Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2023, 22:03   #63
Athos
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Było ciepło, lecz mężczyzna i tak postanowił założyć sweter. Lubił ten materiał, by delikatny w dotyku. Dostał go od starszego syna na urodziny. Pamiętał dobrze jeszcze czasy, kiedy Wanda piekła tort, a on przygotowywał grilla. Nie takiego miejskiego, tylko ognisko, na którym stawiali solidnie pospawaną konstrukcję do pieczenia mięsa i kiełbasy. Lubił to robić. Z dumą jak przystało na gospodarza dopieszczał każdy detal. Miało być smacznie, niekoniecznie zdrowo, bo tłusto, za to na bogato, jak mawiano. Mięso zamarynowane wcześniej, nie kupne, bo swojskie z własnej hodowli lub od wdzięcznych sąsiadów. Czasem zdarzało się nawet przygotować wcześniej dziczyznę. Później tylko wrzucał na ruszt uwędzone kawałki. Synkowie to uwielbiali, a on ponad życie kochał ich. Wkrótce miał udowodnić jak bardzo. Wtedy jeszcze rzadko pijał. Wyrzuty sumienia przyszły później, kiedy dostał wiadomość. To było jak cios. Długo patrzył na kartkę papieru, nawet w momencie kiedy trawił ją ogień, wspomnienia wróciły. Później odeszli od niego wszyscy. Dzieci, bo taka była kolej rzeczy. Wanda, bo nie mogła wytrzymać dłużej faktu, że dumny kiedyś „szeryf okolicznej policji” stał się pijakiem.
Po dwóch kwadransach dotarł na dół do sklepu. Zaopatrzenie nie było najlepsze, lecz dla niego wystarczające. Nie lubił spojrzeń innych, bo ocieniali jakim marnym stał się człowiekiem. I pomyśleć, że kiedyś drżeli, przynosili łapówki, donosili, teraz za plecami śmiali się. Tego, jak zareagują tego ranka, nie mógł się jednak spodziewać. Kiedy opuścił już sklep, mijając słynną ławeczkę usłyszał: Stasiu szybciej, szybciej, bo nowy szeryf i starej kurwie przypierdoli!
- No co się tak łajzo patrzysz! - drwili dalej – Synka już ciulu ustawił, bo łapek nie trzymał przy sobie! - rechot śmiechu rozbrzmiewał po okolicy. Stanisław znał te mordy. Kiedyś oni i ich starzy drżeli, kiedy wysiadał z auta, teraz czuł, że jest bezdradny. - No co, dziadu wyskakuj z kasy, albo pokaż siaty. - pierwszy z mężczyzn ruszył w stronę byłego policjanta.
- Pan pozwoli – elegancki mężczyzna, którego nie dostrzegli zajęci drwinami ze Stanisława, zrobił delikatny unik stając między niedoszłą ofiarą, a agresorem wprowadzając pewne zamieszanie. Bardzo szybko wyprowadził cios, który powalił na ziemię „ławeczkowego bywalca”. Nie musiał przyjmować postawy obronnej, bo skuteczność trafienia sprawiła, że pozostali sięgnęli po piwo chcą pokazać, że nie zamierzają dołączyć do kolegi.
Dwie minuty później byli już daleko stamtąd. Nieznajomy przedstawił się, jednak jego personalia nic nie powiedziały Stanisławowi Latale. Również spojrzenie, jakim obdarzył go na pożegnanie tajemniczy wybawiciel niewiele mówiły umysłowi zniszczonemu przez alkohol. Gdyby skojarzył pytania, jakie zadał mu ten człowiek, wydarzenia potoczyłyby się inaczej. Pewne szczegóły nie mogły umknąć uwadze, jednak umknęły. Gdyby jeszcze usłyszał... lecz elegancki mężczyzna w pełni kontrolował sytuację. Było to sporym wyzwaniem, bo przy tym sam był mocno zestresowany, więc dzięki temu tego nie zrobił.
*
Piątek nie był dniem szczególnym, jednak dla Sobotki to właśnie tego dnia świat miał się zmienić. Od rana miał złe przeczucie, a to, co doszło do jego uszu, wzburzyło go mocno. Ta młoda prokurator musiała namieszać. - wściekał się stary rolnik. Nigdy wcześniej nikogo nie interesowały próbki gleby, a teraz? Tak, jak go ostrzegano, nic nie może się wydarzyć, a wtedy kasa z Unii sama wpłynie na konto. Te cholerne zwłoki popsuły wszystko, musiał się ich pozbyć naprędce, nie miał w tym doświadczenia więc nie dbał o szczegóły. Od rana podobno policja krążyła po okolicy i do specjalnych pojemników ładowała grudki ziemi z okolicznych pól. Po kiego grzyba tak robili. - zastanawiał się stary. Sobotka nie był prymusem w szkole, nie czytał kryminałów, na zbieraniu dowodów się nie znał. Czuł jednak, że wszystko co stabilne i dobre niestety się kończy, nie miał zamiaru dać się zamknąć. Coś wymyśli, kiedy się zjawią. Poszczuje psem albo pogrozi siekierą. No może na Jacusia to by zadziałało, ale nie na tych pieprzonych Krakusów.
Na nieszczęście Jędrzeja to właśnie na jego posesję dotarła Maria z Maciejem.
Stary, tak jak postanowił wcześniej, nie miał zamiaru wyrazić zgody na cokolwiek. A niech mnie w dupę pocałują. - myślał – nie otworzę! Zza zasłonki w domu obserwował kręcący się przed furtką duet. Ku swemu zdziwieniu policjant jakimś cudem dostał się na teren posesji i teraz zaczął zbliżać się do domu. Stary nie zamierzał rozmawiać z obcymi. Tylne wyjście prowadzące do zagrody stanowiło idealny sposób, aby uniknąć spotkania z tym wścibskim policjantem. Sobotka ruszył w tamtą stronę, gdy był na zewnątrz dostrzegł zbyt późno, że policjantka zdążyła bokiem obejść zabudowania. Jędrzej nie zważając na nic ruszył szybkim krokiem w stronę furtki, która prowadziła na pola. Nie zamierzał reagować na żadne słowa tych Krakusów, którzy w jego odczuciu „należeli do układu tej pieprzonej prokurator”. Gdy minął ogrodzenie, ruszył prawie biegiem w stronę pierwszych drzew, które graniczyły z jego posesją. Nie zdążył tam dotrzeć.
- Stój bo strzelam – usłyszał komendę wypowiedzianą przez kobietę.
- Całuj mnie dupę, kurwiszonie! - darł się nie zdając sobie sprawy z faktu, że drżąc cały czas stoi w miejscu.
Maria i dobiegający Maciej z niedowierzaniem patrzyli, jak ten starszy mężczyzna ściąga gacie i wypina się w ich stronę, równocześnie robiąc delikatny krok w przód upada zaplątany we własne nogawki.
- Dobra robota, wspólniczko. - skwitował Maciej.
- Dobra robota, wspólniku. Dzwoń do szefa. Mamy coś. - odparła Marysia szczęśliwa, że przy jej udziale coś się ruszyło.
- Cała przyjemność po Pani stronie. Ja mogę zadzwonić co najwyżej do Poli. Ale mnie to podlizywanie się nie jest potrzebne. Wystarczy dobry bajer. - puścił jej oko, widząc jednak spojrzenie Marii, Kociołek zreflektował się – dorośnie, zobaczysz kobieto, dorośnie do Ciebie.
 
Athos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem