Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2023, 16:39   #28
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Sala w której się znaleźli była wysoka. Zbyt wysoka i kanciasta jak na dzieło goblinów, co rzuciło się w oczy od razu po rozświetleniu jej. Variel zauważył, że przy odpowiednim ustawieniu magicznego światła, możnaby sprawić, że cienie na sklepieniu uformowałyby jakiś regularny kształt, coś więcej niż obecny kalejdoskop. Tymczasem mijały kolejne minuty jak drużyna niczym pracowite mrówki zaczęła uwijać się przy pracy. Każdy miał nieformalnie przypisane zadanie, jedni rozcinali więzy, drudzy blokowali szczeliny między drzwiami, a podłogą, oraz dość sporą dziurkę od klucza, pozostali rozglądali się i szacowali. Każdy coś robił, choćby tylko po to, żeby rozgrzać zbolałe i zdrętwiałe kości.
W świetle rzucanym przez dwa magiczne światła widać było, że są w fatalnym stanie. Zaschnięta krew, głównie własna, porwane ubranie, wybite pancerze... Nie było wątpliwości kto przegrał. Ale dlaczego nie zostali po prostu zabici?
Z tą myślą, każdy musiał zmagać się sam. Jedni woleli stać z boku, inni wziąć się do pracy. Jakiejkolwiek byle zająć się czymś i nie stać bezczynnie.

Mijały kolejne minuty, gdy Rath, Variel i Velius rozkładali prowizoryczną ścianę na części. Musieli robić to cicho, tak by ktokolwiek stał, lub przechodził za ścianą ich nie usłyszał, a okazało się, że kilka razy ktoś przechodził. Musieli więc pracować powoli i na każde ostrzeżenie zastygać modląc się, by nic nie runęło i nie ściągnęło przedwcześnie strażników.
Stojący pod drzwiami Alrok i Burda słyszeli stłumione rozmowy, choć tylko szaman był w stanie wyłapać słowa. Dźwięki dochodzące zza drzwi można było podzielić na trzy grupy. W pierwszej były dochodzące z daleka odgłosy toczącego się życia. Wrzaski i piski, często dość wysokie, śmiechy, szuranie. Jaskinie dość dobrze niosły odgłosy, więc trudno było ocenić odległości, ale musiało być dość daleko, ponieważ nawet pomimo prób nie udało się wyłowić choćby jednego słowa.
Drugim rodzajem dźwięku były kroki strażników, którzy regularnie przechadzali się po korytarzu rozmawiając w swoim paskudnym języku.
Alrok wyłapał kilka szczegółów, które pozwoliły mu ustalić, że jest w okolicy północy, że część tasaków przyniosła ich parę godzin temu, wściekła, że musi odpuścić rajd.
Udało mu się też wychwycić, że reszta nie wróci przed wieczorem.

Trzeci rodzaj dźwięku przyszedł pół godziny później, gdy po drugiej stronie Variel, Velius i Rath dokopali się do oblanego jakąś kruchą zaprawą czegoś, co zdecydowanie było ołtarzem.
Dzięki umiejętnościom Wielokrwistego, mieli podstawowe narzędzia do odłupania kruchego materiału odsłaniając pięknie wyszlifowany kamień i inskrypcje. Niestety nie wiadomo jakie, gdyż w żłobieniach nadal zalegała zaprawa.
Wtedy to do drzwi podeszło dwóch strażników. Na znak dany przez Burdę wszyscy zamarli czekając aż dwójka pójdzie tak jak zrobili to wcześniej, jednak tym razem jeden wyraźnie i głośno klapnął na jakimś zydelku, a drugi oparł się o drzwi, czym podniósł wszystkim ciśnienie. Dopiero teraz zobaczyli jak bardzo byli spięci. Kolejne sekundy mijały i widać było, że strażnicy zrobili sobie przerwę.
Variel powoli i zwinnie wrócił do pracy zdejmując delikatnie kolejną warstwę, a chwilę potem bardzo ostrożnie dołączyli Velius i Rath.

- Jak myślisz, dlaczego Hobb ich tu ściągnął? Trzeba ich było zajebać na miejscu.
- Mnie się pytasz?
- Ciebie, a kurwa kogo? Ich? -
szaman słyszał wyraźnie rozmowę toczącą się za grubymi drzwiami. Był sobie w stanie wyobrazić goblina wskazującego kciukiem drzwi za sobą przy zadawaniu ostatniego pytania.
- Może czai się na miejsce Daraxa?
- Możliwe....
- Podobno powiedział, że to dar dla Noak.
- Tak powiedział? Jebaniutki. "Zrodzony z płomieni", faktycznie chce przejąć klan.
- Ja tam bym nie pogardził, przynajmniej jest goblinem. -

Nastała chwila ciszy. Strażnicy najwyraźniej trawili informacje. Alrok też, choć padające nazwy i imiona nic mu nie mówiły.
- Coś cicho tam jest. Zajrzę. -
Alrok poczuł adrenalinę uderzającą w skronie i ściskający żołądek. Goblinów było dwóch, z pewnością sobie poradzą wykorzystując zaskoczenie...
- Nie kurwa, choć idziemy do kuchni. -
Poczuł jak mimowolnie wypuszcza powietrze z ulgą. Byli poobijani i pozbawieni magii, i konfrontacja ze strażnikami sprawiała, że czuł ekscytację wymieszaną ze strachem. Na szczęście za drzwiami coś się ruszyło i oddalające się kroki dały znać, że dwójka ruszyła sprzed drzwi.
Spojrzał na Burdę, która nie rozumiejąc ani słowa starała się wyczytać z jego twarzy informację czego dotyczyła rozmowa. Była brudna. Sklejone krwią włosy zachodziły na podbite oko. Rozbita warga już nie krwawiła, ale zaschnięta krew musiała swędzieć, bowiem orczyca co chwila mimowolnie rozcierała ją nadgarstkiem. Znów nastała cisza przerywana jedynie cichym skubaniem przy ołtarzu i kapaniem wody gdzieś za Burdą. Stanie pod drzwiami było dość nudne, a wyczulone zmysły irytowało kapanie, toteż orczyca w pewnym momencie ruszyła do posągu sprawdzając skąd ono dobiega. Stojący we wnęce zniszczony pomnik chlupotał jednak nigdzie nie zobaczyła nic mokrego. Zapewne należałoby poprzerzucać trochę kamieni, żeby się do niego dokopać, ale przy strażnikach stojących niedaleko było to ryzykowne.

Po drugiej stronie komnaty, drużyna odkopała duży ołtarz zajmujący większą część ściany. Wygląda na to, że niegdyś wielki ołtarz z szlachetnego granitu pokryto plamami tynku i zaprawy. W tynku wyryto surowe obrazy i symbole. Usunięcie tynku odsłaniło całą fasadę granitowego ołtarza. Misterne rzeźby pod tynkiem przedstawiają krasnoludy przy pracy, wytwarzające broń, wydobywające i rzeźbiące. Znajdowali się w starej świątynie Moradina, stojąc przed jednym z jego ołtarzy. Tego byli pewni. Na jednym z boków widać było zapisane w wielu językach "Moradin Potężny", a Variel zdejmując resztki tynku natknął się na coś, co bez wątpienia mogło być ukrytą komorą znajdującą się z boku ołtarza. Szybko sprawdził z drugiej strony i tam również odłupawszy nieco zaprawy znalazł podobne żłobienie. Sugerowały one wysuwaną szufladę szeroką na ponad pół metra. Patrząc na ołtarz, każda mogła być głęboka na co najmniej metr. Pozostało jedynie znaleźć sposób na jej otwarcie.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 17-10-2023 o 16:45.
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem