Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Inne Tutaj możesz zagrać w tych światach, które zostały pominięte powyżej. Czy będzie to rządzona przez orki Orchia, czy może kosmos w erze, kiedy słońca zaczynają gasnąć.. Na pewno znajdziesz tu coś dla siebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-08-2023, 20:46   #61
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Trzy postaci… - to ją mocno zaciekawiło. Próbowała dopatrzeć się czegoś na obrazie, lecz niestety, tak jak uprzedził Ziętek, nie dało się ich zauważyć gołym okiem. Miała przeczucie, że to jest bardzo ważny trop.
- Dobrze - zwróciła się do biznesmena - proszę jak najszybciej przesłać te powiększenia. To może być kluczowe.- A czy te postacie mają jakieś konkretne rysy? Da się je rozpoznać? Choćby płeć?
- Niestety nie, właściwie sam doszedłem do tego, że to cienie ludzkie. Wygląda to tak jakby czyhały gdzieś poza pokojem na główną postać, albo zakładając, że w pokoju jest dziecko, to ta postać będzie stawiać im czoła w obronie malutkiej bezbronnej istoty, jak w świecie komiksu - bohater. Tu nazwano go Przyjacielem. Oczywiście jeśli tytuł ma się do niego odnosić. Myślicie, że Grzegorz faktycznie coś chciał przekazać? - poparzył po kolei na obu śledczych - Oznaczałoby to, że wdepnął w coś, z czego chciał się wyplątać, ale bał się mi zaufać. W pokrętny sposób przekazał informację, którą powinienem odczytać. Niestety nie mam do niej żadnego klucza.
- Nie wiem czemu, ale mnie od razu przyszło do głowy, że dziecko to on, a te trzy osoby mają związek z jego dzieciństwem. Kim jest bohater? I czy na pewno nim jest? - Pola zastanawiała się głośno, zapominając zupełnie, że nie jest sama, a w dodatku słucha jej osoba potencjalnie zamieszana w morderstwo. Bo przecież na tym etapie nie mogła tego wykluczyć, zasadę domniemania niewinności odsuwając na dalszy plan. Dlatego to, że te trzy osoby, które zgotowały dziecku “piekiełko”, to mogła być matka i dwóch ojców - biologiczny i ten z metryki - zostawiła już tylko dla siebie.
- Czy Grzegorz radził sobie dobrze, ze świadomością swojej orientacji? Chodził może do terapeuty? Od razu wyjaśnię, nie ze względu na homoseksualizm, ale na to jaki wpływ miał on na jego psychikę i w konsekwencji życie?
- Wydaje mi się, że nie korzystał z żadnej pomocy. On tak naprawdę był silny psychicznie, dużo silniejszy myślę, niż sam przypuszczał. Życie w domu pełne poniżenia dało mu coś w rodzaju skorupy, z której wychylał głowę dopiero, kiedy mocno zaufał. Bokserzy powiedzieliby, że świetnie trzymał gardę. Bałem się, że kiedyś to pęknie, ale nigdy nie chciałem naciskać. Wolałem, żeby każda decyzja została podjęta przez niego świadomie. Nie lubił być prowadzony za rączkę, chociaż był strasznie osamotnioną osobą, a przy tym mocno wrażliwą. Jego osobowość to taki zlepek przeciwieństw, które mimo wszystko zebrane w jeden organizm stworzyły wyjątkową osobę. Często jednak ta burza hormonów dojrzewającego faceta sprawiała, że wybuchał. Wtedy atakował, albo uciekał w swój świat. Zdarzało się, że płakał w łazience. Ojciec go całkowicie nie akceptował, ale i matka zachowywała się dziwnie. Wydaje mi się, że nie trzymała bezwzględnie strony syna. Może się bała, a może były tego inne przyczyny. Siostry też nieszczególnie cierpiały wraz z nim. Jak na kogoś, kto wychował się na wsi, będąc gejem, którego nie toleruje rodzina, był naprawdę silny, że to przetrwał.
W tym momencie Pola przypomniała sobie o badaniu na ojcostwo. To mogłoby wiele wyjaśnić. Na razie musieli jednak czekać. Znowu czekać. Tak bardzo tego nie lubiła. Skupiła się na kolejnym aspekcie, żeby nie dać się rozproszyć wijącym się w różne strony dywagacjom. Na to przyjdzie czas po wizycie.
- Co ma pan na myśli, mówiąc, że matka zachowywała się dziwnie? To pana obserwacje czy i Grzegorz tak to określał?
- Hmm - Marcin zastanowił się jak to ująć - i tak i nie. Grzegorz czuł niedosyt jeśli chodzi o matczyną miłość. Chciał żeby bezwarunkowo akceptowała go, ale natrafiał na opór. Być może stawiał przed tą kobietą zbyt wysokie wymagania. Ojciec z nim w ogóle nie rozmawiał lub się kłócili. Zawsze wtedy słyszał argument, że jest pasożytem i degeneratem. Raz nawet kazał mu się leczyć z homoseksualizmu. Matka była tylko kobietą mocno podporządkowaną, a on potrzebował wzorca, faceta, który mógł być mu podporą. Dzięki temu myślę, że zbliżyliśmy się mocno do siebie. On im nie do końca ufał. Bał się, że ostatecznie poddany zostanie ostracyzmowi. Nie miał jeszcze dwudziestu lat, a oni postawili przed sobą mur, przez który musiał przeskakiwać za każdym razem, kiedy wracał do domu. Później już w ogóle nie chciał wracać, więc także weekendy spędzał tutaj. Wracał tylko w ważnych przypadkach. Niestety potrzebował też forsy, bo ode mnie nie chciał jej brać. Matka w tym przypadku stawała na wysokości zadania, przynajmniej tak mnie zapewniał. Później już zaczął sam coś tam zarabiać. Na skromne życie wystarczało.
- Czyli w kochanku odnalazł pierwiastek ojca, którego zawsze potrzebował, którego mu poskąpiono. To by tłumaczyło związek ze starszym mężczyzną… - dopowiedziała sobie Antonowicz. - Dobrze go pan znał. Albo tak dużo o sobie mówił, albo jest pan tak dobrym obserwatorem - pochwaliła go. - To właściwie nie ma wielkiego znaczenia w tej chwili. Chociaż… - zawahała się - Czy możliwe, żeby “zaprzyjaźnił się” z kimś innym szybko? Z tego co pan mówi raczej nie wchodził łatwo w realacje. Czy dlatego przypuszcza pan, że Przyjaciel to nierealna osoba?
- Tak, Grzegorz był bardzo nieufny. Bał się odrzucenia. Myślę, że jeśli nie akceptują nas najbliżsi, nie wyobrażamy sobie, aby mogły zrobić to bezinteresownie osoby trzecie. Ta skorupa, przez którą trzeba było się przebić miała zbyt dużo warstw. Ktoś musiałby wiedzieć jak zainteresować sobą Grześka, znaleźć wspólny punkt, ale nie taki banalny, jak zamiłowanie do grafiki czy jakiejś muzyki. Z drugiej strony jak Wam powiedziałem już wcześniej, chwalił się przede mną, że jest ktoś nowy w jego życiu. Mógł jednak robić to po to, aby wzbudzić moją zazdrość. Z pewnością był w pewnym stopniu sam zazdrosny o moją rodzinę, czas który muszę z trudem wygospodarować dla niego. Jeśli miałbym obstawiać to szanse są 50 na 50.
- Ale prywatne śledztwo Pana, zakładam, na którym Pan nie oszczędzał, naprawdę nie pozwoliło nic odkryć? - wtrącił się ponownie Wiktor.
- Nie, chociaż nie grzebałem w jego życiu aż tak wnikliwie, jak myślisz, że mógłbym. Nie chciałem wchodzić Wam w drogę, tak aby nie zatrzeć ewentualnych śladów czy też odstraszyć potencjalną osobę, która coś wie. - odpowiedział Ziętek. - Pozostawiłem wam wyłączność na tę sprawę, stąd mocno mnie interesuje czy już coś wiecie?
- To my mieliśmy zadawać pytania… - podsumowała w myślach Pola. - Za wcześnie, by o tym mówić… Zaczęliśmy od epicentrum i powoli rozszerzamy krąg… Czy tutaj w Krakowie Grzegorz obnosił się ze swoją orientacją? Ubierał się wyzywająco? Chadzał do klubów gejowskich? Należał może do jakichś stowarzyszeń? I w ogóle jak wyglądały jego kontakty z rówieśnikami? Trochę dużo tych pytań, ale jest pan pierwszą osobą, która rzeczywiście ma na jego temat wiedzę. I wydaje się jej nie skąpić.
- Zdecydowanie nie na wszystko, co mogłoby obnażać Grzegorza orientację. Nie było tutaj żadnego rodzaju przebieranek, dziwnych sytuacji, w których kogoś można było sprowokować. Ten chłopak był sobą, nie szukał mocnych wrażeń, bardziej miłości i zrozumienia. Nie nadużywał alkoholu, innych używek raczej wątpię. Nie był rozrzutny, raczej skromny, nie wymagający finansowo. Potrzebował ciszy i spokoju żeby tworzyć. Niczym nie różnił się w moim odczuciu od młodzieży w jego wieku, no może większą skrytością uczuć. Chodziliśmy czasem do krakowskiego klubu fantastyki, czasem do kina. Myślę, że dla niektórych mogło wyglądać to tak. Poszedł młody ojciec z synem, albo starszy brat z młodszym obejrzeć film. Nic dwuznacznego, zapewniam Was. A na wsi, sądzę, że powoli odkrywali jego inność, bardziej na chybił trafił mając przypuszczenia, które przerodziły się w plotki, a te stały się powodem do szykan. Nie mogli mieć żadnych dowodów na to, że jest gejem. Prędzej mogli mieć dowody na to, że nie jest heteroseksualny, mam nadzieję, że rozumiecie, co chcę przez to powiedzieć.

Obraz, który sobie wymalowała jakiś czas temu, powoli ewoluował. Właściwie w tej chwili zmienił się diametralnie. Nie tak sobie wyobrażała tę drugą stronę życia chłopaka. Była pewna, że w Krakowie żył zupełnie inaczej, że był kimś innym, tak różnym od tego, którego znano w Tarnawie. Tymczasem trop wcale nie wiódł tędy. Albo nie w tak oczywisty sposób.Trzeba będzie przeszukać mieszkanie i przesłuchać otoczenie. No i bilingi! Internet! Hmm, powinnam to zlecić… - upomniała się. Ale jakoś wcale nie chciała tego robić. - Wszystkiego nie ogarniesz - dyskutowała z samą sobą. - Wiktor mi pomoże, ma ludzi przecież. No przecież!
- Z mojej strony to tyle, chyba, że pan komisarz chciałby jeszcze o coś zapytać? - spojrzała na Wiktora.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-10-2023, 19:51   #62
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Matkowski już chciał wstać, przez moment uznając, że rozmowa została zakończona. Skoro Pola nie miała więcej pytań, właściwie i on zaspokoił swoją niewiedzę w temacie relacji biznesmena z Grzegorzem. Pewna myśl jednak nie dawała mu od dłuższego czasu spokoju. Przypuszczał, że Ziętek będzie mógł rozwiać jego wątpliwości.
- Panie Marcinie - zaczął dość poufale, jak na dotychczasowe podejście do osoby gospodarza - wspomniał Pan, że zawierzył nam w prowadzeniu tej sprawy w pełni. Nie wątpię, że stać Pana na wynajęcie stada Rutkowskich, którzy spenetrowaliby całą okolicę w błyskawicznym tempie, ale zostawił Pan śledztwo w naszych rękach. Dlaczego tak się stało?
- To proste, dostaliście świetną rekomendację. Po rozmowie z Wami wierzę, że doprowadzicie sprawę do końca. Pozwolicie mi i innym zainteresowanym zrozumieć dlaczego. Wina nie zawsze leży po stronie jednego człowieka.
- Sugeruje pan, że sprawców było wielu? - od razu zaatakowała Pola.
- Tego nie wiem, sam się zastanawiam wciąż, czy to nie ja jestem przyczyną, a może zachowanie ojca. To, że cios wymierzył jeden człowiek nie oznacza, że sprawca był jeden. Przez kilka chwil, kiedy dowiedziałem się o tym co spotkało Grzegorza, nienawidziłem całej tej wioski, ale później kiedy logicznie zacząłem myśleć zrozumiałem, że to właśnie im zawdzięczam wspaniałe chwile z Grześkiem. To tam się urodził, dorastał, stawiał pierwsze kroki, uczył wrażliwości. Gdybym miał obstawiać to żaden z nich, według opowieści Grześka to wioska tchórzy. Zabił ktoś kto nie bał się konsekwencji.
- Czy my nie umniejszamy znaczenia i możliwości tych ludzi? Myśli pan, że to drugie Lipowo? Że nie ma tam miejsca dla kogoś z otwartym umysłem? - prokurator nie odpuszczała.
- Nie ma, o tym mogę zapewnić. Grzesiek znalazłby bratnią duszę, kogoś kto stanąłby w jego obronie, to zakompleksiona wieś, wierzą księdzu i miejscowej władzy. Z całym szacunkiem Polu, sama stamtąd uciekłaś w popłochu. - odparł Marcin.
- Zawęża nam Pan krąg podejrzanych do całej Polski z wyłączeniem mieszkańców Tarnawy. - wtrącił, podsumowując Wiktor, bojąc się reakcji Poli na atak na jej rodzinne strony. Biznesmen prowadził niebezpieczną grę, jednak prokurator zachowała spokój.
Rozmowa dobiegła końca, lecz kiedy znaleźli się blisko wyjścia Marcin na odchodnym dodał, jakby czytając wcześniej w myślach pani prokurator.
- Jestem uważnym obserwatorem Polu, tak zdobyłem pieniądze. Przepraszam, że wyraziłem wtedy dość dosadnie moje zdanie na temat waszych relacji z Wiktorem. Przez całą jednak rozmowę zadziwił mnie fakt, że kobiece czary mojej prawniczki nijak się miały wobec uroków, jakie musiałaś rzucić wcześniej na komisarza. Niebywała rzecz i gratuluję. - stojący obok Wiktor miał nadzieję, że Pola nie dostrzegła zakłopotania, jakie pojawiło się na jego twarzy. Młoda prawniczka Ziętka, patrzyła z wściekłością, która na całe szczęście została rozłożona równomiernie na szefa, jak i panią prokurator.
- Odpowiem krótko, tak jak w interesach. Nie każdy musi rzucać uroki. - spuentowała Pola.
*
Gdybym słyszał rozmowę jaką odbyła dwójka moich prześladowców z Ziętkiem musiałbym wtrącić się, a kilkukrotnie wręcz zaprotestować. Pofantazjujmy, bo nic lepszego mi nie zostało. To miejsce, gdzie obecnie się znajduję jest odkupieniem, ale nie mogę tu dłużej zostać i nie zostanę, właśnie dostałem kolejny list. Kolejny? Bo był kiedyś ten pierwszy.
Od naszego spotkania, w którym się przedstawiłem, minęło strasznie dużo czasu, zmieniłem się: przede wszystkim fizycznie, nabrałem masy mięśniowej, zmieniłem fryzurę, ale to wciąż ja. Kiedyś nie wiedziałem czym jest strach, nie byłem czujny, nie musiałem. Bałem się zawsze, lecz zło zawsze mnie przerastało, poddawałem się jego sile, bezsilny ulegałem. Dzisiaj potrafię zerwać się w ciągu sekundy gotowy do walki. Zdesperowany do tego aby przetrwać. Dlaczego żyję? Zapytajcie lepiej: dla kogo? Dla niej, a może dla nich, tak brzmi lepiej.
Zaskoczył mnie ten obraz. Był kluczem. Nie rozegrałbym tego lepiej niż Grzegorz. Powinienem być mu wdzięczny, bo oczywiście uwierzyłem, że Przyjaciel to ja. Czy obraz zawierał błędy. Oczywiście, że tak. Jeden podstawowy. Mały szczegół, który zachowałem dla siebie. Artysta nie oszukał Was, detektywów, Marcina, to ja oszukałem mojego kochanka. Nie mogłem postąpić inaczej. Po raz pierwszy zrobiłem coś dla kogoś. Bezinteresownie, być może była to miłość. Czy taki potwór nie plugawi tego słowa? Kiedy to wszystko się skończy ocenicie. A teraz mała rada:
Nie wychodźcie z przedstawienia, kiedy wszyscy przestaną bić brawa, a aktorzy po kolejnym ukłonie znikną za kurtyną, nie zawsze dramat rozegra się w dwóch aktach z przerwą. Czasem potrzeba więcej, dużo więcej.
Wreszcie was zaskoczę. Grzegorz wiedział, że zginie. Gdyby po wszystkim, trafił razem ze mną do więzienia, nie przeżyłby tego, męczyłby się. W końcu któregoś dnia powiedziałby mi: jeśli mnie kochasz - zabij mnie. A ja nie miałbym wyboru, w końcu czy istnieje różnica między dożywociem a podwójnym dożywociem?
Dlatego w tamtej chwili coś w nim pękło, kamień dopełnił formalności. Jak Wam już mówiłem, wtedy całkowicie spanikowałem.
Jestem mordercą i choć kiedyś zmażę część moich win, zawsze nim będę. Taki się urodziłem, a właściwie powinienem powiedzieć: tak się urodziłem. Takie dzieci kochają tylko matki. Niektórzy twierdzą, że te kobiety są pierdolnięte.
Moja nie była, choć tak mówiono, w końcu przestali głupio żartować, zamilkli. Wiecie dlaczego?
 
Athos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-10-2023, 22:03   #63
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Było ciepło, lecz mężczyzna i tak postanowił założyć sweter. Lubił ten materiał, by delikatny w dotyku. Dostał go od starszego syna na urodziny. Pamiętał dobrze jeszcze czasy, kiedy Wanda piekła tort, a on przygotowywał grilla. Nie takiego miejskiego, tylko ognisko, na którym stawiali solidnie pospawaną konstrukcję do pieczenia mięsa i kiełbasy. Lubił to robić. Z dumą jak przystało na gospodarza dopieszczał każdy detal. Miało być smacznie, niekoniecznie zdrowo, bo tłusto, za to na bogato, jak mawiano. Mięso zamarynowane wcześniej, nie kupne, bo swojskie z własnej hodowli lub od wdzięcznych sąsiadów. Czasem zdarzało się nawet przygotować wcześniej dziczyznę. Później tylko wrzucał na ruszt uwędzone kawałki. Synkowie to uwielbiali, a on ponad życie kochał ich. Wkrótce miał udowodnić jak bardzo. Wtedy jeszcze rzadko pijał. Wyrzuty sumienia przyszły później, kiedy dostał wiadomość. To było jak cios. Długo patrzył na kartkę papieru, nawet w momencie kiedy trawił ją ogień, wspomnienia wróciły. Później odeszli od niego wszyscy. Dzieci, bo taka była kolej rzeczy. Wanda, bo nie mogła wytrzymać dłużej faktu, że dumny kiedyś „szeryf okolicznej policji” stał się pijakiem.
Po dwóch kwadransach dotarł na dół do sklepu. Zaopatrzenie nie było najlepsze, lecz dla niego wystarczające. Nie lubił spojrzeń innych, bo ocieniali jakim marnym stał się człowiekiem. I pomyśleć, że kiedyś drżeli, przynosili łapówki, donosili, teraz za plecami śmiali się. Tego, jak zareagują tego ranka, nie mógł się jednak spodziewać. Kiedy opuścił już sklep, mijając słynną ławeczkę usłyszał: Stasiu szybciej, szybciej, bo nowy szeryf i starej kurwie przypierdoli!
- No co się tak łajzo patrzysz! - drwili dalej – Synka już ciulu ustawił, bo łapek nie trzymał przy sobie! - rechot śmiechu rozbrzmiewał po okolicy. Stanisław znał te mordy. Kiedyś oni i ich starzy drżeli, kiedy wysiadał z auta, teraz czuł, że jest bezdradny. - No co, dziadu wyskakuj z kasy, albo pokaż siaty. - pierwszy z mężczyzn ruszył w stronę byłego policjanta.
- Pan pozwoli – elegancki mężczyzna, którego nie dostrzegli zajęci drwinami ze Stanisława, zrobił delikatny unik stając między niedoszłą ofiarą, a agresorem wprowadzając pewne zamieszanie. Bardzo szybko wyprowadził cios, który powalił na ziemię „ławeczkowego bywalca”. Nie musiał przyjmować postawy obronnej, bo skuteczność trafienia sprawiła, że pozostali sięgnęli po piwo chcą pokazać, że nie zamierzają dołączyć do kolegi.
Dwie minuty później byli już daleko stamtąd. Nieznajomy przedstawił się, jednak jego personalia nic nie powiedziały Stanisławowi Latale. Również spojrzenie, jakim obdarzył go na pożegnanie tajemniczy wybawiciel niewiele mówiły umysłowi zniszczonemu przez alkohol. Gdyby skojarzył pytania, jakie zadał mu ten człowiek, wydarzenia potoczyłyby się inaczej. Pewne szczegóły nie mogły umknąć uwadze, jednak umknęły. Gdyby jeszcze usłyszał... lecz elegancki mężczyzna w pełni kontrolował sytuację. Było to sporym wyzwaniem, bo przy tym sam był mocno zestresowany, więc dzięki temu tego nie zrobił.
*
Piątek nie był dniem szczególnym, jednak dla Sobotki to właśnie tego dnia świat miał się zmienić. Od rana miał złe przeczucie, a to, co doszło do jego uszu, wzburzyło go mocno. Ta młoda prokurator musiała namieszać. - wściekał się stary rolnik. Nigdy wcześniej nikogo nie interesowały próbki gleby, a teraz? Tak, jak go ostrzegano, nic nie może się wydarzyć, a wtedy kasa z Unii sama wpłynie na konto. Te cholerne zwłoki popsuły wszystko, musiał się ich pozbyć naprędce, nie miał w tym doświadczenia więc nie dbał o szczegóły. Od rana podobno policja krążyła po okolicy i do specjalnych pojemników ładowała grudki ziemi z okolicznych pól. Po kiego grzyba tak robili. - zastanawiał się stary. Sobotka nie był prymusem w szkole, nie czytał kryminałów, na zbieraniu dowodów się nie znał. Czuł jednak, że wszystko co stabilne i dobre niestety się kończy, nie miał zamiaru dać się zamknąć. Coś wymyśli, kiedy się zjawią. Poszczuje psem albo pogrozi siekierą. No może na Jacusia to by zadziałało, ale nie na tych pieprzonych Krakusów.
Na nieszczęście Jędrzeja to właśnie na jego posesję dotarła Maria z Maciejem.
Stary, tak jak postanowił wcześniej, nie miał zamiaru wyrazić zgody na cokolwiek. A niech mnie w dupę pocałują. - myślał – nie otworzę! Zza zasłonki w domu obserwował kręcący się przed furtką duet. Ku swemu zdziwieniu policjant jakimś cudem dostał się na teren posesji i teraz zaczął zbliżać się do domu. Stary nie zamierzał rozmawiać z obcymi. Tylne wyjście prowadzące do zagrody stanowiło idealny sposób, aby uniknąć spotkania z tym wścibskim policjantem. Sobotka ruszył w tamtą stronę, gdy był na zewnątrz dostrzegł zbyt późno, że policjantka zdążyła bokiem obejść zabudowania. Jędrzej nie zważając na nic ruszył szybkim krokiem w stronę furtki, która prowadziła na pola. Nie zamierzał reagować na żadne słowa tych Krakusów, którzy w jego odczuciu „należeli do układu tej pieprzonej prokurator”. Gdy minął ogrodzenie, ruszył prawie biegiem w stronę pierwszych drzew, które graniczyły z jego posesją. Nie zdążył tam dotrzeć.
- Stój bo strzelam – usłyszał komendę wypowiedzianą przez kobietę.
- Całuj mnie dupę, kurwiszonie! - darł się nie zdając sobie sprawy z faktu, że drżąc cały czas stoi w miejscu.
Maria i dobiegający Maciej z niedowierzaniem patrzyli, jak ten starszy mężczyzna ściąga gacie i wypina się w ich stronę, równocześnie robiąc delikatny krok w przód upada zaplątany we własne nogawki.
- Dobra robota, wspólniczko. - skwitował Maciej.
- Dobra robota, wspólniku. Dzwoń do szefa. Mamy coś. - odparła Marysia szczęśliwa, że przy jej udziale coś się ruszyło.
- Cała przyjemność po Pani stronie. Ja mogę zadzwonić co najwyżej do Poli. Ale mnie to podlizywanie się nie jest potrzebne. Wystarczy dobry bajer. - puścił jej oko, widząc jednak spojrzenie Marii, Kociołek zreflektował się – dorośnie, zobaczysz kobieto, dorośnie do Ciebie.
 
Athos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-10-2023, 18:27   #64
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Ziętek był zbyt pewny siebie. Irytowało ją to, że traktował ich jak kumpli. Miała ochotę pokazać mu kto tutaj rządzi i czyje słowa się liczą. Szybko jednak dotarło do niej, że on ma za dobre plecy, dopóki nie jest mocno podejrzany, gówno mu zrobią. Wyszli z Wiktorem na zewnątrz, a ona od razu przyparła go do muru.
- Dlaczego on sobie tak z nami pogrywa? Nie wkurza cię to? - Nie dała mu odpowiedzieć. - Nie może tak być, żeby facet wzywał prokuratora dopiero jak jego możliwości się skończą. Ogarnęła ją fala zwątpienia i rozgoryczenia. Nosz kurwa, kurwa, kurwa! - powtarzała w myślach. Znajdę na niego coś i w końcu balonik mu pęknie. - Zamknęła oczy i wciągnęła powietrze. I jeszcze raz. I jeszcze… Pola! Opanuj się. Nie pierwszy i nieostatni!
- Przepraszam. Mam wrażenie, że drepczemy w miejscu. Wiem, że nie upłynęło jeszcze wiele czasu od zdarzenia, żeby sprawę uznać za trudną, ale… Są takie chwile kiedy czuję, że czegoś nie widzę, że coś mi umyka.
- Wyciągnęła papierosa. - Te jego bilingi… To nuda. Ani śladu tajemniczego kochanka. Myślisz, że … - nagła myśl przeszła jej przez głowę. - Czy był tak odklejony, że wymyślił sobie faceta? A jeśli nie, jeśli on istniał, to co to za związek, w którym nie kontaktujesz się codziennie ze swoim nowym chłopakiem? Sprawdziliście laptopa i komunikatory i nic podejrzanego. Wytłumaczenie, że czyścił historię dla higieny mnie nie przekonuje. To mega dziwne. Co? Pisali do siebie listy i wysyłali pocztą polską? On musiał mieć inny numer telefonu i inne konto. Trzeba sprawdzić logowania do bts-ów w Tarnawie kiedy tam bywał. Na pewno coś znajdziecie.

Wiktor pokiwał tylko głową - zdaje się, że już w trakcie jej burzliwego wywodu wpadł na ten pomysł. W czasie gdy ona dopalała papierosa on dzwonił do swoich ludzi i wydawał polecenia. Wsiedli do samochodu i jednocześnie spojrzeli na siebie.
- To co? Skoro jesteśmy w Krakowie to sprawdźmy jeszcze akademik. Wiem, że mamy go już odhaczonego, ale nie darowałabym sobie, gdyby się okazało, że jeden głupi szczegół zaważył na rozwiązaniu, a ja tam nie pojechałam.

Przez całą drogę próbowała uspokoić, a przede wszystkim poukładać myśli. Jakieś iskierki kolejnych tropów w śledztwie latały jej z tyłu głowy. Coś ulotnego, ale bardzo natrętnego. Była pewna, że czegoś nie dostrzega.
Na razie głośno wymieniali tylko uwagi na temat związku chłopaka z tajemniczym przyjacielem. Pytanie “dlaczego ukrywał jego tożsamość” aż kłuło w oczy. I tutaj opcje były co najmniej dwie:

- tamten go o to prosił (bo miał rodzinę, bo się ukrywał)
- Grzesiek się go wstydził (bo był … no właśnie jaki? chory, stary, żonaty, księdzem…)

Droga do akademika nie trwała długo, ale przynajmniej zdołała ochłonąć po denerwującym spotkaniu z Ziętkiem. Przedstawili się wyjątkowo miłej jak na recepcjonistkę domu studenckiego pięćdziesiącioparoletniej kobiecie. Portierka niestety nie wniosła nic nowego do powszechnego wizerunku chłopaka. Grzeczny, nie rozrabiał, nikogo nie przemycał, czasem nie wracał na noc, nawet nie wiedziała, że był gejem. Oględziny pokoju, w którym mieszkał Grzegorz Bida, tak jak się spodziewali, były tylko rutyną. Wszystko co istotne zostało już zabezpieczone. A biorąc pod uwagę, że był to typowy mały pokoik studencki i tego nie mogło być wiele.

Wsiadali do samochodu w raczej kiepskim nastroju zniechęcenia i bezsilności.
- Co mamy jeszcze? - spytała cicho. Choć była pewna, że nic nowego tu nie znajdą, to jednak dopadło ją rozczarowanie. Akademia dziś nie pracuje, niczego się nie dowiemy. Nosz chole…
Kolejną mało elokwentną wypowiedź pani prokurator przerwał sygnał telefonu Wiktora. Obserwowała w napięciu jak rozmawia. Miała przeczucie kto dzwoni. Kiedy tylko nacisnął czerwoną słuchawkę, krzyknęła niemalże: - I co??
- Papieros nie jest ojcem Grześka - odparł Wiktor, usiłując ją rozbawić zawodowym żargonem.
- Bingo! To wszystko zmienia. Państwo Bida będą musieli nam się teraz dokładnie wyspowiadać. Jedziemy.
Odetchnęła i czuła jak wraca jej nadzieja. Spojrzała na Wiktora, który cały czas ją obserwował uważnie.
- No co? - uśmiechnęła się rozbrajająco. - Prokuratorki to nie same zimne suki, niektóre bywają impulsywne.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-10-2023, 20:16   #65
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Po drodze zastanawiała się jakie znaczenie dla sprawy może mieć kwestia ojcostwa Grzegorza B. Od razu napadło ją mnóstwo pytań. Dlaczego ten fakt został zatajony przed policją i czy ojciec wiedział jaka jest prawda? Czy to, że nie był biologicznym ojcem czyniło go potencjalnym zabójcą? Syn gej - wstyd i utrapienie - okazuje się nie być z jego krwi, czy to mógłby być motyw? Oczywiście, że tak!
- I co myślisz? - spojrzała na Wiktora - Masz jakieś przeczucie? W końcu to ty wpadłeś na ten niedopałek.
- Chcesz mieć dzieci Polu? Myślałaś kiedyś tak poważnie na ten temat? - odparł pytaniem, wciąż zastanawiając się, co czuje facet, który wychowuje nie swoje dziecko, w dodatku nie spełniające wyobrażenia o idealnym synu.
Zaskoczył ją. - Że co? Ja? Nie wiem, może kiedyś. Najpierw to trzeba mieć z kim je mieć - zaśmiała się.
- Adam nie był idealny? Wydawał się mocno zainteresowany związkiem z Tobą? W domu nie odczuwasz presji? - chciał się ugryźć w język, ale wypalił. - Odniosłem wrażenie, że Twoja mama mocno mnie lustruje, pewnie Adam miał niezłą przeprawę, kiedy pierwszy raz zawitał do domu. Jedynaczka, ukochane dziecko, z tradycyjnej katolickiej rodziny, dlatego chciałaś się wyrwać stąd, uciec przed zaplanowanym z góry życiem?
- No panie detektywie, rozgryzł pan sprawę Poli Antonowicz w pięć sekund. Tak, dokładnie tak. Wszystko się zgadza. Niestety popsułam zabawę wszystkim. Szkoda tylko, że nikt mnie nie pytał czy mam ochotę się w nią bawić. Ale właściwie skąd te pytania o dzieci? To ten test na ojcostwo tak cię nastraja? Czy może własne pragnienia się odzywają - odgryzła się.
- Przepraszam, nie chciałem Cię urazić. - Zatrzymał na chwilę samochód i popatrzył na Polę - Za chwilę wdepniemy w niezłe gówno, bo będziemy rozdrapywać brudy innych. Zastanawiałem się, jakie mamy prawo to robić. Skoro samo pytanie o chęć posiadania dziecka z Adamem wywołało w Tobie frustrację, to jak mamy wyciągnąć z tych ludzi prawdę na temat ich związku. Gdzie jest granica tej uczciwości? Mamy przypuszczenia, trop, być może bardzo ważny, ale być może rujnujący czyjeś życie, jeśli nasza intuicja nas zawodzi. Wychowali syna, mają żałobę, a tu nagle dwójka postronnych singli będzie uczyć ich jak żyć. Jak panować nad swoim popędem, żądzami, namiętnością.
Przez chwilę milczała, trawiąc jego słowa. Miał rację. Za bardzo się zagalopowała, podniecona nowym tropem. Poczuła się głupio, zawstydzona jego wrażliwością.
- Masz rację. Tym razem jednak zachowałam się jak zimna suka. Możemy porozmawiać najpierw z nią. Może rzeczywiście nie ma co napadać na nich oboje od razu.
- Może to dobry pomysł, w końcu to ty jesteś kobietą. Ostatecznie intuicja podpowiada Ci zaryzykować i dać jej szansę? Na pewno stracimy argument bezwzględności, ale zyskamy człowieczeństwo. Nie odpowiedziałaś na moje wcześniejsze pytanie: nie byliście z Adamem gotowi na prawdziwy związek, taki na lata?
- Kiedy ja byłam, on nie był. Opamiętał się dopiero gdy zerwaliśmy. Dla mnie to już za późno. - Potrząsnęła głową. - Dlaczego mu o tym mówi? Co jest w tym facecie, że tak łatwo się przed nim otwiera? - Tak, zrobimy dokładnie tak. Ja z nią porozmawiam i dopiero wtedy zdecydujemy co dalej.
Telefon Wiktora przypomniał o swoim istnieniu. Podgłośnił, tak aby oboje słyszeli, równocześnie prosząc Macieja o powtórzenie początku rozmowy.
- Mamy gospodarza, nazywa się Sobotka, to z jego pola pochodziła ziemia, jaką znaleźliśmy na ubraniu denata. Nie wykonaliśmy jeszcze testu, ale myślę, że uciekając, sam się przyznał. Póki co, możemy zatrzymać go za obrazę policjanta i czyn nieobyczajny. - zakończył relację.
Pola pokręciła głową. Co to za dzień! Tyle kręcili się w kółko, a teraz w ciągu jednego dnia tyle do przodu.
- Sobotka? Ja go znam, wiem gdzie mieszka. - Spojrzała na Wiktora. - Tylko nie wiem… bo też coś mamy…
- Test na ojcostwo się sprawdził. To znaczy nie potwierdził Maćku, bo opacznie mogłeś zrozumieć moje słowa. Pani prokurator się spóźni, bo ma do wykonania misję, więc zaczniemy bez niej. Za dwa kwadranse powinniśmy być koło Was, przydałoby się, żeby mnie ktoś zgarnął, mamy tylko jeden samochód. A tak brnąc dalej w szczegóły, co to za znieważenie i czyn nieobyczajny. Nic wam się nie stało? - w głowie Wiktora pojawiły się różne obrazy.
- Nie, w zupełności nic, poza walorami artystycznymi. Ten stary rolnik pokazał Marysi gołą dupę. - Uśmiech musiał nie schodzić z ust technika - Maria żyje i nie wymagała reanimacji, chociaż gdybyś był na miejscu może, może…
Pola nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. - No cudownie! Tego nam było trzeba na poprawę humorów. Sobotka. Mogłam się po nim tego spodziewać. No dobrze, to widzimy się niedługo. - pożegnała się, wyłapując jeszcze sugestywną uwagę o Marysi. Hmm, zdaje się, że to nie pierwszy raz Kociołek coś sugerował… Spojrzała na Wiktora, ale na nim zdaje się nie zrobiło to wrażenia. Ciekawe, będzie musiała się jej bliżej przyjrzeć.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-11-2023, 21:29   #66
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Sartre kiedyś napisał, że człowiek pierwotnie jest niczym, to my żyjąc nadajemy wszystkiemu kształt. Mamy wolę, która sprawia, że możemy czynić dobro lub zło. W moim przypadku było inaczej. Urodziłem się aby doświadczać poniżenia, a później zadawać ból. Moje życie ukształtowały bestie, które wkrótce miały zapłacić za to, co uczyniły. Czy chciałem się zemścić? Nie. Chciałem sprawiedliwości i kary. Pieprzony test na ojcostwo popsuł wszystko. Kiedy Grzegorz umierał wiedział, że nie w pełni należy do rodziny. Zazdrościłem mu, bo nie był skażony.
*
Matkowski zdziwił się, że Sobotka, prosi o rozmowę właśnie z nim. Nie był pewny czy powinien czekać na Polę, ale uznał, że w końcu muszą przyspieszyć śledztwo, upływ czasu zawsze działał na ich niekorzyść. Maciej i Marysia otrzymali swoje zadania. Mieli zająć się realizacją ostatnich pomysłów pani prokurator. To, co komisarz usłyszał, przeznaczone było wyłącznie do jego uszu. Zdziwił się, że stary rolnik ma ochoty na dziwne gierki, jednak przystał na taką formę przesłuchania. Według Sobotki tutejsze ściany miały uszy, to co wiedział wyszeptał Wiktorowi na ucho, tak jak księdzu na spowiedzi. Komisarz nie był pewny, jak podejść do szokujących wyjaśnień, mimo wszystko musiał działać. Nie czekał na Polę, ruszył do Krakowa.
Droga do obrzeży Krakowa zajęła mu zaledwie trzy kwadranse. Nie spieszył się, układał wszystko w głowie, ale i ruch był mocno ograniczony. Gdzieś w okolicy Wieliczki nawiązał pierwsze połączenie. Oczywiście spodziewał się odmowy, ale musiał spróbować. Przełożeni nigdy nie byli skorzy do naginania reguł. Nie pomylił się, zbyt długo był już policjantem. Musiał rozegrać to troszkę inaczej i tego obawiał się najbardziej. Nie chodziło o to, że brzydził się takim sposobem dotarcia do celu, bardziej obawiał się łańcuszka jaki wywołać musiało to działanie. Informacja była jednak bezcenna, potrzebował jak najwięcej danych, aby móc racjonalnie działać. Słowa Sobotki wciąż błądziły gdzieś w jego głowie, próbując się osadzić i zająć właściwe miejsce w chaosie, który na razie tam panował. Odebrała szybko, zaledwie po trzech sygnałach:
- Dzień dobry, komisarzu.
- Cześć Nadia, potrzebuję...
- Potrzebujesz, wiem. Zawsze tylko dzwonisz, kiedy potrzebujesz. Nawet zgadnij jak widniejesz w moim telefonie: Pan Potrzeba!
Nie był pewny czy wyczuł w tym żart czy naganę, ale to nie miało żadnego znaczenia. Potrzebował jej pomocy, tylko ona mogła zrobić coś dyskretnie, a przy tym profesjonalnie. Mógł być pewny, że go nie oszuka. Przynajmniej w tym temacie.
- Naprawdę jest to dla mnie bardzo ważne.
- Wiem, dlatego zdecydowałeś się zadzwonić. A coś nowego?
- Nie wiem, co mogę jeszcze dodać, zależy mi.
- Wiem, dlatego zdecydowałeś się zadzwonić.
Powtarzała do znudzenia, to czego nie chciał usłyszeć, a jej ton wydawał się coraz bardziej obojętny. Czuł, że traci czas.
- Proszę, to może być bardzo istotne. Potrzebuję zaufanego informatora.
- To zadzwoń na telefon zaufania. Męczysz mnie, wiesz ile kosztuje mój czas?
- Wiem, dlatego zdecydowałem się zadzwonić. - Próbował ją naśladować i się udało. Znowu wygrał, kolejne słowa świadczyły, że rozmiękczył ją, zresztą jak zawsze.
- Napisz kto i co, straciłam i tak za dużo czasu. Nie dzwoń, dostaniesz informacje na skrzynkę. Tę co zawsze.
Chciał coś jeszcze powiedzieć, dodać, może usprawiedliwić, ale się rozłączyła. Wiedział, że wyszło głupio. Zresztą jak zawsze.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 17-11-2023 o 21:36.
Athos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-12-2023, 19:44   #67
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Wiktor zatrzymał samochód i podał jej kluczyki.
- I to tyle? A gdzie litania na temat obchodzenia się córeczką tatusia? - zaczepiła go.
Zaśmiał się tylko i skwitował - Rób co chcesz. Państwo zapłaci.
Pokręciła głową ze śmiechem i odjechała w kierunku domu Bidów. Zaparkowała trochę wcześniej. Jakoś tak wydało się jej, że jeśli podejdzie pod furtkę pieszo, tak jak dawniej, jak dziewczyna z wioski, to zyska na otwartości i może zmniejszy nieufność.
Popchnęła otwartą furtkę i powoli, żeby domownicy mogli ją dostrzec, podeszła pod drzwi i zapukała.
Danuta nie wyglądała na zdziwioną wizytą pani prokurator, z pewnością liczyła na jakieś nowe fakty, a może wreszcie informację o zgodzie na odebranie zwłok syna, a co za tym idzie organizowanie pogrzebu.
Rozumiem, że to służbowa wizyta, a nie jakaś nieoficjalna pogawędka? Jesteś sama? Macie w końcu jakiś trop w sprawie naszego Grzesia? - zarzuciła Polę pytaniami już na wstępie.
- Owszem, są pewne nowe fakty… Czy jest pani sama? - Pola rozejrzała się i wschłuchała w dźwięki domu.
Męża nie ma, mam nadzieję, że nie jest konieczny. - zaprosiła gestem panią prokurator do stołu - Znaleźliście już coś, słyszałam, że dwaj chłopcy są zamieszani w pobicie Grzesia. Czy to oni mogą odpowiadać za jego śmierć?
- Wie pani dobrze, że obowiązuje mnie tajemnica śledztwa… Nie mogę zdradzać szczegółów. - Westchnęła i zebrała się w sobie - Mam do pani pytanie, liczę na szczerą odpowiedź. - Spojrzała na kobietę - Czy pani mąż jest biologicznym ojcem Grzesia?
Co to znaczy, że tajemnica śledztwa! Jestem matką - wzburzona Danuta patrzyła przez chwilę na Polę. - Bawicie się nami, nie oddajecie ciała, nic nie mówicie, a ja mam być szczera. Jakie ma znaczenie kto jest ojcem, jeśli Grześ nie żyje - mówiła coraz bardziej płaczliwym głosem. - Odpowiedź na to kto jest ojcem ma przywrócić mu życie? W co ty Pola brniesz? Chcesz nas jeszcze z sobą skłócić, przy takiej tragedii.
- Pani Danusiu. To ja powiem inaczej, a pani się zastanowi chwilę jak chce, żeby to wyglądało. - Odczekała chwilę dla nadania wagi swoim słowom. - To ma bardzo duże znaczenie dla sprawy, pani się wydaje, że spotkała wścibską sąsiadkę, która panią wypytuje, żeby potem porozgadywać wszystko pod sklepem. Tu o wyjaśnienie prawdy chodzi. NIkt, proszę mi uwierzyć, nie ma z tego przyjemności. To nasza praca. Otóż my już wiemy, że pan XXX nim nie jest. I teraz niech pani zdecyduje, czy mam o to zapytać pani męża, skoro pani mi odmawia prawdy?
Gospodyni odwróciła się i poszła załączyć czajnik. Przez chwilę stała plecami do młodej kobiety, jakby prawdę było trudno wypowiedzieć patrząc w oczy rozmówcy.
Nigdy nie miałam pewności, czy mój mąż jest ojcem Grześka czy nie. Prędzej on przypuszczał, że nie jest. Powtarzał to czasem w nerwach, że Grzesiu to nie jego krew, pewnie w ten sposób przesądził o tym swoim gadaniem, a Bóg go wysłuchał, jeśli rzeczywiście jest tak jak mówisz.
Nie przypuszczałam, że go kiedyś zdradzę, ale się stało. Miałam przez krótki okres kochanka, mąż się zaczął domyślać, musiałam to przerwać, żeby nie doszło do rękoczynów i skandalu. Kiedy wyjechał wszystko się uspokoiło, zapomnieliśmy o tym. Nawet się między nami polepszyło, kiedy na świecie pojawił się Grzesiu, Pierwszy nas syn, wcześniej córki, więc dla ojca to szczególne wydarzenie. Myślę, że na początku go kochał, tak jak potrafił, mocno. Później coś się nie poukładało. A w pewnym momencie oboje przestali kontrolować to, co sobie mówią. Może to kara za moją niewierność - odwróciła się w stronę Poli, mówiła bardzo spokojnie, choć łzy kapały po jej policzkach. - Myślisz, że to wszystko wina mojego puszczalstwa, które widział Bóg? To ja zabiłam mojego synka? - rozłożyła ręce, których drżenia nie potrafiła opanować.
Poli przeszły ciarki po plecach. Tego nie wzięła pod uwagę. Że kobieta może nie wiedzieć, kto jest ojcem jej dziecka. Chociaż z drugiej strony, nie trzeba wcale mieszkać na wsi, żeby takie rzeczy się zdarzały… Poczuła się winna jej łez i zburzenia spokoju, już i tak nadszarpniętego przez śmierć dziecka. Mimo chęci okazała się niedelikatna.
Przepraszam. Nie chciałam… Myślałam, że pani wie. - Pola zastanowiła się przez chwilę - Mogę pani obiecac, że jeśli to nie będzie konieczne, nie będziemy o tym mówić pani mężowi. Ale niestety muszę wiedzieć kim był … jest… ojciec Grzegorza.
Danuta usiadła ponownie jakby zapominając o czajniku, który zdążył zagotować wodę.
Miał na imię Marek, tak jak ewangelista. Przyjechał do nas na parafię nauczać trochę dzieciaki, głównie młodzież. Ja nie pracowałam, ale pomagałam dużo w kościele. Mam - zawahała się i poprawiła - miałam kiedyś ładny głos, śpiewałam w chórze, podobno miałam dobry wpływ na spotkania, więc często towarzyszyłam Markowi i tak jakoś wyszło. - Danuta zdała sobie sprawę, że słuchaczka opacznie może zrozumieć najważniejsze - Nie, nie był księdzem Polu. On był swego rodzaju katechetą, wykładowcą oazowym, tak jakoś się to nazywało wtedy. Pracował tu w kościele i w szkole, to był krótki okres wakacyjny. Nuda, a on pokazywał inne oblicze Boga, wesołe, takie bardziej ludzkie, przyciągał młodzież to i na początku ksiądz był zadowolony.
Rzeczywiście, od razu strzelała, że to ksiądz. To się tak pięknie wpasowywało. - Rozumiem. A nazwisko? - Musimy przynajmniej go sprawdzić. Rozumie pani? - Czuła się okropnie, bo wiedziała, że rozmija się z prawdą. Ale nie mogła już jej tego robić, Dobijać jeszcze bardziej. Eh, czemu to ona musiała tu być, skoro wykazała się iscie męskim grubiaństwem niedawno. Wiktor być może zrobiłby to lepiej od niej, a ona nie miałaby takich wyrzutów teraz.
Nie wiem, może przestawił się wszystkim na początku, ale później wszyscy mówili do niego Marku, starsi i młodsi. Nie chciał podziałów, bo mówił, że wszyscy jesteśmy dziećmi Boga. Wyjechał w pośpiechu, ledwo dokończył to, co musiał. Przypuszczam, że skłócił się z księdzem, bo ten zaczął coś podejrzewać, ale Marek wziął winę na siebie, tak żebym ja nie miała problemów. Proboszcz też odpuścił, ale musiałam się wyspowiadać, chociaż nie poszłam do naszego księdza, tylko nadarzyła się okazja i pojechałam do Bochni. Potem u niego na kolejnej spowiedzi powiedziałam, że zgrzeszyłam tylko myślą i się rozeszło. Bałam się, że nie dostanę u niego rozgrzeszenia, a dzieci małe były, a wkrótce potem Grześ w drodze. Wstyd byłby na całą wieś.
Hmm, a poda mi pani chociaż datę? Kiedy to było? Rozumiem, że wakacje 9 miesięcy przed urodzinami Grzesia?
Tak właśnie wtedy. Nigdy więcej go nie widziałam, ani nie pisaliśmy do siebie.
Danuta nerwowo zerknęła w stronę zegara.
Muszę jeszcze dokończyć obiad, bo mąż wraca wkrótce. - proza życia dodała jej jakby sił głos jej już nie drżał, tak jakby odbyła drugą spowiedź, tym razem uczciwą, przed drugą kobietą.
- Dziękuję … i przepraszam. Naprawdę nie chciałam pani zranić. To taka niewdzięczna praca, ale ktoś ją musi wykonywać.
KObieta pokiwała głową i zapytała jeszcze:
- A kiedy oddacie…
- Myślę, że już jutro będziecie mogli zabrać syna. Dostaniecie oficjalne powiadomienie. Do widzenia.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16-12-2023, 19:07   #68
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Wsiadła do samochodu z mieszanymi uczuciami. Zdobyła informację, ale koszt wydawał się zbyt wielki.
Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję - westchnęła. - pośród lawiny zła, zawsze może być ten jeden odłamek dobroci…
Wybrała numer do Wiktora.
Cześć Pola, rozmowa się udała? - zapytał szybko, być może zbyt szybko.
Zawahała się przez chwilę. Ale czuła, że jemu może powiedzieć. - Nie bardzo. Dałam plamę. Cholernie! - Milczała przez chwilę - W każdym razie, niedopałek nie kłamie. Był jakiś katecheta, którego ona zna tylko z imienia. Mam datę jego pobytu no i adres parafii, którego nie musiałam sprawdzać.
- Czyli całkiem nieźle, czasem trzeba kroczyć ciemnymi drogami, żeby dojść do prawdy. Rozumiem, że jej mąż nic nie wiedział? Boi się?
- To delikatna sprawa. Zrobiłam coś, czego nie powinnam. Obiecałam, że jeśli nie będzie potrzeby, to go nie zawiadomimy. Wiem… ale biorę to na klatę. Zrobimy co będzie trzeba. Mnie i tak już tu nie ufają. Pojadę do proboszcza… A co u ciebie?
- Obiecałaś, bo tak czułaś. Jeśli nie będzie bezpośredniego związku ze sprawą, nie musimy rujnować im życia. - Starał się nie oceniać. Pewnie sam postąpiłby podobnie. - A ja muszę sprawdzić pewien trop. W pewnym stopniu zrozumiałym wydaje się postępowanie Sobotki. - zawahał się - zrozumiałym, patrząc na to, jak sama stwierdziłaś, że to inna mentalność ludzka.
- Oj … nie próbuj zrozumieć. To jest zupełnie inne pojmowanie świata. Jaki trop?
Przygotował się, więc dalej poszło łatwo, póki co nie mógł inaczej.
- Ktoś odwiedził go kilka miesięcy wcześniej. Jakiś urzędnik, który zapewniał, że spora dotacja wpadnie, ale nie może być żadnych kłopotów. Stąd stary, naiwny rolnik zdecydował, że takim problemem może być ciało znalezione na jego posesji. Pojawią się gliniarze, otoczą teren taśmami, a pole pozostanie bez zarządcy i z dotacji nici. Uznał więc, że przetransportuje ciało gdzieś poza swoje pole. Najbliżej było do rzeki. Wniosek nasuwa się sam. Grzegorz zginął nad rzeką i później tam powrócił. Niestety, miejsce gdzie znaleziono ciało było przypadkowe, bo Sobótka wybrał dogodne dla siebie. Co najwyżej możemy posadzić go za zbezczeszczenie zwłok.
To takie typowe. Wcale mnie nie dziwi. Ale to prosty człowiek. Powinno się dać z niego wyciągnąć to, czego potrzebujemy. Więc plan mamy jasny? Ja kadzidła, ty ten … trop. Tylko dlaczego nie mówisz? Mam ci wydać polecenie komisarzu? - wysiliła się na dowcip- Jaki
Chcę dotrzeć do informacji, czy faktycznie wysłano kogoś z wizytą do okolicznych mieszkańców w sprawie dodatkowej dotacji, czy to ktoś przygotowywał sobie grunt. Jeśli nie będą mieli wiedzy na ten temat, sprawa rozjaśni się na tyle, że będziemy wiedzieć, że morderstwo zostało wcześniej zaplanowane. streścił po czym kontynuował - A i ważny szczegół, sierp został skradziony z jego komórki. Był tam jeszcze dzień wcześniej, Sobotka stwierdził, że ma pamięć fotograficzną, a sierp zawsze wisiał w konkretnym miejscu. - powiedział, a chwilę później żałował, że zapędził się, musiał więc dodać. - Jest jeszcze jeden mały problem, Pola.
- Jaki?
- On nie będzie z Tobą rozmawiał - kiedy kobieta chciała coś odparować, Wiktor uzupełnił wypowiedź - nie ma zaufania do prokuratury - dopowiedział.
Wiktor nie pomylił się w owym twierdzeniu. Nawet przypalany gorącym żelastwem stary rolnik, za nic w świecie nie powiedziałby tego co Wiktorowi, pani prokurator. Miał ich wszystkich za jedną bandę i miał ku temu swoje powody.
Co to znaczy, że nie będzie ze mną rozmawiał? Pójdzie na 48 to mu rura zmięknie… - Zastanowiła się przez chwilę. - A może nie, masz rację. To są naprawdę niezbadane umysły. - Nie masz pojęcia ile mnie to kosztuje, ale zależy mi na tej sprawie, dobrze. Ty z nim porozmawiaj.
W porządku, muszę się rozłączyć, bo jestem praktycznie na miejscu. - nie czekając na odpowiedź Poli, Wiktor zakończył rozmowę. Dobrze wiedział, jak ta sprawa jest ważna dla prokurator. Dlatego musiał ją rozwiązać, niekonwencjonalnie, wbrew zdrowemu rozsądkowi. Częściowo był zawiedziony swoją postawą, ale wybrał. I tylko ta jedna, być może ważna informacja, ciągle krążyła w jego głowie.


Zaparkowała na rozległym parkingu przed kościołem. Tak. Dla wiernych wszystko, tu nikt nie martwił się o metraż. Przeszła szybko pod drzwi plebani. Przez chwilę się zawahała, wspomnienia uderzyły nagłą falą. Tak… kiedyś tu bywała… kiedyś to miejsce kojarzyło się dobrze… Potrząsnęła głową, odpędzając wątpliwości i nacisnęła dzwonek.
Ja do księdza proboszcza - rzuciła szybko kobiecie, która otworzyła drzwi - służbowo, z prokuratury.
Tak jak się domyślała, prezentacja zadziałała błyskawicznie, obyło się bez prób zbywania. Po kilku minutach siedziała już na skórzanej kanapie w kancelarii i zadawała niewygodne pytania.
Chodzi o dane katechety, który prowadził rekolekcje dwadzieścia lat temu. Może mi to ksiądz sprawdzić?
Rozumiem, że to sprawa ważna, skoro decydujesz się na przesłuchanie księdza? - nie omieszkał sprowadzić rozmówczyni do niższej roli, wyczuł sytuację i korzystał, rozkoszując się każdą chwilą, kiedy najpierw sięgał po segregator, który przez chwilę przeglądał, by po chwili uśmiechając się, rozpoczął swoją wypowiedź. - Każdy z nas popełnia grzechy, Polu. - nawet jeśli nie odpowiadał jej ten sposób wypowiedzi, nie reagowała, ponieważ zaintrygował ją. - Marchewka, został wydalony z parafii, kiedy stwierdziliśmy pewien sposób nadużycia, który nie licował z naszym światopoglądem. Był osobą świecką - podkreślił jakby z automatu, więc to nie był nasz problem. - Co się zaś tyczy wiernej: umożliwiliśmy jej wszelkie formy pomocy, z których sumiennie wspólnie z mężem skorzystali. Czy coś jeszcze może cię interesować, pani prokurator? Wszak wobec Boga wszyscy jesteśmy dziećmi i wszyscy jesteśmy grzesznikami. - Nie czekał na jej dalsze pytania, tylko ruszył w stronę drzwi. - Zapraszam na mszę żałobną i dziękuję za zgodę na wydanie zwłok zrozpaczonej rodzinie, to wiele dla nas znaczy. W tak małych społecznościach ważne są korzenie i rodzina.
Zaniemówiła. Taka bezczelność… tylko ksiądz z zadupia mógł sobie na to pozwolić. Ugryzła się w język. Nie miała siły. Pożegnała się i wyszła. Wyciągnęła telefon. - Sprawdź mi wszystko o Marku Marchewce, katechecie lat około czterdzieści parę…
Odpowiedź przyszła dość szybko.
- Nauczyciel katecheta w szkole w Lublinie, żona Elwira, dwójka dzieci, jedno niepełnosprawne. Niekarany.
- Lublin? Serio? Występy gościnne? - mamrotała pod nosem. Nie no, nie pojadę przecież. - Westchnęła - Sprawdźcie alibi na dzień śmierci Grzegorza Bidy.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-12-2023, 16:21   #69
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Mam cię kurwa, mam cię. - Wypowiedział to głośno, jakby chciał podzielić się tymi słowami ze światem. Chociaż nie miał ostatnio dobrej passy wierzył, że ta się zmieni. Pomimo, że dochodziła blisko druga w nocy, stał samotnie w lesie. Swojego dodge zaparkował kilka metrów dalej. Odpalił papierosa, którym zaciągnął się mocno, Był u siebie i czuł moc okolicy. Te fragmenty lasu znał świetnie, wychował się tutaj. Często z kumplami zapuszczali się w to miejsce. Już kiedy był młodzikiem, powszechnie budzącym respekt u młodszych organizował swój fanklub. Inni chłopcy z chęcią ulegali mu, poddańczo godząc się na próby, które przed nimi stawiał. Dziewczyny też z zainteresowaniem przyglądały się przystojnemu mężczyźnie. Tę małą też zapamiętał, miała w sobie to coś, ale teraz go poważnie wkurwiła. Czuł władzę i jutro miał zamiar nieźle się zabawić.
Światła samochodu, który wjechał w leśną drogę oślepiły go mocno. Przyłożył rękę, aby dostrzec sylwetkę kierowcy. Chciał się upewnić, lecz gdzieś w głowie czuł już triumf. To go zgubiło. Auto ruszyło ostro, zbyt szybko by mógł zareagować. Zresztą w ogóle nie brał pod uwagę takiego scenariusza. Poczuł niewyobrażalny ból, po nim kilka sekund później kolejny. Dalej nie czuł już nic. I tak miało już pozostać na zawsze.

Kilka kilometrów dalej starszy mężczyzna gwałtownie zerwał się ze snu. Koszmar ostatnio śnił mu się co noc. Wstał i zaczął swój rytuał. Maszynka gładko goliła twarz, potem ostatnio używana tania woda kolońska dała lekkie orzeźwienie, a później bezlitosna dłoń ląduje na policzku. Łzy i ta melodia. Stary upadł na podłogę i zatkał uszy. Bał się. Nie mógł tego dłużej słuchać.

*

Franek Kawalec nie był zapalonym grzybiarzem, jednak życie dawało mu często w kość. Zły, na kacu, ale z ochotą wyruszał samotnie o świcie i odnajdywał spokój w lesie. Wsłuchiwał się w szum drzew, śpiew pierwszych ptaków. O tej porze las był tylko jego. Kilka chwil później przekonał się, że to był fartowny dzień 100 zł banknot, który znalazł kilka metrów od leśnej drogi rozweselił go mocno. Będzie za co wypić i jeszcze coś przynieść do domu. Radość trwała krótko. Mężczyznę znalazł kilka metrów dalej. Znał go świetnie. Widok ciała sprawił, że treść żołądkowa gwałtownie wywołała torsje. Franek szybko opanował się, położył na ziemi i przyłożył ucho do klatki piersiowej mężczyzny. Ten jeszcze oddychał. Żył. Była szansa go ocalić. Tylko jak tu zadzwonić na pogotowie? - myślał gorączkowo. Szybko znalazł telefon w kieszeni rannego mężczyzny, Numer alarmowy i pomoc wezwana. Teraz Kawalec musiał tylko czekać i myśleć co zrobić, bo każdy człowiek ma pokusy. Pewnie dla śledztwa ważnym faktem byłaby informacja, że przybyli na miejsce technicy w dłoni miejscowego szeryfa policji powinni znaleźć kopertę, a w niej blisko osiem tysięcy złotych, ale tej informacji nigdy nie zdobyli. Tak przynajmniej wynika z późniejszych ich raportów.
Życie dawało często w kość Frankowi Kawalcowi, ale od tego dnia mógł uchodzić za bohatera, czego nie pomijał w swoich opowieściach, którymi często na ławeczce przed sklepem dzielił się z innymi. Pomijał w nich zawsze fakt, że również prawie jak na loterii, stał się posiadaczem całkiem przyjemnej sumki, którą zanim przybyła policja, skrzętnie ukrył kilkadziesiąt metrów dalej w dziupli.
 
Athos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-12-2023, 16:28   #70
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Marchewka okazał się czysty. Nie rozwiązywało to jeszcze sprawy, ale zmniejszanie się kręgu podejrzanych dawało pewne wytchnienie. Próbowała ułożyć w głowie jakiś plan działania. Liczyła na telefon od Wiktora. Nie to, że się stęskniła, ale miała nadzieję, że udało mu się ustalić coś ważnego. Odmieniając przez wszystkie przypadki fakty i poszlaki, z mętlikiem w głowie, dała w końcu za wygraną i usnęła. A rano…
Wstała wcześnie więc postanowiła pobiegać. Tak. Solidny wysiłek sprzyjał oczyszczeniu myśli. Długo prysznic po sprawił, że poczuła się jak nowo narodzona. Zwarta i gotowa do działania. Gdyby tylko … Zadzwonił! Przesunęła z uśmiechem palcem po ekranie.
- Co tam detektywie?
- Właśnie zaparkowałem. Nie przywiozłem świeżych bułeczek na śniadanie, niestety Kochanie piekarz zaspał, a chleb był tylko wczorajszy, dzieci już wstały? - jej wesoły głos wyzwolił w nim chęć do żartu.
- To może wyjdę, żeby ich nie obudzić - zaśmiała się.
- Też się stęskniłem - zawahał się przez chwilę i przeszedł z powrotem na służbowy ton - za panią prokurator.
- Też? - Prychnęła. - Skąd taki pomysł?! Pan sobie za dużo wyobraża panie komisarzu!
Czekam Polu - wiedział, że nie powinien dalej brnąć w ten temat. Mieli do wykonania kilka ważnych zadań tego dnia. Wiktor nie mógł przypuszczać, że już za kilka chwil cały jego plan legnie w gruzach.
Czerwona słuchawka. Zerknięcie w lustro. Jest git! Zbiegła po schodach, na koniec zmitygowała się i już statecznym krokiem podeszła do samochodu. Otworzyła drzwi.
- To gdzie te bułki? Ach. No tak. Nie było. A ten wczorajszy chleb? - NIe czekając na odpowiedź usiadła na siedzeniu pasażera i pociągnęła za klamkę.
- Ładnie pani wygląda pani prokurator. W końcu zasnęła pani wygodnie w domu rodziców. A Adam już się nie pojawił? - zapytał, a właściwie rzucił, pewnie niepotrzebnie.
- Nie, nie pojawił się. - Odpowiedziała od razu, ale zaczęła się zastanawiać, po co pytał. To było dziwne. Choć może to tylko troska? Może nie powinna się doszukiwać. - Co pan dla mnie ma panie komisarzu? - przeszła na bardziej oficjalny ton.
Niestety niewiele Polu, sprawdzają mi informację odnośnie urzędnika, który miał rzekomo odwiedzić Sobotkę. Trop wydaje się - zanim ruszył, spojrzał jej w oczy - być nieoczywisty, jeśli w ogóle związany z tą sprawą, ale będę miał na nim pieczę. - zmieszany tym jak na niego działała odwrócił wzrok i ruszył. Szybciej niż zwykle, jakby chcąc rozładować napięcie, które wciąż było wywołane jego zakłopotaniem. Nawet poranne żarty nie mogły ukryć jego zdenerwowania. Miał nadzieję, że tego nie odkryła.
Popatrzyła na niego zaskoczona. Nie znali się za dobrze, ale jednak wyczuła stres. Coś musiało pójść nie tak w śledztwie. Tylko dlaczego jej o tym nie mówił? Głupia! Przecież dopiero się spotkaliście. Miał tak od razu rzucać błotem? A jednak. Jakiś cierń został w niej. Wiedziała, że ma predyspozycje do bycia paranoiczką, więc zmusiła się do normalnego tonu.
- Gdzie jedziemy? Na śniadanie? Mogłeś mówić. Robię obłędne omlety. Mogliśmy… - Spojrzała na niego. - No dobrze. Racja. To nie czas na kulinarne przygody - plotła co jej ślina na język przyniosła, żeby dać mu czas.
- A ty coś masz ciekawego? Raczej dwójka pechowców nie wróży dobrze. Ten motyw ojcostwa bierzemy w ogóle pod uwagę? - wypalił szybko.
- Nie. To znaczy… Biologiczny ojciec dziecka ma alibi. Jego wykluczyłam. Wciąż powraca mi w głowie Marian, ale.. To idiotyczne, nawet jeśli dowiedział się, że nie jest ojcem, to przecież nie powód … raczej powinien odetchnąć, że odmienność syna nie pochodzi z jego genów… mylę się?
- A jak ty byś się Polu zachowała? Wczuj się w tę mentalność? Rozumiem, że chcesz zapytać, jakbym się czuł gdyby mnie rozczarował mój syn? - zapytał bardzo poważnie.
- Nikt normalny nie pomyślałby o zabójstwie. Tyle wiem. - Spojrzała na drogę, a potem odruchowo w lusterko. - Gdzie jedziemy? Masz coś?
Nie odpowiedział, a w niej coś znowu drgnęło. Czarny wan.
- Wiktor?
Cisza.
To nie było normalne. Wpatrzyła się w niego. - Wiktor? - Coś kazało jej się obejrzeć. Za czarnym wanem jechała insygnia. Zupełnie jak te policyjne… Wiktor?
Wszystko wydarzyło się jak za machnięciem czarodziejskiej, niestety złej różdżki.
Czarny van nagle ich wyprzedził i zmusił Wiktora do gwałtownego hamowania. Z samochodu wysiedli czarni bydlacy. Dostrzegła jeszcze tylko jego kamienną twarz, zanim wywlekli go na zewnątrz. Sparaliżowało ją. Pierwszy raz nie potrafiła się ruszyć. To była jakaś komedia omyłek. Przez mgłę niedowierzania spostrzegła wychodzących z insygni funkcjonariuszy. Komisarza właśnie spacyfikowano rzucając na glebę. Jak przez mgłę dotarły do niej strzępki komend : chronić prokuratorkę!
- Panowie, co tu jest grane? - rzuciła, próbując udać luz, ale szybko zorientowała się, że może mówić tylko do jednego z nich. Drugi ruszył w kierunku Wiktora.
- No to się kurwa Wiktor doigrał - rzucił ten starszy.
- Jest pan zatrzymany w związku z podejrzeniem usiłowania zabójstwa miejscowego szefa policji podkomisarza Latały. Ze względu na jego stan o kwalifikacji czynu zdecyduje prokurator.
Zmiękły jej nogi, zabrakło tchu. Oparła się o maskę samochodu.
- W nocy, po dwunastej, może później, próbował go zabić, w związku z dowodami i najpewniej brakiem alibi sprawa wydaje się prosta… - usłyszała jeszcze odpalając drżącymi dłońmi papierosa.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172