Zamek okazał się rozczarowaniem. Tyle legend, opowiadań, zaginionych wypraw... a tu co? Ruiny, ruina i nic wartego wyniesienia...
Ale gdzie się podziały gobliny? To, że coś je mogło zeżreć, dopuszczał do głowy. Ale żeby nawet ślady nie zostały? Powinny być ślady ich przejścia, świeże zniszczenia, odchody, ślady krwi, strzępy ubrań, kawałki ciał... Nie było nic. Nic, co by mogło wskazać, z jakim przeciwnikiem przyjdzie mu się zmierzyć. Ale ten zapach... imaginacja podpowiadała mu niebezpieczeństwa takie, jak na przykład licz. Z kimś takim nie był chętny się mierzyć. Śnieżny troll pokiereszował go mocno, a przecież to było nic, w porównaniu do takiego przeciwnika.
Do tego pokój wyglądał na równie zniszczony, co reszta zamku. Złota zastawa? To było za mało, by poruszyć jego chciwość i żądzę żółtego metalu, by postanowił zwiedzić tę ostatnią komnatę zamku. Po cichu odwrócił się, by oddalić stąd i ruszyć z powrotem.