Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2023, 18:48   #13
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Ścigały ją. Ukrywały się w cieniach i w ciemności. Polowały na nią, jak na szczura. Wciskały się za nią, szeptały, chichotały. Mogły ją dopaść w tym pustym mieście gigantycznych wieżowców, martwych kolosów z oknami zabitymi deskami. Upiorna zabawa w kotka i myszkę. Tylko że ona była tą myszką, przerażoną i spanikowaną. A kotów było wiele. Nie widziała ich dobrze. Ot, przygarbione sylwetki, białka szalonych oczu, uśmiechnięte zębate paszcze i długie jęzory. Były to jedynie detale jakie dostrzegła, bo potwory dostrzegała kątem oka. Zawsze na granicy widzenia. Niemniej były tam, podążały za nią, osaczały powoli zamykając na coraz mniejszym obszarze.
Bawiły się z nią, jak koty z złapaną myszką.
Śmierć… brutalna… krwawa… była tylko kwestią czasu.
..

..
Nic dziwnego, że Ann obudziła z krzykiem.


Jej ghul powiadomił ją, że Joshua spotka się z nią tej nocy by omówić wydarzenia w leżu Anarchów. Miał zadzwonić w tej sprawie, jak tylko znajdzie czas. Wyglądało na to, że miał dziś wiele do zrobienia. Nie nakazał jej czekać w domu na swoje przybycie, jedynie być pod telefonem.
Może to i dobrze, bo inny telefon zadzwonił… William Blake.
- Hej. Jak się czujesz? - zapytał na powitanie.
- Lepiej... Już się wyleczyłam. - odparła dziewczyna siadając na fotelu.
- Słyszałem plotki o napaści na was w leżu Anarchów. - zaczął ostrożnie wypytywać.
- Och, tak. Prawie stwory zniszczyły Larry’ego. I nas. Rozpłatały mi brzuch, Garry’ego też poharatały.
- To niedobrze. Ale znając ich… się szybko wyliżą. A Larry… będzie chciał się zemścić. - westchnął Toreador.
- Bestie chłeptały jego krew. To był... prawie koniec dla niego.
- Będę szczery. Wątpię by Larry dożył kolejnego stulecia.- westchnął Kainita. - Ale dzwonię także z innego powodu. Mam gości… to ci magowie z Nowego Jorku. Ta dziewucha i ktoś jeszcze, tego drugiego nie znam.
- I? - Ann zapytała oczekując wytłumaczenia swojej roli.
- I informuję cię o tym. Jeśli chcesz możesz przyjechać i porozmawiać wraz ze mną z nimi. Chyba że masz inne plany?- zapytał Toreador.
- A będę mogła uszczknąć krwi maga? - zapytała z nadzieją.
- Wątpię.- przyznał szczerze William.
Ann westchnęła z irytacją.
- Jadę już do ciebie.


Przybyła dość do budynku, który przez okres wiosenny i letni był jej… domem. Psy po upewnieniu się kto przyjechał, zeszły jej z drogi wracając do swoich zajęć. Głównie patrolowania okolicy. Może to i dobrze. Po wczorajszym spotkaniu Ann nie czuła się już szczytowym drapieżnikiem. Wkroczyła do siedziby Williama i skierowała się do salonu w którym Toreador przyjmował gości.
Tam spotkała znajome twarze. Oczywiście był tu sam gospodarz nalewający herbatę z pomocą czajnika. Ciężko było widzieć w tym anemicznym wampirze o efemerycznej urodzie zagrożenie jakim przecież być potrafił. Tak samo jak ciężko było widzieć w dwójce śmiertelników… magów.
Marge przecież była smarkatą hakerką, która zapewne częściej częściej wypisywała swoje manifesty na różnych forach niż rzucała czary. Jej towarzysz zaś, niski, szczupły i… przeciętny.


Niczym się nie wyróżniał. Absolutnie niczym. Był szczupłym mężczyzną ubranym kurtkę, niedogolonym i o wysokim czole. Jednym z wielu jakich mogłaby mijać w metrze. Nie biła od niego żadna aura tajemniczości.
- Ach… Ann. Poznaj moich gości. Marge Swanson już znasz. A to detektyw Herbert Dickson, przywódca Rebelii. - przedstawił go Toreador.
Herbert wstał podając dłoń Caitifce.- Wystarczy Herb, jestem prywatnym detektywem. Prawie żadnego powiązania z policją.
- Żyjemy na krawędzi systemu.- dodała buńczucznie magiczka, co Herb skwitował sarkastycznym uśmiechem i słowami.- Tak czy siak…-
Sięgnął do kieszeni i podał Ann karteczkę drugą dłonią. Była to jego wizytówka.

 Detektyw Herbert Dickson & Ska. Sprawy nadnaturalne to nasza specjalność.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem