion – smok syknął przez zaciśnięte zęby. – Kihara Riona, skaziciela żywiołu powietrza...
- Do usług – pokłonił się wam lekko.

Charlotte; zatkało cię. Po prostu cię zatkało i wielkimi oczami gapisz się głupkowato na Veriona i Valgaava. VERION?!?! K-kihara Riona?!?! OO’
Jako sukkub, w połowie demon, znasz doskonale hierarchię demonów.
Shabranido > pięciu Lordów Demonów; RION, GAAV, Kanzel, Phibrizo i Rashaart > Kihara > Sheera > Mazenda > demony niższego rzędu > opętańcy.

VERION! OO’’’ T-twój.... stwórca! OO’ Nosisz w sobie jego chaos! Narodziłaś się jako sukkub z jego mocy! OO’
PopchnęłaśswojegostwórcęKiharęRionaktóryfaj tnąłnaśluzieipadłnapyskwjakiśsyf!!!!!!!!!!!!! !!!!!!!!!! X_X Przedrzeźniałaśnajpotężniejszegozdemonówfiol etowychmgieł!!!!!!! X_X

Thomas; no pięknie!!! Masz przed sobą dwie najpotężniejsze istoty chaosu, jakie egzystują w planie astralnym!


Astaroth;
Valgaav jest Kiharą nieżyjącego Gaava, skaziciela ognia? Verion, Kihara Riona? Nie...wyobrażałeś sobie...ICH... w ten... sposób...!
Przecież Rith... Rith był sługą Riona! Każdy z Lordów stworzył Kiharę po to, aby ten dalej szerzył chaos. Wszystkie demony danego Lorda są tak naprawdę zrodzone bezpośrednio z mocy Kihary, pośrednio z mocy samego Lorda! To znaczy, że Rith zrodził się z chaosu Veriona, tego... chuderlaka o fioletowych oczach?!...
Coś tu nie gra...! Zdarzyło ci się kiedyś dowiedzieć, że Rion... jako jedyny z Lordów nie ma swojego Kihara! OO’ Podobno został on zgładzony wieki temu przez siły Bieli, więc nikt... nikt nawet nie wspominał jego imienia!...

Vriess; Czy...to nie ten sam facet, którego jako zdechlaka przytachał Thomas, tam, w Koan...?! Jako nekromanta masz dobrą pamięć do trupów...! XD

Genghi; COOOOooooo?! TY, Pierwszy Miecz Lorda Inkwizytora z Trygies, czciciel Wielkiego Abazigala, Pana Konstruktów, Lorda Ożywicieli, Twórcy Czegoś z Niczego zrobiłeś... buty... Verionowi, Kiharze LORDA DEMONÓW?!?!?!? OO’’’’’ [stan przedzawałowy XD]

Avalanche; Powoli przestajesz nad sobą panowac. Agrael...chyba...chce... ci…coś powiedzieć….XD
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline